29 stycznia 2014

D.O & Ryeowook




            Zimowy wieczór, a ja jak to zwykle bywało od ponad trzech miesięcy siedziałem w dormie Super Junior w objęciach mojego kochanka Ryeowooka.
- Powiedziałeś mu ?- zapytał cicho Wooki, głaszcząc mnie po klacie i co chwila całując w kark.
- Jeszcze nie.... nie wiem, jak mam to zrobić.
- Wiesz, że prędzej czy później się dowie.
- Wiem skarbie.... ale ciężko mi powiedzieć, że z nim zrywam po dwóch latach związku.
- KyungSoo... jakbyś go naprawdę kochał nie byłbyś teraz ze mną. - Wooki miał racje.. od jakiś kilku miesięcy Kai strasznie mnie zaniedbywał, a ja potrzebowałem kogoś kto by mi powiedział coś miłego, kto by mnie przytulił, pocałował....chyba każdy człowiek tego potrzebuje. Za każdym razem gdy z nim rozmawiałem widziałem w jego oczach miłość do mnie, ale to,że mnie kocha powiedział mi może ostatnio...z cztery miesiące temu. Ryeowook natomiast mówił mi to codziennie po kilka razy, aż do znudzenia. Ciągle mnie przytulał, całował... w łóżku był rewelacyjny...chociaż Kai też miał niezłą wprawę.
- Dzisiaj z nim o tym pogadam...obiecuję. - odwróciłem głowę w stronę Wookiego i go pocałowałem. Aish, jego usta były takie miękkie i delikatne... najchętniej bym się w ogóle od nich nie odrywał. Hyung delikatnie odwzajemniał moje pocałunki, a jego ręka zjechała na mojego już pobudzonego członka.
- Misiek, co ty z nim masz ?- zachichotał chłopak i mi go delikatnie masował.
- Ojj wiesz, że zawsze przy tobie wariuje...
- No wiem wiem.- Wook uśmiechnął się i zaczął mi rozpinać spodnie. Jednak w tym momencie dostałem sms'a od Kaia.
<- Gdzie jesteś skarbie ?
-> No na zajęciach, jak codziennie...będę za 20 minut.
<- Dobrze, to czekam
- Muszę już iść...- westchnąłem i schowałem telefon.
- Kai już tęskni ?
- Weź....to nie jest śmieszne...zwłaszcza,że chcę mu dzisiaj o nas powiedzieć.- wstałem i zacząłem się ubierać.
- Przyjedziesz do mnie po wszystkim ?- zapytał hyung tuląc mnie od tyłu i całując w ucho.
- Nie będę miał wyjścia.. wiesz jaki jest Kai...od razu mnie wyrzuci z domu.
- Jakby coś było nie tak daj znać, to po ciebie przyjadę.
- Dobrze myszko... narazie. - szybko go cmoknąłem i wybiegłem z dormu jak poparzony. W drodze do mieszkania myślałem o tym jak zacząć rozmowę z Kaim... jak przyznać się do romansu....zdradzam go już od ponad trzech miesięcy...
Wszedłem do mieszkania.... na kanapie w salonie leżał Kai z miską swoich ulubionych kukurydzianych chrupków. Od razu coś mnie ścisnęło za serce.
- Hej myszko. - przywitał się ze mną i przesłała całusa. - Leć do wanny i coś sobie obejrzymy.
Boże jak ja mam zacząć tą rozmowę... przecież mimo to, że byłem z Wookim, bardzo też kochałem Kaia. Usiadłem na fotelu stojącym koło kanapy i spojrzałem na chłopaka.
- Musimy porozmawiać...- Kai usiadł i spojrzał na mnie swoimi cudownymi, brązowymi oczami.
- Boże, coś się stało ?
- Nie... to znaczy tak... cholera nie wiem od czego zacząć...
- D.O jesteś chory ? O co chodzi ?
- Kai mam kogoś od ponad trzech miesięcy... 
Popatrzyłem na chłopaka. Siedział w bezruchu i wpatrywał się we mnie ze łzami w oczach.
- Jak to...- jego głos drżał, a po policzkach spływały łzy. Czułem jakby coś we mnie pękło na milion kawałków.
- Zaniedbywałeś mnie...czułem się cholernie samotny no zrozum... jest mi strasznie ciężko,ale kocham Ryeowooka i to z nim chcę być. On ma zawsze dla mnie czas. Często mnie przytula, mówi, że mnie kocha, a ty co ? Nic tylko telewizor, chrupki i no..od czasu do czasu gdzieś wychodzisz,ale nigdy mi nie mówisz gdzie... może też kogoś masz...jeśli tak to sprawa byłaby załatwiona...
- Naprawdę myślisz, że mógłbym cię zdradzić ?- widok zapłakanego Kaia doprowadzał mnie do tak okropnego stanu, że nawet nie byłem w stanie go opisać.
- Jongin myślę, że byłbyś do tego zdolny...
Kai wstał i poszedł do naszej sypialni. Wrócił z niej po około dwóch minutach i wręczył mi jakiś stos papierów, z których w sumie niewiele rozumiałem.
- Co to jest ?
- Moje wyniki badań.. 
- Jakich badań ?- podniosłem na niego moje wielkie oczy, które ze zdziwienia otworzyły się jeszcze bardziej.
- Mam raka... został mi jakiś miesiąc... chciałem go dobrze wykorzystać z tobą,ale w sumie nie ma co... skoro sobie znalazłeś kogoś z kim jesteś naprawdę szczęśliwy to chyba powinienem się cieszyć prawda ? Zawsze zależało mi na twoim szczęściu. - mimo wielkiego bólu jaki teraz przeżywał uśmiechnął się do mnie i otarł łzy z policzków.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś ?- teraz to ja zacząłem płakać....czułem się jak ostatni dupek...jak ja mogłem zrobić mu coś takiego...
- A co to by zmieniło.... teraz nie płacz, bo znalazłeś sobie kogoś z kim będziesz szczęśliwy do końca życia... ja się tam cieszę... tylko przyjdź chociaż na mój pogrzeb. - Kai uśmiechnął się, pocałował mnie w czoło i poszedł do pokoju. Nie wiedziałem co mam zrobić.... być z nim do końca czy tak po prostu odejść do Ryeowooka...
<- Wooki nie wiem co mam zrobić...
-> Powiedziałeś mu ?
<- Tak... ma raka i za miesiąc umrze..
-> Zostań z nim... z resztą rób jak uważasz.
<- Ale ja chcę być z Tobą
-> Odpowiedz sobie na pytanie, którego kochasz i z którym chcesz być...
Hyung miał rację. Wstałem i poszedłem do sypialni, w której siedział Kai. Chłopak siedział na łóżku i patrzył przed siebie. W ręce trzymał zapisaną kartkę.
- Co to jest ?
- Hmm ?- szatyn podniósł na mnie oczy i lekko się uśmiechnął. - Aaa to...lista rzeczy, które chciałem z tobą zrobić.
- Mogę zobaczyć ?
- Pewnie....tylko po co...- Kai dał mi kartkę, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
Nie wiedziałem,co mam zrobić. Żeby uniknąć widoku mojego byłego spojrzałem na listę.

1. Oświadczyć się KyungSoo
2. Pobrać się
3. Umrzeć jako szczęśliwy i spełniony człowiek

- Kai... 
- Nic nie mów... -chłopak wyrwał mi kartkę, podarł ją i wyrzucił do śmietnika. Następnie wyciągnął z szafy torby i zaczął mnie pakować.
- Co ty robisz ?
- Pakuję cię... przecież już nie będziesz tutaj mieszkał.... za miesiąc to miejsce się zwolni to będziesz mógł tu śmiało zamieszkać z Ryeowookiem.
- Ale Kai... 
- Chciałem ci się oświadczyć, pobrać się z tobą, przeżyć szczęśliwie te ostatnie 30 dni życia. Nie było mnie przy tobie bo chodziłem do szpitala na badania, myślałem, że jeszcze uda się mnie jakoś odratować, ale było już za późno. SM już wie, że umrę i szukają nowego członka... ma być bardzo podobny do mnie, to może się zaprzyjaźnicie.. zadzwonisz po Wookiego czy mam cię odwieźć ?
- Już na mnie czeka...- nie mogłem dłużej tego słuchać. Jak mogłem być aż takim idiotą ?!
- Trzymaj się...- Kai wręczył mi torby i poszedł do kuchni. Wyszedłem z mieszkania bez słowa....tak po prostu.... Zszedłem na dół. Pod blokiem czekał już na mnie uśmiechnięty Wooki.
- I jak ? -zapytał biorąc ode mnie torby.
- Super..- lekko się uśmiechnąłem i wsiadłem do samochodu. Dopiero teraz do mnie dotarło jak bardzo kocham Kaia i jak bardzo spiepszyłem sobie życie. Z drugiej strony nie byłem na tyle dojrzały żeby podjąć się opieki nad nim. Teraz przyszło mi tylko przecierpieć ten miesiąc, pożegnać Kaia i żyć z Wookim...tylko, że życie u boku Hyunga będzie pełne cierpienia i tęsknoty za Kaim...Miałem ochotę się zabić i odejść razem z moją pierwszą, prawdziwą miłością...


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------








20 stycznia 2014

HanJoo





          - Hansol ! ByungJoo ! Śniadanie !- mama potrafiła tym krzykiem poderwać zakopanego 20 metrów pod ziemią nieboszczyka. Przeciągnąłem się i spojrzałem na śpiącego jeszcze Joo. Dzieliliśmy ze sobą jeden pokój, spaliśmy w jednym łóżku i nigdy na to nie narzekaliśmy. Byliśmy po prostu kochającymi się braćmi więc w czym problem.
- B-joo wstawaj...- wymamrotałem i przeczesałem palcami blond włosy chłopaka.
- Chwilę mamuś...
- To ja głupolu.... wstawaj.
ByungJoo otworzył oczy i popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Był tak słodką sirotą, że od razu zacząłem się śmiać.
- A tobie co ?... mam coś na twarzy ?
- Nieee -zachichotałem, pocałowałem go w czoło i wstałem. - Mama już nas woła na śniadanie, to chodź.
- No już już...-  blondyn wyciągnął się, ziewnął i razem ruszyliśmy na dół mieszkania do kuchni, gdzie czekali już na nas rodzice, 16-letnia siostra Soyeon i papużka Kiseop.
- Dzień dobryyy -powiedzieliśmy chórem, siedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść jajecznicę. Ja karmiłem B-joo....B-joo karmił mnie.
- Nie możecie jeść normalnie ?....tylko jak jakaś para pedałów ?- docinki Soyeon doprowadzały mnie do szału.
- Weź się odwal młoda i zajmij się swoją dupą...
- Hansol jak ty się odzywasz do siostry ?- jak zwykle w dyskuje wciął się ojciec obrońca.
- No ale ona wyzywa nas od jakiś pedałów...
- Może ma racje ?...jedzcie jak ludzie...- grrr cały ojciec...zawsze trzymał stronę tej wstrętnej gówniary, która teraz jak zwykle cieszyła się z wygranej.
- A właśnie...- znów się odezwała tym swoim piskliwym głosikiem i wyciągnęła spod stołu jakąś bzdetną, młodzieżową gazetę. - Chcecie zobaczyć co ostatnio robili wasi synowie ?...wstyd mi za was, oj wstyd...- uśmiechnęła się cwaniacko i dumnie wymachiwała gazetą przed oczami zdezorientowanych rodziców. Mama wzięła brukowca w rękę i otworzyła szeroko oczy.
- Jezus co to ma być ?! - na zdjęciu byłem ja i B-joo.....tylko,że ja lizałem B-joo po policzku...

Czy Hansol i B-joo, bracia ze słynnego zespołu Topp Dogg są razem ?

Mama przeczytała na głos podpis do zdjęcia i zamarła.
- Macie nam coś do powiedzenia ?!
- Yhym....że zdjęcie jest przerobione,a te gówna, które tak bardzo lubi czytać wasza perfekcyjna córeczka wymyślają co chcą, dopowiadają sobie co im podpasuje i z tych wszystkich bzdur powstaje właśnie coś takiego...- łał...muszę przyznać, że byłem pod wrażeniem tego co wymyślił ByungJoo...nieźle wybrnął. 
- A.... no może i masz racje...- mama nieco się uspokoiła i oddała gazetę wściekłej córce. - Kończcie już to śniadanie i lećcie do nauki.- mieliśmy to szczęście, że uczyliśmy się w domu, bez nauczycieli, zdani jedynie na siebie. 
- Dziękujemy. - cmoknęliśmy mame w policzek i ruszyliśmy biegiem do pokoju. Po wejściu do niego opadliśmy na łóżko i wpatrywaliśmy się w sufit.
- Uratowałeś nam dupy... -zacząłem i popatrzyłem na brata.
- Musimy się bardziej z tym pilnować...
- Wiesz, że nie umiem się już powstrzymywać...
- Wiem skarbie,ale jakoś musimy to bardziej kontrolować. - po tych słowach cicho westchnąłem i wtuliłem się w silne i cudownie ciepłe ramiona B-joo. Czułem się w nich niesamowicie bezpieczny i kochany. ByungJoo cmokał mnie co chwilę w czoło i głaskał delikatnie po mojej wrażliwej talii. Zawsze na ten gest pojękiwałem i bardziej się wtulałem w jego ciało. I tak było też tym razem. Gdy tylko czułem na sobie jego dłoń przejeżdżającą przez cały mój tułów robiło mi się gorąco a ciało delikatnie drżało. 
W końcu położył się na plecach, złapał mnie za biodra i usadził na swoim kroczu. Wplątałem palce w jego blond włosy, nachyliłem się i zacząłem go namiętnie całować. Uwielbiałem to. Mój brat całował najlepiej na świecie. Zawsze robił to bardzo delikatnie i z wyczuciem. Za każdym razem wyczuwałem w tym jego miłość wobec mojej osoby. Chłopak zjechał delikatnie rękoma na moje uda...chwilę je głaskał po czym wziął się za moją bieliznę. Wiedziałem jaki miał zamiar. Pomogłem mu i szybkim ruchem pozbawiłem się dolnej części garderoby. B-joo przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałem na jego klatce piersiowej. Chwyciłem go za włosy i wsunąłem delikatnie męskość w jego usta. Gdy tylko poczułem jego delikatny i zwinny język oparłem się głową o ścianę i zacząłem cicho jęczeć. Automatycznie zrobiło mi się niesamowicie dobrze, a penis od razu stwardniał. B-joo uśmiechnął się, wsunął go po samo gardło i ssał tak mocno jak nigdy. W pewnym momencie straciłem nad sobą panowanie i zacząłem dość energicznie poruszać biodrami, jednak mojemu kochankowi to nie przeszkadzało. Trzymał mnie za nie i pomagał poruszać nimi coraz szybciej i płynniej. 
- B-joo zaraz dojdę...- braciszek znów się uśmiechnął i zaczął pieścić moje uda. Nie wytrzymałem. Mój krzyk słyszała chyba cała ulica...mieliśmy to szczęście,że rodzice byli w pracy,a wścibska siostra w szkole. Już po chwili ByungJoo mruczał z zadowolenia delektując się moją słodką i lepką spermą. Wyciągnąłem z niego penisa i połaczyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Blondyn mnie przytulił i odwzajemniał moje pocałunki, a moja nieznośna miednica musiała pokazać jak jej dobrze i jeszcze od czasu do czasu drżała. Oderwałem się od niego, popatrzyłem w lekko przyćpane oczy i pogłaskałem po jego delikatnej twarzy. Był taki piękny, kiedy był podniecony...
- Strasznie cię kocham, wiesz ?- wyszeptałem i znów wtuliłem się w jego cudownie ciepłe ciało. 
- Wiem kruszynko....ja ciebie też. - niczego więcej nie potrzebowałem. Nie potrzebowałem rodziców..siostry....zespołu....nauki i przyjaciół....Chciałem już tylko do końca życia mieć przy sobie B-joo, przy którym czułem, że naprawdę jestem kochany i komuś potrzebny.


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------















19 stycznia 2014

KiSeob



        Kolejna nudna niedziela...kolejne wyjście do kościoła...Parsknąłem śmiechem i ruszyłem w stronę domu mojego przyjaciela- Junhyunga. Jak zwykle już czekał na mnie przed blokiem i szczerzył się do każdego kogo zobaczył...cały on.
- Hej 
- No hej Gikwang....co tam ?- po tych słowach wziął mnie pod rękę i oboje ruszyliśmy do kościoła.
- Aaa no nie jest w sumie źle... byłem wczoraj na tej imprezie u Hyoyeon. 
- O właśnie, zapomniałem zapytać... i jak było ?
- Nawet spoko... już po godzinie była moja..- powiedziałem dumnie i rzuciłem koledze cwaniacki uśmiech.
- Ooo od tej strony cię nie znałem...i co...już wiesz czy jest lepiej z dziewczyną czy z chłopakiem, czy jeszcze się nie zdecydowałeś ?- Junhyung zapytał o to, bo od ponad roku szarpię się sam ze sobą i nie mogę się zdecydować, która płeć kręci mnie bardziej.
- W sumie to... nie no, chyba z chłopakiem jest lepiej.. 
- Widzisz... mówiłem ci o tym od samego początku..
Po około 20 minut spaceru i burzliwej rozmowy na temat orientacji zaszliśmy do kościoła. Nienawidziłem do niego chodzić, no ale cóż....taki obowiązek katolika. Jak zwykle usiedliśmy w jednej z ostatnich ławek i czekaliśmy na rozpoczęcie mszy...Długo nie musieliśmy czekać, bo już po chwili z zakrystii wyszedł ksiądz Siwon i tradycyjnie grupka ministrantów. Siwon przeprosił wszystkich za swoją niedyspozycje...ból gardła, co z resztą dało się słyszeć ... i zapowiedział, że mszę poprowadzi nowy ksiądz Yoseob. No okej...ksiądz jak ksiądz, czym on mógł nas zaskoczyć... Po chwili do grupki ministrantów dołączył Seob.
- O matko...- nie wytrzymałem. Chwyciłem Hyunga za rękę, a moja twarz nabrała niezdrowych rumieńców.
- Em...wszystko w porządku ?
- Co...tak, tak...wszystko okej...
Całą mszę wpatrywałem się w cudownego młodego chłopaka pełniącego rolę tutejszego księdza. Aż mi się wierzyć nie chciało, że takie cudo chciało się tak marnować. Po godzinnym wykładzie na temat miłości wyrwałem z ławki i pobiegłem w stronę zakrystii.
<- Ej gdzie Ty tak wyrwałeś ?
-> Muszę coś załatwić...idź do domu, wieczorem do Ciebie wpadnę...- schowałem telefon i stanąłem przed drzwiami. Po co ja tu idę ? Pobajerować księdza ?...Boże, przecież to chore...w pewnym momencie poczułem silne uderzenie w bark.
- Oj przepraszam...
- Ludzie uważaj co rob...- odwróciłem się i spojrzałem w cudowne,ciemne oczy... nikt takich nie miał. - A...nic się nie stało, spokojnie.
- Szedłeś na zakrystię, tak ? Mogę Ci w czymś pomóc ?
- Em.... w zasadzie to szedłem do księdza...
- Do mnie ? ...a po co ?
- Yyy....- nie miałem pojęcia co powiedzieć. Błądziłem oczami po całym kościele i szukałem jakiegoś, nawet najbardziej banalnego pretekstu. - Aa...w sprawie tego zimowiska...- i wskazałem na wiszący na drzwiach plakat.
- Ooo chciałbyś się zapisać ?
- No pewnie... zima w górach z ludźmi wielbiącymi Boga to jest to...- Yoseob wyczuł mój sarkazm i zaczął chichotać.
- Okej, zapiszę cię... będę cię nawracał. Wyjazd jest jutro o 8 rano spod tej cukierni na rogu.
- Dobrze...to....no...do jutra. - strzeliłem buraka i szybkim krokiem opuściłem kościół.
Po powrocie do domu nie myślałem o niczym innym jak o zimowisku, na którym spędze całe dwa tygodnie w towarzystwie Seoba. Byłem strasznie podekscytowany, jednak co z tego.. to ksiądz...za wiele nie mogłem zdziałać.
<- Stary no gdzie Ty jesteś ?
-> Sorki, ale dzisiaj nie dam rady przyjść
<- Dlaczego ?
-> Jutro jadę na to zimowisko z kościoła...nie pytaj...
<- Co ? hahaha, na łepetyne Ci padło ?
-> Wszystko wytłumaczę Ci po powrocie..
Wyłączyłem telefon, skończyłem pakowanie i w końcu położyłem się do łóżka. Niestety podniecony całą tą sytuacją nie mogłem zasnąć.

                                                                             *

   Po przyjeździe na miejsce cała banda dzieciaków poleciała oglądać i zaklepywać pokoje. Jedynie ja krążyłem pomiędzy nimi i szukałem dla siebie miejsca.
- Nie masz gdzie mieszkać ? -poznałem ten cudowny, ciepły głos....był to Yoseob.
- No właśnie nie bardzo.... wszyscy się tu znają, a ja się wbiłem tak na ostatnią chwilę, to w sumie nie ma się co dziwić.. 
- To chodź do mnie.. jestem sam w pokoju.- uśmiechnął się, wziął moją torbę i prowadził mnie do swojego pokoju. Po wejściu do niego poczułem się nieco zażenowany i skrępowany.
- Ale tu jest tylko jedno łóżko...
- Wiem, ale spokojnie... nie zajmuję dużo miejsca.
- Nie, nie o to chodzi ,tylko ksiądz...i ja...
- Jestem klerykiem...to pewna różnica. - znów posłał mi ten swój cudowny, słodki uśmiech i usiadł na łóżku. - Popatrz przez okno... to miejsce i ta pora roku są idealne... 
- Niby dlaczego ?
- Zawsze panuje tu półmrok, pada śnieg, wokół góry i lasy...idealnie
- A... no no idealnie...- usiadłem obok niego i wpatrywałem się w jego rozmarzoną i zapatrzoną w góry twarz. Seob spojrzał na mnie tak, że się zetknęliśmy nosami. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się wtedy niesamowicie dobrze. Położyłem dłoń na jego porcelanowej twarzy i delikatnie pocałowałem.
- O boże przepraszam... 
Chłopak jedynie się uśmiechnął, podszedł do drzwi, po to by je zamknąć i wrócił na łóżko. Teraz to on przejął inicjatywę. Zaczął mnie dotykać po talii i brzuchu i składał delikatne pocałunki na mojej wrażliwej szyi. Nie wytrzymałem z podniecania i opadłem na łóżko pomrukując przy tym jak kot. Już zaczął ściągać ze mnie bluzę, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Yoseob... idziemy na łyżwy... idziesz ?
- Tak... dajcie mi chwilę...
- Dlaczego mówią do ciebie po imieniu ?- przyznam,że nieco mnie to zdziwiło.
- Mówiłem... jestem klerykiem, traktują mnie tutaj jak kolegę ...
- To znaczy ?- był klerykiem ? Ale co to znac...a...że chyba jeszcze może się wycofać przed ostatecznym wstąpieniem do kościoła.
- To znaczy skarbie, że dokończymy później...- delikatnie mnie pocałował i wyszedł zostawiając mnie rozpalonego do granic możliwości... no cóż....Przynajmniej wiedziałem na czym stoję i powiem szczerze, że chyba byłem wtedy najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.

~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------







18 stycznia 2014

BaekYeol



            Odkąd tylko pamiętam Baekhyun zawsze mnie kręcił. Jest cudownie nieśmiałą, niską kruszynką ze świetną osobowością i poczuciem humoru. Uwielbiałem go dotykać....gdzie się tylko dało. Widać było,że to lubi, ale strasznie go to krępuje. Za każdym razem jak dotykałem jego szyi bądź talii Baek chichrał się i robił dziwne uniki chcąc ode mnie uciec. Najgorsze w tej całej historii jest to,że nie jestem pewny co do orientacji mojego wybranka i.... kręcił się również koło niego Kai. Nienawidziłem gościa.... zarywał do wszystkich mimo,że był od 1,5 roku w związku z D.O. Oczywiście każdy wiedział w jakim celu z nim jest, ale do zaślepionego miłością KyungSoo to nie docierało...szkoda chłopaka. Z rozmyśleń wyrwał mnie Xiumin wołający wszystkich na kolacje. Podniosłem leniwie cztery litery z kanapy i ruszyłem w stronę kuchni. I właśnie w tym momencie minął mnie śmiejący się Baekhyun. Uwielbiam jego uśmiech...jest zawsze szczery i uroczy. No cóż....za nim leciał roześmiany Kai i krzyczał, że jak nie odda mu jego telefonu to załaskocze go na śmierć. Baek mimo całej swojej nieśmiałości lubił się drażnić i pewny siebie odmawiał oddania komórki. W tym momencie chłopak przewrócił Baeka na kanapę i zaczął go łaskotać.
- Skarbie chodź już jeść.. -był to D.O. Zawsze zwracał się do swojego chłopaka ze spokojem i miłością. Robiło mi się go naprawdę szkoda, bo wiadomo, że ten gnojek był z nim tylko i wyłącznie dla seksu. Zawsze lubił się wszystkim chwalić ile to panienek zaliczył przed debiutem. I co najgorsze zawsze kłócił się o to z Baekiem.....kto by pomyślał.. Baeki, taki spokojny i nieśmiały chłopak, a przed wstąpieniem do SM kochał się z każdą napotkaną panienką.
Kai uniósł brawi i popatrzył na swojego chłopaka.
- Jestem zajęty nie widzisz .... ?-miałem ochotę do niego podejść i strzelić mu w tą pewną siebie gębe.
- Widzę myszko, ale dokończycie później....chodź, bo ci jedzenie stygnie.-  po tych słowach Jongin wywrócił oczami, poszedł do kuchni i zaczął jeść. Baekhyun nie zwracając na mnie uwagi poszedł do reszty chłopaków i zasiadł pomiędzy Luhanem i Krisem. W tym momencie Kai rzucił w moją stronę cwaniacki uśmieszek, nabrał makaron na pałeczki i popatrzył na mojego "przyszłego" chłopaka.
- Baeki otwórz buźke...- zagotowało się we mnie...zwłaszcza, że Baek posłusznie spełnił jego prośbę i już po chwili zajadał się makaronem.
- Dlaczego to robisz ?- po co ja się w ogóle odzywałem.....cała jedenastka spojrzała w moją stronę.
- Nie wiem o czym mówisz Chani... 
- Doskonale wiesz, o czym mówię... Jesteś z KyungSoo,a mimo to zarywasz do innych...
- Jesteś zazdrosny o Baeka ?- w tym momencie zapanowała głucha cisza, słychać było jedynie głośne bicie mojego serca.
- Ja.... ja się po prostu .....on jest moim najlepszym przyjacielem i się martwię...
- Nie masz o co... 
- Mam ... a właśnie... powiedz...dlaczego będąc z D.O ciągle zarywasz do innych ? Pamiętasz jak Tao prosił cię o pomoc w zdobyciu Krisa ? ...nie pomogłeś mu tylko sam zacząłeś do niego zarywać....to samo było z Luhanem i Sehunem... Skoro wolisz przelotnych partnerów,a sam lubisz być traktowany jak męska dziwka, to oszczędź cierpień i wstydu D.O i zatrudnij się w jakimś burdelu... -nie wytrzymałem...z jednej strony cieszyłem się,że w końcu to z siebie wyrzuciłem...z drugiej jednak strony nie byłem typem osobowości, która robiła wszystko by wytknąć komuś jego błędy i go upokorzyć... no cóż, czasu nie cofnę.
- Przegiąłeś... - Kai wyrwał z krzesła jak poparzony, przewrócił mnie na ziemię i zaczął okładać pięściami. Walił totalnie na oślep. Dostałem w twarz, brzuch, klatkę piersiową... wszędzie gdzie się dało... na szczęście Kris, Suho i Chen szybko zareagowali i go ode mnie odciągnęli. Zaniepokojony i przestraszony Lulu dzwonił w tym czasie po pogotowie, a ja leżałem na tej ziemi pół przytomny i nie wiedziałem co się dzieje.
- Żyje ?! Chani słyszysz mnie ?! - poznałem ten cudowny głos....Baekhyun bardzo się tym przejął...czułem się okropnie, że naraziłem go na taki stres. Ostatnie co widziałem, to Lay i Xiumin uspokający go i łał.... KyungSoo po raz pierwszy krzyczał na Kaia. I dobrze....należało mu się. Niestety nie mam pojęcia, co było dalej bo najprawdopodobniej straciłem przytomność.
   Obudziłem się z wielkim bólem dosłownie całego ciała. Leżałem w obskurnej, szpitalnej salce podpięty do różnych urządzeń i z jakąś rurką w buzi, przez którą zacząłem się automatycznie dławić.
- Obudził się !! - Baeki ? Co on tutaj robił ? ...Do sali wbiegł lekarz i wyciągnął to paskuctwo w moich ust.
- Słyszy mnie pan ?
- Hmm....
- Wie pan, co się stało i dlaczego pan tu jest ?
- Emnemne...- fuck....ale robię z siebie idiotę...ale problem w tym, że naprawdę nie mogłem nic powiedzieć.
- Jezu, co się z nim dzieje ?- zapytał przestraszony Baek i złapał mnie za rękę. Automatycznie poczułem się lepiej...niczego więcej nie trzeba mi było do szczęścia.
- Spokojnie, po miesiącu śpiączki takie sytuacje są normalne... proszę dać mu z 10 minut żeby się przyzwyczaił...- po tych słowach lekarz opuścił salę,a Baekhyun przysiadł na moim łóżku. Byłem miesiąc w śpiączce ?! Jak to możliwe ?! A koncerty, spotkania z fanami, sesje ?! To wszystko mnie ominęło ?! A może menager po tym wypadku wyrzucił mnie z zespołu ?! ....Popatrzyłem na chłopaka, a po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
- Chanyeol nie płacz... zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. 
Jakie dobrze ? Nie mówię, miesiąc sobie przespałem, jestem cały poobijany, w dormie jest Kai, który tylko czeka żeby mi znowu przyłożyć, a on mówi, że wszystko będzie dobrze...
- Trzymaj... - Baeki podał mi kartkę i długopis. Złapałem je niepewnie i naskrobałem niezbyt starannie słowa " Kocham Cię Baeki... ". Wręczyłem mu z powrotem papier. Baek spojrzał na niego, a po jego cudnej twarzy zaczęły spływać łzy.
- Ile miałem czekać, aż mi to powiesz ?... nawet nie wiesz jak długo na to czekałem. Przez ten miesiąc nie odstępowałem cię nawet na krok. Cały czas tu siedziałem i modliłem się żebyś z tego wyszedł. Strasznie mi na tobie zależy i dopiero mi to uświadomiła ta sprawa z Kaim. W sumie mogłem nie odstawiać tych cyrków z nim, to by nie doszło do tego wszystkiego...- Baek zamknął oczy i przyłożył usta do mojego czoła. - Strasznie cię kocham Chani i przepraszam, że leżysz tutaj z mojej winy...
  Zbyt piękne ? A jednak... Niestety nie miałem siły by mu odpowiedzieć... jedyne co zrobiłem to go przytuliłem w miarę moich możliwości i delikatnie pocałowałem...Po dwóch latach wzdychania do niego w końcu mogłem od niego usłyszeć, że mnie kocha i w końcu mogłem go pocałować...poczuć te cudowne, delikatne i drżące wargi.. W tym momencie czułem się jak w niebie... właśnie....i teraz nie wiem czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy mnie już nie ma i to wszystko przeżywam w czymś co ludzie nazywają rajem...


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------







1 stycznia 2014

Sylwester z k-popem ( KaiSoo )



    31 grudnia. Wszystkie wytwórnie muzyczne z Korei znów organizowały dla wszystkich Sylwestra. Wszystkie zespoły zebrały się w największej hali w Seulu by tam świętować przyjęcie Nowego Roku. Ogólnie rzecz biorąc jeden wielki sajgon. 2PM już kłócili się z TVXQ i JYJ, Luhan z EXO flirtował z dziewczynami z Apink, BTS kłócili się z B.A.P, reszta chłopaków z EXO piła z na potęgę z członkami Super Junior, dziewczyny z 2NE1 i T-ara wymieniały się najnowszymi trendami w modzie,a Kai z EXO próbował poderwać dziewczyny z SNSD... cały on. Nigdy nie odpuszczał żadnej dziewczynie. Wszystkim z wielką dumą chwalił się, że w wieku 15 lat miał już ten swój pierwszy raz i to z dziewczyną starszą o kilka lat. W sumie nie było w tym nic dziwnego...chłopak był niesamowicie przystojny. Właśnie wyrywał śliczną Yoonę. Objął ją w talii i ruszyli w stronę wyjścia. Czujny KyungSoo zakochany w Kaim od niepamiętnych czasów ruszył za nim i bacznie przyglądał się temu co robił jego ukochany. 19-latek bajerował dziewczynę na wszystkie możliwe sposoby. W końcu szepnął jej coś na ucho na co ona wesoło przytaknęła i razem ruszyli w stronę samochodu. D.O wiedział co się święci. Zalany łzami pobiegł za nimi i złapał Kaia za rękę.
- Kai nie możesz....- mówił błagalnym tonem jakby od tego zależało całe jego życie.
- D.O nie teraz...- uśmiechnął się cwaniacko nastolatek po czym delikatnie pocałował dziewczynę.
- Kai...
- KyungSoo streszczaj się... towar mi stygnie...- na ten denny tekst Yoona zachichotała i zaczęła całować chłopaka.
- Ale... - D.O nie wytrzymał. Zaczął płakać jak małe dziecko po czym biegiem ruszył w stronę hali.
- Zaczekaj !- szatyn zostawił zdezorientowaną dziewczynę i pobiegł za swoim najlepszym przyjacielem. Załapał go za rękę i popatrzył głęboko w te wielkie, czarne oczy. - O co chodzi ?
Soo otworzył usta by coś powiedzieć jednak w tym czasie wszystkie gwiazdy k-pop'u wybiegły z hali i zaczęły wielkie odliczanie. Gdy wybiło to słynne 1 oznaczające 24.00 D.O ujął twarz Kaia w swoje drobne dłonie i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Chłopak uśmiechnął się i zaczął odwzajemniać delikatne i nieśmiałe pocałunki bruneta. Nad ich głowami błyskały kolorowe i mieniące się fajerwerki, a w koło słychać było brawa i gwizdy kolegów z branży. Oboje czuli, że to będzie dobry nowy rok.


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------