Pochmurny, zimny dzień... Wszedłem do szkoły, idąc powoli w kierunku szatni. Chciałem jak najszybciej zrzucić z siebie przemoczoną kurtkę, iść do swojej sali lekcyjnej, przesiedzieć w ciszy te osiem godzin i uciekać wreszcie do domu. Ledwo tutaj przyszedłem, a już chcę stąd iść. Chciałbym wsiąść w metro, zamknąć oczy i pomyśleć. Chociaż z drugiej strony, chyba ostatnio myślę za dużo... stanowczo za dużo. Moja głowa przepełniona jest kompletnym bajzlem, nad którym straciłem kontrolę. Czasem mam wrażenie, że żyję w zupełnie innym świecie. Ciałem jestem tu, w Seoulu, myślami natomiast w wykreowanej przez siebie, lepszej rzeczywistości... głupota.
- Pedał. - przełknąłem z trudem ślinę, odwieszając kurtkę do swojej szafki. Nie mam zamiaru reagować, nie ma sensu. Były momenty, że stawiałem się moim oprawcom, starałem się z tym jakoś walczyć, kłócić się z nimi, tłumaczyć, prosić, ale wszystko na nic. Później jednak zacząłem rozumieć, że ignorowanie rówieśników prowokuje ich jeszcze bardziej - Śmierdzi od ciebie. - zaśmiał się Youngmin oraz wtórujący mu koledzy. Zamknąłem gwałtownie szafkę, narzucając na ramię swój plecak - Wali od ciebie śmieciem.
- Stanąłeś za blisko... to dlatego. - szepnąłem niemalże, ruszając w kierunku drzwi, jednak chłopak szarpnął mnie gwałtownie za ramię, zatrzymując mnie.
- Coś ty powiedział?
- Proszę cię, puść mnie.
- Pytam, co powiedziałeś?! - wziąłem głęboki oddech, szarpiąc ręką.
- Naprawdę cię to jeszcze nie znudziło?
- Co? Dopieprzanie ci? - Youngmin parsknął śmiechem, uważnie mi się przyglądając - To moja największa atrakcja w życiu.
- Wow... to musisz mieć niesamowicie nudne życie, skoro bawią cię takie rzeczy. - zdenerwował się, bardzo wyraźnie to widać. Farbowany na tleniony blond idiota, szarpnął mnie za ramię, popychając mnie tym samym na metalowe szafki. Jęknąłem jedynie, zamykając przy tym oczy... wiem, co mnie czeka. Znoszę to cały czas, a mimo to wciąż nie mogę przyzwyczaić się do takiego upokorzenia - Daj mi wreszcie spokój.
- Jesteś pieprzoną ciotą, rozumiesz?
- Rozumiem... a teraz daj mi spokój. - uderzył mnie. Jeden raz, drugi, trzeci... przy czwartym już nie wytrzymałem. Upadłem na ziemię, kuląc się z bólu i ze strachu. Mam już tego dość. Ile razy myślałem o tym, by wreszcie sobie ulżyć i ze sobą skończyć? Skończą się moje upokorzenia w szkole... w domu... ile można do cholery?
- Pedał!
- Śmierdzący śmieć!
- Zostawcie go. - usłyszałem lekko zachrypnięty głos, po którym fala bolesnych uderzeń nagle odeszła.
- Nie mieszaj się w to. To są nasze sprawy.
- Czerpiecie ogromną satysfakcję ze znęcania się nad słabszą osobą? - zacisnąłem dłoń na obolałym brzuchu, powoli przy tym siadając.
- Dlaczego się w zasadzie wtrącasz?
- Kij ci do tego, co z nim robimy.
- Nie do końca. Odejdźcie od niego.
- Ty... a może ty też jesteś ciotą, tak jak Hyunjin?
- Nie, nie jestem gejem. Ale jak widać, potrafię zachować kulturę i nie pastwić się nad Hyunjinem.
- Weź kurwa, bo się wzruszę. - parsknął śmiechem Youngmin, kopiąc mnie w dolną część pleców.
- Powiedziałem, że masz przestać! - syknąłem lądując ponownie twarzą na zimnej podłodze. Youngmin oraz jego koledzy podeszli do bruneta uważnie go obserwując.
- Dobrze ci radzę... przestań się wtrącać w nie swoje sprawy, bo pożałujesz. - warknął blondyn, wychodząc wraz ze swoją świtą ze szkolnej szatni. Po chwili poczułem kucającego obok mnie chłopaka.
- W porządku?
- Mhm.
- Na pewno? Skopali ci brzuch i nerki i..
- Nie pierwszy i nie ostatni raz. - wysapałem, siadając z dość sporym trudem.
- Poczekaj, pomogę ci.
- Co? - spojrzałem na bruneta, na którego twarzy malował się strach i lekki niepokój.
- Pomogę ci. Wątpię żebyś poradził sobie sam.
- Nie... ja nie potrzebuję pomocy.
- Ale..
- Czego ty właściwie chcesz?
- Nie rozumiem zachowania ludzi w stosunku do ciebie... i nienawidzę, jak ktoś się znęca nad słabszymi.
- Nie jestem słaby.
- Hyunjin..
- Daj mi spokój. - ułożyłem dłonie na szafce, powoli przy tym wstając.
- Ale... nie zrobiłem ci niczego złego.. - wziąłem kilka głębszych wdechów, odwracając się w kierunku bruneta.
- Gdzie byłeś do tej pory?
- Hm?
- Teraz nagle zrobiło ci się mnie szkoda? Gdzie byłeś wcześniej?
- Nie atakuj mnie.
- Nie atakuję. Po prostu nie rozumiem.
- Ale..
- Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem. Jesteś nowy w naszej szkole?
- Nie... cały czas tutaj chodzę. Jestem teraz w trzeciej klasie.
- I dopiero teraz zdecydowałeś się mi pomóc?
- Hyunjin, o co ci chodzi do cholery?
- O to, że jak cię nie było do tej pory, to błagam cię, nie wtrącaj się. Poradzę sobie... cały czas radzę sobie sam. - rozejrzałem się, szukając wzrokiem swojego plecaka - Gdzie on jest..
- Tego szukasz? - uniosłem wzrok, widząc stojącego w drzwiach Youngmina, trzymającego w jednej ręce mój plecak, w drugiej mój telefon.
- Oddaj mi to.
- Nie żartuj.
- To moje! Oddawaj! - blondyn zaśmiał się, spoglądając na mój telefon.
- Chyba brak takiego badziewia nie będzie dużą stratą, co?
- Sam zarobiłem na ten telefon... oddaj mi go.
- Aaaa sam... to już teraz wiem, dlaczego zdecydowałeś się na kupno tak taniego gówna. - zadrwił, ciskając nim o ziemię. Otworzyłem jedynie szeroko oczy, czując cisnące się do nich łzy. Nie wierzę. Jak można być tak podłym dupkiem? Czym ja mu zawiniłem? - Ups.
- Ty sukinsynu.. - warknął brunet, wyszarpując z ręki Youngmina mój plecak - Zapłacisz za to.
- Nie bądź śmieszny.
- Mam nadzieję, że życie potraktuje cię wyjątkowo brutalnie.
- Z kasą moich starych? Nie wydaje mi się. - brunet parsknął śmiechem, przenosząc na mnie wzrok. Wpatrywałem się w resztki telefonu, czując spływające po policzkach łzy. Nie chodziło o telefon... za miesiąc uzbierałbym na nowy. Chodzi bardziej o to, jak jestem traktowany. O to, jakim ścierwem jestem od kilku lat. Nie mam już siły z tym walczyć... nie mam siły udowadniać ludziom, że jestem coś wart... że to, że jestem gejem, nie jest wyznacznikiem mojej wartości. Jak człowiek może drugiemu człowiekowi zgotować takie piekło? Dlaczego?
- Będziesz się smażył w piekle. - brunet podniósł z ziemi części mojego telefonu, po czym chwycił mnie za ramię, wyprowadzając mnie ze szkolnej szatni - Nie płacz, nie możesz.. - powiedział zadziornym głosem, gdy wyszliśmy na dziedziniec szkoły - Przejdziemy przez to.
- Nie chrzań. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, unosząc na niego wzrok - Ty... jak ty masz w ogóle na imię?
- Changbin.
- Changbin... dzięki za pomoc. - pociągnąłem nosem, oddalając się powolnym krokiem od chłopaka.
- Hej, a ty dokąd? - starszy chłopak podbiegł do mnie, łapiąc mnie za nadgarstek - Twoje rzeczy i... w ogóle za moment zaczynamy lekcje. Dokąd ty idziesz? - zatrzymałem się czując coraz bardziej bolesny ścisk w sercu. Potrzebuję kogoś, z kim mógłbym szczerze porozmawiać, wyżalić się, poradzić... ale nie potrafię się przed kimś otworzyć. Changbina kompletnie nie znam, boję się mu zaufać.
- Nie wiem, co mam robić. - szepnąłem, siadając na jednej z ławek.
- Hyunjin. - brunet westchnął, po czym usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem.
- W ogóle cię nie znam... nie wiem, jakie masz intencje, a.... a tak cholernie chcę ci się wygadać. - spojrzałem na Changbina, pociągając przy tym nosem - Dlaczego?
- Fakt, nie znamy się... ale jeśli czujesz potrzebę wygadania się, jestem do twojej dyspozycji. - skinąłem głową, wbijając wzrok w betonowy chodnik. Nie umiem mu nic powiedzieć, nie potrafię, a tak bardzo chcę... co mnie hamuje? Strach? Lęk przed odrzuceniem i wyśmianiem? Wrażenie, że zrobię z siebie głupka i kolejne pośmiewisko? Co mi siedzi w głowie i dlaczego w ogóle tam jest? Wyjdź z mojej psychiki i pozwól mi się otworzyć! - Jeśli chcesz... cóż... możemy się zerwać z lekcji. Skoczymy na coś dobrego, ja stawiam, hm?
- Sam nie wiem.
- Nigdy nie uciekałeś z lekcji?
- Nie w tym rzecz.
- To o co chodzi?
- Ja... przepraszam, ale nie wiem, czy mogę ci zaufać. - na buzi Changbina pojawił się lekki, zadziorny uśmiech.
- Możesz... nie musisz, ale uwierz mi, że dam z siebie wszystko. - brunet objął mnie, pomagając mi przy tym wstać - Chodź... zabieram cię na ciepłe jedzonko. - nie chcę z nim dyskutować. Wstałem niechętnie z ławki, śledząc uważnie bruneta. Szliśmy przed siebie w kompletnej ciszy. Było mi przykro, czułem się totalnie rozbity i pogubiony, a do tego szedłem w nieznajome mi miejsce, z osobą, o której nie wiem kompletnie nic. Dziwne, że pojawił się w moim życiu właśnie teraz. W momencie, w którym miałem ochotę rzucić wszystko i ze sobą skończyć... Może to jakiś znak? - Zapraszam. - weszliśmy do małej, przytulnej, domowej knajpki, w której przywitały nas dwie starsze panie. Changbin złożył zamówienie, siadając na wprost mnie - Zamówiłem..
- Cokolwiek, naprawdę... dzięki. - szepnąłem, nalewając nam wody, po czym chwyciłem za swój kubeczek, upijając kilka łyków. Chłopak przyglądał mi się bardzo uważnie. Jego wzrok przeszywał mnie wręcz na wylot, ale kompletnie mnie to nie ruszało.
- Hyunjin.. - uniosłem na niego wzrok, cicho przy tym odchrząkując.
- Zapytam cię o to jeszcze raz. - ten spojrzał na mnie pytająco, marszcząc przy tym brwi - Dlaczego? Dlaczego zainteresowałeś się mną teraz? Twierdzisz, że jesteś w trzeciej klasie... widziałeś jak maltretują mnie odkąd jestem w tej szkole.... dlaczego właśnie teraz?
- Miałem już dość stania z boku i patrzenia na to. Nie wiem dlaczego zdecydowałem się na to dopiero teraz.
- I co to zmieni? Za moment skończysz szkołę i..
- Nie wybiegaj w przyszłość. Musimy się skupić na tym, co jest teraz. Wyprowadzić cię jakoś z tego bagna.
- Dlaczego tak ci na tym zależy? Jaki masz w tym cel?
- Ja? Chcę po prostu żeby ci było lżej. - skinąłem głową, nabierając dużo powietrza do płuc - Dlaczego tak bardzo nie ufasz ludziom?
- Bo zawodzą mnie całe życie.
- Głupi gówniarze ze szkoły.... a rodzice? Przyjaciele?
- Nie żartuj. - burknąłem, upijając ponownie łyk wody.
- Co masz na myśli?
- Nie mam znajomych.
- A rodzice? - odwróciłem jedynie wzrok, mając nadzieję, że chłopak za moment zmieni temat - Hyunjin..
- Mam tylko mamę. Ojciec... ojciec od nas odszedł.
- Och... - mhm... czegoś takiego chyba się nie spodziewał. Cóż.... niespodzianka. Zacisnąłem nerwowo dłonie na spodniach mundurka, unosząc niepewnie oczy na Changbina - Przepraszam, nie miałem pojęcia.
- Nie miałeś... nikt o tym nie wie.
- I... i dusisz to wszystko w sobie?
- A mam inne wyjście? - chłopak westchnął, unosząc wzrok na starszą kobietę, rozstawiającą różnego rodzaju rzeczy na naszym stole.
- Dziękujemy. - mówiąc to, zachęcił mnie do jedzenia, głęboko się nad czymś zamyślając - A twoja mama? Wie o tym wszystkim co cię spotyka w szkole? - zaprzeczyłem skinieniem głowy, próbując ostrego kimchi - Dlaczego jej nie powiesz?
- Bo jej to i tak nie interesuje.
- Przestań, to twoja mama..
- Nie wiesz o czym mówisz.
- W takim razie mi powiedz.
- I tak już za dużo wiesz.
- Przestań zgrywać twardziela... Wiem, że sobie nie radzisz i wiem, jak beznadziejnie się z tym czujesz... Powiedz mi, co się dzieje. - odłożyłem gwałtownie pałeczki na stół, unosząc wzrok na zdziwionego Changbina.
- Nienawidzę jak ktoś na mnie naciska i wtrąca się w moje życie.
- Ja się nie wtrącam Hyunjin... Chcę żebyś miał kogoś, komu zaufasz i komu będziesz mógł się zwierzyć.
- I to właśnie masz być ty?
- Dlaczego nie?
- Bo pojawiłeś się w moim życiu niespodziewanie... nie ufam takim sytuacjom.
- Uważasz, że coś kombinuję?
- Ty to powiedziałeś, nie ja..
- Hyunjin.
- Nie wiem o tobie podstawowych rzeczy, a mam ci się zwierzać ze swojego prywatnego życia i tego, co mnie boli?
- Bo tego najbardziej potrzebujesz... Ciebie tak naprawdę nie interesuje to, czym się interesuję i jaką jestem osobą... Potrzebujesz wyrzucenia z siebie tego całego gówna, które w tobie siedzi.. - wziąłem głęboki oddech, lekko przytakując.
- Mylisz się.
- Hm?
- Chciałbym cię poznać... chyba. - na twarzy bruneta pojawił się ponownie zadziorny uśmiech.
- W takim razie daj mi szansę. - odchrząknąłem, bawiąc się nerwowo palcami.
- W porządku... to... to od czego mam zacząć?
- Ludzie uwzięli się na ciebie tylko dlatego, że jesteś gejem? - skinąłem głową, uciekając ponownie wzrokiem - Jedz... nie musisz się tak denerwować.
- Pierwszy raz z kimś szczerze rozmawiam... trochę się stresuję.
- Waa... jesteś koszmarnie zamknięty w sobie.
- Co ty nie powiesz.
- Przykre... wydajesz się być fajnym chłopakiem. - mimowolnie kącik moich ust poszedł lekko ku górze, co wywołało spore zdziwienie na twarzy Changbina - O! Potrafisz się uśmiechać.
- Czasami. - sięgnąłem nieśmiało po pałeczki, nakierowując je na pysznie pachnące mięso.
- Śmiało, możesz zjeść całe. - włożyłem do ust kawałek wołowiny, spoglądając na kolegę - Hm... czyli lubisz być komplementowany.
- Y y, nie powiedziałbym.
- Ale się uśmiechnąłeś.
- Bo to przyjemna odmiana, usłyszeć o sobie coś dobrego.
- A jakie rzeczy słyszysz o sobie najczęściej?
- Że jestem pedałem... brudasem.. nosicielem wszelkiej maści syfu. - nabrałem powietrza do płuc, czując cisnące się do oczu łzy - Że ojciec odszedł od nas przeze mnie... że jestem idiotą, bo zamiast szóstek dostaję piątki... że do niczego się nie nadaję... no.. - wymusiłem uśmiech, sięgając ponownie po mięso - Trochę to męczące, ale idzie się przyzwyczaić.
- W takim razie zacznij się wreszcie od tego odzwyczajać.
- Słucham?
- Powiedz mi lepiej, od kogo usłyszałeś, że twój tato was zostawił przez ciebie.
- Od mamy. - bruneta totalnie zamurowało. Sięgnąłem po kimchi, przegryzając nim zjedzone wcześniej mięso - Stwierdziła, że musiał wstydzić się syna pedała, skoro zdecydował się odejść. A prawda jest taka, że zrobił bachora jakiejś pindzie i dlatego zwiał.. - Changbin siedział w absolutnej ciszy. Ewidentnie nie wiedział, co powiedzieć, a ja zacząłem poważnie żałować, że tak bardzo się przed nim otworzyłem - Przepraszam... nie powinienem ci o tym mówić.
- Nie, to... bardzo mnie to cieszy, że mi to mówisz, tylko... przepraszam, po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, że to wszystko spadło właśnie na ciebie.
- Widocznie czymś sobie zasłużyłem.
- Nie opowiadaj takich rzeczy.
- Jak inaczej to wytłumaczysz?
- Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności..
- Nie wierzę w takie rzeczy.
- Więc wolisz wmawiać sobie, że zasłużyłeś na to wszystko. - wzruszyłem ramionami, ponownie przy tym wzdychając.
- Najwidoczniej tak miało być.
- Y y... coś z tym zrobimy.
- Niby co?
- Daj mi trochę czasu... na pewno coś wymyślę. - wtedy też po knajpie rozszedł się dźwięk telefonu chłopaka. Changbin zerknął na mnie, lekko się przy tym uśmiechając - Mogę odebrać?
- Jasne. - włożyłem do ust kawałek mięsa, unosząc wzrok na kolegę.
- Cześć słońce. - oo ma dziewczynę? Nie miałem pojęcia.. - Siedzę z kolegą na jedzonku... Mmm, mieliśmy parę rzeczy do obgadania, więc nie poszliśmy na lekcje... A ty czemu nie siedzisz w szkole? - brunet zachichotał, odkładając pałeczki - O ty czorcie... Mmm poczekaj sekundkę. - Changbin zakrył telefon, zaczepiając mnie - Miałbyś może coś przeciwko, gdyby ktoś do nas dołączył?
- Nie, co ty. - uśmiechnąłem się, ciesząc się w głębi duszy, że kogoś poznam... fajna odmiana, posiedzieć troszkę z rówieśnikami - Niech przyjdzie.
- Dzięki... no to czekamy na ciebie... mhm, już ci piszę adres. Kocham cię, pa. - w sumie nie powinienem go o nic pytać... jak zechce, to sam mi o niej opowie. Changbin odłożył telefon, ponownie się uśmiechając - Czuję, że dzisiaj pojemy.
- Jak dla mnie super.
- Jedz tak dużo, ile tylko zmieścisz... jesteś chudziutki.
- Jest ze mną aż tak źle?
- Wyglądasz bardzo dobrze... ale moim zdaniem powinieneś czasami pozwolić sobie na większe jedzonko. - w sumie ten cały Changbin nie jest taki zły. Nie mówię oczywiście, że jestem już w niebo wzięty, że się mną zaopiekował i że uważam go za najlepszego przyjaciela, ale wydaje mi się, że warto pielęgnować tą znajomość... może koniec końców skończymy jako kumple - Ooo! Idzie! - z rozmowy, po upływie około 40-stu minut, wyrwał mnie donośny i niesamowicie podekscytowany krzyk Changbina. Odstawiłem więc szklankę z wodą, spoglądając w kierunku sali. Spodziewałem się wizyty pięknej brunetki w szkolnym mundurku, a tymczasem dosiadł się do nas blond włosy chłopak o niesamowicie słodkiej urodzie. Po chwili usiadł obok Changbina, dając mu przy tym buziaka w policzek - Fajnie cię widzieć.
- Ciebie też hyung. - wpatrywałem się w tę scenę z szeroko otwartymi oczami. Changbin jest gejem, a to jest jego chłopak? Dlaczego nic mi nie powiedział? Teraz przynajmniej rozumiem, dlaczego chce mi pomagać... jest dokładnie taki sam jak ja - Ach... przepraszam. - drobny blondyn wstał, wyciągając rękę w moim kierunku - Jestem Yongbok, ale mów mi Felix.
- Em... Hyunjin. - uścisnąłem jego dłoń, zerkając zdezorientowany na Changbina.
- Felix to mój chłopak. - powiedział z dumą, obejmując roześmianego od ucha do ucha piegowatego blondyna. Przytaknąłem jedynie, odwracając nieco zmieszany wzrok. Dziwna sytuacja... - Mogłem powiedzieć ci od razu.
- Teraz przynajmniej wszystko rozumiem.
- Hm?
- Wiem dlaczego chcesz mi pomagać.
- Nie, nie dlatego chcę ci pomagać... Nie mogłem już dłużej patrzeć, jak ludzie się nad tobą pastwili. Wiem po prostu, jak musi być ci ciężko.. - westchnąłem unosząc wzrok na zmieszanego, jednak mimo to cholernie promieniującego Felixa.
- Nie chodzisz do naszej szkoły, prawda?
- Y y... chodzę do Hanseong.
- Rozumiem. - oblizałem wargi, zbierając powoli swoje rzeczy - Pójdę już.
- Dlaczego?
- Czymś cię uraziliśmy?
- Nie... ja... po prostu zrobiło się niezręcznie. - ukłoniłem się przed Changbinem, wzdychając - Bardzo ci dziękuję... za wszystko.
- Hyunjin, zaczekaj.
- Muszę już iść.
- Stój. - brunet chwycił mnie za nadgarstek, uważnie mi się przyglądając - O co chodzi?
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- A co by to zmieniło?
- Nie wiem... może bym teraz nie był tak zdziwiony i nie zdecydował się na wyjście stąd?
- Jesteśmy tacy sami... wszyscy, we trójkę... Nie odsuwaj się od nas.
- Proszę cię, puść mnie.
- Hyunjin..
- Chcę to po prostu przetrawić... sam, po swojemu. - brunet skinął głową, niechętnie mnie puszczając - Dobrze grałeś.
- Ale..
- Na razie. - burknąłem, wychodząc wreszcie na zewnątrz. Changbin gejem? W życiu bym nie powiedział, w ogóle tego nie czułem... W jednym jednak ma rację. We trójkę jesteśmy tacy sami, mając z tego tytułu masę wątpliwości i nieprzyjemności... powinniśmy trzymać się razem.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że kazałam Wam tyle czekać i że wróciłam z tak krótką częścią, ale ostatnio mam jakiś gorszy okres i nawet mając chwilę czasu, nie potrafię niczego napisać... Mam nadzieję, że z czasem się to poprawi. Dajcie znać co u Was! Buziaki~
woo, to było mocne... ale tak bardzo mi się podoba, jest świetnie:<
OdpowiedzUsuństudia, studia i jeszcze raz studia, nic innego :d
w końcu 2 cześć, ale się cieszeee*-*
OdpowiedzUsuńMam przeczucie że to będzie naprawdę dobry paring
OdpowiedzUsuńpodejrzewam, że po tym co się dzisiaj stało szybko nie dostaniemy rozdziału:(
OdpowiedzUsuń