"Zniknij", "Fu... odejdź ode mnie, bo się brzydzę", "Mam nadzieję, że pedalstwo nie przenosi się drogą kropelkową", "Jesteś obleśny"... Nabrałem dużo powietrza do płuc, słysząc melodię zwiastującą przyjazd metra. Nareszcie wyszedłem ze szkoły. Jestem zmęczony panującą w niej atmosferą i tym, w jaki sposób traktują mnie moi rówieśnicy. Odkąd wyszło na jaw, że jestem gejem, nie mam w niej życia. Jestem prześladowany i wyśmiewany na każdym kroku, a każda próba zawarcia przyjaźni z jakimś chłopakiem kończy się niepowodzeniem i masą złośliwości w moim kierunku. Cóż... jeszcze jeden rok... przejście przez trzecią klasę i rozpoczęcie nowego życia. Z resztą... kogo ja próbuję oszukać? Mogłem wierzyć w te zabobony jeszcze kilka lat temu, ale teraz, kiedy dojrzałem i kiedy moja świadomość znacznie wzrosła, wiem, że czeka mnie przekichane życie, a ja, mimo iż ciężko pracuję, nie mam na nie niestety większego wpływu. Zostałem napiętnowany, a wyrok na mnie już dawno temu wydany... czas wreszcie zejść na ziemię i się z tym pogodzić.
Wszedłem do metra, stając tradycyjnie z boku, by nikomu nie przeszkadzać i nie rzucać się w oczy. Przede mną aż 22 przystanki... czas na myślenie i zastanowienie się nad tym, co dalej. Swoją drogą dlaczego wybrałem sobie liceum, które jest tak daleko od mojego domu? Codziennie tracę ponad godzinę na dojazd w jedną stronę. W sumie nie mam nic lepszego do roboty, ale mimo wszystko jest to trochę męczące i uciążliwe. Oparłem głowę o chłodną rurkę myśląc nad tym, co czeka mnie po powrocie do domu. Nie chciałem do niego wracać, nigdy nie chcę, ale wiem, że jest to moim zakichanym obowiązkiem. Wiem... mówię o sobie za dużo i zbyt chaotycznie, ale w mojej głowie przewija się milion myśli na minutę, a ja nie jestem w stanie skleić ich wszystkich do kupy, by je uporządkować. Mój horror trwa 18-cie lat, ale całość pogorszyła się gdy miałem 14-cie lat. Mój ojciec od zawsze był pracoholikiem, który całą swoją złość związaną z pracą przelewał na mnie. Wymagał ode mnie niestworzonych rzeczy, którym nie potrafiłem sprostać. Chciałem być zwykłym, zakręconym i szczęśliwym dzieciakiem i nastolatkiem, a nie geniuszem, zdobywającym same szóstki, wygrywającym wszystkie możliwe konkursy, biorącym udział w wolontariatach i dodatkowych zajęciach. Nigdy tego nie chciałem, ale nie miałem nic do powiedzenia. Nie chcesz się uczyć? Nie dostałeś szóstki? Nie wygrałeś konkursu? Byłem lany jak pies, bo w mniemaniu mojego chorego ojca, to miało mnie wreszcie zmotywować do ciężkiej pracy. W momencie gdy rozpocząłem gimnazjum, nie wytrzymałem tyranii ojca i uciekłem z domu. Moja ucieczka trwała zaledwie dwa dni, ale w ciągu tak krótkiego czasu poznałem Jinyounga - chłopaka z liceum, który uświadomił mnie w tym, kim tak naprawdę jestem. Poobijany i przerażony udałem się na dzielnicę Hongdae. Chciałem wtopić się w tłum ludzi, by nie czuć, że jestem kompletnie sam.... by poczuć się choć odrobinę lepiej. Moją uwagę przykuł chłopak grający na ulicy na gitarze. Zawsze lubiłem oglądać ludzi występujących na Hongdae, ale przez moich rodziców nigdy nie miałem na to czasu. Gdy zająłem miejsce z boku widowni, wbiłem wzrok w chłopaka, odpływając kompletnie myślami. Jego głos był niesamowicie kojący, wręcz hipnotyzujący. Do tego sposób, w jaki grał na gitarze sprawiał, że zapomniałem na tamten moment o Bożym świecie. Po skończonym występie, gdy ludzie zaczęli się rozchodzić, ja nawet nie drgnąłem z miejsca. Mój wzrok wbity był w miejsce, w którym stał Jinyoung, a ręce błądziły nerwowo po spodniach szkolnego mundurka.
- Hej... wszystko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze. - tak zaczęła się nasza krótka, ale niezwykle przyjemna znajomość. Jinyoung za zarobione tego wieczoru pieniądze, zabrał mnie na kolację, kupił nawet bluzę... mimo że byliśmy obcymi dla siebie ludźmi, niesamowicie się o mnie zatroszczył, a ja - zagubiony, samotny i smutny do granic możliwości gówniarz - otworzyłem się przed nim, opowiadając mu absolutnie o wszystkim. O ojcu, siniakach, strachu i presji, które towarzyszyły mi każdego dnia. Jinyoung mieszkał w Seoulu ze swoim starszym bratem - studentem. Zabrał mnie tej nocy do siebie, twierdząc, że nie pozwoli mi wracać do domu przepełnionego tyranią. Był moją pierwszą miłością, z której dawno już się wyleczyłem, ale do której mimo wszystko lubię czasami wracać, gdyż zawdzięczam temu człowiekowi bardzo dużo. O tym, że podobają mi się osoby tej samej płci, dowiedziałem się podczas nocy, którą spędziłem u chłopaka. Leżąc obok niego w łóżku, dużo rozmawialiśmy, będąc do siebie niemalże przyklejeni. Jinyoung bardzo dużo mnie komplementował... głaszcząc mnie po obitej twarzy, mówił, że jestem piękny i że nigdy nie spotkał tak wartościowej osoby. Nie wiem z czego to wynikało i szczerze mówiąc, nie chcę się zbytnio nad tym zagłębiać, ale tamtej nocy dużo się przytulaliśmy i całowaliśmy, mimo iż nadal niewiele o sobie wiedzieliśmy. Potrzebowałem czyjejś bliskości i opieki, a Jinyoung wydawał się być idealną osobą. Nasz związek i generalnie rzecz biorąc relacja, nie trwały zbyt długo. Po ukończeniu zbliżającego się już wtedy do końca semestru nauki, chłopak wrócił do rodzinnego Masan, przez co nasz kontakt całkowicie się urwał. Bardzo wtedy cierpiałem, ale cieszyłem się, że choć przez chwilę miałem przy sobie kogoś tak dobrego, kto poświęcał mi 100% swojej uwagi. Od tamtego momentu jestem sam. Nie szukałem chłopaka, nie poznałem też osoby, którą mógłbym nazwać przyjacielem... Rok później straciłem kolejną osobę - mojego ojca. Jak się okazało, dupek od wielu miesięcy zdradzał mamę z jakąś studentką, której zmajstrował dzieciaka. Postanowił nas porzucić i odejść do niej, tworząc tym samym nową, "lepszą" rodzinkę. Moja mama nie była w stanie pogodzić się z jego zdradą. Popadła w głęboką depresję, zaczęła pić, choć nigdy tego nie robiła, stała się bardziej agresywna.. Mimo że mnie krzywdzi, czuję, że muszę się nią zająć i pomóc jej znowu wyjść na prostą, mimo że czasami nie mam już na to kompletnie siły.
- Stacja Hak-dong... drzwi otworzą się z prawej strony. - wziąłem głęboki oddech, szykując się niechętnie do wyjścia. Dlaczego nie mogę żyć inaczej? Dlaczego spadło na mnie tak dużo rzeczy? Dlaczego mając 18-cie lat muszę znosić upokorzenia w szkole, zajmować się chorą psychicznie matką, pracować i walczyć o swoje życie? Dlaczego nie mogę wyjść czasami do knajpy czy na karaoke ze znajomymi, pójść na imprezę czy spędzić swobodne popołudnie w parku? Czemu muszę być sam? Męczy mnie to... cholernie mnie to męczy.
- Wróciłem! - zamknąłem dokładnie drzwi, słysząc jedynie dobiegające mnie odgłosy telewizora. Zaniosłem do kuchni kupione kilka minut wcześniej jedzenie, po czym udałem się do salonu, w którym na kanapie spała moja mama... rozczochrana, w dresie, znowu pijana.. - Mamo. - kucnąłem obok kanapy, głaszcząc jej chłodną, zmęczoną twarz - Mamuś, obudź się.
- Mmm... Hyunjin?
- Mhm... właśnie wróciłem ze szkoły.
- Dobrze.. idź się uczyć. - westchnąłem odkręcając stojącą na podłodze butelkę wody.
- Usiądź proszę... zjemy razem obiad i zaraz będę wychodził do pracy.
- Nie chcę jeść.
- Musisz... musisz rozgrzać żołądek po tym piciu. - usadziłem nieprzytomną mamę, wręczając jej wodę. Jak można upaść tak nisko? Kiedyś prowadziła swój biznes, była wielką panią prezes na szpileczkach i w drogich sukienkach, a teraz? Po odejściu taty rzuciła wszystko, zatrudniając się w osiedlowym sklepie, do którego i tak chodzi raz na ruski rok, a jak już zdecyduje się pójść do pracy, to zawsze wychodzi z niej przed czasem żeby pić. Aż dziwię się, że jej pracodawcy mają na tyle dobre serce, żeby ją tam trzymać. Dlatego na początku liceum zdecydowałem się na podjęcie dorywczej pracy. Pracuję w Bread&Co na stacji metra, blisko domu. Robię kawę, czasem wyłożę pieczywo czy ciastka... nic takiego, a zawsze wpadnie trochę wonów, bym nie musiał prosić o nic mamy. Ona płaci rachunki, ja zapełniam lodówkę i czasami kupię sobie jakieś nowe ubranie... bez szału - Wstawaj. - ruszyliśmy do kuchni. Usadziłem kobietę przy stole, po czym zająłem się rozpakowywaniem jedzenia, które kupiłem. Tteokbokki, twi-kim oraz odeng... rozłożyłem wszystko na stole, podając mamie pałeczki - Smacznego.
- Znowu to samo.. - burknęła, sięgając niechętnie po kluska ryżowego - Mógłbyś raz kupić jakieś dobre mięso.
- Mięso jest drogie..
- Ponoć zarabiasz.
- Tak.. tak samo, jak ty.
- Posłuchaj mnie gówniarzu..
- To ty jesteś moim rodzicem i to ty powinnaś zapewniać mi takie obiadki.. - warknąłem, jednak bardzo szybko pożałowałem tych słów. Nie dość, że po chwili poczułem potworny ból w sercu, to jeszcze w napadzie szału mojej matki, zostałem oblany wrzącym jeszcze wywarem z odengu. Jęknąłem, łapiąc się odruchowo za twarz. Moja matka, jak jest pijana, nie panuje nad sobą i na drugi dzień nie pamięta, co zrobiła.. - To bolało!
- I miało! Naucz się wreszcie odnosić do mnie z szacunkiem! Masz tylko mnie! Mnie, rozumiesz?! - lekko skołowany, wstałem od stołu podchodząc do zlewu, gdzie zacząłem przemywać twarz zimną wodą.
- Wiem... dlatego powinniśmy w końcu dojść do jakiegoś porozumienia.
- Zdaj się wreszcie na coś... nie chciałeś się nigdy uczyć, to chociaż pieniądze do domu przynoś. - westchnąłem, przykładając do policzka kawałek ręcznika papierowego.
- Uczyłem się... całe życie ciężko pracowałem i pracuję.. Wybacz, że przynosiłem do domu piątki, a nie szóstki..
- Piątki to gówno nie oceny.
- Jak mógłbym zapomnieć.. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, idąc w kierunku swojego pokoju. Mam dość. Szczerze mam już tego wszystkiego dość. W szkole przechodzę przez piekło numer jeden... w domu numer dwa... dobrze, że chociaż w pracy w miarę się układa. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Cały mój policzek, kawałek nosa oraz czoła były poparzone... mam tylko nadzieję, że szybko to zejdzie. Nie chcę żeby w szkole pojawiły się kolejne plotki na mój temat. I jak ja pojawię się dzisiaj w pracy? Będę jedynie odstraszał klientów...
Przyszedłem do pracy lekko spóźniony. Chciałem za wszelką cenę pozbyć się silnego zaczerwienienia na mojej twarzy, ale wszelkie próby szły na nic. Mój szef zlitował się nade mną i powiedział, żebym dzisiaj nie obsługiwał klientów. Miałem jedynie wykładać pieczywo i ciastka. Taka opcja w sumie bardzo mi odpowiadała.
- Hyunjin. - oderwałem się od półki ze słodkimi bułkami, spoglądając na mojego kolegę z pracy - Minho.
- Tak?
- Idę do łazienki i zadzwonić, okej? - skinąłem jedynie głową, wracając do swojego zadania - Hyunjin.. - zagryzłem wargę, spoglądając ponownie na chłopaka - W porządku? - słucham? To pytanie sprawiło, jakby ktoś wylał słoik miodu na moje serce. Nikt jeszcze nigdy nie zapytał mnie, czy u mnie wszystko w porządku - Hej..
- Tak.. tak, w porządku. - powiedziałem dość cicho, nieśmiało się przy tym uśmiechając.
- Hm... to dobrze. Uśmiechaj się częściej. - dodał, wychodząc na zaplecze. Skinąłem odruchowo głową, szczerząc się przy tym jak głupi. Nigdy nie miałem dobrego kontaktu z Minho. Fakt, byliśmy na "cześć", czasami porozmawialiśmy o pracy, ale nic więcej. Nie wiem o nim kompletnie nic... on o mnie też. I póki co niech tak pozostanie. Jak na razie powiedział mi jedynie coś miłego... nie powinienem się tak ekscytować, choć nie ukrywam.... fajnie by było mieć w nim kolegę..
- Przepraszam, chciałbym się napić kawy. - mrugnąłem kilkakrotnie słysząc za sobą zadziorny, męski głos. Odwróciłem się pospiesznie, widząc przed sobą bruneta w mundurku mojego liceum - O! Ja cię znam. - uciekłem jedynie wzrokiem, udając się za ladę.
- Na jaką kawę masz ochotę? - ułożyłem ręce na sprzęcie, w który wbijamy zamówienia, podczas gdy mój wzrok wbity był w leżącą przed komputerem kartę z kodami na poszczególne rzeczy.
- W porządku? Poparzyłeś się?
- Tak wyszło..
- Widział to jakiś lekarz? - przygryzłem wargę, unosząc niechętnie wzrok na rówieśnika.
- Chcesz tą kawę czy nie?
- Duże americano na zimno.. - westchnął, wyciągając z plecaka portfel.
- 2500 wonów. - przyjąłem od niego pieniądze, po czym zająłem się przygotowywaniem zamówienia. Swoją drogą, gorzej nie mogłem trafić. Nie dość, że akurat w momencie nieobecności Minho, musiał ktoś tu przyjść, to jeszcze jak na złość, musiał być to chłopak z mojej szkoły. I jeszcze ta jego fałszywa troska... jestem pewien, że jutro wszyscy będą gadać o tym, że jestem poparzony. Mało tego. Każdy z nich dorobi do tego inną teorię i znów będę na językach wszystkich.
- Hyunjin, tak? - wręczyłem brunetowi kawę, uważnie mu się przyglądając.
- Przecież wiesz... cała szkoła o mnie mówi.
- Tak, wiem... ale nie słucham tego, co mówią inni. - skinąłem głową, sięgając po ścierkę, którą zacząłem przecierać maszynę do kawy. Przez całe swoje życie trzymałem się z dala od ludzi. Po tym, jak mnie traktowali, zacząłem trzymać wszystkich na dystans i najzwyczajniej w świecie się ich bać - Musisz gdzieś niedaleko mieszkać skoro tu pracujesz.
- Ta... podobnie jak ty.
- Mmm.. - chłopak upił kilka łyków kawy, uśmiechając się - Dobra.. niedawno się tu przeprowadziłem z rodzicami. - czuję się dość niekomfortowo. Tak jak powiedziałem.. nie przywykłem do kontaktu z rówieśnikami i po kilku minutach rozmowy czuję się wręcz przytłoczony jego obecnością.
- Powinno ci się tu spodobać. - brunet przyglądał mi się dłuższą chwilę, mieląc w dłoniach plastikowy kubek.
- To prawda? - spojrzałem na niego pytająco, podchodząc ponownie do półki ze słodkim pieczywem - To, co o tobie mówią.
- Wow... nie masz w sobie za grosz delikatności.
- Przepraszam... po prostu to, co opowiadają ludzie...
- Tak, to prawda. I jeśli to wszystko, to...
- Spoko, rozumiem. I tak miałem się już zwijać. - chłopak posłał mi zadziorny uśmiech, opuszczając piekarnię. Wypuściłem z płuc masę powietrza, opierając się o półkę. Jak bardzo przerąbane będę teraz mieć? O co mu chodzi? Nie wierzę, że przyszedł tutaj przez przypadek. Może jestem zbyt podejrzliwy, ale nie podoba mi się to. Pewnie niepotrzebnie się nakręcam. Jestem pewien, że jutro zupełnie o mnie zapomni, a ja, jak ten głupek będę teraz przeżywać, że ktoś zainteresował się bardziej moją osobą. Mam dość... niech ten koszmar wreszcie się skończy. Niech ludzie wreszcie przestaną się interesować moim życiem.... proszę.
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
jejku tak bardzo się cieszę że piszesz stray kids! zapowiada się cudownie, dużo weny życzę i czekam na następny rozdział��
OdpowiedzUsuńO ja! W końcu się doczekałam haha, weny Ci życzę kochana!
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńuwielbiam skz i uwielbiam twoje opowiadania:)!
OdpowiedzUsuńBoże tak strasznie się cieszę, że posluchałas mojej prośby i zgodzilas się na stray kids, dziękuję�� szkoda tylko że tak późno to przeczytałam, ale studia mnie zabiły hahaha
OdpowiedzUsuńA z pairingiem trafiłaś w punkt, lepiej być nie mogło