26 kwietnia 2019

Tylko Ty~cz.3 [Seonho&Kuanlin]



             
                                Nie odzywałem się przez ostatnie dwa miesiące, gdyż moje życie przeszło kompletny armagedon. Do mnie i mojej mamy wprowadził się jej facet z tym całym Kuanlinem. Przez pierwszy miesiąc kłóciłem się o to z mamą każdego dnia. Teraz szczerze mówiąc kompletnie mi to wisi. Facet mojej mamy jest mi kompletnie obojętny... i tak mi nie zastąpi ojca, a ja na pewno nie dam się omamić. Co do Kuanlina... dupek stara się mnie zagadywać i łapać ze mną jakiś kontakt, ale skutecznie go omijam. Jak już na siebie wpadniemy, to zwykle się kłócimy, albo robimy sobie na złość. Ostatnio tak mu napyskowałem, że nie wytrzymał i przyciął mi szufladą palce. Oczywiście potem przepraszał, ale co z tego? Skutecznie się odegram, czekam tylko na odpowiedni moment.
                               Siedzieliśmy przy stole, jedząc pseudo rodzinną kolację. Staram się już podczas tych wspólnych posiłków jakoś zachowywać, mimo że wewnętrznie gotuje się we mnie z każdej możliwej strony.
- Skarbie, nie mlaskaj. - spojrzałem na mamę, biorąc przy tym głęboki oddech.
- Okej, nie będę. Chociaż do tej pory ci to nie przeszkadzało. - zerknąłem na Kuanlina wpatrującego się we mnie z cwaniackim uśmiechem.
- I proszę cię, wyprostuj się. Zobacz jak Kuanlin się zachowuje. - z trudem powstrzymywałem się przed powiedzeniem czegoś niestosownego. Mimo to wyprostowałem się, nie odrywając przy tym wzroku od chłopaka.
- Sporo podróżowaliśmy, stąd Kuanlin zna różnego rodzaju maniery. - wtrącił jego ojciec - Uczy się ich z innych kultur. 
- O właśnie, Kuanlin. Może opowiesz Seonho o swoich podróżach? Jest bardzo ciekawy świata, tylko..
- Nie potrzebuję jego niezwykłych historii, naprawdę. - burknąłem kontynuując jedzenie.
- Mogę pokazać ci parę rzeczy jeśli chcesz. - uniosłem niechętnie wzrok na nastolatka, ostentacyjnie przy tym mlaszcząc - Ta... przede wszystkim powinieneś zdjąć łokcie ze stołu i... i ta noga.. nie powinieneś dusić nią żołądka. - zawsze jem z jedną nogą na krześle, ale mniejsza z tym - I to mlaskanie... wiem, że w Korei jest to przyjęte, ale na zachodzie..
- Czy ja do cholery jasnej mówię ci jak masz jeść? - oburzyłem się, odkładając gwałtownie pałeczki na stół - Jestem w swoim domu, nie wpieprzaj się w mój talerz, okej?
- Seonho, zachowuj się. - pouczyła mnie mama, jednak olałem jej uwagę.
- Jesteś tu gościem, powinieneś dostosować się do nas, a nie jeszcze mnie pouczać. - wstałem od stołu, idąc pospiesznie do swojego pokoju.
- Seonho! 
- Spokojnie, ja z nim pogadam. - wbiegłem do pokoju, trzaskając mocno drzwiami. Mam dość tego dupka. Mądrzy się jakby był Bóg wie kim, a mama świata poza nim nie widzi - Hej..
- Wyjdź stąd.
- Sorki, nie chciałem cię urazić.
- Ale uraziłeś.. Non stop robisz ze mnie idiotę. - spojrzałem na Kuanlina, z trudem powstrzymując się przed tym, by się przed nim nie rozpłakać - Ciągle schodzę ci z drogi. Nie zaczepiam nie, nie prowokuję... Co ja ci człowieku zrobiłem?! 
- Ej nie krzycz.. pogadajmy.
- Nie będę z tobą gadać... wyjdź już stąd. 
- Seonho.. wiem, że między nami nie zbyt ciekawie, ale..
- I już nie będzie. Wypad. - chłopak westchnął dość ciężko, idąc powoli do drzwi.
- Szkoda, że nie chcesz się ze mną dogadać.
- Nie żartuj. Jesteś ostatnią osobą, z którą chcę mieć jakikolwiek kontakt.
- No cóż... nie mogę cię do tego zmusić. - co za palant. Mam ochotę wykląć go i ten przeklęty związek mojej mamy z jego ojcem. Moje życie powoli wychodziłoby na prostą, gdyby nie ta dwójka...


*


                     Stałem w łazience, szykując się powoli do spania. Owinięty w biodrach ręcznikiem, myłem zęby patrząc się na swoje lustrzane odbicie. Znowu miałem kilka siniaków na twarzy przez starszych ode mnie imbecyli, którzy upatrzyli mnie sobie na swoją ofiarę. Moja mama już macha na to ręką. Odkąd wprowadził się do niej jej fagas, zwraca uwagę tylko i wyłącznie na niego. Plus jest taki, że mogę wychodzić z Minhyunem na imprezy i wracać w środku nocy, a ona nawet tego nie zauważy. Jedyną osobą w tym domu, która się o mnie chyba martwi, jest właśnie Kuanlin. Za każdym razem jak wracam późno, z nowym siniakiem czy smutny, pyta się mnie, co się stało. Cóż... to nie zmienia faktu, że i tak go nie lubię i przyjaciółmi na pewno nie zostaniemy.
- O.. sorki. - odwróciłem się gwałtownie, widząc stojącego w drzwiach Kuanlina. Wyplułem pospiesznie pastę do zlewu, ponownie się najeżając.
- Nie umiesz pukać?!
- Przeprosiłem.. przecież nie jesteś nagi.
- Właśnie, że jestem! Naucz się wreszcie pukać, to nie pierwszy raz! 
- Dobra, wyluzuj... już wychodzę. - chłopak wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Burknąłem za nim kilka nieprzyjemnych słów, zbierając się w pośpiechu do wyjścia. Ja nigdy nie nauczę się, by zamykać drzwi na klucz, a ten drań nigdy nie nauczy się pukać. Do tej pory nie musiałem zamykać drzwi, bo rodzice korzystali z łazienki znajdującej się na dole domu. Ta, która jest na górze, była w pełni moja, nie zmienię tak szybko nawyków - Dłużej się nie dało? - burknął Kuanlin, gdy otworzyłem drzwi łazienki.
- Coś ci nie pasuje? Przypominam, że na dole też jest łazienka.
- Ale ta mi bardziej pasuje.
- To przyzwyczaj się, że będziesz musiał na nią dłużej czekać. - uśmiechnąłem się cwaniacko, idąc w stronę swojego pokoju. Brunet mimo to nadal stał oparty o barierkę schodów, uważnie mi się przyglądając - Dopiero co ci się spieszyło... No na co tak patrzysz?
- Nie wiem komu bardziej robisz na złość... mi czy sobie?
- Co?
- Jesteś strasznie uparty. Jakbyś odpuścił, żyłoby ci się znacznie lepiej.
- A możesz mnie nie pouczać?
- Mogę... ale chcę żeby wreszcie coś do ciebie trafiło. 
- O co ci znowu chodzi? Zajmij się wreszcie sobą. 
- Po prostu jesteś nadymanym, zapatrzonym w siebie i swoje nieszczęście cymbałem... Nie tylko ty masz źle w życiu, wiesz? 
- Ty..
- Przestań obwiniać o wszystko cały świat.. naucz się, że teraz właśnie tak będziemy żyć. - warknął Kuanlin, robiąc krok w kierunku łazienki. W tym samym jednak momencie, tak bardzo się we mnie zagotowało, że niewiele myśląc pchnąłem go z bara. Nie sądziłem jednak, że chłopak straci równowagę i sturla się po schodach na sam dół.
- Kuanlin.. 
- Co to było? - usłyszałem zaniepokojony głos faceta mojej mamy. Po chwili wbiegł do przedpokoju z moją mamą, która w jednej chwili wpadła w histerię na widok nieprzytomnego bruneta - Synu!
- Jest nieprzytomny.
- Dzwonię po karetkę, tylko go nie ruszaj. 
- Ale..
- Nie ruszaj, może być połamany! - mimo ogromnego strachu, zbiegłem po schodach, klękając gwałtownie obok chłopaka.
- Kuanlin. - poklepałem go po twarzy, ignorując wcześniejszy zakaz jego ojca - Nie rób sobie jaj.. - moje serce biło jak szalone, a oczy powoli zachodziły łzami. Byłem przerażony. Co jeśli go zabiłem? Nie chciałem przecież go skrzywdzić do cholery - Kuanlin! 
- Seonho, widziałeś co się stało? - zapytała mama, nie odrywając przy tym wzroku od nieprzytomnego chłopaka.
- N..nie.. słyszałem tylko huk.. 
- Boże, jak on to zrobił.. Żeby tylko nic mu się nie stało. - zacisnąłem powieki, czując spływającą po policzku łzę. A jeśli połamałem mu kręgosłup? Boże, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Nie cierpię go, ale nigdy nie zrobiłbym mu tak ogromnej krzywdy.
- Mamo... nic mu nie będzie, prawda?
- Nie wiem skarbie, miejmy nadzieję, że nie. 
- Karetka już jedzie. - powiedział swoim łamanym koreańskim ojciec chłopaka, dokładnie go oglądając - Widziałeś, co się stało? - zaprzeczyłem skinieniem głowy, po czym wstałem gwałtownie, wychodząc przed dom. Nie byłem w stanie siedzieć przy nieprzytomnym Kuanlinie i ciągłych pytaniach dorosłych. Jak się obudzi, na pewno powie rodzicom, że to moja sprawka, ale szczerze mówiąc mam to gdzieś. Mam nadzieję, że to skończy się jedynie na wielkim strachu i siniakach.


*

                          Gdy karetka zabrała Kuanlina do szpitala, wszyscy wpakowaliśmy się do samochodu, jadąc zaraz za nimi. Milczałem całą drogę i połowę nocy, którą spędziliśmy na korytarzu. Co chwilę do sali, w której leżał, dochodzili nowi lekarze. Każdy mówił coś innego, każdy z nich badał chłopaka pod innym kątem, a ja w tym wszystkim czułem się jakbym czekał na najgorszy możliwy wyrok. 
                      Poszedłem do szpitalnej knajpki po trzy kawy. Dochodziła czwarta nad ranem... nasi rodzice musieli iść dziś do pracy, a ja teoretycznie do szkoły, ale doszedłem do wniosku, że nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się, co się dzieje z tym baranem. Bez najmniejszego słowa wręczyłem dorosłym kubki z kawą, po czym usiadłem pod ścianą, w milczeniu wpatrując się w parującą ciecz. Wtedy też usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Uniosłem gwałtownie głowę, widząc jak ojciec Kuanlina podchodzi do lekarza, który się nim zajmował. 
- Co z nim?
- Na szczęście wszystko z nim w porządku. Ma kilka krwiaków, ale nic poważniejszego się nie stało. - słysząc te słowa, poczułem jak z mojego serca spada ogromny kamień. Nigdy w życiu nie czułem tak wielkiej ulgi. 
- Boże, jakie szczęście.
- Możemy do niego wejść?
- Prosił żeby do sali wszedł jego brat. - otworzyłem szerzej oczy, czując na sobie spojrzenia naszych rodziców - To ty, prawda? - skinąłem głową, odstawiając niepewnie papierowy kubek - Zapraszam. - brat? W tamtym momencie niewiele o tym myślałem. Nie jesteśmy braćmi, nigdy nie byliśmy i nie będziemy, ale przez szok i dość spory stres, nie potrafiłem niczego powiedzieć. Pewnie mnie zjedzie od góry do dołu albo zagrozi, że powie o wszystkim rodzicom. W sumie należy mi się. Wolę żeby to mama prawiła mi kazania niż on. Jest tylko rok ode mnie starszy, a uważa się za Bóg wie kogo. Wszedłem niepewnie do sali, widząc leżącego w łóżku chłopaka, który wpatrywał się we mnie słabymi, przekrwionymi oczyma. Mimo nienawiści, którą go darzę, było mi go teraz szkoda... - Tylko nie rozmawiajcie za długo. Twój brat musi odpoczywać. - skinąłem głową, widząc jak mężczyzna zasuwa za sobą drzwi. 
- Chodź tu dupku. - usłyszałem słaby głos bruneta, po którym znów przeniosłem na niego wzrok - Podejdziesz? - zgodnie z jego sugestią podszedłem do łóżka, głęboko przy tym wzdychając.
- Przepraszam... nie miałem pojęcia, że to tak się skończy. - oczy Kuanlina jedynie szerzej się otworzyły, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
- Wow.. nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę od ciebie takie słowa. 
- Nie żartuj... to mogło się skończyć tragicznie..
- Ale się nie skończyło. - brunet jęknął, przekręcając się niezdarnie na bok - Widzę za to, że ciebie męczą wyrzuty sumienia. 
- Może.. - chłopak ponownie się uśmiechnął, wyciągając rękę w moim kierunku.
- To może wreszcie zakończymy tą bezsensowną wojnę? Zgoda?
- Nie wiem..
- Seonho.. to nie zależy od nas. Niczego z tym nie zrobimy. Nasi rodzice będą ze sobą, czy nam się to podoba czy nie.. Twój tato niestety nie wróci, moja matka... moja matka też nie. - burknął, opuszczając rękę - Dlatego musimy to jakoś zaakceptować i starać się dogadać. - przełknąłem z trudem ślinę, przytakując.
- Zgoda, spróbujmy. - usiadłem na łóżku, wbijając wzrok w posiniaczoną twarz Kuanlina - Bardzo cię boli? 
- Bardzo... Jak stąd wyjdę to się odegram. 
- Schodów nie przebijesz. - szepnąłem z lekkim uśmiechem, czując jednak koszmarne wyrzuty sumienia - Przepraszam.
- Daj spokój, to był wypadek... Ja cię wepchnę pod samochód. 
- Zasłużyłem.
- No weź... serio cię o nic nie winię, przecież żartuję. 
- Przegiąłem. Powiem naszym rodzicom, że to moja wi..
- Zamknij się. Potknąłem się o ten dywanik, który leży na górze. W sumie często o niego zahaczam. - przeniosłem wzrok na Kuanlina, nabierając przy tym dużo powietrza do płuc. Jego twarz wyglądała fatalnie. Była cała posiniaczona i nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że to ja doprowadziłem go do takiego stanu.
- Dlaczego to robisz?
- Ale co?
- Bronisz mojego tyłka.. dlaczego?
- Bo cię lubię. - chłopak westchnął, sięgając posiniaczoną ręką po stojącą na szafce wodę - Mam tutaj tylko ciebie. - te słowa uderzyły we mnie z ogromną siłą i w jednej chwili dały bardzo dużo do myślenia. Fakt, pojawił się w moim życiu dość niespodziewanie i sporo w nim namieszał, ale w jednym ma rację. To co się dzieje, to sprawa tylko i wyłącznie naszych rodziców, w której nie mamy nic do powiedzenia. Możemy się z tym zgadzać lub nie, ale tylko i wyłącznie między sobą. A w tym wszystkim powinniśmy właśnie trzymać się we dwójkę.
- Daj, pomogę ci. 
- Dam radę.
- Daj. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, pomagając mu się napić. Może to głupie, ale czuję ogromne wyrzuty sumienia. Ostatni raz czułem się tak paskudnie po śmierci taty... nie sądziłem, że to wstrętne uczucie jeszcze kiedykolwiek do mnie wróci.


*


- Jesteś głodny? 
- Jak cholera. - spojrzałem na siedzącego na fotelu Kuanlina, wpatrującego się beznamiętnie w telewizor. Był piątkowy wieczór. Rodzice wyszli na randkę, a nas zostawili samym sobie. Na szczęście ostatnio się ze sobą dogadujemy, więc nie mieli obaw, że znowu któryś z nas się poważnie uszkodzi. Wprawdzie nie zwierzamy się sobie, ani nie jesteśmy nie wiadomo jak bliskimi przyjaciółmi, ale nasze relacje są naprawdę bardzo fajne... faktycznie jak bracia - Zamawiamy coś?
- Może sami coś zrobimy?
- Chce ci się? 
- No... gotowanie zbliża. 
- Brzmisz jak gej. 
- Wal się. - zaśmiał się, rzucając we mnie poduszką - Chodź, bo zaraz umrę z głodu. 
- O... to poczekajmy jeszcze godzinę.
- Boże, jaki z ciebie dupek. - Kuanlin rzucił się na mnie, solidnie mnie przy tym łaskocząc.
- Przestań! No przestań, mówię! 
- Masz mi jeszcze coś do powiedzenia, gnojku?!
- Puuuuuść! - pisnąłem kopiąc go w tyłek - Dobrze ci tak. - dodałem śmiechem, jednak jak zobaczyłem, że ten szykuje się do kolejnego ataku, ruszyłem w podskokach w kierunku kuchni - Dobra, jestem w kuchni. Nie możesz mi już nic zrobić. 
- Przynajmniej już wiem, że masz łaskotki.
- Nie mam... tylko się zgrywałem.
- Jasne.. mam to sprawdzić? 
- Nie, wal się. 
- No właśnie. - zaśmiał się, zaglądając do lodówki - Hmm... japchae? 
- Oo super. 
- To ty kroisz warzywa, a ja mięso. 
- Mam coś kroić? 
- No wiesz... wypadałoby. - nigdy nie potrafiłem obchodzić się z nożem. Nie rozumiem całej tej filozofii krojenia i posługiwania się tym przeklętym narzędziem. Zawsze w moim przypadku kończyło się to zranionymi palcami i plastrami - Trzymaj. - chłopak położył na blacie kilka warzyw, po czym sięgnął po nóż, wręczając mi go - Bierz się za robotę, a ja zajmę się mięsem i makaronem. - skinąłem jedynie głową, udając, że mam jakiekolwiek pojęcie o powierzonym mi zadaniu. Słyszałem za plecami jak Kuanlin sprawnie kroi mięso, coś sobie w międzyczasie podśpiewując - Jak ci idzie?
- Super. 
- Pamiętaj, że to musi być cienko pokrojone. - brunet stanął za mną, na co ja zamknąłem jedynie oczy z zażenowania. Czułem na karku jego ciepły, miarowy oddech i mimo iż nie jesteśmy braćmi, domyślałem się o czym teraz myśli - Czemu nie zacząłeś?
- Boję się posługiwać tym cholerstwem.
- No co ty... dlaczego? - byłem pewien, że mnie wyśmieje. Ten jednak zapytał mnie o to z całkowitą powagą.
- Zawsze miałem poranione do krwi palce. Wiem, że to głupie, ale..
- Przestań. Dawaj, nauczę cię. 
- Jak?
- Trzymaj ten nóż. - chwyciłem za nóż, czując jak Kuanlin staje za mną, łapiąc za moją dłoń, w której trzymałem wspomniany wcześniej przyrząd. Nie wiem dlaczego, ale czując jego przylegające do moich pleców ciało, poczułem jak automatycznie się spinam - Ostrożnie zaczniemy teraz kroić. 
- To głupie. - zaśmiałem się nerwowo, choć wcale tak nie uważałem. To że mi pomagał przezwyciężyć swego rodzaju lęk, było bardzo miłe z jego strony. Po prostu jedyną osobą, z którą byłem do tej pory tak blisko, był Minhyun. Krępuje mnie jego bliskość.
- Czemu uważasz, że to głupie? Powoli cię wszystkiego nauczę. 
- No dobrze... tylko powoli. - chłopak bardzo powoli i cierpliwie pokazywał mi co i jak należy zrobić. Z każdym kolejnym ruchem, jego dłoń zaciskała się na mojej coraz bardziej, a ja czułem jak po całej długości moich pleców, spływa chłodna strużka potu.
- Dasz radę sam?
- T.. tak... myślę, że tak. 
- No to działaj. - ojeju, jakie to było zawstydzające. Po przygotowaniu japchae, usiedliśmy znowu w salonie, zajadając się parującymi pysznościami - Mmm... dobre, co?
- Super. Nie wiedziałem, że tak dobrze gotujesz. 
- Nie przesadzaj. - zaśmiał się, wciągając po chwili makaron. Upiłem kilka łyków soju, które wyjęliśmy z lodówki, przyglądając się uważnie brunetowi.
- Skąd w ogóle znasz tak dobrze koreański?
- Uczę się go od kilku lat. 
- Serio? A skąd to zainteresowanie? 
- Kocham uczyć się języków. Chcę ich znać jak najwięcej.
- Ooo... jakie już znasz?
- Chiński, koreański i angielski. 
- Wow.. zazdroszczę.
- Jeśli chcesz, mogę cię pouczyć. 
- Poważnie?
- Pewnie.. żaden problem. - uśmiechnąłem się, ładując kolejną porcję jedzenia do buzi.
- A twój tata? Też nie najgorzej radzi sobie z koreańskim. 
- Zaczął się uczyć dla twojej mamy. - odchrząknąłem, odkładając pałeczki do miski.
- Nauczył się go w kilka miesięcy? 
- Miesięcy? - Kuanlin spojrzał na mnie, po chwili odkładając na stół swój talerz - A to ty nic nie wiesz.. 
- Ale... o czym nic nie wiem?
- Nie powinienem się w to wtrącać.
- Kuanlin.. - złapałem chłopaka za nadgarstek, wpatrując się w jego wielkie, czarne oczy - Jest coś, czego nie wiem o naszych rodzicach, tak?
- No... powiedzmy.
- Kuanlin..
- Dobra, słuchaj. - chłopak westchnął, odwracając przy tym wzrok - Oni.. oni znają się już kilka lat. Pracują w tej samej branży i poznali się na jakimś szkoleniu w Pekinie.
- Co..
- I... o ludu.. - czułem, że to co mi powie, bardzo mi się nie spodoba - No... jestem dość blisko z ojcem i powiedział mi o twojej mamie. Znaczy.. że poznał bardzo inteligentną i..
- Dobra, mniejsza z tym.. o co chodzi?
- Mówił o niej jak nakręcony.. Kiedyś wziąłem jego telefon, bo chciałem coś sprawdzić i... był w nim sms od twojej mamy..
- Co w nim było? I kiedy to do cholery było?
- Ja wiem... Może ze trzy lata temu. Nie, nie powinienem ci o tym mówić.. 
- Kuanlin, za moment stracę cierpliwość.
- Dobra... przespali się wtedy ze sobą.. Przykro mi, nie powinieneś się o tym dowiedzieć, zwłaszcza, że twój tata.. - poderwałem się z kanapy, wywracając przy okazji całą zawartość miski na dywan - Seonho, czekaj. - wybiegłem tylnym wejściem do ogrodu, starając się uspokoić i pozbierać myśli. Moja mama znała ojca Kuanlina już kilka lat temu? Przespała się z nim na szkoleniu trzy lata temu, a tato rok później zginął w wypadku... zdradzała go. Okłamywała nas wszystkich, udając przy tym wierną, kochającą żonę i matkę. Boże, nienawidzę jej! - Seonho.. 
- Zostaw. - odepchnąłem chłopaka, jednak ten chwycił mnie mocno za nadgarstek, mocno mnie przy tym przytulając - Zostaw mnie! - nie wytrzymałem. Zacząłem płakać jak głupi, aż było mi wstyd.
- Nie płacz.
- To chore!
- Są dorośli..
- Właśnie! Więc moja matka powinna myśleć jak osoba dorosła! Była wtedy z moim ojcem!
- Nie krzycz. - wylądowałem ponownie na klatce piersiowej starszego chłopaka. Chwyciłem go odruchowo za koszulkę, zanosząc się przy tym łzami. Kierowała mną taka nienawiść i smutek, jak nigdy dotąd. W życiu nie spodziewałbym się takiej podłości po własnej matce, którą jak sądziłem, znam jak własną kieszeń... ale się pomyliłem - Jak się uspokoisz, to porozmawiamy. - szepnął, drapiąc mnie po głowie. Jak mam się uspokoić po takiej informacji? Byłem cały czas okłamywany... I jeszcze po śmierci taty od razu niemalże wyjechała na Tajwan... Teraz wszystko zaczyna mi się układać.
- Nienawidzę jej. 
- To twoja mama..
- Nie.. - uniosłem wzrok na chłopaka, z trudem łapiąc oddech - W tym momencie nie mam już nikogo. 






~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

16 kwietnia 2019

Tylko Ty~cz.2 [Seonho&Kuanlin]



                Przeciągnąłem się, widząc leżącego obok mnie Minhyuna z książką w ręku. Zostałem u niego na noc. Rozmawialiśmy przez bardzo długi czas, co bardzo mi pomogło. Minhyun rozumie mnie jak nikt inny i zawsze wie, co mi doradzić.
- Oo dzień dobry. - westchnąłem jedynie, przekręcając się na bok.
- Cześć. - burknąłem zaspanym głosem, zamykając ponownie oczy.
- Jak tam?
- W porządku.
- Wyspałeś się?
- Mhm. 
- Mhm... ktoś chyba nie ma humorku.
- A daj spokój Hyung. - położyłem się na plecach, unosząc wzrok na przyjaciela - Nie uśmiecha mi się powrót do domu.
- Nie wyganiam cię... ale wiesz, że prędzej czy później będziesz musiał porozmawiać z mamą. 
- Wiem... niestety to wiem. 
- To co? Zrobić ci śniadanie? 
- Y y... nie jestem głodny. 
- Od wczoraj nic nie jadłeś.
- To nic... naprawdę nie mam ochoty. 
- Oj dzieciaku. - chłopak westchnął, odkładając książkę na szafkę nocną - Mówiłem ci... postaraj się zrozumieć w tym wszystkim swoją mamę. 
- Nie gadajmy już o tym... poza tym znasz moje zdanie. 
- Tak... tylko to, że znalazła sobie faceta po dwóch latach...
- Dość, proszę cię. - usiadłem gwałtownie, nabierając przy tym powietrza do płuc.
- Seonho... powiedz mi chociaż, co teraz zamierzasz.
- Nic, nie wiem... nie mam pojęcia. Boję się tego wszystkiego. - Minhyun usiadł obok mnie, klepiąc mnie po plecach.
- Będzie dobrze dzieciaku... tylko musicie to jakoś na spokojnie przetrawić. 
- Ona tą wiadomością wywróciła całe moje życie do góry nogami. A po śmierci ojca było wystarczająco już pogmatwane. 
- Pamiętaj młody, że nic nie dzieje się bez powodu... Twoja mama też potrzebuje miłości i szczęścia. 
- Ja też. - spojrzałem na przyjaciela, głęboko przy tym oddychając - A teraz to stracę.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo mama w pełni skupi się na tym dupku. 
- Na pewno tak nie będzie.
- Ta..
- A ten chłopak? Może jakoś się z nim dogadasz?
- Nie żartuj... wczoraj na wstępie rzuciliśmy się sobie do gardeł.
- Mhm... obaj? Czy tylko ty jemu? 
- Oj... nie ważne.
- No właśnie. Wiem, że to ciężkie, ale spróbuj na wstępie dogadać z się z nim. Zwłaszcza, że mówisz, że chyba nie jest zbyt wiele od ciebie starszy.
- Tak mi się wydaje.
- No widzisz... zajmij się nim, a potem spróbujesz z tym jego ojcem. 
- Nie wiem, czy chcę..
- Prędzej czy później będziesz musiał. - westchnąłem, wstając z łóżka, po czym podszedłem do okna, otwierając je. Czułem, że potrzebuję świeżego powietrza, by otrzeźwić trochę umysł - To co? Może chociaż kawka? 
- Kawka może być.
- Okej, moment. - Minhyun wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego. Sięgnąłem po swój telefon, włączając go. Wczoraj, gdy tylko wyszedłem z domu, od razu go wyłączyłem, by nikt nie zawracał mi głowy. I było tak, jak myślałem. Po chwili mój telefon zasypała masa wiadomości i nieodebranych połączeń od mamy.
<- Seonho, gdzie jesteś?
<- Wróć do domu, proszę cię.
<- Seonho, wszystko w porządku? Odpisz, proszę
<- Wiem, że popełniłam błąd, ale błagam Cię, daj mi znać, że wszystko z Tobą okej
-> Żyję, nic mi nie jest 
Odpisałem od niechcenia, rzucając telefon na łóżko. Nie mam pojęcia, co robić. Minhyun radził mi, by porozmawiać spokojnie z mamą, wysłuchać jej, a potem starać się poznać tego dupka, z którym się wczoraj pokłóciłem. Nie chcę go poznawać, po co? Wystarczy, że go zobaczyłem i już wiem, że jest skończonym kretynem, z którym nie chcę mieć nic do czynienia. To, że nasi rodzice są razem, nie oznacza, że nagle mamy zostać najlepszymi przyjaciółmi. To się z pewnością nigdy nie wydarzy.


*

                            Wróciłem do domu późnym wieczorem. Dochodziła 21-ta i miałem szczerą nadzieję, że moja mama nie poruszy już dzisiaj tematu swojego pieprzonego kochanka, ale oczywiście byłem w błędzie.
- Seonho. - odwiesiłem kurtkę na wieszak, widząc wchodzącą do przedpokoju mamę - Wreszcie wróciłeś.
- Pisałem ci, że nic mi nie jest. 
- Gdzie byłeś?
- Co za różnica?
- Seonho.. - narzuciłem torbę na ramię, idąc z nią w kierunku schodów - Hej. - zatrzymałem się, głęboko przy tym wzdychając - Musimy porozmawiać, zdajesz sobie z tego sprawę?
- Niestety. 
- Chodź. - poszedłem z mamą do salonu, widząc jak ta siada na kanapie - Nie usiądziesz?
- Postoję. 
- Skarbie, posłuchaj mnie... 
- Zamierasz z nim być?
- Tak... chcę z nim być, bo go kocham. - parsknąłem śmiechem, odwracając przy tym głowę.
- A tata?
- Seonho, taty już nie ma..
- Aaa no tak, to wszystko tłumaczy. Czy ty go w ogóle kiedykolwiek kochałaś?
- Co to za pytanie? Oczywiście, że go kochałam i nadal go kocham..
- Dziwnie to okazujesz.
- Po prostu chciałabym być znowu szczęśliwa.. A Chiawei mi to zapewnia.
- Zrzygam się.. 
- Seonho, co z tobą?! 
- Po prostu nie podoba mi się to, co robisz! I zapewniam cię, że nigdy nie zaakceptuję ani tego faceta, ani jego pieprzonego syna! Nie prosiłem cię o ojczyma, a tym bardziej brata!
- Nie tak cię wychowałam Seonho..
- No tak... przykro mi, że cię znowu rozczarowałem. - ruszyłem w kierunku pokoju. Miałem rozmawiać z nią spokojnie, ale ta sytuacja jest ponad moje siły. Nie potrafię po prostu jej zrozumieć, a tym bardziej zaakceptować tego, co robi. To wychodzi już ponad moje wszelkie wyobrażenia.
                   

*

                       Wstałem dziś wyjątkowo wcześnie. Nie mogłem zasnąć w nocy, bo cały czas myślałem o sytuacji, która miała miejsce w ten weekend. Za każdym razem, jak już myślałem, że poukładałem sobie wszystko w głowie, nachodziło mnie jakieś "ale", które uderzało we mnie z ogromną siłą. Z drugiej strony i tak niczego z tym nie zrobię. Moja mama jest dorosła i zrobi, co zechce. Przecież nie będzie w tej kwestii liczyć się z moim zdaniem, czego cholernie żałuję. 
- Ej Seonho! - szedłem spokojnie szkolnym korytarzem, gdy usłyszałem głos jednego z chłopaków, którzy zrobili sobie ze mnie kozła ofiarnego. Łażą za mną, prześladują, grożą, zastraszają, naśmiewają się... Z początku niesamowicie to przeżywałem, ale z czasem człowiek jest w stanie uodpornić się na wszystko. Upatrzyli sobie mnie już w pierwszym tygodniu szkoły. Od tamtego momentu nie dają mi spokoju i świetnie się bawią moim kosztem. Ignoruj... po prostu ignoruj - Mówię do ciebie! - trzech chłopaków podbiegło do mnie, łapiąc mnie za mundurek.
- Ogłuchłeś? 
- Spieszę się na lekcje. - wydyszałem, starając się wyrwać. Mam już tego dość. Nie dość, że te bezmózgi pastwią się nade mną od prawie dwóch lat, to jeszcze ta sytuacja w domu.. 
- Zaraz możesz popędzić gdzieś indziej. 
- Znajdźcie sobie wreszcie inną rozrywkę. To już jest nudne. - burknąłem, czując silne kopnięcie w kostki, przez które wywróciłem się na środku korytarza. Złapałem się za nie, zaciskając przy tym powieki z bólu. Ile można znosić te ciągłe upokorzenia..
- Pożałujesz tych słów, gnojku.
- Policzymy się po lekcjach. - warknęli, oddalając się w kierunku swojej klasy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam w szkole ani jednego kolegi. Nikogo, kto by chciał mi pomóc. Zawsze jak te barany się nade mną znęcają, jestem w tym wszystkim sam. Już się nie mogę doczekać, kiedy wreszcie skończę liceum i uwolnię się od tego wszystkiego.
                   Po skończonych ośmiu lekcjach, wyszedłem ze szkoły, kierując się w stronę przystanku. Marzyłem o tym, by wrócić wreszcie do domu i się położyć. Ten dzisiejszy dzień był dla mnie wyjątkowo męczący. Może dlatego, że nie byłem w stanie zasnąć w nocy. Gdy wyszedłem z terenu szkoły, ujrzałem stojących w dość wąskiej uliczce, trzech trzecioklasistów, którzy za cel życiowy obrali sobie uprzykrzanie mi życia.
- No jesteś. - wywinąłem jedynie oczyma, chcąc przejść, jednak chłopak gwałtownie mnie zatrzymał, wydmuchując ohydny dym papierosowy, prosto na moją twarz.
- Zabieraj to. - burknąłem, wytrącając z jego dłoni papierosa, co ewidentnie go rozzłościło.
- Posłuchaj mnie gnojku. - warknął ciskając mną o ścianę budynku - Ostatnio pozwalasz sobie na zbyt wiele.
- Mhm... nie będę całe życie waszym popychadłem. 
- Uuu pyskaty.
- Rodzice cię nie nauczyli szacunku do starszych?
- Widocznie nasz Seonho wciąż się rozwija, a tatuś nie zdążył nauczyć go dobrych manier. - poczułem kłucie w sercu i towarzyszący mu ogromny gniew.
- Nie macie prawa mówić czegokolwiek o moim ojcu. - szarpnąłem się, jednak nie miałem szans uwolnić się z uścisku tych idiotów.
- Patrzcie jaki rycerzyk. 
- Aż tak bardzo boli cię temat twojego ojca?
- Zamknij się! - zaczęli się perfidnie śmiać... Czułem ogromną niemoc. Jakakolwiek wzmianka o moim tacie rani mnie bardziej niż przemoc fizyczna.
- Na miejscu twojego starego, też wolałbym przejść na tamten świat, niż bujać się z takim pieprzonym nieudacznikiem, jak ty. - tego już za wiele. Wyrwałem się z uścisku chłopaka jednym, zwinnym ruchem, po czym bez chwili namysłu uderzyłem go z pięści w twarz.
- Stul ten pysk, nie dociera?! - po chwili bardzo tego pożałowałem. Jego dwóch bezmózgich kolegów rzuciło się na mnie, okładając mnie pięściami. Po solidnym uderzeniu w oko, tak bardzo mnie zamroczyło, że przez moment nie wiedziałem, co właściwie się dzieje. Było mi wszystko jedno. Starałem się po prostu ochronić dobre imię mojego taty...
- Dobra już... Słyszycie? Spadamy, bo ktoś nas złapie. 
- Mam ochotę zatłuc gnojka.
- Spadamy powiedziałem! Jeszcze nie raz oberwie! - osunąłem się na zimny beton, krzywiąc się z bólu. Za każdym razem, gdy dzieją się takie rzeczy, przeklinam w duszy swoje życie i to, że to nie mnie trafił szlag podczas tego przeklętego wypadku. Mój tata przyjechał po mnie po skończonym treningu. Wracaliśmy dość późno.. z samochodu rozmawialiśmy przez telefon z mamą, która opowiadała nam, jakie przygotowuje dla nas pyszności na kolację. Byłem cholernie szczęśliwy. Był piątek, na drugi dzień mieliśmy organizować w ogrodzie grilla dla znajomych rodziców. W przyszłym tygodniu miałem jechać z klasą na wycieczkę... wszystko naprawdę układało się rewelacyjnie. Gdy jechaliśmy przez pustą niemalże okolicę, mój tato pozwolił sobie na szybszą jazdę, co zawsze bardzo mi się podobało. W pewnym momencie jednak zahamował zbyt późno przed czerwonym światłem, przez co wyjechał na skrzyżowanie. Słowa "oho... chyba musimy się wycofać", były ostatnimi, które wypowiedział w moim kierunku. Zaraz po tym ujrzałem parę ostrych świateł, słysząc towarzyszący im potworny huk. Mój ojciec zginął na miejscu.. mnie niestety udało się uratować. Potem przez długi czas nie byłem w stanie pójść do szkoły. Wszyscy w niej oczywiście wiedzieli o tym, co się stało, dlatego teraz te sukinsyny obracają moją największą słabość przeciwko mnie.
                    Gdy wreszcie się otrząsnąłem, wróciłem do domu. Gdy tylko do niego wszedłem, usłyszałem dobiegający z kuchni głos mamy.
- To ty Seonho?
- A spodziewasz się kogoś innego? - burknąłem, idąc do swojego pokoju. Gdy przechodziłem jednak obok kuchni, ta ponownie mnie zaczepiła.
- Mamy gości, przywitaj się. - nie no, nie wierzę... Zatrzymałem się, wbijając wzrok w siedzących przy stole mężczyzn - fagasa mojej mamy i jego pieprzonego synka. Wszyscy jednak na mój widok otworzyli bardzo szeroko oczy, wstając odruchowo od stołu. Przez to wszystko zapomniałem, że zostałem pobity, co bardzo wyraźnie widać na mojej twarzy - Boże, co ci się stało? - mama podbiegła do mnie, uważnie mnie oglądając.
- Nic.
- Ktoś cię pobił, dlaczego?
- Masz gości.. zajmij się nimi. - burknąłem, kierując się w stronę schodów. Czuję, że bardzo szybko się tutaj zadomowią. Mam ochotę uciec z tego domu. Chociaż odkąd nie ma w nim taty, nie można nazwać tego miejsca domem...
- Seonho! 
- Ja z nim porozmawiam. - jeszcze tego mi brakowało. Wszedłem do pokoju, rzucając plecak na podłogę, po czym podszedłem do lustra, oglądając uważnie swoją poobijaną twarz. Podbite oko, rozbita warga... super. Nie wiem, jak teraz pokażę się ludziom - Mogę? - nawet nie drgnąłem. Sięgnąłem po chusteczkę, wycierając nią ostrożnie usta - Trzeba to przemyć.
- Odwal się. 
- Boże, jaki ty jesteś wulgarny. - brunet usiadł koło mnie, głęboko przy tym wzdychając - Biłeś się z kimś? - milczałem. Odwiązałem krawat od mundurka, rzucając go na dywan. Czułem się niesamowicie sfrustrowany tą bójką i kolejną wizytą tych przybłęd - Seonho..
- Czego ty chcesz? - spojrzałem w niesamowicie głębokie i wielkie oczy chłopaka, pociągając przy tym nosem - Daj mi wreszcie spokój. 
- Po prostu widzę, że masz jakiś problem.
- Mhm... i nagle zaczęło cię to martwić..
- Wiesz... nie znam cię, ale wygląda to dość poważnie. 
- Poradzę sobie... Możesz śmiało iść się wkupywać w łaski mojej mamy.
- Nie mam zamiaru tego robić. - zaśmiał się, krzyżując ręce na klatce piersiowej - Lubi mnie, to mi wystarczy. 
- To świetnie.. - zerwałem się z miejsca, zdejmując brudną koszulę, która również wylądowała na ziemi.
- Seonho..
- Jak ty się w ogóle nazywasz? - wyjąłem z szafy pierwszy z brzegu t-shirt, pospiesznie go nakładając.
- Kuanlin.
- I na tym zakończmy naszą znajomość. - burknąłem, otwierając drzwi. Chłopak zrozumiał, że to moment, w którym powinien wyjść, jednak mimo to na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.
- Zejdź do nas... Twojej mamie bardzo na tym zależy.
- Do widzenia. - zamknąłem drzwi za tym całym Kuanlinem, starając doprowadzić się do normalnego stanu... przynajmniej próbowałem. Z podbitym okiem raczej niczego nie zrobię. Mimo sugestii Kuanlina nie zdecydowałem się na zejście do kuchni. Chciałem zostać w swoim pokoju i w ciszy starać się sobie wszystko poukładać. Gdy dochodziła godzina 21, zdecydowałem się na pójście do łazienki i długi, gorący prysznic, jednak w momencie wstania z łóżka, usłyszałem pukanie do drzwi.
- Skarbie, mogę wejść? - westchnąłem, siadając ponownie na pościeli.
- Tak. - do pokoju weszła mama. Gdy mnie zobaczyła automatycznie posmutniała - Miałem zejść, ale..
- Nie, w porządku. - kobieta usiadła koło mnie, uważnie mi się przyglądając - Jak się czujesz?
- Dobrze... nie martw się. - wszechogarniający mnie ból rozsadza mnie od środka, a ja nic nie potrafię z tym zrobić. Przecież nie powiem o tym mamie, bo całkowicie by się załamała, a wiem, że powoli próbuje stawać na nogi. Nie mogę jej dodatkowo dołować.
- Skarbie, nie jest dobrze... proszę cię, porozmawiaj ze mną. 
- Mamo, wiem lepiej, co czuję.
- Wiesz... ale nie chcesz mi o tym powiedzieć. - odwróciłem wzrok, oblizując nerwowo wargi - Kto cię pobił?
- Nikt mnie nie pobił. 
- Do nikogo z tym nie pójdę... to zostanie między nami.
- Bardziej mnie interesuje to, dlaczego twój facet i jego syn coraz częściej do nas przychodzą..
- Seonho, nie teraz.
- A kiedy chcesz o tym rozmawiać?
- Powiedz mi, kto cię pobił.. proszę cię.
- Ale ja nie chcę o tym rozmawiać, rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem.. Kiedyś mówiłeś mi absolutnie o wszystkim.
- Kiedy to było.. - burknąłem, sięgając po piżamę - Ty też kiedyś nie miałaś przede mną tajemnic.. a niedawno dowiedziałem się, że masz faceta. - wstałem z łóżka, wzdychając - Teraz tylko czekać aż się tutaj wprowadzą. 
- Seonho, ty musisz ich zaakceptować. To jest człowiek, którego kocham, zrozum. - parsknąłem śmiechem, patrząc na mamę z pogardą.
- Kochasz... kochasz kogoś po dwóch latach od śmierci taty. Szybko się pocieszyłaś...




~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak krótko i że rozdziały pojawiają się rzadko, ale tak jak mówiłam, uczelnia mnie zabija. ;; 

9 kwietnia 2019

Tylko Ty~cz.1 [Seonho&Kuanlin]





- Skarbie, wychodzę. - oderwałem wzrok od telewizora, przenosząc go na moją mamę. Mamę, która była tak wystrojona, jakby co najmniej szła na randkę.
- Dokąd? Dochodzi 21.
- Pracuję Seonho.
- W piątek? O tej porze? 
- Tak to jest, jak ma się firmę na głowie. 
- No dobra, powiedzmy, że ci wierzę... tylko dlaczego tak się wystroiłaś?
- Synek, co z tobą? Przesłuchujesz mnie?
- Nie. Jestem po prostu ciekawy. 
- Powiedz mi lepiej, czy masz odrobione lekcje. 
- Jest piątek.
- To nic... wyłącz już te głupoty i idź zrobić coś pożytecznego. 
- Mamooo..
- Pa skarbie. - mama pocałowała mnie w czoło, wychodząc w pośpiechu z domu. Dziwne.. ostatnio wychodzi bardzo często, zawsze wystrojona jak diabli. A wszystko od momentu, gdy pojechała na tygodniowy urlop na Tajwan, z którego wróciła niesamowicie rozpromieniona. Cóż... mimo to popieram każdy jej krok w kierunku ludzi. Po śmierci ojca mama strasznie cierpiała, a ja razem z nią. Nie miałem pojęcia jak jej pomóc, co odpowiedniego powiedzieć, jak się zachować... Cieszę się, jak widzę ją szczęśliwą.
Sięgnąłem po telefon, skacząc w międzyczasie po kanałach w telewizji. Wiedziałem, że wróci na pewno późno, więc wpadłem na pomysł, by zaprosić do siebie przyjaciela- Minhyuna.
- Cześć młody.
- Hej, co robisz? - zapytałem, wstając z kanapy.
- Idę na imprezę do kumpla z roku. - mój najlepszy kolega jest już studentem, podczas gdy ja uczę się w drugiej klasie liceum. W szkole nie mam nikogo bliskiego... strasznie mnie to frustruje i przytłacza.
- I nic mi nie powiedziałeś dupku?
- A jakbym powiedział to co? Mógłbyś ze mną iść?
- Dzisiaj tak... mama gdzieś znowu poszła.
- To zwijaj się. Przyjadę po ciebie. 
- Nie no... przecież ci twoi znajomi mnie nie znają.
- Ale cię poznają. Wyrobisz się w 20 minut?
- Ale..
- Wyrobisz się, czy nie?
- Wyrobię się. 
- No to zbieraj się, na razie. - rozłączył się. Nie sądziłem, że zechce zabrać mnie ze sobą na imprezę. Odkąd pamiętam, lubiłem obracać się wśród starszych osób. Po prostu lepiej się przy nich czułem. Mam wrażenie, że starsi koledzy lepiej mnie rozumieją, zawsze odpowiednio doradzą, patrzą na mnie z większą wyrozumiałością. Po śmierci taty, Minhyun bardzo dużo mi pomagał. Był przy mnie codziennie, rozmawiając ze mną całymi dniami. A kiedy nie miałem ochoty na rozmowę, tylko wolałem milczeć, ten jedynie mnie przytulał, siedząc tak ze mną przez kilka godzin... przyjaciel idealny.
            Słysząc klakson samochodu, narzuciłem na siebie skórzaną kurtkę, wybiegając z domu. Przed bramą stało auto Minhyuna, z uśmiechniętym chłopakiem w środku. Wskoczyłem do samochodu, przybijając sobie z nim piątkę.
- Cześć Hyung.
- Hej... ale się wystroiłeś.
- Nie przesadzaj. 
- Ale to dobrze... zobaczysz, że będziesz się dobrze bawić.
- No nie wiem.. trochę się stresuję.
- Czym? 
- No... tym wyjściem. Nie znam tych ludzi, mogą mnie nie polubić.
- Ciebie nie da się nie lubić, gnojku. Wypijesz troszkę, poznasz nowe osoby... dobrze ci to zrobi. 
- Wooo... pozwolisz mi na alkohol?
- Jedno piwo. - zaśmiał się, wyjeżdżając na główną ulicę - Nie chcę żeby twoja mama mnie potem zabiła.
- Coś ty... jak wrócę to jej albo nadal nie będzie.. albo będzie święcie przekonana, że już śpię i sama się położy. A do rana zdążę wytrzeźwieć.
- Wytrzeźwieć? - Minhyun ponownie zachichotał, zerkając na mnie - Aż tak grubo chcesz polecieć?
- Spróbowałbym... muszę na chwilę odciąć się od rzeczywistości. - spojrzałem w okno, głęboko przy tym wzdychając.
- Coś się stało?
- Nie no... tak jakoś.
- Seonho.. 
- Po prostu ostatnio dość często myślę o tacie i... i strasznie za nim tęsknię. 
- Słuchaj.. może wrócimy do ciebie, zamówimy coś dobrego i pogadamy?
- Nie, nie... powinienem gdzieś wyjść.
- Pewny jesteś?
- Tak... wypiję trochę i mi przejdzie.
- Teraz nie wiem, czy pozwolę ci pić.
- Hyuuuuung.... nie przesadzaj. Niepotrzebnie ci o tym mówiłem. 
- Bardzo dobrze, że mi o tym powiedziałeś. Będę teraz mieć na ciebie oko. 


*

           Dawno się tak dobrze nie bawiłem, choć nie do końca wiem, co robiłem na tej domówce. Pamiętam, że zostałem przyjęty bardzo ciepło przez studentów, że zjadłem piekielnie ostre tteokbokki i wypiłem po nich dwa... może trzy piwa, a potem? Cóż.. musiało to wszystko wymknąć mi się spod kontroli, bo całkowicie urwał mi się film. Nie wiem nawet, jak znalazłem się w domu, w swoim łóżku... pewnie Minhyun mi w tym pomógł. Jak mogłem doprowadzić się do takiego stanu, by niczego nie pamiętać? Z drugiej strony, w końcu udało mi się o wszystkim zapomnieć. Nie myślałem o tacie, mamie, szkole, braku znajomych... czułem się bardzo lekko i beztrosko.. wreszcie.
- Seonho... Seonho! - poczułem mocne szarpnięcie, po którym gwałtownie się przebudziłem, czując przy tym okropny ból głowy i pragnienie - Ale będziesz mi się grubo tłumaczyć. - otworzyłem leniwie oczy, widząc stojącą nad moim łóżkiem mamę. Co jest do cholery? - Zdziwiony? Urwał się film?
- Ale ja..
- Wróciłeś do domu o czwartej nad ranem... czwartej, rozumiesz?! Gdzieś ty był?!
- Aishh.. - złapałem się za głowę, próbując w jakiś sposób pozbierać myśli - Nie krzycz.
- Gdzie byłeś gówniarzu?
- Na imprezie. 
- Jakiej imprezie? Pozwoliłam ci gdzieś wychodzić?
- No nie... ale byłem z Minhyunem..
- Tak wiem.. przyprowadził cię do domu. Z tym że on trzymał się świetnie, a ty zataczałeś się jak menel, rozumiesz?!
- Mamoooo. - schowałem głowę pod poduszkę, czując jak ta pęka na setki kawałków.
- Masz dopiero 17-cie lat! Jak mogłeś sięgnąć po alkohol?! 
- Przepraszam... Błagam cię, nie krzycz. 
- Wstawaj, bo dochodzi już 16-ta. Później z tobą porozmawiam.
- Ale dzisiaj sobota.. 
- A my mamy gości. Weź prysznic i doprowadź się do normalnego stanu.
- Gości? - usiadłem leniwie, przecierając twarz dłońmi - Jakich gości?
- Zobaczysz... proszę cię, wstawaj już. 
- Mamooo... powiedz, że mnie nie ma.
- Przestań mamać i uciekaj pod prysznic. - nigdy się tak źle nie czułem. Bolało mnie absolutnie całe ciało, strasznie chciało mi się pić i do tego ten ból głowy... jak ludzie świadomie mogą doprowadzać się do takiego stanu? Dlaczego akurat ci goście muszą przyjść dzisiaj? Najchętniej wróciłbym do łóżka i spał tak długo, dopóki ten koszmarny kac by nie przeszedł. Mam nadzieję, że to któraś ciotka. Posiedzę z nimi chwilę i ucieknę do pokoju pod pretekstem nauki.
                 Wziąłem solidny, chłodny prysznic, wskoczyłem w domowy dres i zszedłem na dół domu, by napić się herbaty. Czułem jak wszystko w moim żołądku wiruje, a wczorajszy alkohol wraca do mnie naprawdę wielkimi krokami.
- Wykąpałeś się?
- Tak. - nastawiłem wodę w czajniku, po czym zacząłem szukać w szafce swojej ulubionej herbaty.
- Ubierz się ładnie. - spojrzałem na mamę, która w amoku biegała po kuchni, przygotowując pysznie pachnący obiad, który normalnie pochłonąłbym w całości. Mój żołądek jednak krzyczał, że jeśli coś zjem, to gorzko tego pożałuję.
- Mamo... dowiem się wreszcie, kto do nas przychodzi?
- Zastanów się jaką karę chcesz dostać. 
- No proszę cię... to tylko jedna impreza.
- Tak, to tylko impreza... ale gdybyś mnie o niej poinformował i nie spił się jak świnia, to bym inaczej wtedy na to patrzyła. 
- Obiecuję, że to się nie powtórzy... mam nauczkę.
- Źle się czujesz?
- I to jak. 
- Dobrze ci tak. - mama na medal, co? Oczywiście żartuję, jest świetna. I wcale się nie dziwię, że się na mnie złości. Nie powiedziałem jej, że gdzieś wychodzę i do tego wróciłem w totalnie poniżającym stanie.
- No dzięki. - zalałem sobie herbatę truskawkową, przenosząc wzrok na stół - Cztery nakrycia? Ciocia z wujkiem przychodzą?
- Nie.
- Dziadkowie.
- Seonho, cierpliwości. Przebierz się, proszę. - sięgnąłem po kubek, głęboko przy tym wzdychając.
- Dobrze. - ruszyłem ponownie na górę. Oczy same mi się zamykały, a nogi coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa. Przysięgam, że nigdy więcej nie sięgnę po alkohol... nigdy. Narzuciłem na siebie czarne spodnie i zwykły, biały t-shirt, po czym usiadłem przy biurku, sięgając po telefon, w którym widniała wiadomość od Minhyuna.
<- Jak żyjesz?
-> Nie żyję.
<- Jest aż tak źle?
-> Żartujesz? Czuję, jakby wyparowało ze mnie życie
<- No wczoraj o mały włos nie wyparowało
-> Jak ja w ogóle wróciłem do domu?
<- Ja Cię przywiozłem. Chciałem Cię cicho położyć do łóżka, ale tak się darłeś, że twoja mama nas przyłapała 
-> Darłem się?
<- I to jak. Nie wiedziałem, że po alkoholu jesteś taki głośny
-> Ale wstyd.. przepraszam
<- A daj spokój, przecież nic się stało. Przynajmniej widziałem, że się dobrze bawisz 
-> Mam nadzieję, że nie zrobiłem niczego głupiego
<- Hahaha, nie. O to nie musisz się martwić
- Seonho! - przeniosłem gwałtownie wzrok w kierunku drzwi , czując przy tym mocniej bijące serce - Zejdź na dół! 
-> Spadam Hyung. Mamy dzisiaj jakiś gości ;/ 
Odłożyłem telefon, starając się przykleić uśmiech do zmęczonej twarzy. Dobra Seonho.. posiedzisz z nimi godzinę, odbębnisz swój obowiązek i wrócisz do łóżka. Może jak zjem coś ciepłego to mi przejdzie. Zszedłem powolnym krokiem na dół, widząc stojącego w przedpokoju mężczyznę w towarzystwie młodego, bardzo wysokiego chłopaka.
- Em... dzień dobry? - powiedziałem dość lekceważąco, nie mając pojęcia, o co właściwie chodzi.
- Cześć.. ty pewnie jesteś Seonho. - odpowiedział dość łamanym koreańskim mężczyzna, podając mi rękę, którą całkowicie zignorowałem.
- Dowiem się o co chodzi? 
- Tak... to.. to Chiawei... mój... mój przyjaciel. - wydusiła mama, łapiąc niepewnie mężczyznę za rękę.
- Przyjaciel? - krew się we mnie zagotowała. Spotyka się z kimś? Kto to w ogóle jest? Skąd oni są? A ten chłopak? - Od kiedy się spotykacie?
- Skarbie..
- No od kiedy? 
- Od mojego wyjazdu na Tajwan... tam się poznaliśmy. - parsknąłem śmiechem, czując cisnące się do oczu łzy. Jak ona może robić coś takiego?
- Przypomnieć ci, kiedy umarł tata?
- Seonho, proszę...
- Odszedł dwa lata temu... jesteś podła! 
- Seonho! - nie miałem ochoty na ten cyrk. Nie chciałem nawet udawać, że się cieszę, czy stwarzać chociaż pozory podczas tego obiadu. Może to egoistyczne, ale mam to głęboko w dupie. Wróciłem do pokoju, trzaskając mocno drzwiami. Nie mogę w to uwierzyć. Mam mieć ojczyma? Ojczyma, z którym się jeszcze nie dogadam? I co? Przyszedł jeszcze tutaj z braciszkiem w pakiecie? Nie no, to jakaś kpina do cholery. Sięgnąłem po swój telefon, słysząc dobijającą się do drzwi mamę - Seonho otwórz... proszę cię, porozmawiajmy. - rozmawiaj... ale nie ze mną.
- No cześć mło...
- Hyung, mógłbym do ciebie przyjechać? - wydusiłem przez ściśnięte gardło, dzwoniąc do mojego najlepszego przyjaciela.
- A.. miałeś mieć gości i.. czekaj, ty płaczesz?
- Mogę czy nie?
- Pewnie, że możesz, ale co się stało?
- Mógłbym zostać na noc? - sięgnąłem po torbę, pakując do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
- Tak, ale Seonho..
- Dziękuję. - rozłączyłem się, po czym narzuciłem torbę na ramię, idąc w kierunku drzwi.
- Synu, dokąd ty idziesz? - spojrzałem na mamę, wycierając przy tym niezdarnie policzki - Proszę cię, poczekaj.
- Bawcie się dobrze. 
- Seonho.. 
- Mogłaś mnie na to przygotować, wiesz?! A ty... ty postawiłeś mnie przed faktem dokonanym! 
- Proszę cię, poznajcie się. Bardzo mi na tym zależy.
- Masz znowu faceta... masz nowego syna. Ale ci się poszczęściło, co?
- Przestań być złośliwy. Poza tym, jakiego nowego syna? To ty jesteś moim dzieckiem..
- Gówno prawda. 
- Seonho..
- Jakbym był twoim dzieckiem... i jakbyś rzeczywiście traktowała mnie poważnie i liczyła się z moim zdaniem.. powiedziałabyś mi wcześniej o tym dupku. Przygotowałabyś mnie na to. Wiesz, jak ja się teraz czuję?
- Skarbie, przepraszam.. przepraszam, nie pomyślałam o tym. 
- Szkoda... może ten wieczór byłby przyjemniejszy i dla ciebie i dla mnie. - minąłem mamę, zbiegając pospiesznie po schodach. Przechodząc koło kuchni, zauważyłem kątem oka siedzących przy stole mężczyzn. Miałem ochotę do nich podejść i wykrzyczeć im wprost, co o nich myślę, ale z drugiej strony nie chciałem wdawać się z nimi w żadne dyskusje.
- Hej, zaczekaj. - a ten czego chce.. Narzuciłem na siebie kurtkę, widząc wchodzącego do przedpokoju wysokiego bruneta o niesamowicie ciemnych oczach. Chyba nie jest zbyt wiele ode mnie starszy.. z resztą. Co mnie to obchodzi. Olałem go, wychodząc z domu. W momencie wyjścia na dwór, poczułem jak uderza we mnie przyjemne, chłodne powietrze. Mój kac i nerwy związane z tą sytuacją, potrzebowały takiego orzeźwienia - No poczekaj. 
- Odwal się. - chłopak szarpnął mnie za rękę, przez co gwałtownie się zatrzymałem, odwracając się w jego kierunku - Nie dociera? A... może nie rozumiesz?
- Wszystko rozumiem... i rozumiem też to, że musisz czuć się teraz okropnie. 
- Prawie się wzruszyłem. 
- Proszę cię, zostań z nami..
- Ty chyba czegoś nie rozumiesz..
- Słuchaj gnojku... mi też nie podoba się ta cała sytuacja, okej? - nie wiem dlaczego, ale najbardziej w tym wszystkim zastanowiło mnie to, skąd on tak dobrze zna koreański - Ale tu nie chodzi o nas, tylko o naszych rodziców. Zależy im na sobie.
- A mi zależy na powrocie taty, ale wiem, że to jest niemożliwe, tak samo jak ich związek. 
- Jesteś pieprzonym egoistą. 
- Nie znasz mnie, więc mnie nie oceniaj, co? 
- Zdążyłem sobie wyrobić o tobie wystarczającą opinię. 
- Pieprz się.. - syknąłem przez zaciśnięte zęby, idąc w kierunku przystanku. Mam nadzieję, że to wszystko wina alkoholu. Że jutro rano obudzę się w swoim łóżku, a nowa miłość mojej mamy okaże się być jedynie koszmarem. To wszystko wydarzyło się za szybko. Nowy facet po dwóch latach od momentu pogrzebu mojego taty? Jak tak można? Wydawało mi się zawsze, że bardzo go kochała, a ona... muszę się zamknąć, bo powiem coś, czego potem pożałuję. Jest mi po prostu cholernie przykro. Zawiodłem się na niej. Nie wrócę do domu, jeśli tych dwóch, obcych mi ludzi nadal tam będzie. Póki co nie chcę też rozmawiać z mamą. Ja wiem, że chce być znowu szczęśliwa, ale to stanowczo za wcześnie... nigdy jej tego nie wybaczę.







~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


6 kwietnia 2019

Paring!

Skarby!~
Tak, jak pisałam w poprzednim wpisie. Ficzki mogą pojawiać się maksymalnie raz w tygodniu, za co bardzo przepraszam, ale mam obecnie bardzo dużo pracy i momentami nie wyrabiam na zakrętach. Mimo to, chętnie spędzę wieczory w towarzystwie bloga :D
W związku z tym proszę Was o propozycje paringów.

Buziaki!