22 listopada 2015

Woozi & Jooheon~cz.5 [Rywal- Koniec]




Jooheon/

Stwierdziłem, że zostawię Wooziego samego. Mój słodki klusek spał więc nie było sensu żebym przy nim siedział. Wolałem wyjść na korytarz do chłopaków z Seventeen oraz Hyunwona i tego dupka Kihyuna. Gdy wyszedłem na zewnątrz jako pierwszy w moją stronę wystartował S.Coups.
- Co z nim?
- Wszystko jest w porządku, ale musi teraz dużo odpoczywać.
- Śpi?
- Tak... także troszkę się uciszmy, żeby miał spokój.- chłopak przytaknął oplatając ramieniem przestraszonego Dino.
- Dzisiaj ma urodziny... mógł ich nie dożyć.- po twarzy chłopaka popłynęły łzy, jednak lider od razu się tym zajął. Westchnąłem i powolnym krokiem podszedłem do Hyungwona.
- Dziękuję, że mu pomogłeś.... żyje teraz dzięki tobie...- ten jednak nie powiedział ani słowa. Skinął jedynie głową i potulnie usiadł na krześle. Widzę, że męczą go wyrzuty, ale nie mam do niego żalu. Nie on tutaj zawinił. Spojrzałem na Kihyuna, który uciekał ode mnie wzrokiem jak tylko mógł - Kihyun...- chłopak westchnął, po czym podszedł do mnie.
- Słucham.- złapałem go za kaptur i odciągnąłem w bardziej intymne miejsce. 
- Woozi obronił ci dupę przed policją...- widziałem w jego oczach ogromne zdziwienie. Dalej nie rozumiem dlaczego mój maluch to zrobił... Kihyun zasłużył na to, by zgnić w pierdlu za to co zrobił. 
- Czemu to zrobił?
- Nie wiem... ja bym najchętniej osobiście cię zatłukł...
- Doskonale wiesz dlaczego to zrobiłem.
- Kihyun...
- W ogóle pamiętasz o tym, że mam dzisiaj urodziny?... jestem pewien, że o Wooziego pamiętasz. Ja teraz jestem dla ciebie nikim... Zapomniałeś już jak dobrze nam było podczas moich ostatnich urodzin?
- Nie wracaj do tego...- warknąłem rozglądając się nerwowo czy nikt nas nie podsłuchuje. 
- Wstydzisz się tego, że ze mną byłeś i zostawiłeś mnie dla Wooziego?!- pospiesznie przyłożyłem rękę do jego ust, jednak było za późno gdyż oczy wszystkich ludzi stojących na korytarzu zostały skierowane na nas. 
- Zwariowałeś?... kiedy w końcu odpuścisz?- chłopak szarpnął moją rękę głęboko oddychając.
- Nigdy, a wiesz dlaczego?... Bo cholernie cię kocham, a ty zrobiłeś mi takie świństwo wiedząc jak bardzo mi na tobie zależy....Potraktowałeś mnie jak zabawkę, a kiedy pojawiła się nowa, rzuciłeś mnie w kąt... tak się nie robi...- wiem, że ma racje...
- Wiem o tym, ale... Kihyun do cholery zapomnijmy o tym...
- Żartujesz sobie? Mam zapomnieć o tym jak kiedyś po tysiąc razy dziennie mówiłeś mi jak bardzo mnie kochasz?... Jak w moje urodziny zrobiłeś mi najlepszą imprezę jaką kiedykolwiek miałem?...Jak podczas niej pierwszy raz się kochaliśmy?- do oczu chłopaka zaczęły napływać łzy. Nigdy nie lubiłem jak płacze -Naprawdę mam teraz tak po prostu o tym wszystkim zapomnieć?... Poza tym jak ty to sobie teraz wyobrażasz? Że będziesz sprowadzał do dormu Wooziego, a ja mam na to spokojnie patrzeć? Jesteś podły...
- Posłuchaj mnie...
- Nie... wiesz co?- chłopak spojrzał na mnie wycierając mokre już policzki - Powinienem zatłuc za to ciebie, a nie Wooziego...- po tych słowach trącił mnie z bara i wyszedł ze szpitala. Dlaczego za każdym razem Kihyun musi mi pokazywać jakim dupkiem jestem? Ile jeszcze ma zamiar mi wypominać to rozstanie? Jest to naturalna kolej rzeczy... ludzie się kochają, później jednak zauważają, że do siebie nie pasowali i się rozstają... nic na to nie poradzę, że teraz spodobał mi się Woozi i to z nim chcę być. W pewnym momencie poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłem się niepewnie w stronę stojącego za mną S.Coupsa.
- To prawda?
- Można tak powiedzieć...
- Nie pozwolę ci być z Woozim...
- Na szczęście to nie ty decydujesz o tym z kim ma być.
- Nie będzie później cierpiał jak Kihyun... Nie pozwolę na to, rozumiesz?... Przez twoją głupotę mało go nie straciliśmy, a Kihyun nie poszedł siedzieć.
- Zastanów się co mówisz... Nie możesz winić za to mnie.
- Dziwnym trafem te wszystkie sprawy łączą się krążąc wokół ciebie...
- Przepraszam...- odwróciłem się w stronę męskiego głosu. Był to lekarz, który wyszedł z sali Wooziego - Pacjent prosi pana Jooheona. 
- To ja.- już miałem do niego pójść, gdy nagle poczułem łapiącą mnie za nadgarstek dłoń.
- Ani mi się waż.
- Puść mnie do cholery...- szarpnąłem ręką i już po chwili znajdowałem się w sali mojego szkraba - Jak tam?- usiadłem na łóżku całując chłopaka w czoło.
- Hyung... kim... kim ja dla ciebie jestem?
- Czemu pytasz teraz o takie rzeczy?
- Proszę... odpowiedz mi...
- Jesteś...- sam nie potrafiłem tego zdefiniować.
- Twoją kolejną zabawką?- otworzyłem szeroko oczy wpatrując się w słabą twarz chłopaka.
- Co?... Nie, Woozi... Błagam cię, nie wierz w to, co mówi Kihyun.
- Kim dla ciebie jestem?
- Jesteś... 
- Wiesz co?... Żałuję... bardzo żałuję tego, że Hyungwon mi pomógł...- Woozi zamknął powieki, z pod których wypłynęło kilka łez - Tamten ból był niczym... w porównaniu z tym...
- Woozi do cholery, ja cię kocham, zrozum to.
- Teraz już w to nie wierzę...- Jihoon spojrzał na mnie ciężko oddychając - Było mnie przelecieć i od razu zostawić...
- O czym ty mówisz? Jakby zależało mi tylko na seksie, zaciągnąłbym cię do łóżka od razu... Woozi do cholery oprzytomnij, błagam cię.
- Daj mi... teraz spokój...- chłopak zaczął kaszleć i kurczowo trzymać się za brzuch. Spanikowany pobiegłem po lekarza, który kazał mi zostać na korytarzu, a sam ruszył na pomoc Wooziemu. Zacząłem płakać... chyba pierwszy raz w życiu...
- Co tam się dzieje?!- spanikowany głos Joshuy doprowadził najmłodszych członków Seventeen do płaczu. S.Coups jako przykład idealnego lidera zaczął ich uspokajać, jednocześnie posyłając mi mordercze spojrzenia.
- Jooheon o co chodzi?- managerowie... no tak. Oczywiście w tym wszystkim nie mogło zabraknąć ich.
- Nie wiem... zaczął się dusić.- osunąłem się po ścianie chowając twarz w rękach. Bałem się... bałem się jak nigdy dotąd. Nie wyobrażam sobie nagłej straty osoby, którą kocham. Cholernie boli mnie to, że wszyscy rzucają nam kłody pod nogi i za wszelką cenę chcą doprowadzić do rozpadu naszego związku. To, że rozstałem się z Kihyunem nie świadczy o tym, że tak samo postąpię z Woozim... naprawdę go kocham i mi na nim zależy. Dlaczego ludzie nie potrafią tego pojąć? Jeśli chodzi o wyznania... nigdy nie byłem w tym dobry. Zawsze wstydziłem się komuś powiedzieć, że go kocham i że jest dla mnie ważną osobą... teraz boję się, że będzie za późno na powiedzenie tego Jihoonowi.
Po około dwóch godzinach nerwów i oczekiwań na korytarz wyszedł zmęczony lekarz. Wyrwałem w jego stronę jak poparzony pytając co z chłopakiem.
- Było ciężko... ale myślę, że teraz jego stan jest stabilny.
- Żyje?
- Tak... proszę się uspokoić.- łzy... sam nie wiem czym spowodowane. Strachem? Czy szczęściem, że Woozi żyje? Pod wpływem emocji przytuliłem zdziwionego mężczyznę dziękując mu za to, że uratował tak ważną dla mnie osobę - Niech pan do niego wejdzie... Który z panów jest jego opiekunem?- lekarz poklepał mnie po plecach i poszedł na rozmowę z managerem. Wszedłem do sali. Woozi leżał spokojnie z lekko otwartymi oczyma, wpatrując się w sufit. Nie chciałem zwlekać... gdyby nie daj Boże coś się stało, chciałbym by Jihoon wiedział, kim dla mnie jest. Usiadłem na krześle i delikatnie chwyciłem za jego drobną dłoń.
- Jihoon posłuchaj mnie...- starałem się mówić bardzo powoli, spokojnie i cicho, by nie wystraszyć czy zdenerwować chłopaka - Byłem z Kihyunem, ale sam wiesz, że czasem bywa tak, że ludzie się rozstają. Jak widzisz on nie może pogodzić się z naszym rozstaniem, ale mam nadzieję, że niedługo mu to minie...- westchnąłem głaszcząc go po bladym i zimnym policzku - Kocham cię Jihoon... naprawdę cię kocham. Jesteś dla mnie bardzo ważny i nie wyobrażam sobie straty ciebie... Proszę cię, daj mi szansę... obiecuję ci, że wykorzystam ją w stu procentach i nigdy cię nie zawiodę...- chłopak przekręcił bardzo powoli głowę w moją stronę i szepnął:
- Nie kłamiesz?
- Nie... jestem pewien tego co mówię.- nachyliłem się do niego i ostrożnie musnąłem jego wargi. Woozi uniósł lekko rękę i pogłaskał mnie opuszkami palców po policzku. Złapałem za jego chudą dłoń i ją pocałowałem - Kocham cię.- słaby, ale wciąż piękny uśmiech na jego twarzy sprawił, że znów poczułem się szczęśliwym człowiekiem.

*

Czas mijał nieubłagalnie. Jihoon spędził w szpitalu trzy miesiące. Okazało się, że uszkodzenia w jego ciele były znacznie poważniejsze niż jak się na początku wydawało. Mimo to dzielnie walczył i z każdym dniem coraz bardziej zaskakiwał lekarzy. Po wyjściu ze szpitala czekała nas kolejna niemiła niespodzianka, mianowicie sprawa sądowa, która ze względu na naszą popularność odbyła się w całkowitej ciszy, bez medialnego szumu. Woozi uparcie trzymał się próby samobójczej, przez to na kolejne trzy miesiące trafił do ośrodka psychiatrycznego. Oczywiście przez to między naszymi zespołami doszło do jeszcze większej kłótni, którą chciał łagodzić głównie Kihyun... Teraz jednak widzę, że Seventeen nie dojdą z nami do porozumienia. Dobro Wooziego stawiają na pierwszym miejscu. W sumie wcale się im nie dziwię. Pewnie gdyby w naszym zespole doszło do czegoś takiego, skończyłoby się to z pewnością tak samo. 
Dziś odbieram Wooziego z psychiatryka. Boję się o niego... jestem pewny, że zrobili mu tam porządne pranie mózgu co wpłynęło na niego niesamowicie negatywnie. Jego zespół nie wie, że Woozi dziś wychodzi. Manager stwierdził, że będzie trzymał to w tajemnicy, by chłopcy mogli się skupić na treningach i zaległych występach. Rola opiekuna przypadła więc mi i uwaga... swoją pomoc zadeklarował Kihyun. Odbyliśmy poważną, bardzo długą rozmowę, po której chłopak zrozumiał jak ważny jest dla mnie Jihoon. Fakt... nie obeszło się bez łez, jednak teraz nasze relacje znacznie się poprawiły. Co lepsze, Kihyun postanowił dać szansę Jisoo i z tego co widzę bardzo dobrze im się układa.
- Boję się...- szepnąłem patrząc na bramę ośrodka.
- Nie masz czego.
- Boję się, że go tam skrzywdzili...
- Jooheon będzie dobrze... uspokój się.- Kihyun spojrzał na mnie jednak po chwili pospiesznie przeniósł wzrok na otwierającą się bramę, w której stanął mój mały aniołek. 
- Jihoon...- uśmiechnąłem się szeroko pędząc w stronę chłopaka. Jego ręce wyciągnięte w moją stronę czekały tylko aż go w siebie wtulę. Podniosłem go bez najmniejszego problemu, tuląc go jak swój największy skarb - Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Nic ci nie zrobili?
- Ciii... wszystko jest dobrze.- szepnął chłopak wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi - Tęskniłem za tobą olbrzymie.- spojrzałem na zapłakanego chłopaka i delikatnie go pocałowałem. Tak bardzo brakowało mi smaku jego delikatnych warg. Woozi pogłaskał mnie po tyle głowy nie odrywając ode mnie ust - Zabierz mnie stąd. 
- Jooheon chodźcie już! Manager dzwonił, że fanki wyczaiły, że tu jesteśmy!- zaniosłem chłopaka do samochodu, po czym Kihyun pospiesznie ruszył w stronę dormu. 
Podsumowując. Nie dam nikomu skrzywdzić Wooziego. Jest tak kruchym i delikatnym stworzonkiem, że nie pozwolę nawet, by na jego ciele pojawiło się choćby najmniejsze zadrapanie. Mam nadzieję, że nasz związek przetrwa ataki naszych przyjaciół oraz fanów. Wierzę również w to, że w końcu nasze zespoły dojdą między sobą do porozumienia dzięki czemu nasze spotkania będą o wiele przyjemniejsze i spokojniejsze. Hm.. myślę, że po tak długim okresie czasu, tylu załamaniach i ciężkich chwilach nic nie jest nam teraz straszne. Sądzę, że udowodniliśmy sobie i przyjaciołom, że skoro przetrwaliśmy tak ciężki okres czasu, to rzeczywiście myślimy o sobie na poważnie i tak łatwo z siebie nie zrezygnujemy. 


~Koniec.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


5 komentarzy:

  1. To zakończenie takie piękne ;-;
    Ciesze się ze tak dobrze skończyło ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde. Teraz to ja mam mętlik w głowie, kto tu zły, a kto dobry jest.
    Szkoda mi Kihyuna, ponieważ moim zdaniem jego psychika ucierpiała najbardziej. Teraz już rozumiem jego zachowanie.
    Za to Jooheon to, to... Z jednej strony opiekuńczy i zrozumiały facet (w stosunku do Wooziego) a z drugiej- zwykły bezuczuciowy drań (w stosunku do Kihyuna). Sama nie wiem jaki on wreszcie jest.
    Dobrze, że chociaż Woozi jakoś z tego wyszedł, choć też nie mało wycierpiał (głównie przez Jooheona).
    Szkoda, że to już ostatni rozdział, bo strasznie mi się poprzednie, jak i ten spodobały i chciałabym jeszcze więcej.
    Czekam na Twoje kolejne genialne opka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co... Te ostatnie akapity, w których podsumowujesz całe opowiadanie są takie... dziwne, nienaturalne i nie pasują zbytnio do opowiadań. Raczej występują w rozprawkach czy nawet recenzjach :/ Oczywiście możesz dać puentę, ale może nie taką rozległą. Ale cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba się uzależniłam od twoich opowiadań, zwłaszcza, że jestem w siódmym niebie odkąd publikujesz z Seventeen.

    OdpowiedzUsuń