22 listopada 2015

Woozi & Jooheon~cz.5 [Rywal- Koniec]




Jooheon/

Stwierdziłem, że zostawię Wooziego samego. Mój słodki klusek spał więc nie było sensu żebym przy nim siedział. Wolałem wyjść na korytarz do chłopaków z Seventeen oraz Hyunwona i tego dupka Kihyuna. Gdy wyszedłem na zewnątrz jako pierwszy w moją stronę wystartował S.Coups.
- Co z nim?
- Wszystko jest w porządku, ale musi teraz dużo odpoczywać.
- Śpi?
- Tak... także troszkę się uciszmy, żeby miał spokój.- chłopak przytaknął oplatając ramieniem przestraszonego Dino.
- Dzisiaj ma urodziny... mógł ich nie dożyć.- po twarzy chłopaka popłynęły łzy, jednak lider od razu się tym zajął. Westchnąłem i powolnym krokiem podszedłem do Hyungwona.
- Dziękuję, że mu pomogłeś.... żyje teraz dzięki tobie...- ten jednak nie powiedział ani słowa. Skinął jedynie głową i potulnie usiadł na krześle. Widzę, że męczą go wyrzuty, ale nie mam do niego żalu. Nie on tutaj zawinił. Spojrzałem na Kihyuna, który uciekał ode mnie wzrokiem jak tylko mógł - Kihyun...- chłopak westchnął, po czym podszedł do mnie.
- Słucham.- złapałem go za kaptur i odciągnąłem w bardziej intymne miejsce. 
- Woozi obronił ci dupę przed policją...- widziałem w jego oczach ogromne zdziwienie. Dalej nie rozumiem dlaczego mój maluch to zrobił... Kihyun zasłużył na to, by zgnić w pierdlu za to co zrobił. 
- Czemu to zrobił?
- Nie wiem... ja bym najchętniej osobiście cię zatłukł...
- Doskonale wiesz dlaczego to zrobiłem.
- Kihyun...
- W ogóle pamiętasz o tym, że mam dzisiaj urodziny?... jestem pewien, że o Wooziego pamiętasz. Ja teraz jestem dla ciebie nikim... Zapomniałeś już jak dobrze nam było podczas moich ostatnich urodzin?
- Nie wracaj do tego...- warknąłem rozglądając się nerwowo czy nikt nas nie podsłuchuje. 
- Wstydzisz się tego, że ze mną byłeś i zostawiłeś mnie dla Wooziego?!- pospiesznie przyłożyłem rękę do jego ust, jednak było za późno gdyż oczy wszystkich ludzi stojących na korytarzu zostały skierowane na nas. 
- Zwariowałeś?... kiedy w końcu odpuścisz?- chłopak szarpnął moją rękę głęboko oddychając.
- Nigdy, a wiesz dlaczego?... Bo cholernie cię kocham, a ty zrobiłeś mi takie świństwo wiedząc jak bardzo mi na tobie zależy....Potraktowałeś mnie jak zabawkę, a kiedy pojawiła się nowa, rzuciłeś mnie w kąt... tak się nie robi...- wiem, że ma racje...
- Wiem o tym, ale... Kihyun do cholery zapomnijmy o tym...
- Żartujesz sobie? Mam zapomnieć o tym jak kiedyś po tysiąc razy dziennie mówiłeś mi jak bardzo mnie kochasz?... Jak w moje urodziny zrobiłeś mi najlepszą imprezę jaką kiedykolwiek miałem?...Jak podczas niej pierwszy raz się kochaliśmy?- do oczu chłopaka zaczęły napływać łzy. Nigdy nie lubiłem jak płacze -Naprawdę mam teraz tak po prostu o tym wszystkim zapomnieć?... Poza tym jak ty to sobie teraz wyobrażasz? Że będziesz sprowadzał do dormu Wooziego, a ja mam na to spokojnie patrzeć? Jesteś podły...
- Posłuchaj mnie...
- Nie... wiesz co?- chłopak spojrzał na mnie wycierając mokre już policzki - Powinienem zatłuc za to ciebie, a nie Wooziego...- po tych słowach trącił mnie z bara i wyszedł ze szpitala. Dlaczego za każdym razem Kihyun musi mi pokazywać jakim dupkiem jestem? Ile jeszcze ma zamiar mi wypominać to rozstanie? Jest to naturalna kolej rzeczy... ludzie się kochają, później jednak zauważają, że do siebie nie pasowali i się rozstają... nic na to nie poradzę, że teraz spodobał mi się Woozi i to z nim chcę być. W pewnym momencie poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłem się niepewnie w stronę stojącego za mną S.Coupsa.
- To prawda?
- Można tak powiedzieć...
- Nie pozwolę ci być z Woozim...
- Na szczęście to nie ty decydujesz o tym z kim ma być.
- Nie będzie później cierpiał jak Kihyun... Nie pozwolę na to, rozumiesz?... Przez twoją głupotę mało go nie straciliśmy, a Kihyun nie poszedł siedzieć.
- Zastanów się co mówisz... Nie możesz winić za to mnie.
- Dziwnym trafem te wszystkie sprawy łączą się krążąc wokół ciebie...
- Przepraszam...- odwróciłem się w stronę męskiego głosu. Był to lekarz, który wyszedł z sali Wooziego - Pacjent prosi pana Jooheona. 
- To ja.- już miałem do niego pójść, gdy nagle poczułem łapiącą mnie za nadgarstek dłoń.
- Ani mi się waż.
- Puść mnie do cholery...- szarpnąłem ręką i już po chwili znajdowałem się w sali mojego szkraba - Jak tam?- usiadłem na łóżku całując chłopaka w czoło.
- Hyung... kim... kim ja dla ciebie jestem?
- Czemu pytasz teraz o takie rzeczy?
- Proszę... odpowiedz mi...
- Jesteś...- sam nie potrafiłem tego zdefiniować.
- Twoją kolejną zabawką?- otworzyłem szeroko oczy wpatrując się w słabą twarz chłopaka.
- Co?... Nie, Woozi... Błagam cię, nie wierz w to, co mówi Kihyun.
- Kim dla ciebie jestem?
- Jesteś... 
- Wiesz co?... Żałuję... bardzo żałuję tego, że Hyungwon mi pomógł...- Woozi zamknął powieki, z pod których wypłynęło kilka łez - Tamten ból był niczym... w porównaniu z tym...
- Woozi do cholery, ja cię kocham, zrozum to.
- Teraz już w to nie wierzę...- Jihoon spojrzał na mnie ciężko oddychając - Było mnie przelecieć i od razu zostawić...
- O czym ty mówisz? Jakby zależało mi tylko na seksie, zaciągnąłbym cię do łóżka od razu... Woozi do cholery oprzytomnij, błagam cię.
- Daj mi... teraz spokój...- chłopak zaczął kaszleć i kurczowo trzymać się za brzuch. Spanikowany pobiegłem po lekarza, który kazał mi zostać na korytarzu, a sam ruszył na pomoc Wooziemu. Zacząłem płakać... chyba pierwszy raz w życiu...
- Co tam się dzieje?!- spanikowany głos Joshuy doprowadził najmłodszych członków Seventeen do płaczu. S.Coups jako przykład idealnego lidera zaczął ich uspokajać, jednocześnie posyłając mi mordercze spojrzenia.
- Jooheon o co chodzi?- managerowie... no tak. Oczywiście w tym wszystkim nie mogło zabraknąć ich.
- Nie wiem... zaczął się dusić.- osunąłem się po ścianie chowając twarz w rękach. Bałem się... bałem się jak nigdy dotąd. Nie wyobrażam sobie nagłej straty osoby, którą kocham. Cholernie boli mnie to, że wszyscy rzucają nam kłody pod nogi i za wszelką cenę chcą doprowadzić do rozpadu naszego związku. To, że rozstałem się z Kihyunem nie świadczy o tym, że tak samo postąpię z Woozim... naprawdę go kocham i mi na nim zależy. Dlaczego ludzie nie potrafią tego pojąć? Jeśli chodzi o wyznania... nigdy nie byłem w tym dobry. Zawsze wstydziłem się komuś powiedzieć, że go kocham i że jest dla mnie ważną osobą... teraz boję się, że będzie za późno na powiedzenie tego Jihoonowi.
Po około dwóch godzinach nerwów i oczekiwań na korytarz wyszedł zmęczony lekarz. Wyrwałem w jego stronę jak poparzony pytając co z chłopakiem.
- Było ciężko... ale myślę, że teraz jego stan jest stabilny.
- Żyje?
- Tak... proszę się uspokoić.- łzy... sam nie wiem czym spowodowane. Strachem? Czy szczęściem, że Woozi żyje? Pod wpływem emocji przytuliłem zdziwionego mężczyznę dziękując mu za to, że uratował tak ważną dla mnie osobę - Niech pan do niego wejdzie... Który z panów jest jego opiekunem?- lekarz poklepał mnie po plecach i poszedł na rozmowę z managerem. Wszedłem do sali. Woozi leżał spokojnie z lekko otwartymi oczyma, wpatrując się w sufit. Nie chciałem zwlekać... gdyby nie daj Boże coś się stało, chciałbym by Jihoon wiedział, kim dla mnie jest. Usiadłem na krześle i delikatnie chwyciłem za jego drobną dłoń.
- Jihoon posłuchaj mnie...- starałem się mówić bardzo powoli, spokojnie i cicho, by nie wystraszyć czy zdenerwować chłopaka - Byłem z Kihyunem, ale sam wiesz, że czasem bywa tak, że ludzie się rozstają. Jak widzisz on nie może pogodzić się z naszym rozstaniem, ale mam nadzieję, że niedługo mu to minie...- westchnąłem głaszcząc go po bladym i zimnym policzku - Kocham cię Jihoon... naprawdę cię kocham. Jesteś dla mnie bardzo ważny i nie wyobrażam sobie straty ciebie... Proszę cię, daj mi szansę... obiecuję ci, że wykorzystam ją w stu procentach i nigdy cię nie zawiodę...- chłopak przekręcił bardzo powoli głowę w moją stronę i szepnął:
- Nie kłamiesz?
- Nie... jestem pewien tego co mówię.- nachyliłem się do niego i ostrożnie musnąłem jego wargi. Woozi uniósł lekko rękę i pogłaskał mnie opuszkami palców po policzku. Złapałem za jego chudą dłoń i ją pocałowałem - Kocham cię.- słaby, ale wciąż piękny uśmiech na jego twarzy sprawił, że znów poczułem się szczęśliwym człowiekiem.

*

Czas mijał nieubłagalnie. Jihoon spędził w szpitalu trzy miesiące. Okazało się, że uszkodzenia w jego ciele były znacznie poważniejsze niż jak się na początku wydawało. Mimo to dzielnie walczył i z każdym dniem coraz bardziej zaskakiwał lekarzy. Po wyjściu ze szpitala czekała nas kolejna niemiła niespodzianka, mianowicie sprawa sądowa, która ze względu na naszą popularność odbyła się w całkowitej ciszy, bez medialnego szumu. Woozi uparcie trzymał się próby samobójczej, przez to na kolejne trzy miesiące trafił do ośrodka psychiatrycznego. Oczywiście przez to między naszymi zespołami doszło do jeszcze większej kłótni, którą chciał łagodzić głównie Kihyun... Teraz jednak widzę, że Seventeen nie dojdą z nami do porozumienia. Dobro Wooziego stawiają na pierwszym miejscu. W sumie wcale się im nie dziwię. Pewnie gdyby w naszym zespole doszło do czegoś takiego, skończyłoby się to z pewnością tak samo. 
Dziś odbieram Wooziego z psychiatryka. Boję się o niego... jestem pewny, że zrobili mu tam porządne pranie mózgu co wpłynęło na niego niesamowicie negatywnie. Jego zespół nie wie, że Woozi dziś wychodzi. Manager stwierdził, że będzie trzymał to w tajemnicy, by chłopcy mogli się skupić na treningach i zaległych występach. Rola opiekuna przypadła więc mi i uwaga... swoją pomoc zadeklarował Kihyun. Odbyliśmy poważną, bardzo długą rozmowę, po której chłopak zrozumiał jak ważny jest dla mnie Jihoon. Fakt... nie obeszło się bez łez, jednak teraz nasze relacje znacznie się poprawiły. Co lepsze, Kihyun postanowił dać szansę Jisoo i z tego co widzę bardzo dobrze im się układa.
- Boję się...- szepnąłem patrząc na bramę ośrodka.
- Nie masz czego.
- Boję się, że go tam skrzywdzili...
- Jooheon będzie dobrze... uspokój się.- Kihyun spojrzał na mnie jednak po chwili pospiesznie przeniósł wzrok na otwierającą się bramę, w której stanął mój mały aniołek. 
- Jihoon...- uśmiechnąłem się szeroko pędząc w stronę chłopaka. Jego ręce wyciągnięte w moją stronę czekały tylko aż go w siebie wtulę. Podniosłem go bez najmniejszego problemu, tuląc go jak swój największy skarb - Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Nic ci nie zrobili?
- Ciii... wszystko jest dobrze.- szepnął chłopak wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi - Tęskniłem za tobą olbrzymie.- spojrzałem na zapłakanego chłopaka i delikatnie go pocałowałem. Tak bardzo brakowało mi smaku jego delikatnych warg. Woozi pogłaskał mnie po tyle głowy nie odrywając ode mnie ust - Zabierz mnie stąd. 
- Jooheon chodźcie już! Manager dzwonił, że fanki wyczaiły, że tu jesteśmy!- zaniosłem chłopaka do samochodu, po czym Kihyun pospiesznie ruszył w stronę dormu. 
Podsumowując. Nie dam nikomu skrzywdzić Wooziego. Jest tak kruchym i delikatnym stworzonkiem, że nie pozwolę nawet, by na jego ciele pojawiło się choćby najmniejsze zadrapanie. Mam nadzieję, że nasz związek przetrwa ataki naszych przyjaciół oraz fanów. Wierzę również w to, że w końcu nasze zespoły dojdą między sobą do porozumienia dzięki czemu nasze spotkania będą o wiele przyjemniejsze i spokojniejsze. Hm.. myślę, że po tak długim okresie czasu, tylu załamaniach i ciężkich chwilach nic nie jest nam teraz straszne. Sądzę, że udowodniliśmy sobie i przyjaciołom, że skoro przetrwaliśmy tak ciężki okres czasu, to rzeczywiście myślimy o sobie na poważnie i tak łatwo z siebie nie zrezygnujemy. 


~Koniec.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


20 listopada 2015

Woozi & Jooheon ~cz.4 [Rywal]




                      Dużo się ostatnio dzieje. Nie chciałem przedstawiać Wam każdego dnia, gdyż ostatnio bardzo dużo pracujemy i nie mamy czasu na częste spotkania. W zasadzie ostatnie spotkanie w kawiarni Mui Mui również nam nie wypaliło, bo jak się okazało Jooheon miał wieczorny trening. Rozumiem... Musimy być wyrozumiali w stosunku do siebie, swoich zajęć i pasji. Czasem żałuję, że jestem popularny. Fakt, jest to bardzo przyjemne i w pewien sposób spełnia moje marzenia, jednak odkąd jestem w związku chciałbym być zwyczajnym nastolatkiem, który pokornie chodzi do szkoły, a po niej spotyka się ze swoją drugą połówką. Nie dość, że przez popularność widuję Jooheona raz na kilka dni, to jeszcze musimy zachowywać niesamowitą ostrożność, by nie przyłapali nas fani czy dziennikarze. Jeśli media dowiedziałyby się o tym, że się spotykamy mielibyśmy taką wojnę, że nawet wolę o niej nie myśleć. Nie dość, że popularność naszych zespołów wisiałaby na włosku, to jeszcze wytwórnie, managerowie oraz fani doszczętnie by nas znienawidzili... tak mi się przynajmniej wydaje. Z tego co wiem, wytwórnie niechętnie przyjmują na trainee osoby homoseksualne. Więc nawet gdy jesteś gejem czy lesbijką, w formularzu musisz napisać, że jesteś w 100% hetero, bo od tego głównie zależy czy zostaniesz przyjęty czy też nie... chore, prawda? 
Minął miesiąc odkąd jestem z Jooheonem. Muszę powiedzieć, że od tego czasu mam inny pogląd na świat i niektóre sprawy. Czuję hm... czuję jakbym dojrzał. Oczywiście nie do końca, ale powoli zmienia się mój charakter i spojrzenie na miłość i drugiego człowieka. 
- Dokąd idziesz mały?- spojrzałem w stronę Juna.
- Przejdę się do sklepu... chcecie coś?
- Czekaj chwilkę.- chłopak zaczął robić obchód po sypialniach zbierając zamówienia. Ja natomiast cierpliwie ubierałem kurtkę i buty. Po chwili podszedł do mnie wręczając mi kartkę - Trochę tego będzie.
- Spoko... niedługo wrócę.- uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z dormu. Na dworze panował dość mroźny jak na Seoul wieczór. Idąc wąską uliczką słyszałem jedynie skrzypiący pod nogami śnieg. Wyciągnąłem telefon... chciałem skorzystać z odrobiny spokoju i przedzwonić w tym czasie do mojego chłopaka. Wtedy jednak ujrzałem za sobą trzy cienie. Zatrzymałem się gwałtownie odwracając się do tyłu, jednak nikogo nie zobaczyłem - Jest tam kto?- zapytałem cicho, jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Z mocno bijącym sercem ruszyłem dalej ściskając w ręku wcześniej wyciągniętą komórkę. Nie spoglądałem za siebie... nie musiałem... czułem, że ktoś mnie śledzi. Miałem jednak nadzieję, że to fanki i jak wyjdę na główną ulicę to sobie odpuszczą i odejdą. Słyszałem idące za mną kilka par nóg... ponownie się zatrzymałem, odwracając się do tyłu - To wy...- szepnąłem spoglądając na osoby stojące przede mną. Na przeciwko mnie stał Kihyun, I.M oraz Hyungwon. Wpatrywali się we mnie z cwaniackimi uśmieszkami. Przełknąłem z trudem ślinę cofając się powoli do tyłu.
- Dokąd ci się tak spieszy?- głos jako pierwszy zabrał visual Monsta X.
- Dajcie mi spokój...
- Jak kolega o coś pyta, to chyba wypada odpowiedzieć,hm?- Kihyun podszedł do mnie i zerknął na mnie z góry. 
- Idę do sklepu... czego chcecie?
- Aishh uroczo... widzę, że chłopcy z twojego zespołu też cię nieźle wykorzystują.
- Też?
- Mmm... myślisz, że Jooheon po co z tobą jest?
- Nie rozumiem...- do chłopaka podszedł I.M i szeroko się uśmiechnął.
- Bzyknie cię i zostawi... zawsze tak robi.
- Nie wierzę ci...- członkowie Monsta X popatrzyli po sobie, po czym parsknęli śmiechem - Gdyby chciał to zrobić, zrobiłby to dawno temu...
- Nie miał na to czasu... za dużo teraz pracuje.
- Nie gadajcie głupot.- rzuciłem, po czym odwróciłem się i przyspieszonym krokiem ruszyłem w stronę głównej ulicy. Po chwili poczułem jednak silne szarpnięcie, które spowodowało, że wylądowałem na lodowatym śniegu - Co wy robicie?
- Troszkę szacunku... nie skończyliśmy jeszcze.- Kihyun usiadł na mnie okrakiem i lekko się uśmiechnął.
- Co... co ty robisz?! Zejdź ze mnie!- wystarczyło jedno skinienie głową i już po sekundzie moje usta zatkała silna ręka I.M'a. Bałem się, że mnie skrzywdzą... czułem, że coś mi się stanie, tylko nie do końca byłem pewien czego mogę się spodziewać. Otworzyłem szeroko oczy, z których pod wpływem szoku i strachu wypłynęło kilka łez.
- Ojjjj nie płacz... jeśli masz jaja by zabierać mi faceta to miej też odwagę za to zapłacić.- Kihyun spojrzał na Hyungwona i wyciągnął w jego stronę rękę - Daj go.- ten jednak wpatrywał się we mnie lekko przestraszony - Hyungwon do cholery...
- Ale...
- Dawaj!- po chwili spod kurtki blondyna wyłonił się nóż sporych rozmiarów. W tym momencie moje serce było bliskie rozsadzenia mi klatki piersiowej. Zacząłem się szarpać i krzyczeć, ale wszystko szło na marne. 
- Kihyun to będzie przegięcie...
- Przestań w końcu pieprzyć!- chłopak rozerwał suwak w mojej kurtce i wbił końcówkę noża w brzuch. 
- Sam boisz się to zrobić... przestań...- Hyungwon naprawdę się bał... podobnie jak I.M. Patrzył szeroko otwartymi oczyma to na mnie, to na Kihyuna.
- Kihyun uspokój się... mieliśmy go tylko postraszyć...
- Zamknijcie się!- po jego nieskazitelnej cerze zaczęły spływać łzy - Dobrze wiecie jakie plany mieliśmy z Jooheonem!... Wszystko by się udało gdyby nie poznał tego dupka!- mówiąc to wbił nóż nieco głębiej. Czułem jak robi mi się słabo. Wrzasnąłem w spocone od strachu ręce I.M'a. 
- Kihyun kurwa mać, opanuj się!
- Przestań się drzeć bo cię zarżnę jak jego!... chcesz tego?!- chłopak patrzył dłuższą chwilę na zdesperowanego przyjaciela, po czym spuścił głowę spoglądając mi w oczy. Jego dłoń znajdująca się na moich ustach zacisnęła się jeszcze mocniej. Nie wiedziałem czy duszę się ze strachu, coraz mniejszej ilości powietrza czy też ogromnego bólu. I.M patrzył na mnie i co chwilę szeptał, że mnie przeprasza i tego nie chce. Zacisnąłem mocniej oczy i wrzasnąłem ze wszystkich sił jakie mi pozostały... to był jednak błąd. Moja reakcja tak wystraszyła i zdenerwowała jednocześnie Kihyuna, że wbił nóż do samego końca. Czułem jak odpływam... momentalnie zrobiło mi się słabo, a oczy zaszły mgłą. Później jednak mgła ta zamieniła się w czarny obraz. Słyszałem jedynie wrzaski chłopaków i skrzypiący śnieg... cisza... byłem zupełnie sam. Pierwsza myśl... to koniec... nie żyję. Starałem się jednak walczyć. Gdy lekko się poruszyłem, poczułem niesamowity ból przeszywający całe moje ciało... to dało mi gwarancję, że wciąż jestem człowiekiem i jestem uwięziony w tej okropnie bolącej skorupie. 
- Pomocy...- szeptałem... nie miałem siły błagać ludzi o pomoc. Poza tym byłem sam... nikt nie usłyszałby mojego nawoływania. To koniec...

/w tym samym czasie/

- Co ty zrobiłeś?!
- Przestań się drzeć! Jak ktoś się dowie, będziemy mieć spore problemy!
- My?! To ty go zabiłeś!
- NIE ZABIŁEM GO!- chłopcy zatrzymali się głęboko oddychając. Każdy patrzył po sobie z ogromnym przerażeniem w oczach.
- Musimy mu pomóc...- szepnął Hyungwon opierając się o murek.
- Nie ma takiej opcji...
- Kihyun do cholery, oprzytomnij!- z oczu visuala zaczęły lecieć łzy - Byłeś gotowy zabić człowieka tylko dlatego, że zabrał ci faceta! Takich jak Jooheon są tysiące! 
- Słyszałem jak Joshua komuś mówił, że mu się podobasz... z resztą...- I.M westchnął i opadł na zimny śnieg - Jakie to ma teraz znaczenie... Woozi nie żyje, a my pójdziemy siedzieć... zajebiście...
- Weźcie się w garść!... Na pewno nie jest jeszcze za późno!- Kihyun nie wytrzymał. Podszedł do blondyna i wymierzył mu porządny cios w twarz.
- Zależy ci bardziej na tym kurduplu niż na szczęściu swojego przyjaciela?... to proszę bardzo... spieprzaj mu pomagać...
- Kihyun...
- Wypad!... Jeśli mu pomożesz możesz zapomnieć o naszej przyjaźni!
- Nie zależy mi na przyjaźni z kimś takim...- chłopcy patrzyli na siebie dłuższą chwilę, jednak Hyungwon nie chciał dłużej czekać. Pędem ruszył w stronę uliczki, w której to wszystko się stało. Gdy przybiegł na miejsce ujrzał leżącego na czerwonym od krwi śniegu Wooziego. W pobliżu nie było nikogo kto byłby gotów do pomocy. Z ogromnym strachem i wyrzutami sumienia kucnął przy nim delikatnie klepiąc go po twarzy - Woozi... błagam cię, trzymaj się...- chłopak wyciągnął telefon i pospiesznie zadzwonił po karetkę - Woozi, popatrz na mnie... nie... jest nieprzytomny. Błagam, pospieszcie się.- po rozłączeniu się, jego pierwszą myślą był telefon do Jooheona, jednak coś kazało mu tego nie robić. 
- Boli...
- Hm?... Woozi!... Popatrz na mnie.. karetka już jedzie.
- Boli...- z oczu drobnego chłopaczka leciały łzy, a z ust toczyła się krew. 
- Wiem... wiem to, ale proszę cię, bądź dzielny. Wszystko będzie dobrze, słyszysz?- Hyungwon zdjął z siebie bluzę i przyłożył ją do krwawiącego brzucha chłopaka - Wytrzymaj...
- Co... co ja wam.. zrobiłem?- głos chłopaka cichł coraz bardziej. Blondyn oparł głowę o klatkę piersiową Wooziego i zaczął histerycznie płakać.
- Przepraszam! Nie wiem co w nas wstąpiło!- zero reakcji - Woozi!.... JIHOON!- wtedy też na miejsce przyjechała karetka i chłopak natychmiast został przewieziony do szpitala. 

*

              Wybudziłem się tego samego dnia, jednak zanim zaczęło docierać do mnie co się stało, minęło dobrych pare godzin. Przez ten czas miałem robione badania oraz różnego rodzaju testy. Widziałem przez szybę stojących przed salą dwunastu przyjaciół oraz managera, którzy okropnie zdenerwowani i przestraszeni płakali będąc w swoich ramionach. Poprosiłem lekarza, by wyszedł do nich i powiedział, że wszystko jest ze mną w porządku i żeby się nie martwili. Gdy opuścił salę do środka wszedł Jooheon w towarzystwie dwóch policjantów. Gdy mnie zobaczył pędem usiadł przy łóżku i trzymając mnie za rękę płakał jak małe dziecko. Co chwilę jednak całował mnie w czoło i głaskał po głowie.
- Nie płacz głupku...- szepnąłem i pogłaskałem go delikatnie po policzku - Nic mi nie jest...
- Czy możemy zadać ci kilka pytań?- Jooheon spojrzał w stronę policjanta z miną mordercy.
- Nie teraz... jest słaby.
- To zajmie nam chwilę, a czym szybciej znajdziemy napastników, tym lepiej.- uspokoiłem chłopaka i przytaknąłem zgadzając się na przesłuchanie - Wiesz może kto był napastnikiem?...ilu ich było?- widziałem jak Jooheon wyrywa się odpowiedzi, jednak skutecznie go uciszyłem.
- Nie... nie mam pojęcia...
- Hm?...Woozi...- skinąłem w stronę chłopaka głową, dając mu do zrozumienia, że wiem co robię. Policjant spojrzał podejrzliwie na mojego partnera.
- Pan wie coś w tej sprawie?
- Nie... przecież go przy tym nie było.- szepnąłem łapiąc Jooheona za rękę.
- Dobrze... w takim razie mógłbyś nam powiedzieć co pamiętasz z tego zdarzenia?
- Ja...- spojrzałem w stronę szyby dzielącej salę od korytarza. Na zewnątrz stał Kihyun wraz z Hyungwonem i managerem - Ja... cierpię na depresję...
- Co?- przeniosłem oczy na chłopaka głaszcząc go delikatnie kciukiem po ręce.
- To była próba samobójcza.... ale niestety się nie powiodła...- dlaczego to zrobiłem? Nie wiem... nie wiem czy bałem się Kihyuna, afery w naszych wytwórniach i wśród fanów, czy zwyczajnie nie chciałem donosić i uprzykrzać życia kolegom... sam nie wiem,co mną kierowało.
- Rozumiem...- policjanci wymienili spojrzenia, po czym ukłonili się i wyszli z sali. Odwróciłem głowę w stronę okna by nie pokazywać Jooheonowi, że znów płaczę.
- Woozi...
- Tak będzie lepiej...
- Ale...
- Pewnie Hyungwon ci o wszystkim powiedział, hm?
- No tak...- chłopak pocałował mnie w czoło i niepewnie pogłaskał po głowie - Mało nie zatłukłem Kihyuna jak się o tym dowiedziałem.
- Mam nadzieję, że go nie zamkną...
- Niczego już nie rozumiem... Dlaczego bronisz jego tyłka po czymś takim?
- Nie teraz, proszę cię...- załapałem chłopaka za rękę i zamknąłem oczy... nie miałem siły na dalsze dyskusje. Chciałem by wszyscy zapomnieli o tym przykrym zdarzeniu i dali mi w końcu żyć spokojnie u boku Jooheona.


~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



18 listopada 2015

Woozi & Jooheon ~cz.3 [Rywal]



                              Czy staranie się o dojście do porozumienia z rzekomym rywalem rzeczywiście jest tak trudne? Nie chcę się kłócić z chłopakami z Monsta X, ale dlaczego to pragnienie należy tylko do mnie? Co właściwie ludzie mają z tego, że żyją w ciągłym konflikcie z innymi? Satysfakcje? Poczucie wyższości? Wydaje mi się, że nigdy tego nie zrozumiem. W naszym wypadku najlepsze jest to, że chociażby Joshua ma straszną słabość do Kihyuna, a mimo to traktuje go jak swojego wroga numer jeden i za każdym razem jeździ po nim jak po psie. Tak samo Vernon i Wonho. Mój przyjaciel wzdycha do niego co noc, jednak sytuacja sprzed kilku dni pokazuje zupełnie coś innego... nie rozumiem. 
- Woozi?- podniosłem wzrok znad telefonu i spojrzałem na stojącego nade mną lidera.
- Słucham.
- Chłopaki przyjechali pod halę... pewnie niedługo tu będą.- westchnąłem spuszczając głowę - Nie martw się... Porozmawiaj z nim na spokojnie i przede wszystkim daj mu dojść do słowa.
- Dobrze..- uśmiechnąłem się lekko w stronę S.Coupsa i podszedłem do lustra, by poprawić włosy. Ukradkiem zerknąłem na Vernona, który z wypiekami na twarzy oczekiwał wejścia swojego obiektu westchnień. Wiedziałem jednak, że jak tylko ten się zjawi zacznie go zaczepiać i wyzywać... norma. Po kilku minutach drzwi do garderoby otworzyły się z potężnym hukiem. W progu stał wspomniany wcześniej Kihyun mierzący nas wszystkich wzrokiem. 
- Zero kultury...- takimi słowami przywitał go Dino, jednak chłopak udał, że tego nie słyszy.
- Jesteś...- Kihyun wbił wzrok we mnie. Otworzyłem szeroko oczy szukając zrozumienia wśród chłopaków, jednak każdy patrzył po sobie z ogromnym zdziwieniem - Ty podła, mała szmato...- z tymi słowami ruszył w moją stronę. Ze strachu przywarłem plecami do lustra.
- Kihyun odpuść!- tradycyjnie w mojej obronie stanął S.Coups, który odtrącając lekko stylistów pobiegł za chłopakiem. 
- Dlaczego to robisz?!- po chwili nasz "rywal" złapał mnie za koszulę i pchnął mną o lustro.
- Nie wiem o co ci chodzi...
- Odpieprzysz się w końcu od Jooheona, czy mam ci pomóc?!- w garderobie zapanowała głucha cisza. Wszystkie stylistki pomagające nam się przygotować opuściły pomieszczenie... chłopcy natomiast patrząc po sobie oczekiwali tego co będzie dalej. 
- Hoshi... idź szybko po Shownu.- lider Seventeen wydał polecenie i już po chwili mój przyjaciel ruszył po lidera Monsta X - Kihyun hyung, o co ci chodzi?
- Nie wtrącaj się...
- Puść go... można to załatwić na spokojnie.
- Powiedziałem, że masz się nie wtrącać!- Kihyun spojrzał na mnie przytrzymując mnie jedną ręką - Odwal się od niego... rozumiesz?
- Nie... nie rozumiem dlaczego miałbym to zrobić. Poza tym tylko raz się spotk...
- Dość do cholery!- poczułem dość silne uderzenie w policzek. Zamknąłem oczy spuszczając głowę w dół. 
- Kihyun...- usłyszałem zdecydowany, niski, męski głos... zakładam, że był to Shownu. Odciągnął ode mnie agresywnego chłopaka co spowodowało osunięcie się mojego ciała na ziemię - Idziemy na zewnątrz... Woozi...
- Ja się nim zajmę...- S.Coups kucnął obok mnie podnosząc delikatnie moją głowę - Bardzo cię boli?
- Nie... 
- Co za bydle...- syknął lider głaszcząc mnie po policzku - Chłopaki chyba mają rację.
- Nie rozumiem...
- Nie przegramy tej wojny.... na pewno nie z nimi.
- Przestań...- spojrzałem na chłopaka, jednak po chwili po policzku popłynęła mi łza.
- Co się dzieje?
- Mam dość tej ciąłej rywalizacji... ile można?
- Woozi...- nad nami stanął The8 i głęboko westchnął - Oni już zaczynają skakać do nas z łapami... co jeszcze musi się stać żebyś zrozumiał, że nie są warci naszej uwagi?- spojrzałem na przestraszonych przyjaciół, którzy w napięciu oczekiwali mojej odpowiedzi. 
- Jooheon taki nie jest...
- Co...- westchnąłem i spojrzałem na S.Coupsa, którego oczy wyrażały wielkie współczucie i chęć zrozumienia.
- Gdzie on jest?- moje oczy zostały skierowane w stronę drzwi, w których stał Jooheon. Gdy mnie zobaczył podbiegł do mnie i głaszcząc mnie po głowie zaczął dokładnie mnie oglądać - Mocno cię uderzył?
- Nie.
- Jesteś taki drobny... jak mógł coś takiego zrobić?
- Widocznie zasłużyłem.
- Przestań gadać głupoty.- chłopak złapał moją twarz w ręce i delikatnie pocałował mnie w czoło. Czułem jak przez całe moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Podniosłem szeroko otwarte oczy wbijając je w hyunga.
- Nie powinieneś...- szepnąłem zerkając nerwowo na chłopaków. 
- Nie przejmuj się tym.- uśmiechnąłem się niepewnie, jednak uśmiech ten po chwili zamienił się w ponowne przerażenie. Do środka weszli pozostali członkowie Monsta X. Jooheon wbił mnie w ramiona S.Coupsa, po czym pewnym siebie krokiem podszedł do Kihyuna - Co ci odwaliło?!
- Jooheon, nie zaczynaj, proszę cię.- Shownu złapał go za ramię, jednak ten nie chciał poddać się bez walki.
- Nie zamierzasz niczego z tym zrobić? Naprawdę już musi dochodzić do tego, że członkowie naszych zespołów będą się lać?- jego wzrok ponownie wbił się w Kihyuna - Dlaczego go uderzyłeś?!
- Nie powinniście rozmawiać o tym tu...
- Bo mi się podobasz...- w garderobie ponownie zapanowała głucha cisza. Kihyun podniósł wzrok i spojrzał w oczy zdziwionemu Jooheonowi - Podobasz mi się, a wybrałeś... to małe gówno...- teraz wszystko jasne... Po tym wyznaniu czułem jak serce pęka mi z zazdrości, jednak nie chciałem kolejnej kłótni. Wstałem z ziemi i niepewnym krokiem podszedłem do chłopców.
- Droga wolna...- szepnąłem spoglądając na Kihyuna - Nie będę się wam w nic wtrącał...
- Woozi...- rzuciłem spojrzenie liderowi mówiące o tym, żeby wyszedł ze mną z pomieszczenia... ten od razu zrozumiał o co chodzi - Woozi poczekaj...- razem z S.Coupsem opuściliśmy garderobę. Gdy w końcu znaleźliśmy się zdala od ludzi ten wtulił mnie w swoją klatkę piersiową głaszcząc mnie po głowie.
- Wypłacz się...- jak nakazał, tak też zrobiłem - Przykro mi...
- Nigdy nie czułem się tak upokorzony!
- Ciii... uspokój się.
- Czemu to tak boli?! 
- Temat miłości nigdy nie należał do przyjemnych i kolorowych... zanim znajdziesz odpowiednią osobę będziesz musiał niestety trochę pocierpieć...- myślałem, że Jooheon jest tą odpowiednią osobą, ale jak już powiedziałem... nie będę wtrącać się między niego a Kihyuna. 
- Mógłbyś nas na chwilę zostawić?- przez moje ciało przeszedł dreszcz. Chwyciłem mocniej za koszulę lidera i bardziej wtuliłem w nią twarz. 
- Myślę, że Woozi nie ma teraz ochoty na rozmowę z tobą...
- Daj nam 5 minut... jeśli moje wyjaśnienia nic nie dadzą zniknę z jego życia.- odwróciłem się w stronę chłopaka. Lider pogłaskał mnie po ramieniu. Skinieniem głowy dałem mu znać, że porozmawiam z Jooheonem... że dam radę. Po chwili staliśmy na przeciwko siebie, spoglądając sobie w oczy - Woozi...
- Kihyun zna cię lepiej... jesteście w jednym zespole... może rzeczywiście będziecie się lepiej dogadywać...
- Woozi...- spojrzałem na chłopaka przełykając z trudem ślinę - Ale to nie Kihyun mi się podoba tylko ty...- czułem jak moje serce automatycznie przyspiesza. Nie wiedziałem czy mam się rozpłakać czy skakać z radości. W zasadzie sam nie wiem jak miałem odebrać tą wiadomość. Czyli co... Jooheon jest gejem? Zaraz zaraz... skoro jestem o niego tak bardzo zazdrosny, to chyba wychodzi na to, że ja też... To wszystko dzieje się za szybko. Nie zauważyłem nawet momentu kiedy chłopak nachylił się do mnie spoglądając mi głęboko w oczy. 
- Jooheon...- ten jedynie delikatnie się uśmiechnął i niepewnie musnął moje usta. Czułem jak nogi się pode mną uginają i wtedy cieszyłem się, że jestem tak kurczowo trzymany przez chłopaka. 
- Woozi zaufaj mi... przysięgam, że nigdy cię nie skrzywdzę i że nic ci się przy mnie nie stanie. 
- A...ale Kihyun...
- Jest jedynie moim przyjacielem.- szepnął, po czym znów przywarł do mnie ustami. Ułożyłem dłonie na jego twarzy i odwzajemniałem pocałunki. Nie potrafię opisać tego jak się czułem. Byłem... byłem po prostu szczęśliwy.
- MONSTA X! WCHODZICIE ZA 15 MINUT!- Jooheon westchnął i przeniósł swoje wargi na moje ucho. Całując mnie po nim szepnął:
- O tej samej porze tam gdzie ostatnio...dobrze?- skinąłem głową cicho chichocząc. Chłopak pocałował mnie w czoło i pędem ruszył w stronę garderoby. Teraz dopiero mogę stwierdzić, że zakochanie jest okropnie uciążliwym i skomplikowanym procesem. Cieszysz się, jednak po chwili twoją twarz zalewają łzy... gdy osoba, którą kochasz pociesza cię ponownie na twojej twarzy gości uśmiech, jednak gdy czujesz się zagrożony przez kogoś innego ponownie płaczesz... i tak w kółko. Mimo to wolałem nie zaprzątać sobie tym głowy i czym prędzej powiedzieć o wszystkim S.Coupsowi. Jednak gdy szedłem przez korytarz zostałem gwałtownie zaciągnięty do jednego z magazynków. Syknąłem spoglądając na oprawcę... był nim oczywiście Kihyun, jednak nie sam... stał na przeciwko mnie w towarzystwie I.M'a. 
- Daj mi spokój...- szepnąłem robiąc krok w tył.
- To jeszcze nie koniec, rozumiesz? Teraz dopiero rozpocząłeś wojnę między naszymi zespołami.
- Skoro kochasz Jooheona pozwól mu być szczęśliwym...- na te słowa obaj chłopcy parsknęli śmiechem.
- Jooheon może być szczęśliwy, ale tylko ze mną... a ty kurduplu lepiej na siebie uważaj...
- To groźba?
- Owszem...i radzę ci potraktować ją poważnie.- po tych słowach wyszli z magazynku zostawiając mnie samemu sobie z bardzo mieszanymi odczuciami... czuję, że pogubiłem się w tym wszystkim...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------




16 listopada 2015

Woozi & Jooheon ~cz.2 [Rywal]




                     Dochodziła 19-sta. Zwlekłem się z łóżka i z mocno bijącym sercem zacząłem zbierać się do wyjścia. Gdy wszedłem do salonu ujrzałem całą 12-stkę siedzącą przed telewizorem i zapychającą się cudownie pachnącą pizzą. 
- Wreszcie wstałeś śpiochu.- spojrzałem w stronę uśmiechniętego Wonwoo. Skinąłem jedynie głową i ruszyłem do przedpokoju - Wybierasz się gdzieś?- oczy wszystkich zostały skierowane na mnie. I teraz pytanie... jaką bajeczkę im wcisnąć żeby nie dowiedzieli się, że idę na spotkanie z Jooheonem? Z drugiej jednak strony wiem, że nie powinienem ich okłamywać, ale niestety czasami trzeba. 
- Pójdę na spacer... trochę boli mnie głowa. 
- Pójdę z tobą.- jak zwykle pierwszy do pomocy wyrwał się nasz niezastąpiony lider. 
- Nie, nie!- aishh... ja chyba nie powinienem być artystą... za cholerę nie potrafię grać - To znaczy... przepraszam Seungcheol, ale chcę pobyć sam.- chłopak podszedł do mnie i wprowadził mnie w głąb korytarza.
- Coś się stało?
- Nie...
- Woozi... wiesz, że mnie łatwo nie oszukasz.- no tak... zapomniałem, że S.Coups zna mnie jak własną kieszeń i nie ma nawet takiej możliwości, by coś przed nim ukryć.
- Ty... ty nie popierasz naszego konfliktu z Monsta X... prawda hyung?
- Zdecydowanie jestem przeciwny... a czemu pytasz?
- Bo...- westchnąłem zapinając kurtkę - Idę się spotkać z Jooheonem...- widziałem jedynie uśmiech na twarzy chłopaka.
- Ale że w jakim sensie?
- Sam nie wiem... powiedział po prostu, że chce się ze mną spotkać...
- Ahhh... myślałem, że jesteście parą czy coś.- czułem jak moja twarz robi się czerwona jak strój Mikołaja.
- Aishhh hyung!
- Żartuję.- lider zachichotał i pogłaskał mnie po głowie - Uważaj na siebie... i nie wracaj zbyt późno.
- Dobrze.- burknąłem obrażony, po czym wyszedłem z dormu. Co im podali w tej pizzy, że S.Coups leciał takimi "śmiesznymi" żartami? Poza tym co on mówi? Ja i Jooheon parą? W sensie, że... facet z facetem? Fu... to jest takie obrzydliwe... chyba - O czym ja myślę?- syknąłem sam do siebie i pospiesznie narzuciłem na głowę kaptur. Zapomniałem, że idę bez ochrony i w razie napadu fanek będę miał przerąbane. Nie miałem ochoty jechać autobusem... w zasadzie kawiarnia, w której się umówiliśmy znajduje się niedaleko naszego dormu więc nie ma sensu odbierać sobie przyjemności związanej z wieczornym spacerem. Po kilku minutach byłem na miejscu. Wtedy też w głowie włączył mi się komunikat, bym nie szedł dalej i zwyczajnie to sobie odpuścił. Bałem się upokorzenia... czułem, że chłopak nie przyjdzie... że to spotkanie było zapewne czymś w rodzaju zakładu między nim a resztą Monsta X. 
- Nie wejdziesz do środka?- usłyszałem tuż przy uchu niski, męski głos. Wrzasnąłem odwracając się dość gwałtownie i przywierając plecami do okna kawiarnii. Przede mną stał uśmiechnięty Jooheon. Byłem na tyle przestraszony, że z oczu popłynęły mi łzy, jednak by nie robić z siebie ofiary pospiesznie je wytarłem - Nie chciałem cię wystraszyć. 
- Wystraszyć?... mnie? To nie takie proste.- spojrzałem na chłopaka lekko się uśmiechając - Jednak przyszedłeś.
- Nooo.... to ja cię tu zaprosiłem więc dziwne by było jakbym cię teraz wystawił. 
- No tak...- Jooheon położył mi rękę na plecach i zaczął prowadzić mnie w stronę wejścia - Chodź do środka... pewnie zmarzłeś.- postanowiłem trochę wyluzować. Jak widać, Jooheon jest fajnym chłopakiem i na pewno dobrym kumplem. Poza tym nie chcę toczyć wojny z jego zespołem więc takie potajemne spotkania, by całkiem nie zdziczeć, z pewnością nam dobrze zrobią. 
Po wejściu do środka rozebraliśmy się, po czym zajęliśmy miejsce. Hyung położył ręce na stoliku i lekko się uśmiechnął - Daj swoje ręce.
- Po co?
- Zobaczysz.- no dobrze. Położyłem swoje drobne dłonie na rękach kolegi. Ten złapał za nie i zaczął je ogrzewać - Ale lodowate. 
- Mm... niestety szybko marznę.- starałem się cieszyć tą chwilą jednak spokoju nie dawał mi fakt, że jesteśmy dość popularni w Korei i jakby ktoś przyłapał nas na takim spotkaniu, portale plotkarskie nie dałyby nam spokoju.
- Czemu się tak ciągle rozglądasz?
- Boję się, że ktoś nas zobaczy.
- Ahh... spokojnie. Ochrona mojego zespołu stoi koło kawiarnii. Jakby coś się działo dadzą nam znać.
- Widzę, że dokładnie wszystko zaplanowałeś.
- Mhm... taki już jestem.- Jooheon uśmiechnął się i podał mi kartę - Wybierz coś... i koniecznie napij się czegoś ciepłego.- uśmiechnąłem się pod nosem i zatopiłem twarz w menu. Szkoda, że jedynie ja będę wiedział jakim fajnym facetem jest nasz "rywal". Chciałbym, by reszta Seventeen również poznała jego prawdziwe oblicze. Poza tym jestem pewien, że reszta jego przyjaciół jest taka sama jak on. W zasadzie sam tego nie rozumiem. Oba zespoły są naprawdę pełne życzliwości i dobroci... dopiero gdy się na siebie natkniemy buchamy do siebie jakąś niezrozumiałą jak dla mnie nienawiścią.
- Mogę przyjąć zamówienie?- podniosłem głowę na kelnerkę stojącą obok stolika. Jooheon milczał więc pierwszeństwo zamawiania oddał mi.
- Mm... poproszę gorącą czekoladę z cynamonem i...
- Weźmiemy porcję yaksik i dla mnie będzie kawa po wiedeńsku.
- Dobrze... dziękuję bardzo.- kelnerka odeszła od stolika. Wtedy też Jooheon zachichotał i ponownie złapał mnie za ręce.
- Jesteś takim niezdecydowanym stworkiem.- moje serce automatycznie przyspieszyło, a twarz ponownie nabrała czerwonych barw.
- Aishhh daj spokój hyung. Miałem ochotę na ciasto, ale nie wiedziałem jakie... ta kelnerka za szybko przyszła.
- Widzisz... dlatego masz mnie. Yaksik na pewno ci posmakuje. 
- Zaufam ci.- po kilku minutach przyszło nasze zamówienie. Gdy je zobaczyłem uśmiechnąłem się szeroko i od razu złapałem na gorącą szklankę.
- Grzej te lodowate łapy.- przedrzeźniłem chłopaka i upiłem łyk czekolady.
- Mmm jaka pyszna.
- Spróbuj tego.- Jooheon wycelował w moją stronę ryżowe ciasteczko. Ugryzłem je otwierając szeroko oczy - Dobre?
- Wow... jest świetne.- chłopak uśmiechnął się i włożył mi do ust resztę ciastka.
- Jedz dużo... słyszałem, że jutro zapowiada się wam ciężki dzień. Musisz mieć sporo siły. 
- To prawda... w zasadzie... skąd wiesz jaki mam grafik?
- Rozmawiałem z waszym managerem... fajny facet. 
- Coraz bardziej mnie zaskakujesz.- naprawdę miły wieczór w fajnym towarzystwie. Nie sądziłem, że tak groźnie wyglądający chłopak może kryć w sobie tyle ciepła. Zawiesiłem się chwilowo i gryząc kolejne ciastko wbiłem wzrok w hyunga. 
- Na co tak patrzysz?- powinienem zapytać go o powód spotkania czy lepiej nie psuć takiej miłej atmosfery? - Woooozi.
- Tak?- mrugnąłem kilka razy lekko się uśmiechając.
- O czym tak myślałeś?
- Mogę o coś zapytać?
- Pewnie.
- Cały czas zastanawia mnie powód tego spotkania... wiesz... myślałem, że się nie lubimy...
- My nic do was nie mamy. W zasadzie sam nie rozumiem skąd się wzięła ta nienawiść między naszymi zespołami. 
- Myślisz, że uda nam się coś z tym zrobić?- mówiąc to dokoćzyłem pić czekoladę i spojrzałem na zamyślonego chłopaka. Gdy ten na mnie spojrzał zakrył twarz ręką i zaczął się śmiać - Poważnie pytam...
- Czekaj.- hyung kucnął obok mnie i kciukiem delikatnie przejechał nad moją górną wargą - Zrobił ci się ponętny, czekoladowy wąs.- zakryłem usta ręką lekko się czerwieniąc. 
- Przepraszam.
- Przestań.- Jooheon oblizał ubrudzony czekoladą palec - Mmm faktycznie dobra... masz ochotę na jeszcze jedną?
- Zasłodziłem się... ale dziękuję hyung.- gdy ten ponownie usiadł na swoim miejscu uśmiechnął się i dokładnie zaczął mi się przyglądać. 
- Wiesz... tak wracając do rozmowy. Jeśli chłopaki chcą się kłócić to proszę bardzo. Mam tylko nadzieję, że między nami do czegoś takiego nie dojdzie. 
- Nie powinno. Z drugiej strony powinniśmy jednak coś z tym zrobić.
- Pomyślimy o tym na kolejnym spotkaniu, hm?- otworzyłem szeroko oczy.
- Kolejnym spotkaniu?- Jooheon jedynie się uśmiechnął, po czym podszedł do mnie i przytrzymał mi kurtkę.
- Wskakuj w nią mały.
- Ej no przestań... nie jestem mały.
- Jesteś.- chłopak pogłaskał mnie po głowie i pospiesznie się ubrał - Chodź, odprowadzę cię. 
- Nie mam ochoty wracać jeszcze do dormu. Przejdziemy się gdzieś?
- Jak sobie pan życzy.- po tych słowach zapłacił i wyprowadził mnie na zewnątrz. W Seoulu panował spokojny, chłodny wieczór. Puste już ulice oświetlone były przez latarnie, światła padające z restauracji czy sklepów oraz sporadycznie przejeżdżające samochody - Uwielbiam Seoul o tej porze.
- Ja też... teraz dopiero można zobaczyć jego prawdziwe piękno.- spojrzeliśmy na siebie wymieniając się uśmiechami. 
- Przejdźmy się na Banpo.
- Ooo... jest taka pora, że na pewno go teraz oświetlą. 
- Zakładam, że bardzo chcesz to zobaczyć.- skinąłem twierdząco głową i już po chwili byłem prowadzony we wskazane miejsce. Szliśmy w zupełnej ciszy, wsłuchując się jedynie w odgłosy miasta i swoje przyspieszone oddechy. Wtedy też do chłopaka zadzwonił telefon. Sięgnął po niego i spojrzał na mnie lekko speszony - Przepraszam.
- Nie ma problemu... odbierz.- Jooheon westchnął i przyłożył telefon do ucha.
- No co jest?
- Miałeś się z nim nie spotykać!- otworzyłem szeroko oczy słysząc w telefonie agresywny głos... chyba Kihyuna.
- O co ci chodzi...
- Spotykasz się z naszym największym wrogiem! Jak możesz?! Myślisz, że o niczym nie wiemy?!
- Uspokój się do cholery...- zatrzymałem się wbijając nieprzytomny wzrok w ulicę - Porozmawiamy o tym jak wrócę...
- Chłopaki cię rozszarpią jak się dowiedzą! Jeszcze... dlaczego akurat Woozi?! 
- A dlaczego nie?
- Jest obleśny!- czułem spływające po policzkach łzy. Przełknąłem z trudem ślinę i gwałtownie odwróciłem się wbiegając na ulicę. Usłyszałem jedynie pisk hamujących opon. Byłem w takim szoku, że nie do końca rozumiałem co się dzieje. 
- Jak łazisz?!- czułem jakby świat zwolnił... widziałem biegnącego w moją stronę Jooheona.
- Boże, co ty robisz? Nic ci się nie stało?- jego roztrzęsione dłonie obracały mną, dokładnie mnie oglądając.
- Nie dotykaj mnie...
- Woozi posłuchaj...
- Zostaw mnie, nie rozumiesz?! Myliłem się co do ciebie i twojego zespołu! 
- Daj mi wytłumaczyć.
- Nie odzywaj się do mnie nigdy więcej.- wyrwałem się z rąk chłopaka i ruszyłem w stronę dormu. Czułem jakby jakaś część mnie umarła. Nie sądziłem, że kłótnia z chłopakiem, którego dopiero poznawałem może tak bardzo boleć. Twierdził, że Monsta X nie chcą się z nami kłócić, jednak gdy dowiedzieli się, że się spotkaliśmy buchnęli taką nienawiścią jak nigdy dotąd. I te słowa mówiące o tym, że jestem obleśny... w sumie na co ja liczyłem? Naprawdę wierzyłem w to, że ktoś mógłby zwrócić na mnie uwagę? Jestem żałosny. Najgorsze jest to, że naprawdę zaczynałem go lubić, a jeden głupi telefon to wszystko zepsuł. Z drugiej strony lepiej, że stało się to teraz niż za miesiąc czy dwa, jakbym już porządnie się zaangażował w tą znajomość. Z resztą o czym ja mówię... to miało być zwyczajne spotkanie mające na celu naprastowanie kilku spraw, jednak jak widać nic nie da się zrobić i nasze zespoły powróciły do punktu wyjścia. Trudno... widocznie tak musi być.
Wróciłem do dormu i pospiesznie ruszyłem do pokoju. Chłopcy nadal siedzieli w salonie oglądając jakiś film.
- Dobrze, że już jesteś.- przystanąłem odwracając się w stronę przyjaciół. Nie byłem w stanie powstrzymać płynących z moich oczu łez. Widziałem jak większość podnosi się, jednak na szczęście powstrzymał ich S.Coups - Oglądajcie... ja z nim porozmawiam.- chłopak wprowadził mnie do pokoju zamykając za nami drzwi - Co on ci zrobił...
- Hyung?... jak na mnie patrzysz... co widzisz?- lider usiadł na łóżku i przyciągnął mnie do siebie, sadzając sobie na kolanach.
- Widzę uroczą, małą istotkę... a czemu o to pytasz?
- Powiedz prawdę... nie czujesz obrzydzenia?
- Nie rozumiem... co on ci powiedział?
- Nie on... słyszałem jego rozmowę z kimś z jego zespołu. Ktoś stwierdził, że nie powinniśmy się widywać, bo jestem ich wrogiem, a poza tym jestem obleśny... a ja naprawdę zacząłem go lubić...
- Woozi...- hyung westchnął wtulając mnie w klatkę piersiową - Dałeś później Jooheonowi dojść w ogóle do słowa?- pokręciłem jedynie przecząco głową - No właśnie... to jest jedynie opinia jego kolegi. Skoro Jooheon zaproponował ci wyjście, na pewno nie jest tego samego zdania co reszta jego kolegów. 
- A co jak jest? A to spotkanie miało być jedynie formą zażartowania sobie ze mnie?
- Troszkę więcej wiary w siebie... musisz się w końcu na kogoś otworzyć i nie poddawać się przy każdym, najmniejszym potknięciu. 
- To nie jest takie proste...
- Wiem... jedyne co mogę ci poradzić, to przy najbliższej okazji postaraj się na spokojnie porozmawiać z Jooheonem... Ogólnie to jaki on jest?- wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na lidera.
- Jest... naprawdę fajnym chłopakiem... Tylko co z tego...
- To z tego, że jutro dzielimy z nimi garderobę podczas gali. To będzie dobra okazja żeby porozmawiać.
- Ale...
- Skoro się polubiliście nie powinieneś od razu go skreślać. Później byś tego bardzo żałował.- może hyung ma racje? Przytaknąłem jedynie i wtuliłem się w niego zamykając oczy. Rozmowy z liderem zawsze mi pomagały. W końcu jego zadaniem jest dbanie o członków swojego zespołu... mimo, że S.Coups jest świeżakiem, to jest w tym wręcz idealny...


~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------


13 listopada 2015

Woozi & Jooheon~cz.1 [Rywal]




                              Dwa od zawsze rywalizujące ze sobą zespoły: Seventeen i Monsta X. Odkąd wszyscy mogą sięgnąć pamięcią chłopcy nienawidzili się jak psy. Każdy chciał być lepszy od swoich przeciwników i za żadną cenę nikt nie chciał dopuścić by przeciwnikowi coś wyszło lepiej. Za każdym razem gdy dochodziło do spotkania zespołów, chłopcy rzucali się sobie do gardeł jak dzikie zwierzęta. Jedynie liderzy zachowywali resztki człowieczeństwa i zdrowego rozumu i za każdym razem starali się doprowadzić do porozumienia, jednak po kilkunastu próbach odpuścili gdyż nie dawało to żadnych efektów. Wszyscy chcieli poprowadzić swój zespół na szczyt i sprawić by to właśnie ich grupa była najlepsza. Nie przekonywały ich tłumaczenia, że oba zespoły są na swój sposób wyjątkowe, że każdy ma masę fanów, że muzyka jaką wykonują różni się i nie ma powodów do rywalizacji... wszystko szło na marne. Obie wytwórnie załamały ręce i pozwoliły działać chłopcom wedle ich uznania... czy aby na pewno dobrze zrobiły?

*

- Kuźwa... jesteśmy z tymi oszołomami.- westchnąłem jedynie słysząc ponowne wyrzuty Wonwoo. 
- Ostatnio mniej się czepiają... daj spokój.- jęknąłem zamykając książkę. Miałem już dość tej ciągłej rywalizacji. Ogólnie wychodzę z założenia, że każdy k-pop'owy zespół powinien sobie pomagać. Nie ważne jaki ma staż, ilość fanów, pozycję w wytwórni... wszyscy tak naprawdę robimy to samo i powinniśmy się jednoczyć, a nie prowadzić wojnę o to kto jest lepszy. Starsze zespoły powinny wspierać nowe, a Monsta X? Hm... w zasadzie oboje jesteśmy świeżakami więc tym bardziej powinniśmy się trzymać razem, a nie kłócić się na każdym kroku. 
- Woozi, nie możemy odpuścić. Zaczęliśmy wojnę i doprowadzimy ją do końca...
- Oczywiście wygrywając.- słowa Vernona dokończył zadowolony Hoshi. 
- A tak właściwie...o co toczycie tą wojnę? Oni mają tysiące fanów tak samo jak my... czego wam jeszcze trzeba?
- Musimy odbić im tych fanów i pokazać, że jesteśmy najlepsi. 
- Przesadzacie.- podszedłem do lidera i przyjrzałem się kartce wiszącej na drzwiach garderoby. Dziś, podobnie jak Monsta X występowaliśmy w Music Banku i organizatorzy umieścili nas w jednym pokoju... dla mnie w zasadzie żaden problem - Naprawdę musimy toczyć tą śmieszną walkę?- S.Coups westchnął, po czym spojrzał na mnie i pogłaskał mnie po głowie.
- Nie... ale skoro chłopaki chcą tak działać to droga wolna... ja już nie mam siły ich powstrzymywać.- po tych słowach uśmiechnął się lekko i ruszył w stronę charakteryzatorki. Nadymałem policzki i wspiąłem się na palce by uważnie przyjrzeć się rozpisce. Wtedy też z nienacka dostałem z całej siły drzwiami. Upadłem na ziemię uderzając dodatkowo głową o biurko. Syknąłem zaciskając oczy. Po chwili znalazła się przy mnie starszyzna Seventeen, czyli Jisoo i Junghan, którzy zagadując mnie sprawdzali czy nic mi nie jest.
- Bydło przyszło...- warknął Vernon mierząc wzrokiem wchodzącego Wonho. Chłopak podszedł do niego i stanął naprzeciwko, napierając na niego ciałem. 
- Spokój do cholery.- do środka wszedł lider Shownu. Gdy mnie zobaczył kucnął obok i powoli mnie posadził - Przepraszam za nich... wszystko okej?- skinąłem jedynie twierdząco, masując się po tyle głowy. 
- Nie, nie jest okej... weszliście tu jak do obory. Mogliście zrobić mu coś znacznie poważniejszego.- jak zwykle pierwszy do walki wyrwał się Junghan, jednak od razu został powstrzymany przez swojego najlepszego przyjaciela. Shownu westchnął i ponownie przeniósł na mnie wzrok.
- Na pewno wszystko jest w porządku?
- Tak, spokojnie... nic mi nie jest.- uśmiechnąłem się niepewnie spoglądając tym samym w stronę drzwi, w których stał jeden z członków "wrogiej" nam grupy- Jooheon. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się cwaniacko i podszedł do warczących na siebie Vernona i Wonho, po czym trącił z bara członka mojego zespołu. 
- Nie pruj się tak gnojku. 
- Odwal się... nie rozmawiam z tobą. 
- Z Wonho też już nie rozmawiasz.- po tych słowach złapał przyjaciela za ramię i zaprowadził go w głąb garderoby. Spojrzałem na Shownu. Ten pokręcił zrezygnowany głową przenosząc na mnie wzrok.
- Dobra... to... powodzenia.- uśmiechnąłem się szeroko patrząc na odchodzącego chłopaka, jednak po chwili zostałem skarcony wzrokiem przez magiczny rocznik '95. 
- Chyba faktycznie mocno uderzyłeś się w tą głowę.
- Dajcie spokój... mówiłem, że są fajni. 
- Ta... teraz udają miłych, a później jak tylko nadarzy się okazja wbiją ci nóż w plecy... Oprzytomnij w końcu Woozi. 
- Seventeen, szykujcie się!- usłyszeliśmy zza drzwi donośny głos producenta. 
- Dasz radę?- ponownie skinąłem twierdząco głową, po czym zabraliśmy się za przygotowania. Wchodząc na scenę usłyszałem cichy, niski, męski głos.
- Powodzenia Woozi.
- Hm?- spojrzałem w stronę chłopaka. Przy wejściu stał półnagi Jooheon świecąc wyrzeźbioną klatą. Zmierzyłem go wzrokiem zatrzymując się na jego twarzy - Dziękuję.- lekko się uśmiechając ukłoniłem się, po czym wszedłem na scenę. Występ trwał zaledwie 5 minut. Mimo tak krótkiego czasu nie mogłem skupić się na choreografii i swoich partiach. Cały czas zastanawiało mnie zachowanie Jooheona... poza tym bez przerwy widziałem przed oczami jego idealne wręcz ciało. Takie drobne chuchro jak ja może mu jedynie pozazdrościć. Z moją wagą w życiu nie dorobię się takich mięśni. Po wykonaniu "Mansae" Jun spojrzał na mnie szturchając mnie w ramię.
- A tobie co?
- Nie rozumiem.
- Byłeś tak nieprzytomny jak nigdy. Coś się stało?
- Y y.- uśmiechnąłem się lekko i wbiegłem na schody prowadzące do zejścia ze sceny. Wtedy też poczułem silne szarpnięcie. Jęknąłem i już po chwili stałem twarzą w twarz ze wspomnianym wcześniej Jooheonem. No... musiałem patrzeć na niego zadzierając głowę, ale pomińmy to - Co jest?
- Świetny występ.- czułem jak się czerwienię. Spuściłem głowę w dół, po czym zadzierając ręce do tyłu zacząłem nerwowo bawić się palcami.
- Dziękuję...- chłopak oparł się o ścianę jędną ręką... drugą natomiast unióśł lekko mój podbródek. 
- Aish... szkoda, że nasze zespoły tak ze sobą rywalizują.- przełknąłem głośno ślinę, po czym chwyciłem niepewnie za nadgarstek chłopaka.
- Widziałem, że ty też kłóciłeś się z Vernonem...- ten jedynie uśmiechnął się cwaniacko patrząc mi głęboko w oczy.
- Z tobą natomiast w życiu nie chciałbym wchodzić w jakikolwiek konflikt. 
- Wiesz... jakby nie patrzeć należę do Seventeen... także... tak jakby ze mną również masz na pieńku. 
- Ojjj Woozi, Woozi...- Jooheon nachylił się do mnie cwaniacko się uśmiechając - Dzisiejszy wieczór... co robisz?- przyznam, że tym pytaniem zwalił mnie z nóg. Otworzyłem szeroko oczy wstrzymując oddech - Ziemia do Jihoona. 
- E..em... nic... nie wiem...
- To umówmy się w Mui Mui około 20-stej, hm?
- Tak... yy... dobrze.- co? Sam nie wiem dlaczego się na to zgodziłem. Jak chłopaki się o tym dowiedzą to mnie zabiją. Jooheon posłał mi ciepły uśmiech, po czym odszedł do swojego zespołu. Moje serce biło tak mocno, że mimo głośnej muzyki słyszałem je bardzo wyraźnie. Nie rozumiem dlaczego zostałem zaproszony przez niego do kawiarnii... pewnie chce sobie ze mnie zażartować... albo lepiej poznać i załagodzić konflikt... sam już nie wiem. W sumie chyba nic mi nie będzie jak pójdę na to spotkanie. Mam tylko nadzieję, że nikt nas nie przyłapie i nie wywoła przez to jakiejś afery. 
Po powrocie do dormu usiadłem w salonie i zacząłem zastanawiać się nad słowami Jooheona. Może faktycznie ma dobre intencje? 
- O kim tak myślisz?- albo też chce mnie wystawić. Może być tak, że ja przyjdę, będę czekał na niego jak głupi, podczas gdy on w tym czasie w najlepsze będzie śmiał się ze mnie ze swoimi przyjaciółmi z zespołu - WOOZI!- podskoczyłem łapiąc się za serce.
- Czemu krzyczysz?
- Ignorujesz mnie...- Seunggwan westchnął, po czym spojrzał mi głęboko w oczy - Co się stało, że się tak zachowujesz?
- Nie rozumiem o co ci chodzi...
- Mhmmm... kogo dzisiaj wyrwałeś?
- A daj spokój.
- Powiedz chociaż z jakiego jest zespołu.
- Seunggwan... odpuść. Jestem po prostu zmęczony.- podniosłem się leniwie, po czym ruszyłem do pokoju rzucając się na łóżko. Na wszelki wypadek, raz jeszcze, postanowiłem to wszystko dokładnie przeanalizować. 


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------




9 listopada 2015

Hansol & B-joo~cz.5 [Niebezpieczna branża- Koniec]




                  Nie dałem rady zejść z planu o własnych siłach. Zlitował się nade mną sam oprawca- Hyosang, który zniósł mnie poza kamery i okrył kocem. Czułem się tak źle jak nigdy dotąd. Bolał mnie dosłownie każdy milimetr ciała... krew cieknąca po moich nogach i twarzy sprawiała, że odczuwałem ogromny dyskomfort. Mimo to jednak chciałem jak najszybciej doprowadzić się do normalnego stanu i pójść do B-joo. Martwiłem się o niego bardziej niż o siebie. Miałem nadzieję, że siedzi posłusznie w szatni i czeka na mnie. Wolałem raczej by nie oglądał tego co przed chwilą robili mi Donghoon, Hyosang i mój nienormalny szef.
- Hansol.... ja... ja nie wiem co we mnie wstąpiło...- Hyosang pogłaskał mnie po ramieniu. W jego głosie dało się wychwycić strach i wyrzuty sumienia. Z moich oczu popłynęły jedynie łzy. W zasadzie do tej pory chłopak był jedyną, najbliższą mi tutaj osobą...
- Odwal się...
- Ja naprawdę...
- Nie dotykaj mnie!
- Wypad...- po chwili stanął nad nami szef. Hyosang ukłonił mu się, po czym posłusznie opuścił pomieszczenie - Taka kara ci wystarczy dziwko?- mimo wrażenia nagłej śmierci, wstałem powoli i spojrzałem mu w oczy - Pytam o coś.
- Odchodzę...- i co teraz powiesz dupku? Widzę przecież ten pieprzony strach goszczący w twoich oczach - Możesz pożegnać się z masą kasy...
- Nie możesz nas zostawić!
- Owszem, mogę... i właśnie dzisiaj zamierzam to zrobić. 
- Obowiązuje cię jeszcze umowa.
- Jak będę wychodził możesz mi ją dać.... chętnie podetrę nią dupę...
- Hansol dogadamy się przecież...- zostałem złapany za ramię. Mimo bólu szarpnąłem ręką i ruszyłem w stronę szatni. Gdy do niej wszedłem zastałem krzątającego się po pomieszczeniu Byungjoo. Tak bardzo cieszyłem się, że nic mu nie jest. Podszedłem do niego pospiesznie mocno go przytulając.
- Boże, nic ci nie jest...- ten jednak podniósł powoli głowę. Gdy mnie ujrzał otworzył szeroko oczy... widziałem, że jest bliski płaczu. Złapałem go więc w talii i zamknąłem mu usta pocałunkiem.
- Co oni ci...
- Ciii... nic mi nie jest.- znów go cmoknąłem. B-joo osunął się na ziemię i zaczął płakać. W życiu chyba nie byłem świadkiem takiej histerii - Szkrabie...
- Przepraszam!- kucnąłem przy nim i podnosząc go z ziemi, mocno go w siebie wtuliłem.
- Uspokój się...
- Przepraszam... gdyby nie to, że jestem taką sirotą nie doszłoby do tego!
- Byungjoo to nie jest twoja wina.- głaskałem go po twarzy i co chwilę składałem pocałunki na jego czole, nosie i ustach - Odchodzimy stąd, rozumiesz?... poszukamy czegoś lepszego...
- Ale to nie jest takie proste...
- Wiem... ale damy sobie jakoś rade... musimy...- B-joo ściągnął z siebie koszulkę, którą bardzo ostrożnie wytarł krew lejącą się z mojej brwi. Uśmiechnąłem się lekko głaszcząc go po plecach. Wtedy też do garderoby wszedł Donghoon.
- A kogo ja tu widzę?- zaśmiał się drwiąco patrząc na moje zakrwawione nogi - Hmm... chyba troszkę przesadziliśmy, co?
- Odwal się.
- Nie bądź taki groźny...ah...i szykuj dupę na jutro... Szef wspomniał coś o wielkiej podwyżce dla ciebie.
- Niech wsadzi ją sobie w dupę... 
- Oj przestań... w sumie chętnie zerżnąłbym cię jeszcze raz.- czułem jak z uścisku wyrywa mi się Byungjoo - Oooo nasza sirota się obudziła.
- B-joo nie...- po moich słowach Donghoon runął na ziemię jak długi. Chłopak syknął i masując sobie pięść nachylił się ponownie nad mężczyzną.
- Nie masz prawa go dotykać, rozumiesz?!- po chwili Donghoon dostał porządnego kopniaka w brzuch. Otworzyłem szeroko oczy... nie poznałem w tym momencie mojego kochanego, wstydliwego... nazwijmy to chłopaka - Jeśli jeszcze raz go skrzywdzisz to cię zatłukę! 
- Byungjoo dość!- podbiegłem do niego i mocno go w siebie wtuliłem. Ten płakał i trząsł się jak wystraszony zwierzak. W sumie sam miałem ochotę zabić Donghoona po tym co zrobił B-joo, ale nie popadajmy w paranoję i nie zachowujmy się jak stado niewyżytych bydlaków. Wydaje mi się, że najlepszą opcją byłoby teraz zabranie chłopaka jak najdalej stąd. Ten dzień musi być dla niego wielkim przeżyciem, które zapamięta z pewnością do końca życia.

*

             Ciepły, jesienny wieczór. Wracałem właśnie z Sangjoo z zakupów. Dzień w dzień mała ciągnie mnie do sklepu po "coś słodkiego". Odkąd mieszkamy razem przytyło się jej przeze mnie trzy kilo co bardzo nie podoba się jej braciszkowi. Hm... może po kolei. Pięć miesięcy temu skończyłem z branżą porno. Nie pozwoliłem również wracać do niej Byungjoo... zresztą chłopak sam tego nie chciał. Po pierwszym filmie był na tyle przerażony, że w zasadzie do tej pory nie kochał się nawet ze mną, mimo że każdego dnia zapewnia mnie, że mnie kocha i ufa mi ponad wszystko. Wierzę mu...i wiem, że trzeba mu czasu, by przekonać się do powrotu do współżycia. W zasadzie taka przerwa dobrze nam zrobi. 
Jak już wcześniej wspomniałem, mieszkamy razem. Przeprowadziłem się do mieszkania Byungjoo. Nie chcieliśmy mieszać w życiu Sangjoo, stresować ją przeprowadzką, nowym miejscem zamieszkania itd. Poza tym mieszkanie to należało do zmarłych rodziców Byungjoo i Sangjoo... nie miałbym serca kazać im się stamtąd wynosić. Idąc dalej... jestem strasznie szczęśliwy będąc z B-joo i mogąc wychowywać jego siostrę. Mała nie do końca rozumie dlaczego mieszka z dwoma chłopakami, traktuje mnie jak wujka... w zasadzie staramy się zbytnio nie okazywać sobie przy niej uczuć. Rzadko kiedy całujemy się, przytulamy czy też mówimy do siebie w czuły sposób, kiedy Sangjoo jest w pobliżu. Stwierdziliśmy, że tak póki co będzie dla niej lepiej. Zapewne jak podrośnie sama domyśli się o co chodzi, ale jak narazie działamy na własnych zasadach, ukrywając się. Nie chcemy mieszać w jej życiu jeszcze bardziej. 
Jeśli chodzi o naukę czy pracę... Ja pracuję w dobrze prosperującym sklepie z ubraniami. Chodzę do pracy na godzinę 7, wychodzę około 15, odbieram Sangjoo ze szkoły i zajmuję się nią do wieczora. Byungjoo w tym czasie studiuje dziennie politologię, a po zajęciach dorabia pisząc dla gazet zajmujących się właśnie polityką. 
Jak widać radzimy sobie całkiem nieźle. Dopiero teraz dotarło do mnie, że życie to wielka pułapka, która za wszelką cenę chce nas uwikłać w swoje sidła. Jednak gdy będziemy wiedzieli czego chcemy od życia i będziemy mieć przy sobie osobę, która wesprze nas w tych najtrudniejszych decyzjach, to osiągniemy to czego pragniemy choćby się waliło i paliło. Weźcie sobie tą lekcję do serca. Życie nie raz będzie podkładało Wam kłody pod nogi, jednak jeśli zaciśniemy zęby i powiemy sobie, że damy radę, nic nie będzie dla nas niemożliwe. Ja również myślałem, że przez ciężką sytuację w domu do końca życia będę musiał zarabiać na siebie własnym ciałem... i to był mój największy błąd. Musiałem jedynie zrobić odważny i stanowczy krok w przód by przekonać samego siebie do tego, że jestem wartościowym człowiekiem i mogę robić w życiu coś więcej. Z drugiej jednak strony gdyby nie te wszystkie nieprzyjemności nie poznałbym osoby, dla której jestem w chwili obecnej poświęcić całe swoje życie. Czyli sami widzicie... nawet najpodlejsze i najbardziej dołujące sytuacje potrafią nieść za sobą coś dobrego. Mam jednak nadzieję, że Wy wpadniecie na swoje drugie połówki w przyjemnych okolicznościach. Uważajcie na siebie!~


~Koniec.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


8 listopada 2015

Hansol & B-joo ~cz.4 [Niebezpieczna branża]




                        Na drugi dzień wstaliśmy z samego rana. Praktycznie przegadaliśmy całą noc, gdyż z nerwów B-joo nie mógł zasnąć nawet na chwilę. Mimo prób usypiania go, chłopak co kilka minut wypytywał mnie o Donghoona. Starałem się go uspokoić i wmówić, że porozmawiam z szefem i zagramy w filmie razem, ale oboje niestety wiemy, że są raczej na to nikłe szanse. Mój... a raczej już teraz nasz szef należy do dość upartych i zaborczych ludzi, a wiadomo, że z takimi nie ma dyskusji. 
Cały poranek spędziliśmy w ciszy. Starałem się zagadać chłopaka, pożartować... ale prawda jest taka, że stresowałem się równie mocno jak on. Powiedziałbym nawet, że bardziej gdyż znam już Donghoona i wiem do czego jest zdolny... Byungjoo niestety dopiero się o tym przekona. 
Gdy przyjechaliśmy pod studio B-joo spojrzał na mnie, po czym spuścił głowę, wbijając wzrok w ziemię. Jego drobne dłonie zacisnęły się w pięści, a nogi jakby odmówiły posłuszeństwa.
- Boję się... - będąc tu musiałem niestety grać dupka. Gdybym okazał w jakikolwiek sposób uczucia jakimi darzę B-joo byłoby już po mnie. 
- Nic ci nie będzie...- burknąłem, gdyż w tym samym czasie przed budynek wyszedł jeden z mężczyzn by zapalić. Widziałem to spojrzenie Byungjoo... mina zbitego, zawiedzionego psiaka.
- W końcu jesteś Hansol.- Jiseok...bo tak ma na imię wcześniej wspomniany przeze mnie mężczyzna uśmiechnął się szeroko i zachęcił mnie bym do niego podszedł.
- Co tam?- zapytałem odpalając od niego papierosa. 
- Grasz dzisiaj ze mną.- ten objął mnie i namiętnie pocałował. Chcąc nie chcąc musiałem odwzajemnić tą pieszczotę, mimo że zżerały mnie od środka wyrzuty sumienia spowodowane patrzącym na to wszystko Byungjoo - A ty na co czekasz?- Jiseok spojrzał na nastolatka.
- Na...
- A tak... miałem go zaprowadzić do szefa.- rzuciłem pospiesznie po czym łapiąc chłopaka za ramię wepchnąłem go do środka - Nie możesz pokazywać, że się znamy...
- Dlaczego?
- Będę miał przerąbane, jak to dojdzie do szefa.... jakby co jesteś prawiczkiem i dzisiaj będziesz miał swój pierwszy raz, jasne?- czułem jak pęka mi serce. B-joo ze łzami w oczach przytaknął niepewnie po czym ruszył za mną. Gdy weszliśmy do jednego z pokoi ujrzałem szefa siedzącego z 24-letnim Howonem - Stój tu... pogadam z nim żebym to ja z tobą zagrał.- po tych słowach podszedłem do mężczyzn.
- Ooo Hansol... w końcu przyszedłeś.
- Nie zapomina się pan troszkę?- mówiąc to skarciłem wzrokiem Howona. Ten westchnął i zszedł z szefa, dzięki czemu mogłem śmiało zająć jego miejsce na kolanach mężczyzny - Co to miało znaczyć?
- Tłumaczyłem mu scenariusz.- syknąłem, po czym złapałem mężczyznę za włosy i nachylając się do jego ucha mruknąłem:
- Nie podoba mi się to... Przecież to ja jestem pana ulubieńcem.
- Tak, ale...- moja ręka zjechała na jego pobudzone krocze.
- Ale, ale... mam dla pana propozycję.- czułem jego przyspieszony oddech. Całując go po szyi i masując jego członka przedstawiłem mu swój plan - Chodzi o to, że uwielbiam dobierać się do takich świeżaków jak Byungjoo... z resztą sam pan powiedział, że nasz film sprzedałby się bardzo dobrze, a chyba o to właśnie chodzi, hm?
- Do czego zmierzasz?- rozpiąłem mu spodnie, po czym podniosłem powoli głowę patrząc mu w oczy.
- Słyszałem, że ma z nim grać Donghoon.... hm... naprawdę odmówi mi pan takiej przyjemności?
- Hansol...
- Nie skończyłem... W zamian za film z Byungjoo...- ponownie nachylając się do jego ucha przejechałem po nim językiem po czym szepnąłem - Zrobi pan ze mną co zechce...- zapanowała głucha cisza. Po chwili jednak poczułem silne szarpnięcie za włosy. Jęknąłem, po czym znalazłem się twarzą w twarz z szefem. 
- Przejrzałem cię Hansol.
- To boli...- syknąłem krzywiąc się i starając się uwolnić z uścisku mężczyzny.
- Tak samo będzie cię boleć jak się tobą zajmę.
- Czyli... zgadza się pan?
- Tego nie powiedziałem... z B-joo zagra Donghoon... a że ty jesteś moją własnością to i tak zrobię z tobą co zechcę.- zostałem pchnięty na ziemię. Widziałem jak Byungjoo wyrwał się w moją stronę, jednak pospiesznie dałem mu znać żeby się nie ruszał ze wskazanego przeze mnie miejsca. 
- Co się panu stało?
- Miałem wczoraj dość nieprzyjemną rozmowę z Hyosangiem...- szef kucnął między moimi nogami, po czym podniósł mnie do siadu, ponownie szarpiąc mnie za włosy - Wiesz co? Uwielbiam cię jako swoją zabaweczkę i źródło zarobku... miałem do ciebie szacunek i zaufanie, a teraz?... jak mogłeś mnie tak oszukać, co?.... No pytam!- zostałem pchnięty na ścianę. Zrobiło mi się trochę słabo jednak nadal starałem się grać twardego. 
- Nie rozumiem o co panu chodzi... Spotkałem się z nim tylko po to żeby wyjaśnić mu jak to wszystko funkcjonuje. Przecież sam mnie pan o to prosił.- mężczyzna kucnął przede mną, po czym złapał mnie za brodę powoli mnie do siebie przyciągając. Byłem pewny, że zaraz dostanę po twarzy, jednak zamiast uderzenia, poczułem na ustach jego wargi.
- Masz szczęście, że mam do ciebie taką słabość gnojku...
- Nie rozumiem...
- W ramach kary zerżnę cię jak największą szmatę... ale dla ciebie to przecież nic nadzwyczajnego, hm?- coraz bardziej go nie rozumiem. Nie wiem już jakim tokiem rozumowania się kieruje - Wiesz co będzie w tym wszystkim najgorsze i najbardziej bolesne?- pokręciłem jedynie przecząco głową - Zaprosimy do zabawy Byungjoo żeby na to wszystko popatrzył.- tylko nie to. Westchnąłem jedynie i skinąłem twierdząco.
- Rozumiem...
- Grzeczny chłopiec.... a teraz zejdź mi z oczu i zaprowadź B-joo na plan... nie mam kurwa całego dnia na tą sirotę.- pierwszy raz się go bałem. Podniosłem się pospiesznie i wyszedłem z pokoju łapiąc B-joo za rękę. Ten jednak zatrzymał mnie i dokładnie obejrzał.
- Nic ci nie jest...?
- Nie, spokojnie...- złapałem go za twarz i delikatnie pocałowałem w czoło - Przepraszam...
- Dam radę Hyung... Bardziej martwię się teraz o ciebie...
- Przyzwyczaiłem się do takich rzeczy, nie musisz się o mnie martwić... nie chcę tylko żebyś na to patrzył...- do psich oczu Byungjoo napłynęły łzy. Pocałowałem go delikatnie, po czym pospiesznie je wytarłem - Coś wymyślę, spokojnie...- chłopak skinął głową - Wszystko będzie dobrze... za kilka godzin będzie po wszystkim i zabiorę ciebie i Sangjoo do siebie, dobrze?
- Mhm.- tak bardzo się o niego bałem. Wiedziałem, że Donghoon zniszczy go psychicznie podczas tych 2-3 godzin. 
- Chodź tu.- po rozejrzeniu się dookoła przyciągnąłem do siebie chłopaka i namiętnie go pocałowałem. B-joo oddawał pocałunki tak zachłannie jakby miały to być nasze ostatnie - Dasz radę... 
- Gdzie ten Byungjoo!?.... Donghoon chodź już!
- Musimy iść.- cmoknąłem go, po czym pospiesznie zaprowadziłem na plan - Już jest... po co się tak drzesz?
- Rozumiem jakbyś to był ty Hansol.... ale to jego pierwszy film i nie wypada się spóźniać.
- Dobra, nie przeżywaj...- podszedłem do reżysera patrząc na scenariusz - W kogo ma się wcielić?
- W ucznia... Donghoon ma być jego nauczycielem, zaprosi go do siebie i zgwałci.
- Co?... Jak to zgwałci?
- A znasz jakiegoś ucznia, który zgodziłby się dobrowolnie na seks z nauczycielem?
- Do cholery jasnej.... Byungjoo to prawiczek, przecież Donghoon zrobi mu ogromną krzywdę.
- Wali mnie to... ja tylko wykonuję polecenia szefa.
- Kurwa mać...- syknąłem rzucając w chłopaka scenariuszem, po czym ponownie znalazłem się przy B-joo.
- Jest aż tak źle?
- Wynagrodzę ci to jakoś, obiecuję...- szepnąłem podając mu wcześniej przygotowane ubrania - Przebierz się...
- Hansol...
- Byungjoo błagam cię...- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Chciałem wyjść na zewnątrz, by nie rozkleić się przy wszystkich, jednak nie mogłem sobie pozwolić na pozostawienie B-joo samego... nie w takiej chwili. Chłopak doskonale wiedział co go czeka. Bez zadawania jakichkolwiek pytań przebrał się w szkolny mundurek.
- Sam powiedziałeś, że dam radę... nie bój się, jakoś to będzie...- po wzięciu głębokiego oddechu podszedł do ekipy.
- No wreszcie.... jesteś gotowy?
- Tak...
- Poznałeś już wcześniej Donghoona?
- Nie... w zasadzie to nie...- po chwili podszedł do nich ten dupek. Zaszedł B-joo od tyłu i go przytulił czym wywołał u mnie ogromny napad zazdrości. Widziałem jak Byungjoo zadrżał pod wpływem jego dotyku... mhm... już zaczyna te swoje gierki. Zagadywanie go, buziaki, czułe słówka... ze mną też tak na początku robił. Później gdy znaleźliśmy się nadzy w łóżku wyszło z niego prawdziwe bydle. 
- No dobra...- głos zabrał reżyser... zaczyna się - Proszę o ciszę! Zaczynamy! 
Przebieg filmu? Z początku Byungjoo usiadł w ławce wzorowanej na tej szkolnej. Do sali wszedł Donghoon... nie rozumiem dlaczego wchodząc rzucił mi cwaniackie spojrzenie. Mogę się jedynie domyślać... szykował coś mocnego. Po kilku sekundach zaszedł B-joo od tyłu i nachylił się nad nim udając, że coś mu tłumaczy. Wtedy też chłopak odwrócił się w jego stronę. Donghoon zaczął całować go po twarzy. Widziałem, że B-joo zbiera się na wymioty i wewnętrznie toczy ze sobą walkę. Chciał uciec, ale z drugiej strony wiedział, że w nagrodę czeka na niego masa pieniędzy, a o to mu przecież głównie chodzi. I teraz dialog: "Może pójdziemy do mnie?", "Odwiozę cię później do domu".... boże, jaka żenada. Miałem ochotę wejść tam i przywalić mu prosto w twarz. 
- Cięcie! Mamy to!- jako pierwszy wyrwałem w stronę chłopaka. 
- Jak się czujesz?- zapytałem przygotowując go do następnej sceny.
- Niedobrze mi...
- Jeszcze.... jeszcze jakieś dwie godziny...
- Ile?
- Wiesz... mi zajmuje to max pół godziny, ale ty jesteś nowy więc zanim cię wybadają i odpowiednio cię ustawią to zejdzie trochę czasu...
- Ale ja już mam dosyć...- westchnąłem jedynie głaszcząc go delikatnie i dość dyskretnie po rękach.
- Musisz wytrzymać...
- Hansol, dawaj go już!- B-joo rzucił mi pełne bólu i strachu spojrzenie i ruszył w stronę mężczyzn. Było mi go tak szkoda, a najgorsze jest to, że za cholerę nie mogłem mu pomóc. Najchętniej bym stąd wyszedł i nie patrzył na tą katorżniczą rzeź, ale nie mogłem zostawić chłopaka w tak stresującym momencie. 
Scena gdy wchodzą do mieszkania Donghoona. Z początku wiadomo... usiedli sobie na kanapie, troszkę porozmawiali... najgorsze miało dopiero nadejść. Gdy mężczyzna otrzymał sygnał od reżysera, że ma zacząć, zaczął głaskać Byungjoo po udzie i przyrodzeniu. Chłopak nie musiał grać zaskoczonego i zestresowanego... w tym momencie był po prostu prawdziwym sobą... zakompleksionym, zawstydzonym, bojącym się życia i kontaktu z drugim człowiekiem chłopakiem. 
Gdy Donghoon położył Byungjoo i zaczął ściągać z niego marynarkę i koszulę myślałem, że szlag mnie trafi. Jego paskudne łapy wodziły po jego klatce piersiowej i brzuchu, po czym nurkowały w spodniach chłopaka. Widziałem jak B-joo stara się go odepchnąć, ale Donghoonowi to w niczym nie przeszkadzało. Złapał go mocno za ręce, po czym zaczął go gryźć po brzuchu i talii, zostawiając po sobie dość spore, sine ślady. Krzyki i prośby chłopaka by przestał szły na marne. Nikt im nie przerywał... wszyscy wpatrywali się w nich z zapartym tchem licząc na coś więcej. 
- Proszę cię, przestań!- gdy usłyszałem jego histeryczny wrzask z oczu automatycznie popłynęły mi łzy. Nie chciałem być teraz w skórze tego dupka. Czułem, że jak tylko zejdzie z planu to go osobiście zabiję i z uśmiechem na twarzy będę patrzył na to jak cierpi - TO BOLI!- Donghoon spojrzał na reżysera, jednak ten kazał mu wszystko kontynuować. Zacisnąłem pięści i podszedłem do mężczyzny.
- Chcesz go wykończyć?!
- Nie drzyj się do cholery...- mężczyzna przekazał kamerę koledze, po czym odszedł ze mną na bok - O co ci chodzi?
- Zobacz co on z nim robi!...to dopiero początek, a B-joo już jest cały siny!
- Nie znasz Donghoona? Wiesz, że on lubi takie ostre zabawy.
- Tak, ale zabawiać może się tak ze mną, a nie z kimś kto dopiero zaczyna...
- Czemu go tak bronisz?- przemilczałem to. Trąciłem go z bara i podszedłem bliżej kamer. Przegadałem moment, w którym Byungjoo został rozebrany i cały podrapany. Teraz mężczyzna usiadł na nim łapiąc go za włosy... pewnie domyślacie się w jakim celu. Po chwili jego członek znajdował się w ustach przerażonego chłopaka. Najgorsze było to, że nie przygotowałem na to B-joo. Donghoon trzymał jego drobne ręce i coraz bardziej wpychał męskość w jego usta. Nie wytrzymałem... gdy widziałem jak Byungjoo się dusi wszedłem na plan spychając mężczyznę z jego drobnego ciała - STOP! Hansol co ty do cholery wyprawiasz?!- wtedy też do pokoju wszedł szef. Czułem, że będę miał teraz spore problemy. Mimo to posadziłem Byungjoo i zakryłem go kocem. Ten jednak wyrwał pospiesznie w stronę łazienki. Gdy chciałem za nim pobiec, zatrzymał mnie dyrektor. 
- Nie wtrącaj się do cholery...- syknął zaciskając na mnie rękę.
- Puść mnie...
- Co cię łączy z tym dzieciakiem?
- Nie pana interes...- wtedy też pierwszy raz dostałem od niego po twarzy. Wziąłem jednak głęboki oddech i spojrzałem na wściekłego mężczyznę - Uważaj co robisz.... pamiętaj, że to dzięki mnie kręci się ten twój zasrany biznes...- widziałem po jego twarzy, że wszystko uważnie i dokładnie kalkuluje.
- Idź po tego gnoja i doprowadź go do jakiegoś normalnego stanu...- skinąłem jedynie głową i ruszyłem w stronę drzwi - Aha.... to ty zagrasz z Donghoonem.... tylko nie licz na to, że będzie to przyjemny seks...
- Wisi mi to...- po chwili znajdowałem się już w łazience. Gdy otworzyłem drzwi do kabiny ujrzałem siedzącego na ziemi chłopaka z głową zanurzoną niemalże w toalecie. Co chwilę rwało go na wymioty. Kucnąłem przy nim i delikatnie go objąłem. Gdy to poczuł poderwał się nerwowo - To tylko ja...
- Nie chcę żebyś teraz na mnie patrzył...- szepnął sięgając po papier.
- Daj spokój, to nic takiego...- wytarłem mu twarz i mocniej okryłem go kocem - Nie wiem jak mam cię przepraszać...
- To nie jest twoja wina...- westchnąłem wtulając go w swoje ciało - Hansol...
- Tak?
- Nie chcę tam dzisiaj wracać...
- Ja mam wskoczyć na twoje miejsce.
- Co? Dlac...
- Dla mnie to nic takiego... oddam ci za to pieniądze, a ty idź do szatni i tam na mnie poczekaj.
- Nie, Hansol...- chłopak podniósł głowę i wbił we mnie przekrwione oczy - Nie chcę tych pieniędzy... poza tym... on cię zakatuje...
- Przywykłem do tego... ja tak mam codziennie.- pomogłem mu wstać i zacząłem prowadzić go w stronę wyjścia - Dasz radę dojść do szatni?
- Tak...
-Okej... masz tam na mnie czekać.. Myślę, że za jakieś pół godziny skończę...- pocałowałem go jedynie w czoło i pospiesznie wróciłem na plan - Możemy grać...- szef spojrzał na mnie, po czym wbił wzrok w Doonghoona.
- Wiesz co robić.- tak jak myślałem. Zostałem potraktowany tak źle jak nigdy dotąd. W połowie katowania mnie dołączył szef oraz Hyosang. Szef zgodnie z obietnicą zmieszał mnie całkowicie z błotem. Mimo że jestem już dobrze rozciągnięty czułem niesamowity ból... dokładnie taki sam jak za pierwszym razem. Jednak było warto... Mimo cierpienia cieszyłem się, że to mi się dostało, a nie niewinnemu Byungjoo. Gdyby Donghoon lał go teraz tak samo jak mnie, chłopak mógłby nawet tego nie przeżyć. Może właśnie taki był scenariusz? Śmierć po brutalnym seksie? Pewnie dobrze by się to sprzedawało, ale szef dużo by ryzykował tworząc coś takiego.... Jakby nie było musiałem teraz zacisnąć zęby i z pokorą przyjąć karę, czekając na koniec.


~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------