25 marca 2020

Małe kroki~cz.6 [Felix&Changbin]






- Yongbok. - usłyszałem dobiegający zza moich pleców głos zaniepokojonego Minho - Co to za afera? Co się stało?
- Zadajesz za dużo pytań. - szepnąłem, wtulając twarz w swoją poduszkę.
- Przepraszam.. po prostu się martwię. Twój wujek powiedział..
- On kłamie. - usiadłem niechętnie, wbijając zmęczone oczy w kolegę - Kłamie, całe życie kłamie, rozumiesz?
- Yongbokie... co tutaj się stało?
- Jestem tutaj przez niego. Przez niego stałem się... tym czymś. - pociągnąłem nosem, czując na ramieniu dłoń Minho.
- Jeśli... jeśli zechcesz się wygadać... jestem tutaj dla ciebie. Pamiętaj o tym, dobrze? - skinąłem głową, przysuwając się bliżej chłopaka.
- Mogę?
- No jasne. - ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej, czując się nieco spokojniejszym.
- Dziękuję Minho... nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. - poczułem jedynie, jak ten lekko się uśmiecha. Nic już nie powiedział i dobrze. Jestem zmęczony ciągłymi tłumaczeniami i rozmowami z ludźmi. Nie wiem, jak długo siedzieliśmy w ciszy. Została ona jednak przerwana przez pana Choi, któremu towarzyszyło dwóch lekarzy i mój pieprzony wujek.
- Minho, proszę cię żebyś na moment wyszedł. 
- Hm? Dlaczego? - uniosłem głowę, widząc jak jeden z nich trzyma kaftan bezpieczeństwa - Co... co to jest? Chyba nie chcecie..
- Minho, proszę cię. 
- Nie. Nie możecie.
- To dla dobra Yongboka. - gdy usłyszałem głos wujka, zerwałem się na równe nogi, tracąc nad sobą jakąkolwiek kontrolę. Rzuciłem się na niego, jednak zostałem skutecznie odciągnięty i powalony na ziemię przez lekarzy.
- Nienawidzę cię, rozumiesz?! Co ja ci człowieku zrobiłem!? 
- Mówiłem, że z tym chłopakiem jest coraz gorzej.
- Dlaczego pan mu to robi?! - usłyszałem głos Minho. Ewidentnie bał się zaistniałej sytuacji. Sam byłem przerażony, ale ten człowiek wyrządził mi tyle zła, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.
- Minho, nie wtrącaj się.
- Ale on cierpi! - zostałem uniesiony do góry. Zacisnąłem jedynie powieki, czując wypływające spod nich strużki łez - Zadzwonię jeszcze raz do Changbina... o wszystkim mu powiem, nie bój się. - skinąłem jedynie głową, unosząc wzrok na mojego wujka, który wpatrywał się we mnie z triumfalnym uśmiechem.
- Zabrałeś mi wszystko, co miałem... czego ty jeszcze chcesz? No czego?!
- Nie wiem o czym mówisz, Yongbokie. 
- Nie wiesz?! Zabrałeś mi dziewczynę i zrobiłeś jej dzieciaka! Jesteś obleśny, rozumiesz?! Brzydzę się tobą!
- Co ty wygadujesz?
- Lałeś mnie i wykorzystywałeś jak psa, bylebym tylko siedział cicho! Ty sukinsynie! 
- Mówiłem, że ten dzieciak żyje w swoim świecie... Poprzestawiało mu się w głowie.
- Zabierzcie go. - zarządził Choi, tracąc w tym momencie mój szacunek i zaufanie, którymi go darzyłem.
- Błagam, nie zabierajcie mnie tam. 
- To dla twojego dobra.
- Boję się... ja naprawdę niczego nie zrobiłem. 
- Nie nam to oceniać. Pan Choi się tym zajmie.
- Zdradził mnie... jest taki sam, jak ten potwór.. - szepnąłem, czując na policzkach coraz większą ilość łaskoczących mnie łez - Uwierzcie mi. - mężczyźni jedynie wymienili się spojrzeniami, głęboko przy tym wzdychając.
- Przykro nam.
- Pan Choi powinien po ciebie przyjść. - mówiąc to, jeden z nich otworzył drzwi, których boi się każdy podopieczny ośrodka. A raczej tego, co znajduje się za nimi. Moim oczom ukazała się izolatka pozbawiona okien. Całość pomieszczenia obita była miękkimi poduszkami, by nikt nie zrobił sobie krzywdy. Odkąd trafiłem do ośrodka, bałem się, że któregoś dnia trafię w to miejsce... doigrałem się.
- Proszę, poprawię się..
- My tylko wykonujemy polecenia pana Choi. - mężczyzna pchnął mnie lekko, bym wszedł do środka, po czym zamknął za mną drzwi. Ogarnęła mnie przeraźliwa cisza, wśród której słyszałem jedynie swój ciężki, przestraszony oddech i mocne bicie serca. Jak długo mam tu być? Dlaczego? Przecież nie zasłużyłem na takie traktowanie. Oszaleję w tym miejscu, przysięgam. Boję się ciszy, boję się myśli, które uderzają w moją głowę, boję się tego, do czego posunie się jeszcze mój chory wujek. Potwornie się tego boję... Usiadłem w jednym z kątów pokoju, opierając głowę o miękką ścianę. Czułem, że muszę w tym wszystkim zachować spokój. Na pewno jestem na widoku wszystkich lekarzy. Jeśli dałbym się ponieść emocjom, zaczął wrzeszczeć i się miotać, to z pewnością trafiałbym tu częściej. Muszę więc się uspokoić i przeczekać te kilka godzin w spokoju. Zamknąłem oczy skupiając swoją uwagę na oddechu. Czułem, że jeśli go nie unormuję, to popadnę w totalną panikę, zacznę się dusić i wmawiać sobie najczarniejsze scenariusze. Spokojnie Yongbok.... dasz sobie radę. Mam nadzieję, że Minho zgodnie z obietnicą powiadomił o całym zajściu Changbina. Chciałbym się wreszcie do niego przytulić i poczuć się na moment bezpiecznie. Spokojnie... jak tylko przyjedzie mój hyung, wszystko się jakoś ułoży. Wszystko będzie dobrze.
Minęło już bardzo dużo czasu... za dużo. Czułem się coraz gorzej, ale nie chciałem tego po sobie pokazać. Nie zmieniłem pozycji od dobrych kilku godzin, bolało mnie absolutnie cało ciało, a ja bałem się tak bardzo, że obawiałem się najgorszego... że za moment wybuchnę, czym jedynie sobie zaszkodzę.
- Nie wytrzymam. - szepnąłem, czując na twarzy kolejną porcję chłodnych łez - Nie dam rady. - czułem w ustach straszną suszę. Chciałem pić... dawno nie czułem tak mocnej potrzeby napicia się wody. Zamknąłem oczy, nabierając przy tym dużo powietrza do płuc. Chciałem się położyć, jednak wtedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi - Nareszcie..
- Felix. - uchyliłem zmęczone i zapuchnięte powieki, widząc przed sobą zaniepokojonego Changbina.
- Hyung..
- Jak się czujesz? Wszystko w porządku? 
- Zabierz mnie stąd. 
- Już... już, moment. - chłopak odwiązał rękawy kaftana, dając w końcu odpocząć moim zdrętwiałym ramionom - Boli cię? - skinąłem jedynie głową, czując na twarzy jego lekko rozedrgane dłonie - Minho do mnie dzwonił. Wiem już o wszystkim.
- Nikt mi nie wierzy... nikt.
- Ja ci wierzę, słyszysz? Wierzę w to, co mówisz. 
- Hyung.. - oparłem głowę o miękką ścianę, wpatrując się w chłopaka sennym spojrzeniem - Dziękuję. - kąciki jego ust nawet nie drgnęły. Brunet pomógł mi wstać, trzymając mnie przy tym dość mocno w talii - Nie czuję nóg.
- Zasiedziałeś się... za moment powinno ci przejść. 
- I ręce..
- Felix, rozmasuję ci je, dobrze? Tylko dojdźmy do twojego pokoju. 
- Hyung..
- Tak?
- Nie zostawiaj mnie już dzisiaj.. proszę cię. 
- Nie zostawię, obiecuję. - gdy opuściliśmy pokój, moim oczom ukazał się stojący na korytarzu Choi. Na jego widok, poczułem dość mocny ból w klatce piersiowej i dziwną gulę ściskającą moje gardło. Brzydziłem się nim... miałem ochotę powiedzieć mu, jak bardzo go nienawidzę, ale nie miałem na to siły. Po kilku godzinach spędzonych w izolatce czułem się bardzo.. bardzo zmęczony.
- Jak się czujesz Yongbok? - spuściłem jedynie wzrok, przysuwając się bliżej Changbina.
- Powinien odpocząć.
- Odpoczywał cały dzień. W końcu miał czas się nad sobą zastanowić.
- Nie skomentuję tego. 
- Changbin..
- Chcę odprowadzić Yongboka do pokoju... wystarczy mu na dzisiaj atrakcji.
- Dobrze... idźcie. 
- Idziemy. - szepnął, prowadząc mnie wzdłuż korytarza.
- Jest okropny.
- Jest niesprawiedliwy.. ale bardzo cię lubi i wiem, że chce ci pomóc.
- Zamykając mnie w izolatce?
- Jutro o tym porozmawiamy. 
- Dlaczego nie teraz?
- Bo chcę żebyś w końcu się położył i odpoczął. - oblizałem jedynie spierzchnięte wargi, wchodząc do pokoju. Siedzący na łóżku Minho poderwał się na równe nogi, podchodząc bliżej nas.
- Yongbok... wszystko w porządku?
- Tak.
- Przepraszam... przepraszam, że nic nie zrobiłem, ale nie wiedziałem, jak się zachować. Zadzwoniłem tylko po Changbina i..
- W porządku Minho. On nie ma ci niczego za złe. - odpowiedział z uśmiechem mój hyung, sadzając mnie na łóżku.
- Przestraszyłem się. 
- Minho... widziałeś to wszystko, co się tu stało? - zapytał Changbin, rozprostowując i rozmasowując ostrożnie jedną z moich rąk. Jęknąłem jedynie, zaciskając przy tym mocniej powieki - Przepraszam.
- Nie.. nie wszystko. Nie było mnie przy rozmowie Yongboka z jego wujkiem... ale.. ale potem widziałem wszystko.
- Dobrze. W razie czego możemy na ciebie liczyć, prawda?
- Oczywiście. - współlokator usiadł na krześle stojącym obok mojego łóżka, uważnie przyglądając się temu, co robi mój hyung - A... co planujesz?
- Jeszcze nic, ale nie zostawię tak tego.
- Hyung.. 
- Nie denerwuj się. - szepnął chłopak, całując mnie przy tym w czoło - Zostaw to mi, dobrze? - skinąłem głową, oddając się w pełni masażom mojego hyunga. Moje ciało było tak obolałe, że nie miałem nawet siły drgnąć.
- Przejdę się do jakiejś knajpy... kupię wam coś. - Minho podszedł do swojej szafki nocnej szukając w niej portfela - Yongbokie powinien coś zjeść.
- Jesteś najlepszy. - uśmiechnąłem się, czując dłonie Changbina na moim prawym ramieniu - Aishh..
- Jeszcze moment Lixie.
- Za moment wrócę... albo nie.. nie będę się spieszyć. Powinniście pogadać. - po tych słowach chłopak opuścił pokój. Spojrzałem na mojego chłopaka, oblizując wargi.
- Cieszę się, że przy mnie jesteś. 
- Jestem twoim hyungiem. To mój obowiązek. - uśmiechnąłem się, po czym nachyliłem się do bruneta, dając mu buziaka w policzek - Felix.. co tu się stało? - odwróciłem wzrok, głęboko przy tym wzdychając - Wiem, że jest to dla ciebie ciężkie... ale zrozum, że ten sukinsyn musi ponieść karę za to, co zrobił. 
- On mnie wykończy.
- Maluszku... zabiorę cię stąd. Musisz tylko ze mną szczerze rozmawiać.
- Maluszku? - uniosłem wzrok, czując lekkie rumieńce na policzkach.
- Maluszku... jesteś moim najukochańszym maleństwem, którego nie pozwolę skrzywdzić. Nigdy więcej, obiecuję ci to. - jest najlepszy. Tak bardzo go kocham, a w tak trudnych warunkach przyszło nam okazywać tą swoją miłość... nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie stąd wyjdę - To jak? Pogadamy trochę? 
- Tak, tylko... mógłbym się przytulić?
- No jasne. - gdy w końcu wtuliłem się w ciało chłopaka, odetchnąłem z ulgą, napawając się jego zapachem i bijącym od niego ciepłem.
- On... mój wujek.. 
- Nie denerwuj się. - szepnął, głaszcząc mnie po plecach.
- Powiedział mi, że zmajstrował dzieciaka mojej byłej... szarpał mnie i kazał mi być cicho.. a... potem zagroził, że nigdy już stąd nie wyjdę, żeby nikt nie poznał prawdy. Wybiegł na korytarz, zaczął krzyczeć, że się na niego rzuciłem i że zwariowałem. - uniosłem głowę, wpatrując się w oczy hyunga - Przysięgam, że nic mu nie zrobiłem. Boję się go.. nie byłbym w stanie nic mu zrobić.
- Wiem to Lixie..
- A Choi uwierzył jemu, rozumiesz? Ja nie wiem, co ten potwór musiał mu powiedzieć, że Choi w to uwierzył. 
- Jego kłamstwa niedługo wyjdą na jaw... obiecuję. 
- Jak chcesz to zrobić hyung?
- Mam pewien pomysł, ale jeszcze ci go nie zdradzę. - uśmiechnąłem się lekko, czując jego ciepłe wargi na swoim czole - Wszystko w porządku? Jak się czujesz?
- Teraz bardzo dobrze. - szepnąłem unosząc nieśmiało wzrok na chłopaka. Wymieniliśmy się jedynie uśmiechami, po których Changbin przywarł do mnie wargami, doprowadzając mnie do obłędu. Tak bardzo potrzebowałem jego bliskości... i w końcu nie musiałem się o nią upominać - Hyung. - nie mogłem oderwać się od jego ust. Są tak miękkie, słodkie... i w pełni moje.
- Tak? 
- Zabierz mnie stąd. - oblizałem wargi, całując chłopaka w kącik ust - Nie zostawiaj mnie tu dzisiaj. 
- Zobaczę, co da się zrobić, dobrze? - skinąłem jedynie głową, widząc jak ten wstaje z łóżka.
- Zaraz do mnie wrócisz hyung? 
- Wrócę, wrócę. Obiecuję, że nie będziesz dzisiaj sam, hm?
- Hyung.. - Changbin jedynie lekko się uśmiechnął, zatrzymując się przy drzwiach.
- Co tam?
- Przepraszam... po prostu się boję... i uwielbiam twoje towarzystwo. - brunet zrobił kilka kroków w kierunku mojego łóżka, po czym nachylił się do mnie, muskając moje wargi.
- Nie przepraszaj mnie Lixie... wszystko rozumiem, naprawdę. - uniosłem jedynie wzrok, czując jak ten trąca delikatnie palcem mój nos - I też coraz bardziej zaczynam lubić twoje towarzystwo, dzieciaku. - wyszedł. Zostawił mnie jednak w takiej euforii i z tak szerokim uśmiechem na twarzy, jakiego nigdy dotąd nie miałem. W jednej chwili zapomniałem o wszystkich złych rzeczach, które spotkały mnie tego dnia. Hyung zaczyna się przy mnie coraz lepiej czuć... nic lepszego nie mogłem dzisiaj usłyszeć.
Nie wiem, jak hyung to zrobił, ale Choi pozwolił mu na zabranie mnie do siebie na noc. Następnego dnia jednak, po południu, muszę być w ośrodku, bo mam zaplanowaną wizytę u pana Choi... no cóż.
- Na pewno nie będę ci przeszkadzać? - zapytałem nieco przejęty, gdy tylko winda zatrzymała się na piętrze chłopaka.
- Nie wygaduj głupot. Cieszę się, że dzisiaj ze mną będziesz. 
- Aaaa... dostanę buziaka?
- Aaaa... poczekasz aż wejdziemy do środka?
- Wstydzisz się mnie? - nadymałem policzki, czując po chwili buziaka na jednym z nich.
- Nie. Ale wolę poświęcić ci na spokojnie czas w środku... a nie na mało romantycznym korytarzu. - mówiąc to otworzył drzwi, zachęcając mnie do wejścia - Zapraszam. - byłem lekko skrępowany, ale też niesamowicie podekscytowany wizją spędzenia nocy u boku hyunga. Po wejściu do środka ujrzałem schludne, niewielkie, 2-pokojowe mieszkanie z małą kuchnią i małą, ale przytulną łazienką. Wszędzie walały się książki poświęcone psychologii, jego notatki... ale mam pracowitego chłopaka.
- Ale ładnie.
- Nie przesadzaj... trochę mam bałagan, ale..
- Nie żartuj. - wszedłem do kuchni, czując jak uśmiech na mojej buzi rośnie z sekundy na sekundę - Czy mój hyung ugotuje mi dzisiaj coś dobrego? - Changbin zaśmiał się, po czym podszedł do mnie, napierając na mnie lekko swoim ciałem. Oparłem się więc o szafki kuchenne, pieszcząc opuszkami palców jego idealną twarz.
- Zrobię dla ciebie wszystko... na co masz ochotę? 
- Wystarczy ramen z torebki. - zaśmiałem się, muskając jego wargi.
- Musisz zjeść coś porządnego... już ja o to zadbam. 
- Nie przemęczaj się hyung... ja żartowałem. 
- Będę dzisiaj gotować dla osoby, którą kocham... to będzie dla mnie sama przyjemność. - moje serce zabiło ze zdwojoną siłą, a twarz zalała się porządnym rumieńcem.
- Kochasz mnie?
- Oczywiście... przecież już ci to mówiłem.
- Wiem... ale to takie miłe. - szepnąłem uciekając przy tym wzrokiem.
- Aishh... jesteś przeuroczy. Że też wcześniej tego nie widziałem. 
- Hyuuuuung! - schowałem się w jego ramionach, chichocząc przy tym jak głupi.
- A przypomnij mi, kto do tej pory był tą otwartą, śmiałą osobą, mówiącą wprost o swoich uczuciach, hm?
- No ja.
- No ty. - zaśmiał się, drapiąc mnie po plecach - To co się nagle z tobą stało, hm?
- Nie wiem... po prostu mnie zawstydzasz hyung.
- Czym? Tym, że jestem tak zabójczo przystojny? - zachichotałem, unosząc na niego wzrok.
- Przystojny, zabawny, piekielnie inteligentny, opiekuńczy, wyrozumiały.... idealny. - przełknąłem z trudem ślinę, wbijając się w wargi chłopaka. Całowaliśmy się niezwykle czule i delikatnie, jednak wyczułem wyraźnie, że Changbin mimo wszystko pragnie dominować podczas tej czułości... cóż... nie mam zamiaru protestować. Mimo to moje dłonie powędrowały na jego dżinsową kurtkę, która po chwili wylądowała na ziemi. W końcu mogłem poczuć silne ramiona chłopaka, wokół których krążyły moje myśli absolutnie każdego dnia. Ciało chłopaka naparło na mnie nieco mocniej, przez co z moich ust wydobył się stłumiony jego ustami jęk. Na jego buzi pojawił się lekki uśmiech, który niesamowicie mnie skrępował - Hyung..
- W porządku. - szepnął przenosząc wargi na moją szyję - Skocz spokojnie do łazienki... a ja za ten czas coś dla ciebie przygotuję. - skinąłem jedynie głową, idąc ze spuszczoną głową we wskazane miejsce - Lixie.
- Tak?
- Nie przejmuj się. Wszystko jest okej. - nie mogłem nic z siebie wydusić. Skinąłem jedynie ponownie głową, po czym po zabraniu z pokoju swoich rzeczy, ruszyłem w kierunku łazienki. Gdy zacząłem lać wodę do wanny, pozbawiłem się w końcu ubrań stając przed lustrem.
- Weź się wreszcie człowieku w garść. - burknąłem, nabierając dużo powietrza do płuc. Pragnę Changbina jak niczego innego, ale dzisiejszego dnia wydarzyło się tak dużo, że muszę w końcu się uspokoić i postarać się pozbierać myśli do kupy, by zacząć funkcjonować normalnie - Dasz radę... tylko się uspokój. 
- Felix. - zakręciłem pospiesznie wodę, słysząc za drzwiami głos chłopaka.
- Tak?
- Wszystko w porządku?
- Tak, nie martw się. 
- Okej... nie spiesz się. Wypocznij dzisiaj. - owinąłem się niezdarnie ręcznikiem, po czym otworzyłem drzwi, wbijając się w wargi hyunga z szerokim uśmiechem - O wow... a to za co?
- Za to, że cię kocham. - brunet zachichotał, dając mi czułego buziaka w czoło.
- Bardzo?
- Najbardziej na świecie.
- Hm... to chyba jednak będziesz musiał się pospieszyć z tą kąpielą.
- Nie wytrzymasz?
- Chcesz żeby twój hyung tęsknił?
- Sam powiedziałeś... - zrobiłem krok w tył, łapiąc za klamkę drzwi - Mam się nie spieszyć i odpoczywać. Musisz być cierpliwy. 
- Ty cholero. - zaśmiałem się jedynie, po czym wszedłem do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Jak dobrze, ze hyung jest tak wyrozumiałą osobą. Inny facet kopnąłby mnie w tyłek już dawno temu. Po długiej, bardzo relaksującej kąpieli, narzuciłem na siebie czarny, duży t-shirt oraz krótkie spodenki w czerwoną kratkę i lekko speszony wyszedłem z łazienki.
- Hyung.
- Chodź do kuchni. - wszedłem do wspomnianego przez chłopaka pomieszczenia, widząc pięknie zastawiony stół z unoszącym się po całej kuchni nieziemskim zapachem.
- Wow... ale pachnie. 
- Mam nadzieję, że dobrze smakuje.
- Na pewno. - Changbin uśmiechnął się lekko, po czym podszedł do mnie, całując mnie w mokre jeszcze włosy.
- Słodko wyglądasz.
- Aishh, no co ty... to tylko zwykły t-shirt i..
- Naprawdę. - uniosłem wzrok, wbijając go w błyszczące oczy bruneta - W takiej wersji podobasz mi się najbardziej. - szepnął, całując mnie przy tym w policzek - I te twoje piegi.
- Ach... nie lubię ich. - odpowiedziałem lekko speszony, drapiąc się nerwowo w kark.
- Oszalałeś? Są piękne. 
- Dziękuję. - hyung posłał mi ciepły uśmiech, odsuwając lekko jedno z krzeseł.
- Siadaj. Musisz być głodny.
- Mmm i to bardzo. - usiadłem, łapiąc w dłonie pałeczki, jednak cały czas przed rozpoczęciem jedzenia hamował mnie wzrok hyunga - Mógłbym zacząć jeść?
- Oczywiście! - poruszył się chłopak, podsuwając mi wszystkie przygotowane dania pod samiusieńki nos - Najedz się jak bąk. - sięgnąłem po wysmażoną wołowinę, ładując ją do buzi.
- Hyung..
- Hm? Za mocno przyprawiona? 
- Nie. - zaśmiałem się, czochrając jego włosy - Jest idealna... ja... chciałbym cię przeprosić.
- Przeprosić? O czym ty mówisz?
- Ja... trochę... mam dzisiaj gorszy dzień, sam rozumiesz i... przepraszam. Znowu coś poprzestawiało mi się w głowie, że nie potrafię naturalnie się przy tobie zachowywać i...
- Felix. - uniosłem na niego wzrok, głęboko przy tym wzdychając - Ja to wszystko rozumiem. Naprawdę nie powinieneś mnie za to przepraszać.
- Ale... ten wujek i ta pieprzona izolatka.. 
- No już. - Changbin wstał, po czym stanął za mną odchylając lekko moją głowę. Po chwili na moim czole spoczął czuły, długi buziak ze strony mojego chłopaka - Nie tłumacz mi się, nie musisz... a jak będziesz chciał o tym porozmawiać, to wiedz, że możesz to zrobić w każdej chwili.
- To.. nie jesteś na mnie zły?
- Za dużo gadasz, wiesz? Oczywiście, że nie jestem zły, nie mam o co. - cmoknąłem go w policzek, widząc, jak ten zajmuje swoje miejsce - Mógłbym cię o coś zapytać?
- Pewnie.
- Przepraszam, że tak nagle o tym mówię, ale nie daje mi to spokoju. - moje ciało niesamowicie się spięło. Bałem się, że zrobiłem coś nie tak i że Changbin ma do mnie o coś żal - Na początku naszej znajomości mówiłeś, że chcesz już wrócić do Australii i... tak się zastanawiam... nadal tego chcesz, prawda? - upiłem łyk zimnej coli, spoglądając na hyunga.
- Wiesz... bardzo tęsknię za moimi rodzicami i... kolegami, których chyba jeszcze mam. - uśmiechnąłem się nerwowo, sięgając po makaron sojowy - I tam jest mój dom... ale mimo tęsknoty nie chcę tam wracać. Nie wyobrażam sobie rozstania z tobą, hyung. - powiedziałem nieco ciszej, wkładając makaron do ust.
- Yongbokie... zostań ze mną w Seoulu.
- Chciałbyś przez kilka lat żyć z takim psycholem, jak ja? 
- O czym ty mówisz?
- Hyung... kocham cię, ale nie chcę zwalać ci się na głowę. 
- Przed chwilą powiedziałeś, że nie wyobrażasz sobie rozstania ze mną. Chcę żebyś ze mną został.. tutaj, w tym mieszkaniu..
- Ale..
- Wiem, że powinieneś pójść już na studia... Znajdziemy ci odpowiednią uczelnię, Lixie..
- To bardzo poważna decyzja. 
- I nie oczekuję od ciebie, że podejmiesz ją teraz. Proszę cię, zastanów się nad tym. - skinąłem jedynie głową, wracając do kolacji. Moim największym marzeniem jest zostanie tu z Changbinem. Na ten moment niczego innego nie pragnę poza moim chłopakiem. Ale to bardzo poważna decyzja. Musiałbym zostawić rodzinę, znajomych, dom... i zwalić się na barki mojego hyunga. Nie wyleczę głowy w przeciągu miesiąca. To będzie się za mną ciągnąć cały czas. Na pewno w mniejszym stopniu, ale jednak... Jak mógłbym uprzykrzyć mu tak życie i zarzucić go swoimi problemami? Jestem beznadziejnym materiałem na chłopaka...
- Changbin.
- Tak?
- Przepraszam. Ranię cię na każdym kroku, przepraszam..
- Felix..
- Proszę, daj mi powiedzieć. - brunet skinął głową, siadając bliżej mnie - Bardzo chciałbym wyjść z tego przeklętego szpitala i żyć z tobą w Korei... niczego innego nie chcę, hyung, tylko... Nie wyobrażam sobie, że musiałbyś podporządkować całe swoje życie pode mnie. Przecież ta moja popieprzona głowa będzie już taka do końca życia.
- Felix, nie mów tak o sobie.
- Ale taka jest prawda. I ty doskonale o tym wiesz, znasz się na tym. 
- Znam i wiem, że to da się wyleczyć... Da się Felix, tylko będzie nas to kosztować trochę pracy i wysiłku. Ale po to masz mnie... i stanę na wysokości zadania, żeby ci w tym pomóc.
- Czuję się w tym wszystkim cholernie pogubiony..
- Chodź. - chłopak złapał mnie za rękę, sadzając mnie na swoich kolanach. Po chwili wtulił mnie w swoje ciało, całując mnie przy tym w głowę - Nie jesteś sam Felix. Z reguły nie jestem człowiekiem, który wylewnie mówi o swoich uczuciach, ale wiedz, że bardzo... ale to bardzo mocno cię kocham i jesteś dla mnie cholernie ważny. Zrobię wszystko żeby pomóc ci z chorobą i żebyś został tutaj ze mną... wszystko. 
- Jesteś najlepszy na świecie.
- Staram się.. daleko mi do ideału.
- Nie żartuj. - uniosłem głowę, całując lekko wargi chłopaka - W moich oczach jesteś idealny. - musnąłem ponownie jego wargi, czując jak się rozpływam - Uwielbiam cię całować. 
- Kitku. - uśmiechnąłem się szeroko, spoglądając na hyunga.
- Tak?
- Obiecuję, że będę cię całować dzisiaj całą noc... ale najpierw porządnie zjedz, proszę cię.
- Aishhh hyung.
- Jesteś chudziutki. 
- Jedzenie ze szpitala nie może mi przejść przez gardło.
- A widzisz... dzisiaj jesteś u mnie. I proszę cię, zjedz.
- Dobrze. - skinąłem głową, zajmując ponownie swoje miejsce - A wiesz, co bym jeszcze zjadł?
- Co takiego? 
- Jakieś potwornie słodkie ciacho.
- Mówisz, masz. Po kolacji zejdę do sklepu.
- Mówisz poważnie?
- Mhm. Dla ciebie wszystko. - czy on musi być tak idealny?! Cholera jasna, człowieku, nie ułatwiasz mi sprawy. Zakochuję się w nim z sekundy na sekundę coraz bardziej. Jest tak troskliwy, opiekuńczy i czuły... kocham go najbardziej na świecie.
Po zjedzonej kolacji, pomogłem Changbinowi posprzątać w kuchni, po czym chłopak odesłał mnie do swojej sypialni, a sam poszedł do sklepu. Usiadłem na jego dużym, wygodnym łóżku, napawając się jego zapachem, który bardzo intensywnie rozchodził się po pokoju. Mój wzrok przykuły ramki ze zdjęciami, powieszone w pionowym rządku na jednej ze ścian. Changbin z przyjaciółmi, z rodzicami podczas ceremonii ukończenia studiów, ze znajomymi na jakimś wyjściu... wygląda na to, że mój hyung ma naprawdę szczęśliwe życie.
- Jestem! - uśmiechnąłem się szeroko, nie ruszając się z miejsca. W jego łóżku było mi tak dobrze, że najchętniej przykleiłbym się do niego już do końca życia - O... cały czas tutaj siedzisz?
- Mhm... tak jak mi kazałeś hyung. - chłopak zaśmiał się, całując mnie w czoło.
- Jesteś niemożliwy. - mówiąc to wręczył mi reklamówkę wypełnioną różnymi słodyczami - Nie wiedziałem, na które ciastka będziesz mieć ochotę, więc wziąłem kilka paczek. 
- I to niby ja jestem niemożliwy, tak? 
- No już już... jedz, a ja lecę pod prysznic. 
- Tylko szybko, okej?
- A co? Masz jakiś plan na wieczór?
- Obiecałeś mi, że będziemy się całować całą noc. - brunet nachylił się do mnie, gwałtownie mnie całując.
- Całować, przytulać, rozmawiać... wszystko, na co tylko masz ochotę. - zachichotałem, pospiesznie przytakując - Idę.
- Hyung.
- Hm?
- Dziękuję za to. - mówiąc to, uniosłem do góry zrobione przez niego zakupy.
- Nie dziękuj, tylko wcinaj. - po tych słowach zniknął za drzwiami łazienki. Wrócił do mnie po około 20-tu minutach, wycierając mokre włosy - I jak?
- Zasłodziłem się... Swoją drogą, strasznie długo się kąpiesz.
- Stęskniłeś się?
- Baaaaardzoooo! - chłopak rzucił ręcznik na krzesło, po czym zadowolony wskoczył na łóżko, siadając za mną.
- Popatrz tam. - mówiąc to wskazał na stojącą na jego biurku, pustą ramkę na zdjęcie - Zrobimy sobie zdjęcie.
- Poważnie?
- No a jak. - brunet wyciągnął przed siebie telefon, szeroko się uśmiechając - Dawaj buziaka. - ułożyłem dłoń na policzku hyunga, po czym musnąłem jego wargi najdelikatniej, jak tylko umiałem.
- Pokaż.
- Patrz. 
- Waaaa... pasujemy do siebie wręcz idealnie.
- Prawda? - zaśmiał się, ustawiając zrobione zdjęcie na tapetę.
- Wyślesz mi je?
- No jasne.
- I tak odbiorę je dopiero jutro... ale mimo wszystko.
- Telefon został u Choi? - skinąłem jedynie głową, wzdychając.
- Nie przejmuj się. Niedługo wszystko wróci do normy i będziemy robić sobie takie zdjęcia codziennie.
- Obiecujesz?
- Przyrzekam. - skinąłem jedynie głową, oblizując przy tym niepewnie wargi.
- Hyung..
- Tak?
- Mógłbyś... mógłbyś już zacząć mnie całować? - szepnąłem, nachylając się do jego słodkich warg. Gdy poczułem ich smak, pogłębiłem nieśmiało pocałunek, zarzucając ręce na jego kark - I przytulać.. - wylądowałem na pościeli. Changbin przywarł do mnie swoim ciałem, całując mnie niesamowicie namiętnie, ale w tym wszystkim zachowywał spokój, opanowanie i delikatność. Byłem bardzo podekscytowany jego bliskością i zacząłem pragnąć jej coraz zachłanniej - Changbin.. - naparłem niechcący kolanem na jego męskość, czując jak się czerwienię. Czując jednak jego zadziorny uśmiech, zrobiłem to ponownie, błądząc lekko trzęsącymi się dłońmi po jego klatce piersiowej. Gdy w końcu zacisnąłem dłonie na materiale jego koszulki, szarpnąłem za nią lekko, zdejmując ją z chłopaka.
- Co robisz maluchu?
- Chcę się z tobą kochać hyung... proszę cię. - brunet oparł się na przedramionach, po czym wbił we mnie wzrok, delikatnie całując mnie w nos.
- O czym ty mówisz? - szepnął sprawiając, że byłem bliski rozpłynięcia się.
- Kocham cię... chcę być z tobą naprawdę blisko.
- Yongbokie... to bardzo poważna decyzja.
- Jestem zdecydowany. - oblizałem nerwowo wargi, całując ostrożnie chłopaka - Changbinnie.. 
- Mnie nie musisz namawiać. Chcę tylko żebyś podjął tą decyzję na spokojnie... nie chciałbym cię w jakikolwiek sposób skrzywdzić.
- Hyung. - objąłem chłopaka, wtulając go w swoje rozgrzane ciało - Kocham cię ponad wszystko na świecie, rozumiesz? Chcę z tobą być i chciałbym żebyśmy zrobili kolejny krok... Wiem, że będzie nam ze sobą dobrze. 
- Wiesz to Lixie?
- Jestem tego pewien. - zaczęliśmy się całować. Dopiero gdy Changbin wsunął dłoń pod moją koszulkę, pieszcząc ostrożnie moje ciało, dotarło do mnie, co za moment się stanie. Byłem tym faktem niesamowicie podekscytowany i chciałem, by już do czegoś między nami doszło - Hyung. - jęknąłem, czując jak ten zdejmuje ze mnie bluzkę, a jego ciepłe, lekko wilgotne wargi przywierają do mojej klatki piersiowej. Oblizałem wargi lekko je uchylając. Po chwili z moich ust słychać było ciche, nieśmiałe jęki, pomieszane z odgłosem pocałunków chłopaka. Moje dłonie zacisnęły się na pościeli, lekko za nią szarpiąc. Nie sądziłem, że pieszczoty z drugą osobą mogą sprawić człowiekowi tyle przyjemności - Jest mi tak dobrze. - szepnąłem, czując ponownie przywierające do moich ust, wargi chłopaka.
- Ale... ale ci bije serce. - uśmiechnąłem się, owijając ręce wokół szyi hyunga.
- Jestem podekscytowany. - Changbin zaśmiał się, przenosząc wargi na moje ucho oraz szyję.
- Bardzo?
- Jak dziecko.
- O masz... to w takim razie nie możemy tego zrobić. To nielegalne.
- Hyung! - zachichotałem, dotykając nieśmiało bokserek bruneta - Pragnę cię.. - zachowywaliśmy się jak w amoku. Całowaliśmy się niezwykle namiętnie, a nasze dłonie starały się jak najszybciej pozbawić drugiej osoby dolnej części garderoby. Gdy w końcu nam się to udało, zatrzymaliśmy się, głęboko oddychając. Przyklejony byłem do jego nagiego ciała, czując jak przysłowiowe motyle w brzuchu roznoszą mnie od środka. Changbin uważnie obserwował moją twarz, podczas gdy jego dłoń sunęła niepewnie przez całą długość mojej klatki piersiowej i brzucha. Gdy skinąłem głową, wyrażając tym samym zgodę na więcej, ten dotknął ostrożnie mojego członka, nie odrywając przy tym wzroku od moich oczu. Jęknąłem jedynie, wyginając przy tym lekko swoje ciało - Binnie.. - szepnąłem, otwierając przy tym usta. Moje oczy zmrużyły się, a ja w pełni postanowiłem oddać się mojemu facetowi.
- W porządku?
- Jest... jest idealnie. 
- Jakbyś... - denerwował się, wyraźnie to czułem. Ja kilka razy kochałem się ze swoją byłą dziewczyną... może mój hyung jest prawiczkiem? - Jakbyś czuł się źle... powiedz mi o tym. 
- Changbin. - mimo ogromnego pożądania, usiadłem powoli, zmuszając tym samym chłopaka do przerwania tej czynności.
- Hm? Coś nie tak?
- Zapytam wprost... to.. to twój pierwszy raz? 
- Nie. Dlaczego tak myślisz?
- Mam wrażenie, że się denerwujesz. - hyung uśmiechnął się, po czym przyłożył dłoń do mojego policzka, delikatnie mnie po nim głaszcząc - Wszystko okej?
- Tak maluchu... jest to mój pierwszy raz, jeśli chodzi o seks z chłopakiem. Poza tym bardzo mi na tobie zależy i... i chciałbym zrobić wszystko, żebyś zapamiętał ten moment na całe życie. Boję się, że zrobię coś nie tak. 
- Jesteś uroczy Binnie. - usiadłem bliżej chłopaka, po czym chwyciłem go za twarz, składając na niej delikatne pocałunki - Wszystko co robisz od początku naszej znajomości jest więcej, jak idealne... Ufam ci i wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Kocham cię, wiesz? - na jego twarzy zagościł ciepły uśmiech.
- Zasługuję na taki skarb? 
- Zasługujesz na wszystko, co najlepsze... postaram się być dla ciebie najlepszym chłopakiem na świecie. - zaczęliśmy się kochać. Mimo początkowego, lekkiego bólu i dyskomfortu, czułem się niesamowicie dobrze i bezpiecznie. Changbin był bardzo delikatny i uważny. Oboje trochę się stresowaliśmy, ale rozładowywaliśmy to rozmową i żartami. Czułem się dobrze... w końcu wolny i szczęśliwy. Dawno nie czułem się tak... idealnie. Mam przy sobie najwspanialszego chłopaka na świecie i jestem pewien, że nic teraz nie będzie w stanie mnie złamać.


*

              Obudziłem się będąc wtulonym w ciepłe, wciąż nagie ciało mojego hyunga. Przeciągnąłem się jak kot, szeroko się przy tym uśmiechając. 
- Dzień dobry. - przygryzłem wargę, przekręcając się na plecy. Uśmiechnięta, lekko zaspana buzia Changbina to to, co chcę oglądać absolutnie każdego poranka, do końca swojego życia.
- Dzień dobry, hyung. - szepnąłem, obdarowując go czułym pocałunkiem.
- Jak się spało?
- Bardzo dobrze. - wtuliłem się w chłopaka, zamykając ponownie oczy - Nie rozpychałem się za mocno?
- Y y... śpisz jak trusia w jednym miejscu. - zaśmiałem się, całując go w klatkę piersiową - Co byś zjadł na śniadanie? 
- Mmmm.... mojego hyunga. - mruknąłem, podgryzając lekko jego szyję. Brunet jedynie zachichotał, po czym wplótł palce w moje włosy, całując mnie w czoło. 
- Musisz cierpliwie poczekać do następnego razu.
- Aish... nie chcesz się ze mną kochać?
- Chcę.. bardzo chcę. Ale chcę też żeby to wszystko toczyło się powoli. - westchnąłem, odsuwając się lekko od chłopaka - Hej.. nie bądź zły.
- Nie jestem. Rozumiem to. 
- Lixie... nie wystawiaj mi się tak na tacy. Chcę trochę o ciebie powalczyć. - zmarszczyłem brwi, siadając na łóżku chłopaka. 
- Ja... wystawiam ci się? - sięgnąłem po bokserki, pospiesznie je na siebie narzucając - W sensie, że... jestem łatwy?
- Nieee... Boże, mały, nie to miałem na myśli.
- A co?
- Wiesz jak to jest... my faceci jesteśmy zdobywcami... łowcami. - zaśmiał się, jednak mi w tym momencie w ogóle nie było do śmiechu - Chciałbym się trochę koło ciebie zakręcić... postarać się, żeby coś od ciebie wyciągnąć.. Chcę być twoim prawdziwym hyungiem. 
- Mhm... czyli ja mam być tą stereotypową, nieśmiałą, uległą sirotą, która nie może jako pierwsza dać czegoś od siebie, tylko czekać na twój ruch? - spojrzałem na Changbina, widząc na jego twarzy wyraźne zdumienie. Chłopak usiadł, marszcząc przy tym brwi.
- Mycha, no co ty... 
- No tak to rozumiem.
- Skarbie. - chłopak przysunął się do mnie, mocno mnie przytulając - Proszę cię, nie zaczynajmy tego dnia od kłótni... Cholernie cię kocham i zrobię dla ciebie wszystko. Jeśli chcesz, możemy się kochać cały czas, ale..
- Nie, nie chcę. Nie chciałem żeby to tak zabrzmiało, przepraszam.
- Ale..
- Nie będę już na ciebie naciskać. - sięgnąłem po koszulkę, nakładając ją na siebie - Mógłbym cię prosić o to, żebyś mnie odwiózł do ośrodka? Nie mam pieniędzy na metro.. 
- Felix, hej. - hyung poderwał się z łóżka, łapiąc mnie za nadgarstek - Proszę cię, nie kłóćmy się. Nic się przecież nie stało. - skinąłem głową, nabierając dużo powietrza do płuc.
- Jestem przewrażliwiony..
- Nie, nie w tym rzecz. Masz rację w tym co powiedziałeś... masz rację, Felix. Oboje musimy pracować nad tym związkiem i każdy z nas musi coś od siebie wnieść.. Musimy sobie mówić o swoich potrzebach... Ty masz potrzebę intymnej bliskości, a ja chciałbym jeszcze bliżej cię poznać... dużo z tobą rozmawiać... rozumiesz? - skinąłem głową, uciekając przy tym wzrokiem - Musimy nauczyć się ze sobą rozmawiać.
- Rozumiem. - wtuliłem się w nagiego chłopaka, całując go w obojczyk - Przepraszam... nie chciałem zaczynać kłótni. 
- Nie przepraszaj maluchu. Wszystko jest okej. - westchnąłem, przesuwając dłonią po pośladku hyunga.
- Ubierz się, bo zmarzniesz. 
- Okej... a ty śmigaj do kuchni. Zaraz zrobię ci coś dobrego. 
- Zrobiłbyś mi naleśniki?
- Oczywiście... wszystko, co zechcesz. - zgodnie z obietnicą, chłopak przygotował mi stertę przepysznych, słodkich naleśników. Przy śniadaniu dużo ze sobą rozmawialiśmy, całowaliśmy się... nie chciałem, by ta sielanka tak szybko się kończyła. Wiedziałem jednak, że o 12 muszę być już w ośrodku, bo mam wizytę u pana Choi.. niestety. 
Gdy zajechaliśmy pod ośrodek, Changbin złapał mnie za dłoń, spoglądając przy tym na zegarek.
- Mamy jeszcze 10 minut. 
- Dziękuję ci za wszystko. - spojrzałem na bruneta, posyłając mu przy tym ciepły uśmiech.
- Nie żałujesz?
- Nie żartuj... to była najlepsza noc w moim życiu. - Changbin zaśmiał się, całując moją dłoń.
- Yongbokie... zrobisz to, o czym rano rozmawialiśmy? - hyung uważa, że powinienem wprost powiedzieć Choi, dlaczego tu jestem. Dlaczego się leczę i dlaczego tak panicznie boję się swojego wujka. Ma rację, choć wiem, że ta rozmowa nie będzie należeć do przyjemnych. 
- Zrobię... obiecałem ci to.
- Dzieciaku... zrób to przede wszystkim dla siebie. Pomóż sam sobie.
- Myślisz, że dam radę?
- Ja wiem, że dasz sobie radę. Jesteś moim silnym skarbem. Poradzisz sobie. - spuściłem głowę, czując napływające do oczu łzy. Po chwili pociągnąłem nosem, wycierając nerwowo spływającą po policzku zimną strużkę - Hej... powiedziałem coś nie tak?
- Y y... jesteś po prostu dla mnie wielkim wsparciem. Dziękuję.
- Pokaż ten pyszczek. - Changbin chwycił moją twarz w obie dłonie, wycierając przy tym moje policzki - Nie płacz... i proszę cię, bądź silny. 
- Będę.. obiecuję. - brunet uśmiechnął się, dając mi buziaka.
- Kocham cię. Uciekaj, bo Choi będzie zły. 
- Kiedy mnie odwiedzisz?
- Nawet dzisiaj. Tylko pozałatwiam parę spraw.
- Dobrze. - odpiąłem pas, wzdychając - Trzymaj kciuki, hyung.
- Trzymam. 
- Kocham cię. - wbiłem się w jego wargi, obdarowując go długim, czułym pocałunkiem - Uważaj na siebie, jak będziesz jechać. - cóż.... tego się właśnie bałem. Wysiadłem z auta będąc skazanym teraz na pana Choi i szczerą rozmowę z nim... mam nadzieję, że po niej wszystko się zmieni.



~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



1 komentarz:

  1. The 23 Best Casinos in Las Vegas, NV - MapYRO
    Find the best casinos in 청주 출장안마 Las Vegas, NV, USA and other 대전광역 출장안마 The Las Vegas Resort 김천 출장안마 & Casino is the hotel, casino and 영천 출장샵 hotel. It's owned 김해 출장안마 and operated by Caesars

    OdpowiedzUsuń