28 lutego 2014

SungJae & Ilhoon



         Thriller i do dormu.... boże te koncerty mnie wykańczały. Myślałem jedynie o tym żeby wskoczyć do wanny, a później do ciepłego łóżka....na 4 godziny....i znowu do pracy. Eh, zawsze coś.
Okej...okrzyki, piski, brawa....już mnie tu nie ma. Jako pierwszy wyparowałem ze sceny i ruszyłem w stronę garderoby.
- SungJae a ty gdzie ?- ktoś mnie złapał za rękę. Ah tak...nasz kochany menadżer, który zapewne wymyślił rozdawanie autografów, konferencje i spotkanie z fanami.
- Jestem zmęczony i chcę już iść do dormu.
- A autografy ? 
- Nie dzisiaj.- wyrwałem mu rękę i ruszyłem do garderoby. Od razu rzuciłem się do szafki, wyciągnąłem ubrania i zacząłem się przebierać. Kąpiel, zmycie makijażu...to już w dormie. W pewnym momencie poczułem na swojej talii czyjeś ręce.
- Dokąd to ?- był to Ilhoon...boże wszyscy się dzisiaj na mnie uwzieli. Czego on teraz jeszcze chciał.
- Do dormu. A przed wami jeszcze cudowne dwie godziny rozdawania autografów. - rzuciłem i ściągnąłem koszulkę. Ilhoon popatrzył na mnie ponętnym wzrokiem i przygryzł wargi. -Yyy....Ilhoon...
- Hmm ?- po tych słowach przejechał mnie wzrokiem od stóp do głów i spojrzał na moje usta.
- Co ty robisz ?
- Patrzę sobie.- uśmiechnął się, złapał mnie za ręce i przyłożył do lodowatej ściany.
- Ogarnij...chcę już jechać do dormu.
- Zaraz pojedziesz, spokojnie.- wyszeptał, po czym zbliżył się do mnie i delikatnie musnął moje usta. Co on odwala ?!
- Co ty robisz ?!- odepchnąłem go i zacząłem się szybko ubierać.
- SungJae...porozmawiajmy, proszę.
- Nie mamy o czym.- po tych słowach pchnąłem go z bara i biegiem ruszyłem do vana, który zawiózł mnie prosto do dormu. Dlaczego byłem do niego tak nastawiony ? Kiedyś byliśmy razem, ale któregoś dnia zaliczył panienkę i zrobił jej dziecko...to znaczy myśleliśmy, że to jego. Jak się okazało laska spała z wieloma chłopakami, a dziecko było jakiegoś kolesia z japońskiej mafii. Ciekawie, nie powiem. Cały czas czułem coś do Ilhoona, ale skoro już mnie raz zdradził, może to zrobić po raz drugi. Z taką myślą wszedłem do dormu, ruszyłem do łazienki i od razu wskoczyłem pod ciepły prysznic. Stałem w kabinie z zamkniętymi oczami i cieszyłem się ciepłymi stróżkami spływającymi po moim zmęczonym i spiętym ciele. Sam nie wiem dlaczego zacząłem wspominać cudowne i pełne namiętności i pożądania chwile z Ilhoonem. Każde nasze zbliżenie było niesamowicie zachłanne i pełne pragnienia. Kochaliśmy się tak, jakby na drugi dzień świat miał się skończyć. Chłopaki nie raz nas upominali żebyśmy się trochę hamowali i byli ciszej...na samą myśl o tym uśmiechnąłem się pod nosem, a moja ręka powędrowała na krocze. Łał...byłem bardziej podniecony niż myślałem. Ująłem pobudzonego członka i zacząłem powoli ruszać ręką.
- Pomóc ci skarbie ?- fuck...to było do przewidzenia, że po akcji w garderobie Ilhoon pojedzie za mną do dormu.
- Nie... poradzę sobie.- chłopak jednak jak zwykle olał to co mówię, rozebrał się ukazując swoje idealne i gorące ciało i wszedł pod prysznic.
- Chętnie się nim zajmę.- uśmiechnął się, klęknął i po chwili poczułem na członku ciepłe wargi Ilhoona. Z moich ust wydobył się stłumiony jęk, a ręka złapała za jego bujne włosy. Ilhoon delikatnie pieścił ustami mojego penisa, a rękoma głaskał moje drżące uda. Po mojej głowie chodziły jedynie słowa "boże weź już go do ust". Byłem niesamowicie podniecony. Kolana uginały mi się co chwilę a jęki były coraz głośniejsze. Ilhoon idealnie to wyczuł, bo już po chwili moja męskość znalazła się w jego gardle i pieszczona była jego zwinnym językiem. Trzymałem go za włosy dociskając go do swojej miednicy, a drugą ręką próbowałem się złapać czegokolwiek żeby z podniecenia nie upaść. Po chwili chłopak wyciągnął penisa z ust. Jego wargi pieściły i ssały jedynie jego końcówkę, a zaciśnięta na nim ręka ruszała się płynnymi ruchami doprowadzając mnie do szaleństwa. Wydałem z siebie głośny krzyk i doszedłem Ilhoonowi na twarz. Było mi niesamowicie dobrze. Chciałbym, aby ta chwila trwała wiecznie. Opadłem na ziemię, zamknąłem oczy i głęboko oddychałem. Chłopak zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował.
- Brakowało ci tego, prawda myszko ?- skinąłem twierdząco głową i zacisnąłem rękę na jego włosach z tyłu głowy. - Porobimy coś jeszcze ?
- N...nie ...nie mam siły.- wyszeptałem i popatrzyłem na niego przymrużonymi oczami.
- Kocham cię takiego podnieconego.- wyszeptał i wtulił mnie w swoje idealne ciało, które tak bardzo kochałem. Jak to się mówi ?... nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki ? Chyba tak. Ja jednak do tej rzeki mogłem wchodzić wielokrotnie do końca życia. Jakby nie patrzeć chyba wciąż mu na mnie zależało.


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------







15 lutego 2014

Nichkhun & Leo



         Wreszcie jutro nadejdzie ten piękny dzień. Ja i Nichkhun się pobierzemy. Bardzo długo na to czekałem...można powiedzieć, że od początku naszego związku, czyli...2 lata. Właśnie leżałem na łóżku z naszą papugą Kyu. Była takim naszym synkiem. Umiała mówić, parzyć herbatę,a nawet robić naleśniki. Chciałem teraz być z moim narzeczonym,ale pozwoliłem mu się wybawić i puściłem go na imprezę z kolegami, tzw. "wieczór kawalerski". Właśnie karmiłem Kyu owockami, kiedy nagle do pokoju wpadł Nichkhun z pięcioma kolegami. Byli nawaleni do nieprzytomności.
- Rozbieraj się skarbie !!- krzyknął mój kochany i na mnie usiadł. Czuć było od niego okropny zapach wódki.
- Nichkhun co ty robisz ?- zapytałem go nieco przestraszony,bo jego koledzy już zaczęli mnie rozbierać.
- Zabawimy się przed ślubem !
- Mieliśmy przecież umowę...- nigdy jeszcze nie uprawialiśmy seksu. Podczas nocy poślubnej miał być nasz pierwszy raz.
- Nichkhun nie pierdol, rozbieraj go !- krzyknął jeden z kolegów i zaczął szarpać mnie za krocze. Do oczu napłynęły mi automatycznie łzy. Było to strasznie upokarzające i bardzo mnie bolało. W tym samym czasie reszta chłopaków rozebrała mnie całkowicie i stanęli dookoła łóżka.
- Skarbie proszę cię nie rób tego...- płakałem jak bezbronne dziecko. W sumie to niewiele mogłem zrobić. Nagle dwóch towarzyszy mojego narzeczonego złapało mnie za nogi i rozszerzyli je z całej siły. Bałem się nawet odezwać słówkiem.
- Zostawić tata !- zawołał Kyu "napadając" na jednego z chłopaków i dziobiąc go po głowie. Ten w złości jednak nie wiedział co robi...złapał go i rzucił z całej siły o ścianę. Wtedy już nie wytrzymałem i zacząłem się szarpać.
- Co ty mu zrobiłeś ?! Nichkhun zrób coś !! 
- Oj myszko, nic mu nie będzie... teraz się troszkę pobawimy.- po tych słowach wszyscy się rozebrali, pokazując swoje obleśne ciała. Wtedy dwóch mnie podniosło i postawiło pod ścianą. Mój przyszły mąż natomiast złapał mnie za biodra i wszedł we mnie z całej siły. Czułem jak po nogach spływają mi ciepłe strużki krwi. Ból był nie do opisania....czułem się tak jakby miliony noży i igieł rozrywały moje wejście. Cały czas jednak myślałem o Kyu, który w bezruchu leżał pod ścianą.
- Dawaj go na ziemię, to mi machnie loda !
Nichkhun cisnął mną o ziemie i już po chwili czułem w ustach obleśne, wielkie przyrodzenie jednego z jego kolegów. Czułem jak obiad podchodzi mi do gardła. Chciałem żeby ten koszmar już się skończył. Przecież jutro miał być najlepszy dzień w moim życiu...byliśmy z Nichkhunem tacy w sobie zakochani...uważani za wzór pary, a teraz ? Gwałcił mnie w bestialski sposób jak zwierzę.
Jedna męka za mną....przynajmniej tak myślałem. Chłopak wyciągnął ze mnie penisa i poklepał po twarzy.
- Dobra robota, dziwko...do czegoś się jednak nadajesz...- "dziwko" ? Rzeczywiście po tych słowach zacząłem się tak czuć. Nie wytrzymałem presji i obrzydzenia i zwymiotowałem. Prosto pod nogi jednego z chłopaków. Brunet popatrzył na mnie ze złością i uderzył z całej siły w twarz.
- Moja kolej....ja już mu kurwa pokażę....- po tych słowach odepchnął zadowolonego Nichkhuna i wszedł we mnie. W tym czasie jego poprzednik doszedł mi na twarz. Znów zwymiotowałem i zacząłem płakać. Już nie miałem siły...nie miałem siły płakać, krzyczeć, stawiać się im...nie miałem siły na nic....chciałem jedynie żeby ten ból się już skończył. Chciałem żeby to był tylko zły sen... Zadawany w bardzo brutalny sposób ból był tak silny, że nie wytrzymałem i zemdlałem.
Obudziłem się ....sam dokładnie nie wiem kiedy...Leżałem w kałuży krwi, zalepiony spermą chłopaków. Nie wiedziałem co się w okół mnie dzieje. Nagle poczułem na sobie pazurki Kyu.
- Tata ból ?
- N...nie...- odetchnąłem z ulgą gdy zobaczyłem,że nic mu nie jest.
- Dostać wiadomość..
Wstałem z wielkim trudem i spojrzałem na telefon. 74 nieodebrane połączenia od Chansunga, jego przyjaciela z zespołu. Trzęsącą się ręką wybrałem numer i do niego oddzwoniłem.
- Leo dlaczego nie odbierasz ?! 
- Spałem....
- Muszę ci coś powiedzieć, tylko się nie denerwuj....
- Co...
- Nichkhun...on....miał wypadek....
- Gdzie on jest ?!
- Leo... on.....on nie żyje....tylko spokojnie...
Telefon wypadł mi z ręki, a kolana ugięły się jak pod wpływem ogromnego ciężaru. Przecież jutro mieliśmy się pobrać i być ze sobą szczęśliwi do końca życia...Zapomniałem już o ogromnej krzywdzie jaką mi wyrządził...o tym,że kilka godzin temu potraktował mnie jak dziwkę z przyulicznego burdelu. Wszystko bym mu wybaczył bo go kochałem....i będę kochać do końca życia....dlaczego ktoś na górze musiał mi go zabrać....


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------