25 listopada 2013

B.A.P/BangLo.




       Kolejna zmiana szkoły... super. Te awanse ojca i związane z nimi przeprowadzki kiedyś mnie wykończą. Środek pierwszego semestru, a ja przenoszę się do innej klasy, do nowych ludzi, do nowego otoczenia...nienawidziłem tego, mimo że już dawno powinienem był się przyzwyczaić. Takie przeprowadzki zdażały nam się 2-3 razy w ciągu roku...porażka.. Wszedłem na dziedziniec szkoły .... "School of Performing Arts Seoul"...brzmi całkiem nieźle. Nie chciałem się nawet do niej zbytnio przyzwyczajać, bo za jakieś góra 4-5 miesięcy będę musiał ją zmienić. To dobrze...to liceum miało wyjątkowo wieśniackie mundurki. Żółty pulower...boże co za wstyd. Pocieszające było to,że około tysiąca uczniów chodziło dokładnie w tym samym co ja. Wszedłem do szkoły. Korytarze były puste i panowała na nich totalna cisza. Dlaczego ?...spojrzałem na zegarek. Ah tak...spóźniłem się pierwszego dnia, ale tylko 10 minut. Niepewnym krokiem wszedłem do klasy, w której miałem teraz lekcje. Nauczyciel przywitał mnie serdecznie, przedstawił uczniom po czym wskazał miejsce, które miałem zająć. Tył klasy...może być....miałem siedzieć koło jakiś pięciu chłopaków...no to już troche gorzej, bo nie wyglądali zbyt przyjemnie. Zająłem swoje miejsce i spojrzałem na chłopaka siedzącego obok mnie. Na marynarce od mundurka miał plakietke "Bang YongGuk". Wpatrywałem się tak w niego dłuższą chwilę, po czym poczułem uderzenie w tył głowy.
- Młody nie gap się tak na niego....- siedzący za mną chłopak zmierzył mnie chłodnym wzrokiem. "Himchan"...tak się nazywał. Teraz już wiem, że z nim lepiej nie zadzierać...
- Przepraszam...- powiedziałem nieco przestraszony i znów spojrzałem na Banga. Był niesamowicie przystojny i męski. Siedział niczym posąg i wpatrywał się w nauczyciela podczas gdy reszta jego kumpli bez żadnego krępowania obgadywała mnie za plecami. Trwało to całą lekcję dopóki nauczyciel nie wygonił nas z klasy na przerwe. Wyciągnąłem z plecaka pomidorki koktajlowe i ruszyłem w stronę dziedzińca. Przysiadłem sobie na ławce stojącej w cieniu. Nie zdążyłem nacieszyć się przerwą i moimi kochanymi pomidorkami bo już grupka wśród której siedziałem otoczyła mnie i wpatrywała się złowrogimi oczyskami. Ale...zaraz...kogoś mi brakowało. Nie było wśród nich Banga. Nie wiem dlaczego, ale poczułem się nieco zagrożony.
- Zeloooś... -podszedł do mnie jeden z nich i złapał za włosy.
- Ała to boli -syknąłem i próbowałem się jakoś bronić.
- Bardzo mi przykro ...- chłopak podniósł mnie i prowadził za budynek. Szedłem posłusznie bo każda próba ucieczki kończyła się wielkim bólem. Zaszliśmy za szkołę i chłopak pchnął mnie na ziemie.
- Czego chcecie ? - zapytałem, a po policzku spłynęła mi łza. Nie uzyskałem odpowiedzi. Po moich słowach chłopak z plakietką "Dae" złapał mnie za ręce, Himchan natomiast majstrował mi przy nogach. Wiedziałem co się szykuje....
- Jae czyń honory... - Himchan zaśmiał się, a Jae już po chwili rozpinał moje spodnie.
- Proszę zostawcie mnie ! - krzyknąłem....widocznie zirytowało to Dae, bo już po chwili dostałem od niego w twarz. Popłynęła mi krew z nosa, która już po chwili zalewała moje usta i brodę.
- Jae czekaj...niech się sam zabawi.- zaśmiał się JongUp...boże czego oni ode mnie chcieli ? Czym ja im zawiniłem ?
- Słyszałeś Zelo ?...do roboty. -Himchan pchnął mną o drzewo i rozszerzył moje nogi. Czułem się strasznie upokożony. Siedziałem w samej koszuli i marynarce. Moje uda drżały a z oczu płynęły łzy pomieszane z krwią z nosa.
- Jaki ciaśniutki...- wymruczał wręcz Dae i przygryzł wargi.
- Co ja wam zrobiłem ?...proszę zostawcie mnie.- próbowałem jakoś zakrywać moją męskość i płakałem jak bezbronne dziecko. W pewnym momencie usłyszałem czyjeś kroki. Podniosłem głowę i zobaczyłem Banga. Stał niewzruszony i patrzył na moje nagie ciało. I właśnie wtedy wydarzyło się to, czego się tak bardzo bałem. Poczułem jak coś rozrywa moje ciało. Po moich pośladkach spływała ciepła, gęsta krew, a ciało poruszało się zgodnie z nadanym mu przez Himchana rytmem. Moje dłonie zacisnęły się na korze drzewa, a drzazgi wchodziły mi pod paznokcie. Reszta chłopaków śmiała się i okładała mnie pięściami. YongGuk natomiast wciąż stał z kamienną twarzą i wpatrywał się na to co robią jego kumple. Ruchy Himchana były coraz głębsze i mocniejsze. Nie miałem już na to siły. Krew zalewała całe moje ciało, a siniaki znajdowały się na każdym najmniejszym jego skrawku.
- Koniec zabawy panowie...- męski, niesamowicie głęboki i niski głos przerwał falę drwiącego śmiechu.
- Oooo Bangi, nabrałeś ochoty ? - zaśmiał się Jae.
- Nie...zostawcie już go...- po tych słowach Himchan wyszedł ze mnie i szybko ubrał spodnie.
- Wstawaj młody...- Bang szarpnął mnie za reke i zabrał pośpiesznie od chłopaków. Przycisnął mnie do ściany i przyłożył do mnie swoje wargi. Zrobiło mi się niesamowicie ciepło i przyjemnie, a całe ciało przeszedł cudowny dreszcz.
- Trzymaj się od nas z daleka, rozumiesz ?- mówiąc to jego wargi w delikatny sposób muskały moje. Zrobiło mi się strasznie dobrze i błogo.
- Al.....ale to oni mnie zaczepili...
- Gang B.A.P.... mówi ci to coś ?- mówiąc to przycisnął mnie bardziej do ściany.
- N...nie bardzo...
- Kochamy gnębić i pierdolić takie cioty jak ty...- przełknąłem głośno śline. Czułem na swoich wargach ciepły oddech Banga. Zamknąłem oczy i wydałem z siebie ciche westchnięcie. YongGuk cwaniacko się uśmiechnął i złapał za moje przyrodzenie. -Podobam Ci się ?- dodał i mnie delikatnie pocałował. Nie wytrzymałem....jego wargi były tak cudownie ciepłe i miękkie. Mimowolnie skinąłem głową,a Bang ścisnął moją męskość jeszcze bardziej.
- Zrobisz mi dobrze ?- szepnął i przygryzł moje rozedrżane wargi. Zamurowało mnie....miałem na to straszną ochote...ale..zaraz.....przecież nie jestem gejem ani żadną męską dziwką...Bang nie uzyskał ode mnie odpowiedzi co widocznie go zirytowało. - No zrobisz czy nie ?! -przestraszyłem się...od razu skinąłem twierdząco głową.
- Grzeczny chłopiec. -Bang pchnął mną o ziemie. Klęczałem i miałem przed oczami jego pobudzone do granic możliwości przyrodzenie. Podniosłem na niego oczy. Był taki męski i przystojny. Miałem ochotę robić z nim tyle nieprzyzwoitych rzeczy. Mógł ze mną robić co tylko chciał. Mogłem być kimś w rodzaju jego....dziwki ? Jezu....o czym ja myślę ? Ta wizja mnie przerażała, ale jednocześnie też fascynowała i podniecała.
- Do roboty... - z rozmyśleń wyrwał mnie Bang, który szybkim ruchem pozbawił się dolnej części garderoby. Moim oczom ukazał się idealnie smukły i pobudzony członek. Guk złapał mnie za włosy i szybkim ruchem włożył mi go do ust. Było mi niesamowicie dobrze...jemu chyba też, bo z jego ust wydobywały się gardłowe, stłumione jęki. Chwyciłem za jego zgrabne i delikatne jak na takiego faceta biodra i zacząłem wczuwać się w dogadzanie mojemu ideałowi. Bang jęczał i mruczał jak kot. Całe to zdarzenie trwało może około 5 minut....Musiałem bardzo podniecać Guka, bo już po tak krótkim czasie gęsta, ciepła sperma rozlała się po wnętrzu moich ust. Zacisnąłem dłonie na jego pośladkach i delektowałem się jej smakiem.
- Wystarczy...- chłopak odepchnął mnie i zaczął się ubierać. Patrzyłem na niego lekko zdezorientowany i wycierałem twarz z płynącej mi po brodzie spermy.
- Ale....Bangi....- zacząłem cicho, ale Guk złapał mnie za włosy i uderzył mną o ścianę.
- Kochasz mnie ? 
Skinąłem tylko twierdząco głową.
- To od dzisiaj każda długa przerwa będzie tak wyglądać....rozumiesz ?
- Tak....- po moim policzku spłynęła łza. Naprawdę go pokochałem. Był niesamowicie tajemniczy i jestem pewien, że za tą maską skrywał się wrażliwy i porządny chłopak.
- Weź się doprowadź do jakiegoś ładu i najlepiej idź już do domu....- puścił mnie i ruszył w strone szkoły. Ja natomiast położyłem się na chłodnej ziemi, zwinąłem w kulkę i zacząłem płakać. Byłem gotowy zrobić dla niego wszystko. Jakby mi kazał zabić...to bym zabił, jakby mi kazał gwałcić...też bym to zrobił... co on takiego w sobie miał, że go tak pożądałem ? Nie chciałem wracać do domu...po prostu tak leżałem, wpatrywałem się w niebo i myślałem. Robiło się coraz ciemniej i chłodniej....zamknąłem oczy i wydałem z siebie ciche westchnięcie....nie mam pojęcia, co działo się ze mną dalej.....


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------










1 listopada 2013

JongKook & Suga



     
     

              Wróciłem wściekły do dormu... nie chciałem nikogo widzieć i z nikim rozmawiać. Jeszcze nigdy nie czułem takiego upokożenia i rozczarowania. Idąc do pokoju wpadłem na Jimina, który we flanelowej piżamce szorował do swojej sypialni.
- Hej młody....co się stało ?- zapytał, po czym otarł moją twarz z łez.
- Nie dotykaj mnie...
- Kooki....co się stało ?- w tonie jego głosu można było wyczuć wyraźny niepokój.
- Dał mi kosza... - po tych słowach zacząłem płakać jeszcze bardziej.
- K...kto ? 
- D.O ....- właśnie wróciłem ze spotkania z nim. Długo się spotykaliśmy, pisaliśmy ze sobą dniami i nocami... byłem pewien, że on też coś do mnie czuje... jednak po moim dzisiejszym wyznaniu dotarło do mnie, że się myliłem.
- O...przy...
- Ta wiem...bardzo ci przykro...- nie dałem mu dokończyć. Nie chciało mi się słuchać tego fałszywego współczucia z jego strony. Tak naprawdę nikogo to nie obchodziło... - Pójdę już spać...- dodałem, po czym wszedłem do sypialni trzaskając drzwiami. Jimin nie wiedząc co ma robić wszedł do swojego pokoju, który dzielił z Sugą. Westchnął i usiadł na łóżku.
- Dzisiaj mu powiem. - do jego uszu dotarł uradowany głos Sugi.
- Lepiej nie... nie dzisiaj...
- Dlaczego ?
- D.O go dzisiaj pogonił... wątpie żeby miał ochote na twoje wyznania... 
- Jak to...D.O ? - Suga posmutniał i patrzył na Jimina wielkimi oczyma.
- No D.O ... KyungSoo z EXO... wiesz przecież, że Kook nie widział świata poza nim... 
Suga widocznie nie chciał już tego słuchać. Wstał z łóżka i opuścił sypialnię. Wychodząc z niej w kogoś uderzył. Był to JongKook.
- Uważaj jak leziesz... - rzucił sucho i patrzył na mnie z taką nienawiścią, jakby całe zło, które go dotknęło leżało po mojej stronie.
- P...przepraszam....to było niechcący. - popatrzyłem na to co trzymał w rękach. - Idziesz się kąpać ? 
- No....
- O... a mogę pójść z tobą ? - ugryzłem się w język. W jednej sekundzie poczułem się jak skończony idiota.
- Jak chcesz... - po tych słowach Kooki ruszył w strone łazienki,a ja ....za nim. Chwilę później staliśmy już nadzy pod prysznicem, a ja z wielką zachłannością wpatrywałem się w idealne ciało Kooka. W pewnym momencie nie wytrzymałem...chwyciłem za drobne biodra bruneta, przycisnąłem go do kabiny prysznica i delikatnie pocałowałem. Mogłem spodziewać się jego reakcji. Już po chwili czułem na swojej twarzy dłoń chłopaka, która z wielką siłą wymierzyła mi siarczystego policzka.
- Co ty robisz ?! - był wyraźnie wściekły, a z jego oczu spływały wielkie i grube łzy.
- Kooki... ja... ja cię kocham. - nie wytrzymałem. Wiem, że to nie był najlepszy moment na takie wyznania, ale już nie miałem siły dłużej tego ukrywać. 16- latek stał oszołomiony i wpatrywał się we mnie wielkimi oczyma. Położyłem dłoń na jego pięknej twarzy i znów delikatnie pocałowałem. Tym razem obeszło się bez bicia... chłopak położył dłonie na moich biodrach i nieśmiało odwzajemniał moje pocałunki. Co chwila się uśmiechałem. Sposób jego całowania był uroczy...czuć było, że robił to po raz pierwszy. Jego dłonie wodziły po moich biodrach i pośladkach, a ja czułem, jak robi mi się coraz bardziej gorąco.
Kooki jęknął i odwrócił się twarzą do kabiny. Wypiął zgrabnie pośladki i pocierał nimi po moim pobudzonym do granic możliwości członku. Nachyliłem się niego i całowałem jego pięknie wyrzeźbione plecy. W tym samym czasie moja dłoń sunęła po całym ciele chłopaka i zatrzymała się na jego wejściu. Nie czekając ani chwili dłużej wsunąłem w niego dwa palce i zacząłem robić nożyczki. Z ust maknae wydobył się stłumiony jęk. Mimo bólu, który teraz przeszywał jego ciało nie przerywał tej chwili i nabijał się bardziej na moje palce. Odwrócił do mnie skrzywioną z bólu twarz i nasze usta znów połączyły się w delikatnym pocałunku. Wyciągnąłem z niego dłoń i zamieniłem ją na coś większego. Na coś od czego z oczu Kooka zaczęły spływać łzy, a twarz wykrzywiała się we wszystkie możliwe strony.
- Mam przestać ? - szepnąłem i podgryzłem mu ucho. Chłopak pokręcił przecząco głową, złapał moje ręce i zaczął nimi jeździć po swojej klatce. Drażniłem jego stojące już sutki i wchodziłem w niego coraz głębiej i mocniej. Złapałem go za ramiona i zacząłem ruszać biodrami najszybciej jak tylko mogłem. Podgryzałem jego delikatną szyje robiąc na niej fioletowe siniaki.
- Suga... nie tak mocno...- jęknął maknae i uderzył ręką o kabinę. Nie zwracałem na to uwagi. W końcu mogłem zatopić się w jego delikatnym i pachnącym ciałku. W pewnym momencie po nogach Kooka zaczęły spływać strużki krwi. Nie przestawałem...tak niewiele trzeba mi było by poczuć to cudowne spełnienie.
- Suga to boli !! - młodszy wrzasnął najgłośniej jak tylko mógł. Wtedy dopiero dotarło do mnie co zrobiłem. Wyszedłem z niego i patrzyłem przerażony na jego zbolałe i posiniaczone ciało.
- Kooki ja...
- Jak mogłeś ?! Zaufałem Ci ! - po tych słowach osunął się na ziemie i zaczął płakać.
- Skarbie...
- Zostaw mnie ! Nie chcę Cię znać ! 
Mimo to nachyliłem się do niego i pogłaskałem go po twarzy. Nie mogłem znieść widoku jego zapłakanej buźki.
- Nienawidzę Cię... wszystko spiepszyłeś, rozumiesz ?!
Nie wytrzymałem... szybko zarzuciłem na siebie ręcznik i wybiegłem z łazienki. Cały czas słyszałem w głowie jego błagalny ton, żebym go zostawił...że to boli....że mnie nienawidzi. Okazałem się zwykłym sukinsynem, który skrzywidził osobę, na której mi najbardziej zależało. Nie widziałem już dla siebie miejsca w dormie... nie potrafiłbym spojrzeć mu teraz w twarz. Ubrałem pierwsze lepsze ubrania i wybiegłem z dormu. Nie chciałem już tam wracać...nie po tym co się stało... Jedyne co mogłem zrobić to go przeprosić. Wyciągnąłem telefon i drżącymi rękoma wyskrobałem krótkiego sms'a.

" Kooki...kocham Cię najbardziej na świecie. Nie chciałem Cię skrzywdzić. Obiecuję, że już mnie nigdy więcej nie zobaczysz. Dbaj o siebie..." 

Pisząc tą wiadomość nie zauważyłem pędzącego w moim kierunku samochodu. W pewnym momencie poczułem wielki ból rozchodzący się po całym moim ciele. Całe ciało pokrywało się gęstą krwią, a oczy zachodziły mgłą. Wiedziałem, że to mój koniec. Mimo to w głębi duszy, która zaraz ze mnie ucieknie czułem radość. Obiecałem mojemu skarbowi, że już mnie nigdy więcej nie zobaczy....i dotrzymałem słowa...


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------