29 października 2015

Joshua & Vernon~cz.6 [Pomóż mi- Koniec]




                          Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem do sypialni. Pospiesznie schowałem lubrykanty i zacząłem zmieniać pościel... tak na wszelki wypadek. Cały czas przez głowę przewijał mi się obraz zmęczonego i podnieconego Vernona. Czemu on musi być tak idealny? Aishh.. zachowuję się jak zakochana nastolatka, ale co ja na to poradzę? Naprawdę czuję się szczęśliwy u boku Hansola. Zaciągnąłem się zapachem jego koszuli i znów szeroko się uśmiechnąłem. Wtedy też usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi. Z uśmiechem na twarzy ruszyłem do przedpokoju.
- Zapomniałeś czegoś?- otworzyłem szeroko oczy. Momentalnie moja twarz pobladła, a ręce zaczęły się trząść jak nigdy dotąd. Mimo to starałem się zachować spokój - Hyung...- szepnąłem lekko się uśmiechając - Dobrze, że już wróciłeś...
- Co on tu robił...
- Kto?- Seok odstawił walizkę, po czym podszedł do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Byłem bliski płaczu... czułem co za chwilę się stanie. 
- Nie rób ze mnie idioty...
- Naprawdę nie wiem o czym mówisz...- po chwili już stałem pod ścianą przyciśnięty ciałem mężczyzny - Hyung...
- Pieprzyłeś się z nim?..... no mów!- mówiąc to uderzył moją głową o ścianę. Zamknąłem na chwilę oczy i głęboko odetchnąłem.
- Nie...
- Nie kłam do cholery!
- Proszę cię, puść mnie.- Dongseok złapał mnie za koszulę i zaciągnął do sypialni. Rzucając mną o łóżko nachylił się do szafki nocnej i wyciągnął z niej lubrykanty. Parsknął śmiechem po czym nimi we mnie rzucił.
- Ile razy cię pieprzył?!
- Przestań...- pisnąłem starając się wstać. Seok jednak mi to uniemożliwił. Usiadł na mnie i trzymając mnie za ręce patrzył mi w oczy.
- Zapytam jeszcze raz...
- Tak, kochałem się z nim!- nie wytrzymałem. Jeśli Seok już o wszystkim wiedział, to nie było sensu starać się tego ukrywać. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy... poczułem się podle w stosunku do hyunga - A wiesz dlaczego?!... on traktuje mnie jak partnera, a nie zabawkę do bzykania!- znów uderzenie w twarz... zaczyna się.
- Ty niewdzięczna szmato.... jak mogłeś?!- zacząłem płakać jeszcze bardziej. Nawet gdy był pod wpływem alkoholu nigdy mnie tak nie nazwał.
- Mam już dość takiego traktowania!... ja potrzebuję miłości, a nie ciągłego bicia, rozumiesz?! 
- Widocznie na to zasługujesz! - mówiąc to naparł kolanem na mój brzuch. Czułem jak mnie mdli... coraz ciężej było mi złapać oddech. 
- To... po co ze mną jesteś...- Seok parsknął śmiechem i nachylił się do mojego ucha, po czym mocno mnie w nie ugryzł czym wywołał u mnie bardzo donośny wrzask.
- To proste... kocham cię dupku... a ty tak mi się za to wszystko odwdzięczasz.
- Kochasz mnie?... tak okazujesz mi miłość? Ciągłymi gwałtami i laniem mnie od rana do nocy?!- Seok warknął, po czym złapał mnie za włosy i uderzył moją głową o oparcie łóżka.- kaszlnąłem wraz z krwią... czułem jak robi mi się słabo. 
- Dostałeś ode mnie wszystko! Który z twoich kolegów żyje w takim luksusie?!- nie byłem w stanie podnieść głowy, by spojrzeć na Seoka.
- Nie potrzebuję tego...- szepnąłem... czułem jak moje powieki robią się coraz cięższe - Chcę tylko być kochany...- mężczyzna zszedł ze mnie. Osunąłem się po oparciu łóżka lądując w miękkiej pościeli. Ta przyjemna chwila jednak nie trwała długo. Po chwili zostałem przyciągnięty do jego ciała - Nie szarp mną...
- Nie użalaj się nad sobą... Hansol... jest lepszy ode mnie w łóżku?
- Przestań...
- Mów kurwa, bo stracę cierpliwość! 
- Jest lepszy... nie rżnie mnie jak zwierzę, tylko kocha się ze mną delikatnie...
- DOŚĆ! - zostałem pchnięty na ziemię. Po chwili czułem na sobie silne uderzenia mężczyzny. Kopał mnie na oślep... dostał napadu szału jak po alkoholu. Najczęściej dostawałem w brzuch i plecy... bałem się, że jak stracę przytomność to zakatuje mnie na śmierć, ale nie byłem w stanie już z nim walczyć... nie miałem na to siły. W pewnym jednak momencie poczułem ból przeszywający całe moje kolano. Ból był tak ogromny, że nie mogłem przestać wrzeszczeć. Po chwili moje usta zamknęła ręka Seoka - Przestań się drzeć do cholery...- syknął i zacisnął mocniej dłoń. Półprzytomny otworzyłem lekko oczy. Ujrzałem totalnie zmasakrowaną nogę, z której wystawała kość, a sącząca się krew nie wiedziała kiedy ma przestać. Chyba nigdy nie doznałem takiego bólu. Krzyczałem jakby to miało mi w czymś pomóc... może liczyłem na to, że jakiś sąsiad zlituje się i w końcu zainterweniuje - Zamknij ten ryj, bo cię uduszę!- zacisnąłem zęby i z całej siły chwyciłem za marynarkę mężczyzny. Czułem, że za chwilę zwymiotuję z bólu, po czym zemdleję. Gdy Dongseok zobaczył, że się uciszyłem puścił mnie i kopnął w stronę ściany.
- Boli...- pisnąłem wbijając paznokcie w panele.
- Bardzo dobrze, że cię boli gnoju... tak samo czuję się po twojej pieprzonej zdradzie...
- Przepraszam...- ostatkiem sił łapałem powietrze. Złapałem się za kolano, jednak jedynie pogorszyłem jego stan. Seok parsknął śmiechem i podszedł do mnie depcząc na mój brzuch.
- Co powiedziałeś?
- Hyung...- spojrzałem na niego zalewając się coraz bardziej łzami.
- Pytam co powiedziałeś?!- poczułem mocne kopnięcie w brzuch. Zwymiotowałem... słyszałem jedynie drwiący śmiech mężczyzny... czułem się tak, jakbym miał zaraz umrzeć... cholernie się tego bałem. Od tego momentu mało co pamiętam. Wiem jedynie, że jeszcze raz zawisłem w pionie i trzymany przez hyunga dostawałem silne uderzenia w twarz. Co było potem?... musiałem stracić przytomność...

*

- Tak... poszukam ich, tylko błagam zabierzcie go już.- hm? Czuję jak na czymś lewituję. 
- Potrzebujemy pełnej dokumentacji.
- Dobrze, dowiozę to do cholery.- Hansol? Otworzyłem lekko oczy. Zauważyłem Hansola stojącego obok... lekarza? Cały czas jestem w mieszkaniu... co tu się stało? 
- To pana oko też będziemy musieli przebadać.
- To jest akurat najmniej istotne... zabierzcie Jisoo do szpitala.
- Hansol...- szepnąłem starając się wyciągnąć do niego rękę.
- Joshua.- zamknąłem oczy. Po chwili czułem na twarzy delikatne opuszki palców chłopaka - Wszystko będzie dobrze, spokojnie. 
- Mmm...- ponownie otworzyłem oczy i ujrzałem coś co doprowadziło mnie do napadu histerii - Seok...- kilku policjantów siłą wyciągało Dongseoka z mieszkania. Ten szarpał się i starał się wyrwać. Mimo rozrywającego moje ciało bólu nie wytrzymałem...- Seokkie!
- Podajcie coś szybko na uspokojenie!
- Zostawcie go!- chciałem wstać z noszy, ale zostałem skutecznie powstrzymany przez lekarzy. Znów zacząłem płakać, a rwący ból kolana ponownie dał się we znaki. Po chwili poczułem igłę wchodzącą w moją rękę... chwilowe otumanienie i znów głęboki sen. 
               Obudziłem się w szpitalu. Rozglądając się po sali starałem się sobie przypomnieć co się właściwie stało i dlaczego tu jestem. Zauważyłem siedzącego obok łóżka Hansola. Jego głowa spoczywała na pościeli... musiał spać. Ruszyłem lekko palcami dotykając nimi włosów chłopaka. Ten zerwał się nerwowo, przeczesując włosy.
- Jo... Joshua..- dlaczego tak zareagował na mój widok? Widziałem jednocześnie na jego twarzy uśmiech mieszający się ze łzami - Wybudził się!- Hansol pocałowal moją rękę, po czym mocno za nią złapał, przykładając ją do ust. O czym on mówi do cholery? Spojrzałem na niego pytająco, jednak po chwili do sali wbiegło kilku lekarzy. Odsunęli ode mnie chłopaka i zaczęli odpinać mnie od masy sprzętów, świecić jakimiś latarkami po oczach i pytać o różne rzeczy, na które nie byłem jednak w stanie odpowiedzieć. 
- Tak jak myśleliśmy...
- Coś jest nie tak?- po chwili u boku lekarza stanął Hansol. 
- Zaburzenia mowy...
- A...ale to ponoć normalne... leżał przecież w śpiączce przez kilka miesięcy. Trochę czasu musi upłynąć zanim znów zacznie normalnie funkcjonować...
- Oby miał pan rację... póki co proszę na niego nie naciskać.- chłopak skinął głową po czym usiadł obok łóżka. Głaszcząc mnie po głowie, całował mnie co chwilę w czoło. Patrzyłem na niego z otwartymi ustami, jednak każda próba powiedzenia czegoś... zapytania o to, co się dokładnie stało, kończyła się niepowodzeniem. 
Myślałem, że nigdy więcej nie będę mógł porozumieć się z Hansolem. Po kilku jednak miesiącach, podczas których intensywnie ćwiczyłem mowę, wszystko wróciło do normy. No... powiedzmy... Do końca życia muszę chodzić o kulach przez to nieszczęsne kolano. Uraz jest na tyle silny, że nigdy więcej nie będę mógł stanąć na tej nodze, ale spokojnie... już się do tego przyzwyczaiłem. 
Zamieszkałem u Hansola. Skończyłem szkołę i zacząłem pracę w klinice mojego chłopaka. Poza nią zaocznie studiuję, także powoli pnę się do przodu. Jeśli chodzi o Dongseoka... hm... Z początku było mi bardzo ciężko o nim zapomnieć... o nim, o jego złym traktowaniu... czasem gdy przypominałem sobie momenty, w których nazywał mnie swoim szkrabem, potrafiłem wyjść z pracy czy mieszkania i popłakać się na środku ulicy. Od tego wszystkiego jednak minęło już 1,5 roku. Staram się teraz żyć pełnią życia i powoli układać je na nowo. 
- Joshua?- w drzwiach łazienki stanął Hansol z moim telefonem - Ktoś do ciebie dzwoni. - wytarłem rękę z piany i sięgnąłem po telefon.
- Słucham?
- Joshua..?- ten głos... przełknąłem głośno ślinę starając się powstrzymać od płaczu.
- Dongseok.... czego chcesz?
- Jak się czujesz?- spojrzałem na stojącego w drzwiach Hansola. 
- Dobrze... nie rozumiem dlaczego cię to nagle zainteresowało...- mężczyzna westchnął.
- Spotkajmy się.
- Co?... po co?
- Chcę porozmawiać... to wszystko.
- Ale...
- Tak wiem... jesteś teraz z Hansolem. Chcę się tylko spotkać żeby porozmawiać...
- Dobrze... gdzie i kiedy...- sam nie wierzę w to, że się na to zgodziłem. Gdy mówiłem o tym Hansolowi widziałem, że jest niezadowolony z tego spotkania. Odradzał mi go i przestrzegał przed Dongseokiem. Ja jednak postanowiłem mu zaufać i pojechałem w umówione miejsce. Umówiliśmy w naszej ulubionej kawiarni. Gdy wszedłem do środka zauważyłem mężczyznę w garniturze... jak zwykle zadbany i dopieszczony w każdym miejscu. Gdy mnie zobaczył pomachał mi i lekko się uśmiechnął. Czułem jak tracę grunt pod nogami... a w zasadzie pod nogą. Nagle wszystkie wspomnienia wróciły... najgorsze jest to, że przez głowę przewijały mi się jedynie te przyjemne obrazy...o tym, że mało mnie nie zabił całkowicie zapomniałem. Gdy zobaczył, że stoję o kulach podszedł do mnie i złapał mnie w talii.
- Jak fajnie cię znowu widzieć.- uśmiechnąłem się jedynie i po chwili zasiadłem do stolika. Dongseok pomachał w stronę kelnerki i zamówił tradycyjnie... dla siebie podwójne espresso, dla mnie karmelowe latte...wciąż pamięta - Opowiadaj co tam u ciebie słychać.- rozpiąłem płaszcz i spojrzałem na mężczyznę.
- Po co to spotkanie?
- Chciałem się dowiedzieć co się u ciebie pozmieniało... wiesz... trochę nas jednak łączyło.- uśmiechnąłem się lekko i zdjąłem szalik.
- No cóż... jak widzisz do końca życia będę chodził o kulach... zamieszkałem z Hansolem... jeśli chodzi o nasz związek... jest idealny pod każdym względem.- spojrzałem na kelnerkę i uśmiechnąłem się dziękując za kawę - Skończyłem liceum, pracuję i studiuję zaocznie... w sumie nic ciekawego...
- Co studiujesz?
- Psychologię... chcę wyciągać z nałogów takich jak ty...- Seok westchnął i upił łyk kawy.
- Wygrałem z tym gównem...
- O... gratuluję. Szkoda tylko, że tak późno. 
- Jakbym zrobił to wcześniej...
- Nie... nie byłbym z tobą...- mężczyzna uśmiechnął się lekko i zachęcił mnie do picia - Powiedz mi lepiej jak ty sobie radzisz.
- Hm... podczas leczenia poznałem Hyoki...
- Przecież... ona była tam pielęgniarką.
- Mhm... planujemy teraz ślub... trzy miesiące temu urodziła nam się córeczka.- zamurowało mnie... i jednocześnie trochę zabolalo.
- Co takiego? Przecież ty...
- Trochę czasu minęło Jisoo... mój pogląd na świat i przyszłościowe myślenie również. - jak sami widzicie... Dongseok wygrał z nałogiem, planuje ślub, ma córkę, planuje wyprowadzkę wraz ze swoją pieprzoną rodzinką do Incheon. Droga wolna... życzę im wszystkiego najlepszego...
       Po powrocie do domu rzuciłem się w ramiona przestraszonego Hansola. Stwierdziłem, że to co było między mną a Dongseokiem puszczę daleko w niepamięć. Było, minęło... pora rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu u boku Hansola, który rzeczywiście mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej... Myśląc o tym zaciągnąłem go do sypialni i rzuciłem na łóżko zatapiając się w jego słodkich wargach...


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------



27 października 2015

Joshua & Vernon ~cz.5 [Pomóż mi]




                        Wstałem, gdy na dworze było już jasno. Hansola nie było obok mnie, mimo że kładliśmy się spać razem. Pewnie od dobrych kilku godzin siedział w pracy. W zasadzie też powinienem już wracać do domu... wolę nawet nie myśleć, co mnie czeka po powrocie. Przestraszony ruszyłem do kuchni. Na stole leżała karteczka, a obok niej klucze do mieszkania.
" Weź je na wszelki wypadek. Gdyby się coś działo zawsze będziesz mógł tutaj przyjść. Miłego dnia Joshua!~"
Uśmiechnąłem się lekko, po czym schowałem do kieszeni kurtki klucze wraz z liścikiem. Nie uśmiechał mi się powrót do domu. Dochodziła 12-sta. Dongseok na pewno już się obudził i pewnie zastanawia się gdzie jestem. Hm.. w zasadzie mogę mu ściemnić, że byłem dzisiaj w szkole. Może wtedy uniknę kolejnej kłótni. Po wyjściu z domu na wszelki wypadek narzuciłem na głowę kaptur... jak już mówiłem mam dziwne wrażenie, że jestem ciągle obserwowany przez Seoka. Szybkim krokiem ruszyłem na stację metra. Dopiero gdy wsiadłem do środka odetchnąłem. Znów zacząłem się zastanawiać nad tym co zrobiłem... co się ze mną do cholery jasnej dzieje? Zachowuję się... jak jakaś dziwka. Czepiam się każdego, kto jest w stanie dać mi odrobinę ciepła i miłości. To w zasadzie nie jest zachowanie dziwki... sam już nie wiem kim mogę się teraz określić. Może Jun i Hansol mają rację? Może rzeczywiście pora na zdecydowany, mocny krok? Teraz tylko tak mówię... jednak gdy zobaczę Dongseoka wszystko do mnie wróci... zarówno te dobre jak i złe chwile. Nie... zbyt mocno go kocham, by powiedzieć mu "z nami koniec". W zasadzie jakbym coś takiego powiedział, pewnie bym już nie żył. Seok robiłby wszystko żeby mnie przy sobie zatrzymać... o ... może to jest właśnie to? Może jak go zastraszę, że odchodzę to w końcu się za siebie weźmie? 
Gdy usłyszałem swoją stację serce podeszło mi do gardła. Wysiadłem i niepewnym krokiem ruszyłem w stronę mieszkania. Po drodze jednak wstąpiłem do cukierni i kupiłem ulubione ciasto hyunga. Po co? Nie wiem... pewnie znów ze strachu. Jadąc windą myślałem tylko o tym jak przywita mnie chłopak. Z uśmiechem i czułością czy z bluzgami i agresją?
- Hyuuuuung!- wszedłem do środka stawiając ciasto na szafce - Skarbie, wróciłem wcześniej ze szkoły!- cisza... trochę dziwne. Przez głowę przechodziły mi już najgorsze myśli. Nie rozbierając się ruszyłem pospiesznie w głąb mieszkania. Nigdzie jednak nie było śladu po Seoku. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem do niego numer. 
- Słucham...
- Hyung?... gdzie jesteś?
- Ahh Joshua.... mówiłem ci, że jadę do Tokio.
- A...ale mówiłeś... mówiłeś, że za tydzień...
- Musiało mi się pomylić.- westchnąłem i osunąłem się na ziemię. Czułem jak już dopada mnie tęsknota.
- Kiedy wrócisz?
- Nie wiem... chyba za tydzień.
- Hyung...
- Hm?
- Kochasz mnie?- co się ze mną dzieje? Mam ochotę wyć i rwać sobie włosy z głowy w ramach tęsknoty za nim. Seok westchnął, po czym przeprosił kolegów i odszedł w ciche miejsce.
- Kocham cię najbardziej na świecie myszko.... a coś się stało?
- Lubię po prostu jak mi mówisz takie rzeczy... już za tobą tęsknię. Mogłeś mi powiedzieć, że wyjeżdżasz właśnie dzisiaj.
- Przepraszam...- słyszałem jak odpala papierosa i zaciąga się dymem - Jak wrócę to cię gdzieś zabiorę, hm?
- Naprawdę?
- Obiecuję... co będziesz dzisiaj robił?
- Pewnie umierał z tęsknoty. 
- Joshua...
- To źle, że cię kocham?!- cisza... cisza, która jeszcze bardziej nakręciła mnie na to, by w końcu wyładować emocje - W ogóle... jak mogłeś wyjechać nic mi o tym nie mówiąc?! Kim ja dla ciebie do cholery jestem?! Znikasz bez słowa i nawet nie wiesz kiedy do mnie wrócisz!... Co ja mam teraz ze sobą zrobić?!
- Skarbie...- znów musiałem się wyładować poprzez łzy.
- Przepraszam...- szepnąłem wycierając oczy.
- Joshua... wrócę jak tylko będę mógł, dobrze?... Zadzwoń po Juna, niech teraz z tobą mieszka i cię pilnuje... 
- Chcę ciebie...
- Jisoo... zadzwonię do niego, dobrze?- co? Nie... nie mogłem się teraz widzieć z Junem... nie po tym wszystkim.
- Ja to zrobię hyung...
- Obiecujesz?
- Tak... idź już do pracy.
- Będę do ciebie dzwonił kilka razy dziennie, dobrze?
- Mhm... kocham cię.- rozłączyłem się rzucając telefonem o kanapę. Nie potrafię zrozumieć samego siebie. Po pierwsze- Dongseok. Jestem z nim już bardzo długo, łączy nas wiele dobrych i złych chwil. Chcę być z nim, ale się boję... boję się, że przez jego alkoholizm, któregoś dnia po prostu w napadzie agresji mnie zabije. Mimo to pragnę mu pomóc, bo nie mogę patrzeć na to jak na dno leci mężczyzna, który znaczy dla mnie tak wiele. Osoba z numerem drugim- Jun. Najlepszy przyjaciel. Mimo krótkiej znajomości wiemy o sobie dosłownie wszystko. Pomagamy sobie we wszystkim, wspieramy się i kochamy jak bracia. Przynajmniej ja traktuję go jak najukochańszego brata, a on? Czy całowanie się i takie wyznanie to rzeczywiście jedynie dowód przyjaźni? Hm... mam wrażenie, że Jun się we mnie zakochał. Jak już mówiłem nie chcę tego. Nie potrafiłbym z nim być. Jeśli nam się nie uda i go stracę to będę już wtedy zupełnie sam. Czuję, że czeka nas poważna rozmowa, na którą niestety nie jestem gotowy. I w końcu trzecia osoba- Hansol. Pojawił się w moim życiu totalnie przez przypadek, a miesza w nim jak mało kto. Niby jest kolejną osobą, która chce mi pomóc, ale to co było między nami wczoraj... ponoć miłość zawsze pojawia się w naszym życiu przypadkowo, czyli wszystko by się zgadzało. Wydaje mi się, że najlepszą opcją będzie trzymanie się Seoka. Musimy jedynie spiąć się i dzielnie iść do przodu. Chodzić na terapię dla par, Dongseok musi przestać pić... damy radę. 
Przede mną teraz samotny tydzień. Jestem osobą, która cały czas potrzebuje czyjejś uwagi i bliskości więc nie wiem jak sobie z tym poradzę. Hyung ma rację... najlepszą opcją byłoby przyjście Juna, ale boję się, że źle się to może skończyć. Żeby o tym nie myśleć zrobiłem sobie jeść i zasiadłem na kanapie. Włączyłem telewizor i wpatrywałem się w niego grzebiąc jednocześnie w jedzeniu. W pewnym momencie zadzwonił do mnie telefon. Myśląc, że to Seok, rzuciłem się w jego stronę i pospiesznie odebrałem.
- Hyung!
- Em... Joshua?
- Jun...- zacisnąłem oczy i cicho westchnąłem.
- Możemy się spotkać?- mimo tego co zaszło między nami ostatnio, starałem się udawać, że nic się nie stało.
- Pewnie... wpadnij do mnie jak chcesz.
- Dongseok jest w pracy?
- Wyjechał w delegację do Tokio.
- Mhm... mogę wpaść za godzinę?
- Wpadnij kiedy będziesz chciał... nie planuję nigdzie wychodzić.- tak bardzo bałem się tego spotkania. Nie tego, że znowu do czegoś między nami dojdzie... nie dałbym się drugi raz. Bałem się rozmowy z nim i tego, że może ona zaważyć na naszej przyjaźni. Poza tym nie chciałem go zranić ani odrzucić w jakiś chamski sposób. Wtedy też przypomniało mi się, że w salonie jest rozsypane, potłuczone szkło z butelki po wódce Dongseoka. Westchnąłem i podniosłem się z kanapy, by je sprzątnąć. Sam jego widok wywoływał u mnie łzy i kłucie serca. Zdążyłem idealnie przed przyjściem przyjaciela. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi ja akurat wyrzucałem śmieci. 
- Hej.- uśmiechnąłem się lekko i wpuściłem go do środka. Jun wszedł i rozejrzał się po mieszkaniu.
- Na pewno go nie ma?
- Mhm... a o co chodzi?- usiedliśmy w moim pokoju na kanapie. Chłopak spojrzał na mnie i westchnął.
- Bardzo spieprzyłem naszą przyjaźń? 
- Nie rozumiem... 
- Nie wiem co mi wtedy odwaliło, ale... chcę po prostu dla ciebie jak najlepiej... a ten pocałunek... przepraszam...- uśmiechnąłem się lekko i złapałem go za rękę.
- Powiesz mi dlaczego to zrobiłeś?
- Wolę nie.
- Junnie...
- Po co to roztrząsać, hm?- westchnąłem wpatrując się cały czas w jego oczy. Widziałem, że coś go męczy.
- Może jak powiesz to ci ulży?
- Wątpię.- Jun uśmiechnął się lekko i wstał - Pójdę już.
- Nie no przestań... posiedź jeszcze.
- Jisoo... tak będzie lepiej.- Jisoo... ten poważny ton... kurwa mać, tylko nie to.
- Nie wypuszczę cię stąd dopóki mi nie powiesz o co chodzi i dlaczego się tak dziwnie zachowujesz...- Jun westchnął i podszedł do okna.
- Wczoraj rodzice mieli sprawę w sądzie... mieszkam już teraz tylko z mamą. Jakoś... odkąd zaczęli się kłócić i straszyć tym rozwodem poczułem się tak źle jak nigdy dotąd.... żeby nie myśleć o nich bardziej zaangażowałem się w twoje problemy z Dongseokiem i... w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że jesteś dla mnie strasznie ważny... Joshua...- chłopak spojrzał na mnie - To co czuję do ciebie to coś więcej niż przyjaźń... Wiem, że jesteś z Seokiem, dlatego nie chcę się w nic już mieszać... tak będzie lepiej...
- Nie rozumiem...
- Wyjeżdżam z mamą do Anyang...- o czym on mówi... czułem jak grunt usuwa mi się spod nóg. 
- Co...- nie mogłem nic z siebie wydusić. Żal ściskał mnie za gardło - Jun ja... - z trudem starałem się złapać choć odrobinę powietrza - Nie pozwolę ci na to...
- Joshua...- widziałem jak do oczu przyjaciela napływają łzy. W końcu podszedł do mnie i mocno mnie objął. Wtuliłem się w niego i znów zacząłem płakać - Tak będzie lepiej, zrozum...
- Nie możesz mnie zostawić!... Jun, błagam cię!- podniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy. Nie sądziłem, że nasza przyjaźń kiedykolwiek się skończy... i to jeszcze w taki sposób - To przez Seoka?! To co ostatnio zrobiliśmy... zostawiasz mnie przez Dongseoka, tak?! - chłopak złapał moją twarz w obie dłonie i delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Mi też jest z tym ciężko... przepraszam...
- TO PRZEZ NIEGO?!
- Jeśli powiem ci, że cię kocham, ale nie mógłbym odbierać ci szczęścia jakim jest dla ciebie Seok, to by to coś zmieniło?- otworzyłem szeroko oczy. Nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę od niego takie słowa - Widzę, że go kochasz... jeśli jesteś z nim szczęśliwy, ja również postaram się taki być... - to był impuls. W jednej sekundzie dotarło do mnie, że przyjaźń Juna znaczy dla mnie znacznie więcej niż pseudo miłość Dongseoka. 
- Junnie...- zaciągnąłem się powietrzem... czułem jak znów robi mi się słabo. Jun od razu posadził mnie na kanapie i pogłaskał po plecach.
- Spokojnie...
- Nie... Jun...- spojrzałem na niego zapłakanymi i zamglonymi oczyma - Nie mogę cię stracić, rozumiesz? 
- Tak będzie lepiej dla nas obu...
- Sam nie wierzysz w to co mówisz... 
- Joshua...
- Mam tylko ciebie.... odkąd wyjechałem nie mam kontaktu z rodzicami, Dongseok... nawet o nim nie wspomnę... 
- Posłuchaj...
- Nie... teraz to ty posłuchasz mnie...- Jun otworzył szeroko oczy - Przyjaźń z tobą znaczy dla mnie znacznie więcej niż Seok... jeśli teraz wyjedziesz... możesz być pewien, że jak wrócisz do Seoulu to tylko po to żeby odwiedzić mój grób. 
- Czekaj Jisoo... spokojnie... 
- Chcę się rozstać z Seokiem... jeśli stracę jeszcze ciebie...- schowałem twarz w nogach i znów zacząłem płakać. To co się ostatnio dzieje w moim życiu jest stanowczo ponad moje siły. Po chwili poczułem jak ląduję w objęciach przyjaciela - Nie wyjeżdżaj stąd...
- Myślisz, że damy radę wrócić do starej przyjaźni?- spojrzałem na niego i skinąłem głową.
- Tak... tylko proszę cię... zostań tutaj...- ta rozmowa była dla nas obu niesamowicie bolesna. Jun obiecał, że porozmawia z mamą, a ja zacząłem zastanawiać się nad tym co mu powiedziałem. "Chcę się rozstać z Seokiem"... coś w tym jest. Sam już nie wiem... 
             
*

               Sobota. Z czystym sumieniem, że nie opuszczam zajęć, mogłem poleniuchować. No... powiedzmy. Byłem na spacerze z Junem, podczas którego bardzo dużo rozmawialiśmy, zjedliśmy masę pysznych rzeczy, odwiedziłem jego mamę, która zaprosiła mnie na domowy obiad... mile spędzony czas... tak jak dawniej. Podczas spędzonego u Juna w domu popołudnia dowiedziałem się, że jego mama wyjeżdża do Anyang do pracy, a Jun ma zostać w Seoulu u swojej babci... idealnie. Można by rzec, że wszystko powróciło do chwilowej normy. Gdy wróciłem wieczorem do mieszkania poczułem znów ogromną pustkę i pewnego rodzaju strach. Dongseoka nie było już od czterech dni. Czy za nim tęskniłem? Chyba tak... jednak wiedziałem, że po jego powrocie będzie nas czekała poważna rozmowa, na której niestety to ja ucierpię najbardziej. Przygotowując kolację spojrzałem na telefon, w którym czekał na mnie sms. 
<- Jak tam sobie radzisz?- uśmiechnąłem się lekko pod nosem gdyż była to wiadomość od Vernona. Niewiele myśląc wykręciłem do niego numer.
- Słucham?
- Hej, jak tam?
- Oo Joshua... wszystko w porządku?
- Mhm... a powiedz mi... co robisz dzisiaj wieczorem?
- Hmm... w zasadzie to nic. Chcesz porozmawiać?
- To też... wpadniesz do mnie na kolację i jakiś film? Dongseok siedzi w Tokio więc wiesz...
- Chętnie... o której mam być?
- Hmm...- spojrzałem na zegar.. dochodziła 19-sta - W zasadzie już możesz przyjeżdżać. 
- Dobrze... to do zobaczenia.- rozłączyłem się uśmiechając się szeroko. Odkąd Dongseok wyjechał czuję się... jakoś tak lżej. Fakt... mam momenty, w których potrafię płakać za nim jak głupi, ale przychodzą one coraz rzadziej i są dosłownie chwilowe. Z Junem również wszystko sobie wytłumaczyłem i stanęło na tym, że zostajemy przyjaciółmi.. takimi jak dawniej. Teraz zostaje jedynie kwestia Hansola. 
Po przygotowaniu stołu, świeczek, jedzenia i masy filmów ze zniecierpliwieniem czekałem na przyjazd chłopaka. Gdy w końcu się zjawił czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Otworzyłem jednak drzwi i szeroko się uśmiechnąłem.
- Wooow... Joshua potrafi się uśmiechać.- z takimi słowami wszedł do mieszkania i delikatnie mnie pocałował. Czułem jak miliony motylków wirują mi po brzuchu... już zapomniałem jakie to przyjemne uczucie. 
- Mhmmm... i myślę, że teraz będę miał ku temu coraz więcej powodów.
- Żartujesz? Widzę, że przez te ostatnie dni trochę się pozmieniało.
- Aishhh... zaraz ci wszystko opowiem.- gdy zaczęliśmy jeść opowiedziałem o wszystkim chłopakowi. O rozmowie z Junem, o planach dotyczących Dongseoka. Widziałem, że Hansol jest niesamowicie przejęty i zaangażowany w całą tą sytuację - Masz jeszcze ochotę na wino?
- Mmm... mhm, w sumie czemu nie.- uśmiechnąłem się, po czym posprzątałem ze stołu i przyniosłem owoce oraz drugą butelkę wina. Przenieśliśmy to jednak do salonu i popijając zaczęliśmy oglądać wybrany przez Vernona film. Nie mogłem się jednak na nim skupić, bo chłopak obejmując mnie bawił się moimi włosami. Oparłem o niego głowę i na niego spojrzałem.
- Rozpraszasz mnie.- ten uśmiechnął się, po czym wyciągnął z mojej dłoni kieliszek i postawił go na stole.
- Bardzo?- zapytał całując mnie w kącik ust. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po policzku. 
- Bardzo... przez ciebie nie wiem o czym jest film.
- Mam ci go streścić?- zapytał pieszcząc nosem moje ucho. 
- Poproszę.- spojrzeliśmy na siebie i delikatnie, z lekkimi rumieńcami na twarzach uśmiechnęliśmy się do siebie. Po chwili jednak znów smakowaliśmy swoich ust. Znowu czułem jak się rozpływam - Mm... Hansol. 
- Tak?- wstałem i chwyciłem go za rękę. Chłopak bez żadnego sprzeciwu poszedł za mną. Po chwili leżałem już pod nim na łóżku. Patrzyliśmy sobie w oczy i nieśmiało rękoma badaliśmy każdy milimetr swoich twarzy - Joshua...
- Tak?
- Zostaw tego dupka... błagam cię.- skinąłem jedynie głową i znów zatopiłem się w jego ustach. Czułem się przy nim taki bezpieczny i szczęśliwy. Czy nie tak właśnie powinien wyglądać związek? Czy nie powinien on opierać się na wzajemnym zaufaniu, poczuciu bezpieczeństwa, oddaniu i wzajemnej, bezgranicznej miłości? Te cechy są zupełnym przeciwieństwem mojej chorej relacji z Dongseokiem. 
Hansol w niezwykle nieśmiały i delikatny sposób dotykał mojego poobijanego ciała. Czułem, że nie chce bym czuł się niekomfortowo przez ewentualny ból krwiaków. Zdjąłem z niego koszulkę i drżącymi rękoma drapałem go delikatnie po plecach. Po pewnym czasie Hansol złapał moje ręce i położył je na łóżku. Rozpinając mi koszulę całował mnie delikatnie po klatce piersiowej i brzuchu. Jęknąłem łapiąc go za włosy. Chłopak spojrzał na mnie przestraszony.
- Boli?- pokręciłem przecząco głową i pogłaskałem go po twarzy. Ten ucałował moją dłoń i mocno za nią złapał kontynuując wcześniej zaczętą czynność. Głaskałem go po ręce kciukiem i cicho mruczałem. Serce waliło mi jak szalone. Czułem się jak podczas pierwszego razu. Masa mieszających się ze sobą emocji. Strach, niepewność, pożądanie, podekscytowanie... miło było znów to poczuć. Chłopak usiadł między moimi nogami i całując mnie po brzuchu niepewnie rozpinał mi spodnie. Gdy je zdjął otworzył szeroko oczy - O boże...- no tak... zapomniałem. Moje nogi wyglądają okropnie. Poza tym, że są pokryte siniakami i krwiakami, są też wychudzone i pocięte z mojej własnej głupoty. 
- Nie przejmuj się tym.- szepnąłem i znów przyciągnąłem do siebie chłopaka. 
- Nie chcę cię skrzywdzić.
- Dzięki tobie zapominam o całym bólu.- seks z Hansolem? Bajka... nie sądziłem, że można mieć z tego taką przyjemność. Do tej pory pójście do łóżka kojarzyło mi się wyłącznie z bólem, łzami i upokorzeniem. Teraz wiem, że jeśli robi się to z osobą, która traktuje cię jak swój największy skarb wygląda to zupełnie inaczej. Każdy jego ruch był delikatny i przemyślany. Zamiast ciągłych uderzeń w twarz, czułem na niej jego delikatne, drżące wargi. Opuszki jego palców głaskały mnie po wrażliwej talii, a usta szeptały niezwykle czułe rzeczy. Chciałem by ta chwila trwała wiecznie... było mi tak cholernie dobrze. Kochaliśmy się całą noc... skończyliśmy gdy na dworze zaczęło świtać. Leżałem wtulony w nagie i rozgrzane ciało Hansola. Ze spokojem wsłuchiwałem się w bicie jego serca i czekałem z niecierpliwością kiedy się obudzi i kiedy będę mógł go przywitać. Nie wytrzymałem. Zacząłem głaskać go po policzku i całować po szyi. Po chwili usłyszałem cichy mruk chłopaka. Zachichotałem i na niego spojrzałem - Wstawaj juź śpiochu.- Hansol sięgnął po telefon.
- Jest 5 rano głupku.
- No właśnie.- pocałowałem go i zerwałem się z łóżka narzucając na siebie jego za duża koszulkę - Jak wyglądam?
- Ślicznie jak zawsze.- uśmiechnąłem się i usiadłem okrakiem na chłopaku.
- Co dzisiaj będziemy robić?
- Mmm... najpierw daj mi buzi.- nachyliłem się do chłopaka namiętnie go całując. Następnie pocałowałem go w szyję oraz klatkę piersiową, po czym oparłem na niej brodę patrząc na chłopaka. Ten pocałował mnie w czoło i się uśmiechnął - Na 7 muszę jechać do pracy... powinienem obrobić się jakoś do 15-stej to zabiorę cię gdzieś na obiad.
- Mmm co ja będę robił do 15-stej?
- Myślał o mnie chudzielcu.
- To na pewno.- uśmiechnąłem się i zszedłem z chłopaka. Ten wstał i zaczął się ubierać.
- Oddasz mi koszulkę?
- Nie... jest moja. Weź coś ode mnie z szafy.- Vernon pokręcił głową i wygrzebał jakąś koszulę.
- Nada się?
- Pokaż się w niej.- po ubraniu się przybrał pozę modela i przygryzł wargi czym wywołał u mnie falę śmiechu.
- Ejjj.... jest aż tak źle?- podszedłem do niego, poprawiając mu kołnierzyk. 
- Teraz jest idealnie.- po chwili zostałem przyciśnięty do ściany. Jego drobne rączki trzymały moje biodra, a język znów badał wnętrze moich ust. Po kilku minutach przerwał patrząc mi w oczy.
- Lecę, bo się spóźnię.- jęknąłem niezadowolony tupiąc nogą czym wywołałem uśmiech na jego twarzy - Joshua...
- Co...- chciałem grać twardego, ale przy tak słodkiej osobie się nie da.
- Dziękuję, że jesteś.- wtuliłem się w niego - Ze wszystkim damy sobie radę, tak?
- Musimy.- chłopak pocałował mnie i lekko się uśmiechnął - Będę o 15-stej.
- Dobrze... miłego dnia.- znów samotność. Mimo to czułem się niesamowicie szczęśliwy. Nie wiedziałem jednak, że będzie to tak krótkie i przejściowe. Gdy Hansol wychodził z klatki w tym samym czasie pod blok przyjechał Dongseok... nie sądziłem, że wróci wcześniej z delegacji...


~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------


26 października 2015

Joshua & Vernon ~cz.4 [Pomóż mi]




                              Indywidualna wizyta u Hansola? Bez Seoka? Hm... no dobrze. Widocznie mój facet musiał coś przeskrobać skoro psycholog chce się osobiście ze mną widzieć. Po wejściu do jego gabinetu usiadłem wygodnie w fotelu i czekałem na przyjście lekarza. Gdy się zjawił uśmiechnął się szeroko i nade mną stanął. 
- Dlaczego chciałeś się ze mną zobaczyć?- chłopak nachylił się do mnie i szepnął.
- Stęskniłem się za tobą Joshua.- nie zdążyłem nawet nic powiedzieć, bo już po chwili Vernon wbił się w moje usta. Pod wpływem emocji złapałem go za biodra i przyciągnąłem w swoją stronę. Chłopak usiadł na mnie i obejmując mnie za szyję całował mnie w nieziemski wręcz sposób. Dzięki niemu przez chwilę czułem się jak w niebie. Czułem, że oboje chcemy czegoś więcej. Vernon naparł na mnie swoim ciałem i rozpinając mi koszulę całował mnie po uchu i szyi. 
- Hansol przestań...- jęczałem mu do ucha, dobierając się jednocześnie do jego spodni.
- Dongseok się o niczym nie dowie.- te słowa w ostateczności mnie przekonały. W całości oddałem się chłopakowi, który obchodził się ze mną wręcz idealnie. 
- Joshua...hej... Joshuuuuuaaaa.- czułem jak ktoś szarpie mnie za ramię. Idealny wręcz obraz przedstawiający mnie i Vernona zaczął mi się rozmazywać - Wstawaj no.- otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą twarz Juna. Ah... seks z Hansolem był jedynie snem... jak dobrze. Odetchnąłem z ulgą, po czym usiadłem rozglądając się nieprzytomnym wzrokiem po pokoju - Przespałeś cały dzień.- spojrzałem na przyjaciela i ziewnąłem.
- Co ty tu robisz?
- Aishhh jakie miłe powitanie.
- Yh... przepraszam... co tam?
- Przyszedłem sprawdzić co się z tobą dzieje... kolejny dzień nie było cię w szkole. 
- Junnie.... mam teraz ważniejsze sprawy na głowie.
- Słyszałem, że zaciągnąłeś Dongseoka na leczenie.
- Skąd to wiesz?
- Wpuścił mnie tutaj i sam mi się tym pochwalił... teraz gdzieś polazł.- sięgnąłem po telefon... dochodziła 19 więc pewnie pojechał na wizytę u psychologa.
- Mhm...
- A co ty jakiś taki bez życia? Coś się stało?
- Mm...- wtuliłem się w przyjaciela - Źle się czuję.- Jun przyłożył mi rękę do czoła.
- Będziesz chory?
- To nie to.
- To co się dzieje?
- Jun...- podniosłem głowę i spojrzałem w oczy przyjaciela, które wyrażały ogromną troskę - To ma zostać między nami.- gdy chłopak potwierdził to skinieniem głowy westchnąłem i wbiłem wzrok w ziemię - Dzień w dzień mdleję, mam zawroty głowy i wymiotuję...
- Nie rozumiem...
- Ostatnio tak dostałem od hyunga, że lekarz stwierdził u mnie wstrząs mózgu.
- Co?!- syknąłem i zacisnąłem oczy. Jego wrzask jedynie pogorszył mój ból głowy - Dlaczego nie leżysz w szpitalu?!...I co ten dupek musiał ci zrobić, że doprowadził cię do takiego stanu?!
- Junnie...ciszej.
- Kurwa, przecież jak go zobaczę to zabiję.- chwyciłem chłopaka za tył głowy i delikatnie go pocałowałem.
- Uspokój się... proszę cię.- nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Kocham Seoka i to z nim chcę być do końca życia. Co więc takiego pcha mnie w stronę Juna? I dlaczego miałem dzisiaj taki sen z Hansolem? (włączamy)
- Ji... Jisoo...
- Hm?- spojrzałem na chłopaka. Był niesamowicie zaskoczony tym co zrobiłem.
- Powiedz mi... czy coś jest w stanie zepsuć relacje między nami?
- Skąd nagle takie pytanie?
- Wiesz... gdybym na przykład zrobił coś takiego...- mówiąc to zbliżył się do mnie i niepewnie mnie pocałował - Joshua.... chciałbym tylko raz móc...- o czym on do cholery mówi... patrzyłem na niego przerażony, ale jednocześnie troszkę podekscytowany tym wyznaniem i gestem. 
- Móc...- chłopak położył mnie na łóżku i zawisł nade mną patrząc ze spokojem na moją twarz. Czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Bałem się, że to, co się za chwilę stanie wszystko popsuje. Jun nachylił się do mnie i cmoknął mnie z niesamowitym wyczuciem. Nie wytrzymałem. Taka bliskość i czułość były czymś, czego potrzebuję od bardzo dawna. Złapałem go za twarz i pogłębiłem pocałunek. Czułem jak nam obojgu lecą po policzkach łzy. Nie byłem w stanie zrozumieć tej sytuacji. Tyle razem przeszliśmy i tyle o sobie wiemy, dlaczego więc... nie... nie, to dobrze, że nie jesteśmy razem. Przez problemy Dongseoka czuję się tak zagubiony i osamotniony. Wiem jednak, że nie mogę wykorzystywać najlepszego przyjaciela do tego, by choć na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. W pewnym momencie chłopak oderwał się od moich ust i delikatnie pocałował mnie w czoło. 
- Nie płacz, proszę cię...- wyszeptał, po czym całując mnie po twarzy starał się zabrać uciekający ze mnie w postaci łez smutek. 
- Junnie...
- Tak bardzo bym chciał żebyś w końcu był bezpieczny i szczęśliwy...- ponownie zbliżył wargi do mojego czoła. Mówiąc coś muskał je bardzo delikatnie - Nie wiem co mam zrobić żeby tak się stało...- otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale Jun mnie wyprzedził - Przepraszam za to co zrobiłem...- chłopak wstał i wyszedł z pokoju...tak po prostu. Byłem w takim szoku, że nie wiedziałem co mam zrobić. Mimo ogromnego bólu głowy zerwałem się z łóżka i pobiegłem za przyjacielem.
- Jun!- tego jednak nie było już w mieszkaniu. Wybiegłem na klatkę - Junnie...- odwracając się w stronę schodów w kogoś uderzyłem. Syknąłem i niepewnie spojrzałem do góry - D...Dongseok?
- Coś taki zdziwiony...- oho... nie ma humoru. Musiałem teraz jak najszybciej pozbyć się myśli o Junie i o tym co się właśnie stało. Wziąłem głęboki oddech i stanąłem na palcach by móc go pocałować - Daruj sobie...- mężczyzna odtrącił mnie i wszedł do środka. Szybko ruszyłem za nim zamykając za nami drzwi.
- Co się stało skarbie?- 34-latek podszedł do szafki i wyciągnął z niej butelkę wódki. Otworzyłem szeroko oczy... nie byłem w stanie niczego powiedzieć.
- Ten twój Hansol tak mnie wkurwił, że nawet sobie tego nie wyobrażasz!... do tego jeszcze miałem telefon od szefa, że za tydzień muszę jechać w delegację do Tokio... kurwa mać...
- H... hyung...- podszedłem do chłopaka i niepewnie sięgnąłem po alkohol.
- Zostaw to do cholery...- Seok chwycił za butelkę i wlał w siebie kilka łyków wódki. Nie mogłem na to patrzeć... nie byłem dziś gotowy na kolejne bluzgi i siniaki. 
- Proszę cię, nie pij...- pisnąłem wręcz histerycznie, jednak na nim nie robiło to żadnego wrażenia. Pospiesznie dopił alkohol i trzymając za szyjkę butelki uważnie mi się przyglądał. Bałem się, że mnie nią uderzy... wtedy na pewno byłoby po mnie - Seokkie...- mężczyzna zrobił zamach i rzucił przedmiotem w ścianę znajdującą się tuż za mną. Usłyszałem jedynie rozbijające się szkło, które już po chwili leżało pod moimi nogami. To stanowczo ponad moje siły. Czym prędzej chwyciłem za telefon i wybiegłem z domu. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić i gdzie się teraz podziać. Bałem się przebywać we własnym domu w towarzystwie Dongseoka... to co właśnie zrobił przechodzi ludzkie pojęcie. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie. Pobiegłem jak najdalej od bloku. Usiadłem na jakiejś ławce i wyciągnąłem telefon. Nie mam pojęcia dlaczego wykręciłem numer do Hansola.
- Słucham?- nie mogłem nic z siebie wydusić. Płakałem do telefonu dławiąc się co chwilę łzami i starając się złapać powietrze - Joshua?
- Nie wiem co mam robić...
- Poczekaj, spokojnie... co się dzieje?- znów tylko płacz... - Joshua... gdzie teraz jesteś?
- Boję się...
- Powiedz mi szybko gdzie jesteś.- po podaniu adresu skuliłem się i czekałem... sam nie wiem na co. Nie wierzyłem w to, że nagle zjawi się tu Hansol i przygarnie mnie do siebie chociaż na tą jedną noc. Bardziej w tej chwili zastanawiałem się nad tym co robi teraz Seok. Martwiłem się o niego. Jest pijany i pewnie nie wie co robi. Co jeśli coś sobie zrobi? Nie darowałbym sobie tego, że go wtedy zostawiłem, uciekając z domu - Joshua!!- miałem wrażenie, że słyszę jak ktoś mnie woła. Podniosłem głowę, rozglądając się półprzytomny dookoła - Joshua!- po ostatnim starciu z hyungiem mój wzrok nieco się pogorszył. Widziałem, że ktoś idzie w moją stronę, ale kto to był, już nie miałem pojęcia - Tu jesteś.
- Vernon?- przestawałem już kontaktować. Chłopak kucnął przede mną i zaczął uważnie mi się przyglądać.
- Zabiorę cię dzisiaj do siebie.- nie miałem siły się z nim kłócić. Hansol zaprowadził mnie do samochodu, po czym ruszyliśmy do jego mieszkania. O nic nie pytał... milczał...i dobrze. Ja jedynie wpatrywałem się nieobecnymi oczyma w to co dzieje się na drodze przed nami.
- Hansol..
- Tak?
- Odwieź mnie do domu...
- Chyba zwariowałeś... dzisiaj śpisz u mnie.
- Dongseok... może coś sobie zrobić...
- Znów pił?- skinąłem jedynie głową - Nie martw się... pewnie padł i śpi...- zamilkłem.. może ma rację. Po około 15 minutach dojechaliśmy pod dom jednorodzinny chłopaka. Gdy wysiedliśmy z samochodu poczułem pewną barierę.
- Nie powinieneś mnie tutaj przywozić...
- Dlaczego?
- Nie chcę Wam przeszkadzać.
- Wam?... mieszkam sam.
- No to tobie... pewnie masz dużo pracy...- Hansol uśmiechnął się lekko, po czym wprowadził mnie do środka. Mieszkanie było urządzone bardzo nowocześnie. Czułem się w nim jak w pudełeczku. Wszystko poukładane było bardzo dokładnie i starannie... tak jak lubię.
- Chcesz iść pod prysznic?- pokręciłem przecząco głową. Mimo strachu chciałem wrócić do domu. Bardziej niż tęsknota przeszkadzało mi ogromne poczucie winy i strach związany z obecną samotnością Dongesoka - Hm... a na co miałbyś ochotę?- wzruszyłem jedynie ramionami. Nie wiem czego chcę... Vernon posadził mnie na kanapie, po czym zniknął w kuchni. Oparłem głowę na oparciu i sięgnąłem po telefon. Strasznie mnie korciło żeby zadzwonić do Seoka, ale wiem, że byłoby to bezsensowne. Jednak ten telefon uspokoiłby mnie i wiedziałbym przynajmniej co teraz robi - Słodzisz?- hm? Spojrzałem w stronę głosu. Do pokoju wszedł chłopak z dwoma kubkami w rękach.
- Nie...- Hansol usiadł obok mnie i westchnął.
- Pogadamy?... tak szczerze.- skinąłem jedynie głową. Potrzebowałem się teraz wygadać - No to słucham... nie naciskam... zacznij kiedy będziesz chciał... skończyć też możesz jak już będziesz miał dosyć.- sięgnąłem po herbatę. Patrząc w unoszącą się nad kubkiem parę zastanawiałem się od czego właściwie mam zacząć.
- Dzisiaj... nie wiem czy to jest istotne, ale mnie to męczy...- westchnąłem. Było mi tak cholernie wstyd. Bałem się, że chłopak uzna mnie za puszczalskiego gnojka, ale czułem, że to wyznanie może dużo wnieść - Mam przyjaciela.. Juna... przyszedł do mnie dzisiaj, jak Dongseok jechał do Ciebie na wizytę...- znów się zawiesiłem. Vernon na pewno wiedział o co chodzi, jednak cierpliwie czekał aż dokończę - Zaczęliśmy się całować...on... powiedział mi, że chciałby mieć w końcu pewność, że jestem bezpieczny i szczęśliwy...- po moich policzkach spłynęły łzy. Nie wiem dlaczego... czy były one wywołane poczuciem winy czy wzruszeniem związanym z wyznaniem przyjaciela. Psycholog westchnął, po czym usiadł bliżej mnie i pogłaskał mnie po plecach.
- Jesteś dla niego strasznie ważny... nie tylko jako przyjaciel.
- Nie chcę tego...
- Nie rozumiem.
- On... jest dla mnie jak brat... nie możemy być razem. Jeśli byśmy się rozstali, straciłbym go na zawsze... nie zniósłbym tego. Poza tym jestem z Dongseokiem...
- Właśnie... mówiąc o nim... hm... o kim myślałeś całując się z Junem? 
- O... o Junie...
- Sam widzisz Joshua... może dopiero do ciebie powoli dociera, że wybrałeś niewłaściwego partnera.- spojrzałem na niego zdziwiony.
- Nie mogłem trafić na nikogo lepszego...- chłopak westchnął i napił się herbaty.
- Joshua... nie masz wrażenia, że okłamujesz sam siebie? Zastanów się, co tak naprawdę jeszcze cię przy nim trzyma...
- Miłość.- widziałem zdziwienie na jego twarzy. Nie kłamałem... naprawdę kocham Seoka, nie ważne co zrobi, zawsze będzie dla mnie najważniejszy.
- Hm...- Hansol uśmiechnął się lekko i odstawił herbatę - Dongseok nawet nie zdaje sobie sprawy jaki ma przy sobie skarb.- zamórowało mnie. Po dzisiejszym zdarzeniu z Junem, bałem się, że znów miał być to jakiś podtekst.
- Powinienem już wracać...- podniosłem się z kanapy, jednak po chwili zostałem zatrzymany przez rękę łapiącą mnie za nadgarstek.
- Nie chciałem żebyś źle to odebrał... spokojnie.- widziałem jak Vernon uważnie mi się przygląda - Źle się czujesz?- fakt, było mi słabo, ale nie sądziłem, że tak bardzo to po mnie widać.
- Trochę...- po chwili leżałem w jego łóżku, co okropnie mnie krępowało. Mimo to czułem, że robi mi się lepiej.
- Joshua?
- Hm?
- Dasz radę mi powiedzieć co się z tobą dzieje?
- Po co?
- Martwię się...- westchnąłem i spojrzałem na chłopaka.
- Mam wstrząs mózgu... to wszystko.- widziałem, że się w nim gotuje. Bałem się, że wybuchnie w moją stronę taką samą agresją jak Seok. Ten jednak odetchnął głęboko i niepewnie pogłaskał mnie po głowie.
- Dlaczego nie leżysz w szpitalu?
- Bo to nic takiego...
- Ty siebie słyszysz?... jeśli nie zrobisz odpowiednich badań powikłania po wstrząsie będą do ciebie wracać do końca życia.
- To znaczy?
- Silne bóle głowy, wymioty... a najgorsze jest to, że możesz nie daj Boże dostać wylewu i co wtedy?
- Nic... będzie po mnie...- sam nie wiem dlaczego mówiłem o tym z takim spokojem. Może chciałem zobaczyć reakcję Hansola na to wszystko? - Hm... Hansol?
- Słucham..
- Połóż się koło mnie.
- Nie chcę cię krępować.
- Przecież to twój dom i twoje łóżko... chodź.- chłopak położył się obok mnie. Odwróciliśmy głowy w tym samym czasie patrząc sobie w oczy.
- Jak się czujesz?
- Już dobrze... te ataki są chwilowe.- Hansol westchnął i spojrzał w sufit.
- Nie rozumiem cię... naprawdę... jesteś chyba moim pierwszym pacjentem, którego za cholerę nie potrafię zrozumieć...
- To znaczy?
- Jesteś z dorosłym mężczyzną...ale szczerze mówiąc to jest mało istotne... Jesteś z facetem, który cię leje, poniża i wykorzystuje... naprawdę masz siłę to wszystko znosić?- Vernon znów na mnie spojrzał, a ja już nie byłem w stanie znaleźć kolejnych argumentów broniących mojego chłopaka - Za co ty go tak naprawdę kochasz?- nie wiem... Hansol ma jednak rację. Jestem jedynie marionetką w rękach faceta- terrorysty. Przysunąłem się bliżej chłopaka i wtuliłem się w jego bok. Po chwili jednak chwyciłem go dość mocno za koszulkę i znów zacząłem płakać... - Joshua... przepraszam...- mój płacz jedynie się nasilił. Hansol przytulił mnie i pogłaskał po głowie - Nie chciałem cię urazić...
- Masz rację...
- Hm?
- Jestem z człowiekiem, który traktuje mnie jak największe gówno, a ja nic nie potrafię z tym zrobić.- podniosłem lekko głowę - Nie wiem... może jest to spowodowane strachem...
- Boisz się powiedzieć mu, że chcesz się z nim rozstać?- zamilkłem... nie do końca byłem pewny czy chcę się z nim rozstawać.
- To nie jest takie proste...
- Ja na ciebie nie naciskam... ale najlepszym wyjściem byłoby rozstanie się z nim.
- Wierzę w to, że się zmieni...  poza tym on mnie kocha...
- Joshua...
- Tak wiem... bije mnie i gwałci... ale to przez alkohol. Jak jest trzeźwy traktuje mnie jak swój największy skarb...- współczuję Vernonowi. Sam nie wiedziałbym już jak mam rozmawiać z osobą taką jak ja. Jestem cholernie uparty jeśli chodzi o Dongseoka.
- W takim razie trzeba go zamknąć przymusowo na odwyku... innej opcji nie widzę...- chłopak wstał i wyszedł z pokoju. Podniosłem się gwałtownie i ruszyłem za nim.
- Hansol?- ten stał na tarasie i palił - Powiedziałem coś nie tak?- jego mina mówiła wszystko. Chłopak strzepał popiół, po czym na mnie spojrzał.
- Nie... po prostu staram się ciebie zrozumieć i ci pomóc... ale szczerze ci powiem, że jeszcze nigdy nie spotkałem się z takim człowiekiem jak ty...
- Co masz na myśli...?
- Jesteś... aish... w życiu nie spotkałem tak dobrego... oddanego... i zaślepionego miłością człowieka. To... to jak traktuje cię Dongseok... mimo tego tak bardzo go kochasz i wierzysz w jego zmianę... 
- Czy to, że kogoś się kocha to coś złego..?
- Nie to mam na myśli... Chodzi mi bardziej o to...- chłopak westchnął i zaciągnął się dymem - Jeszcze raz się powtórzę... Dongseok jest ogromnym szczęściarzem, a nie potrafi tego docenić...
- Ty potrafiłbyś docenić taką osobę jak ja?- widziałem, że Hansol jest dość zaskoczony tym pytaniem, jednak mimo początkowego zdziwienia zachował spokój i powoli podniósł na mnie wzrok.
- Oczywiście, że tak... ale teraz nie rozmawiamy o mnie Joshua.
- Może właśnie powinniśmy?
- O co ci chodzi?- usiadłem na barierce naprzeciwko chłopaka.
- Czemu nikogo nie masz?
- Nie rozumiem dlaczego o to pytasz.
- A czemu nie?... słyszałem, że ludzie, którzy najwięcej pomagają, sami potrzebują dużo czyjejś uwagi, bo najprawdopodobniej mają jakieś problemy. 
- Hm...- Hansol uśmiechnął się pod nosem i zgasił papierosa - Widzę, że rośnie nam przyszły psycholog.
- To prawda?
- Być może.
- No więc...?- chłopak oparł się na barierce tuż obok mnie.
- Wiesz... wolę pomagać ludziom kosztem własnego, osobistego szczęścia. Hm... w zasadzie radość daje mi satysfakcja z pomagania. 
- Nie możesz w tym wszystkim zapominać o sobie.
- I kto to mówi, hm?- chłopak popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Prychnąłem i lekko uderzyłem go w ramię - Sam widzisz Joshua... każdy potrafi się mądrzyć, ale mało kto umie wprowadzić te swoje złote rady w życie.- westchnąłem i przyciągnąłem do siebie chłopaka. Ten stanął między moimi nogami i wtulił się w moją klatkę piersiową. Przytuliłem go opierając głowę o jego - Ciężko pojąć życie, hm?- skinąłem jedynie głową obejmując mocniej ciało Hansola. Czułem się teraz dziwnie spokojny i wyciszony... widocznie tego potrzebowałem...chwilowej ucieczki od Seoka - O czym myślisz?
- A jak ci się wydaje?- chłopak westchnął i na mnie spojrzał... byliśmy teraz tak blisko - Co mam zrobić żeby cię powoli od niego odzwyczajać?
- Nie wiem...- szepnąłem mrużąc oczy. Hansol nie czekał dłużej. Po chwili zbliżył się do mnie... niepewnie i z wielką uwagą musnął moje wargi. Zadrżałem, jednak nie próbowałem go powstrzymywać.
- Przepraszam...- szepnął, po czym spuścił głowę. Nie starałem się go do niczego zachęcać... sam nie wiedziałem, czy to co robię jest dobre. Przejechałem jedynie palcem po jego policzku... nie sądziłem, że to pchnie go do czegoś więcej. Po chwili moja twarz znajdowała się w rękach Hansola. Patrzyliśmy sobie w oczy... przestraszeni... z obawami i hamulcami... ale też z pewnym pożądaniem i tęsknotą... tęsknotą za bliskością i byciem kochanym.
- Hansol...
- Powiedz, że nie chcesz to przestanę... - pokręciłem przecząco głową i wbiłem się w jego usta. Po chwili jednak zwolniłem... całowaliśmy się niesamowicie delikatnie, czule... było to coś, czego oboje potrzebowaliśmy. Vernon złapał mnie w talii i nieśmiało głaskał ją kciukami, ja natomiast po zatopieniu ręki w jego gęstych, brązowych włosach, głaskałem go po głowie. Mijały minuty... nie byliśmy w stanie tego przerwać. Chęć bliskości i czułości była silniejsza niż zdrowy rozsądek. Wyrzuty sumienia?...hm... nie tym razem. Odrzuciłem wszelkie myśli związane z Seokiem. Skupiłem się teraz tylko i wyłącznie na kontakcie z Hansolem - Nie powinienem...
- Nie przerywaj tego...- szepnąłem zeskakując z barierki. Oparłem się o nią plecami i znów zatopiłem się w ustach chłopaka.
- A Dongseok?
- Dongseok się o niczym nie dowie...


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------








24 października 2015

Joshua & Vernon ~cz.3 [Pomóż mi]



                 Przebudziłem się gdy na dworze było jeszcze ciemno. Czułem, że nadal leżę na siedzącym Junie. Niepewnie podniosłem głowę i ujrzałem półprzytomnego i sennego przyjaciela.
- Junnie...- chłopak kilkakrotnie zamrugał, po czym spojrzał na mnie i westchnął.
- Śpij... dopiero czwarta.
- Też powinieneś się przespać. 
- Spokojnie... póki co nie czuję takiej potrzeby.- Jun przejechał palcem po siniaku, którego dostałem wczoraj od Dongseoka - Jest fioletowy jak cholera...
- To nic...- westchnąłem i znów położyłem głowę na klatce piersiowej przyjaciela - Pewnie hyung się zdziwi jak cię tu dzisiaj zobaczy.
- Nic nie pamięta na drugi dzień?
- Kompletnie nic... 
- Joshua... jest tylu fajnych i porządnych chłopaków w tym Seoulu... czemu akurat uczepiłeś się tego buraka?
- Kocham go... to powinno wystarczyć...- Jun westchnął i pogłaskał mnie po głowie.
- Rozumiem... znaczy... staram się to zrozumieć, ale jakoś ciężko mi to idzie. Śpij jeszcze aniołku...- uśmiechnąłem się lekko w stronę kolegi. Znów miałem ochotę go pocałować. Jun robi to niezwykle delikatnie i czule, a Seok? Gryzie mnie po wargach, przez co są niesamowicie poharatane. No cóż.... wolę nie ryzykować naszej przyjaźni. Lepiej darować sobie te chwile czułości i pozostać wiernymi przyjaciółmi. Wiadomo, że pocałunki czy nie daj Boże coś więcej mogą wszystko popsuć. Hm.. na przykład jakbym był z Junem, a później byśmy zerwali nie byłoby opcji powrotu do przyjaźni... a już na pewno nie do tak silnej i oddanej jak teraz... Za radą przyjaciela zamknąłem oczy i znów zasnąłem. Nie wiedziałem co Junnie teraz odwali...
Chłopak ułożył mnie na kanapie, po czym cicho wymknął się z pokoju. Zamknął za sobą drzwi i ruszył do kuchni, po której już krzątał się mój niewyspany skarb.
- Dzień dobry hyung...- mężczyzna odwrócił się uśmiechnięty w jego stronę, jednak po chwili otworzył szeroko oczy.
- Jun? Co ty tutaj robisz?
- Niczego nie pamiętasz?
- Nie rozumiem...- Seok usiadł przy stole i zaczął pić kawę. Jun stanął nad nim po czym pokręcił głową.
- Nie męczy cię kac? 
- Jun nie zapędzaj się... o co ci chodzi?
- Hm... może o to, że te ciągłe krwiaki na ciele Jisoo to twoja wina...
- Słucham?... ja nie kazałem zapisywać mu się na boks.
- Pomyśl jak dorosły facet. Spójrz na Jisoo... drobne chucherko i boks? On nie jest w stanie przeskoczyć kozła na zajęciach w szkole. Naprawdę uwierzyłeś mu w to, że tak wrażliwy i delikatny chłopak jest w stanie naparzać się jak popieprzony? Hm... no właśnie... za to ty potrafisz tłuc jak zawodowy bokser.... Wystarczy ci odrobina alkoholu...- Dongseok wstał po czym podszedł do okna. W tym samym też czasie przebudziłem się i rozejrzałem się za Junem. Gdy zobaczyłem, że nie ma go w pokoju wychyliłem głowę zza drzwi. Jak zobaczyłem go stojącego obok mojego chłopaka znów pobladłem i zrobiło mi się strasznie słabo.
- Skarbie, już nie śpisz?- już po chwili byłem u boku Seoka. Serce waliło mi jak szalone, a ręce pociły się i trzęsły. Mężczyzna spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. 
- Dlaczego mnie okłamałeś Joshua?
- C... co? O czym ty mówisz hyung?
- Boks?... Nie mogłeś powiedzieć mi prawdy?!
- Nie krzycz...- kucnąłem i zacząłem płakać. Po co do cholery jasnej Jun się w to wtrącał? Zakładam, że teraz będzie jeszcze gorzej. Po chwili poczułem, że ląduję w czyichś ramionach. Ten zapach... Dongseok - Przepraszam...
- Ty Joshua nie masz za co przepraszać tej gnidy...- Seok westchnął, po czym spojrzał na wtrącającego się Juna.
- Jun... zrobiłeś swoje... możesz już iść? Musimy porozmawiać z Jisoo.
- Nie ma nawet takiej opcji...
- Junnie...- spojrzałem na przyjaciela błagalnym wzrokiem. Chłopak westchnął i rzucił mojemu partnerowi wrogie spojrzenie.
- Jak zobaczę na nim nowego siniaka to zgnijesz w pierdlu dupku...- po tych słowach zebrał się pospiesznie i opuścił mieszkanie. Bałem się. Czułem, że za chwilę znów usłyszę falę wyzwisk, a moje ciało zostanie zbroczone krwią. Dongseok podniósł mnie i mocno wtulił w swoje ciało. Objąłem go trzęsącymi się rękoma, jednak nie miałem odwagi na niego spojrzeć. 
- Wiem, że "przepraszam" tu nie wystarczy...
- Nie, skarbie...- znów to samo. Znowu starałem się go bronić... nawet przed samym sobą - Naprawdę nic się nie dzieje... Rozumiem, że ciężko pracujesz i musisz się czasami napić...
- Joshua...
- A to że dostaję po łbie... należy mi się hyung. Też nie jestem święty...
- Skarbie...- podniosłem niepewnie głowę i spojrzałem w mokre od łez oczy partnera - Nic... kompletnie nic nie usprawiedliwia mojego zachowania... kurwa mać... Jisoo, wiesz, że nigdy nie podniósłbym na ciebie ręki... Ja... sam nie wiem co się ze mną dzieje odkąd się tu przeprowadziliśmy...- pogłaskałem go po drżącym policzku i delikatnie pocałowałem. 
- Zapomnijmy o tym hyung...
- Jak Joshua?... Katuję cię odkąd zacząłem tą pieprzoną pracę tutaj...- w tym momencie widziałem pierwszy raz w życiu jak mój facet płacze. Ten widok ścisnął mnie za serce... nie chciałem, by miał przeze mnie wyrzuty sumienia - Jesteś... boże, co ja ci zrobiłem... Jun ma racje. Powinienem zgnić w pierdlu.
- Nie...- wtuliłem się w umięśnione ciało Dongseoka - Nie umiałbym bez ciebie żyć...- chłopak bez problemu mnie podniósł podtrzymując mnie za pośladki. Owinąłem wokół niego nogi i mocno chwyciłem się jego karku.
- Strasznie cię kocham Jisoo...- pocałowałem go po czym spoglądając mu w oczy złożyłem propozycję. W zasadzie nie propozycję... było to coś w rodzaju szantażu.
- Skoro mnie kochasz,to coś dla mnie zrobisz...
- Co takiego?
- Podejmiesz się terapii...- widziałem jak walczy sam ze sobą. Nie chciał tego, ale wiedział, że musi się zgodzić i coś ze sobą zrobić - Kocham cię... ale... czasami boję się z tobą przebywać... przepraszam, że to mówię hyung...
- Rozumiem...- Seok westchnął i posadził mnie na blacie - Co to za terapia?
Hm... nie wierzę, że to mówię, ale cieszę się, że Jun powiedział o wszystkim Dongseokowi. Może w końcu mój chłopak się ogarnie i znów wszystko będzie jak dawniej? Najważniejsze jest to, że zaciekawił się tematem terapii i być może zgodzi się na nią pójść. Po przedstawieniu mu wszystkich szczegółów, zaproponowałem wizytę w tym samym dniu.
- Praca skarbie...
- Nie możesz raz nie iść? Powiedz, że jesteś chory czy coś...- Dongseok uśmiechnął się, po czym delikatnie mnie pocałował i wyciągnął telefon. Po długiej rozmowie z szefem oznajmił, że ten dał mu tydzień wolnego, by się porządnie wykurował i dopiero wrócił do biura. Szkoda tylko, że leczenie nałogu trwa od kilku miesięcy do pewnie nawet paru lat. Wiem jednak, że jakby Seok przyznał się do tego, że ma problem z alkoholem, dawno wyleciałby z firmy - Hyung?
- Tak?
- Chodź do mnie na chwilkę.- mężczyzna podszedł do mnie i widać było, że z bólem serca przyglądał się mojej poobijanej twarzy. Rozszerzyłem nogi stawiając go między nimi i lekko się uśmiechnąłem. Po tym geście położyłem dłoń na jego twarzy i przyciągnąłem go do siebie, delikatnie go całując. Seok odwzajemniał pocałunki i szeptał, że bardzo mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Hm... dziwny obrót sprawy. Będę robił wszystko, by już zawsze było tak między nami. Póki co mój skarb musi się podjąć leczenia, a ja muszę wygoić te strupy, krwiaki i siniaki.
Mieliśmy jedynie wymienić kilka pocałunków, a ta chwila czułości zmieniła się w godzinne przytulanki, tłumaczenia i przepraszania. Po tym wszystkim wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy w stronę ośrodka. Widziałem po Dongseoku, że jest strasznie zdenerwowany i boi się konfrontacji z lekarzem.
- Nie bój się skarbie... wszystko będzie dobrze.
- Ja? Zapamiętaj sobie Joshua, że ja się nigdy, niczego nie bałem.- uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po głowie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułem się tak szczęśliwy u jego boku.
- Wiem wiem.... ale Vernon jest naprawdę fajnym lekarzem. Powinniście się dogadać.
- Znasz go?
- Em... znaczy raz u niego byłem...
- Chyba sobie żartujesz? Kiedy u niego byłeś?
- Hyung nie zaczynaj...- mężczyzna wziął głęboki oddech. Poza tym, że pije, jest też okropnie o mnie zazdrosny. Jego zazdrość nie raz potrafiła zabić i to dosłownie. Pamiętam aferę z nim w roli głównej zaraz po tym jak przeprowadziliśmy się do Seoulu. Poszliśmy do klubu żeby jakoś fajnie wejść w "nowe życie". Tam zaczął zagadywać mnie na oko około 30-letni facet. Postawił mi drinka i chwilę pogadaliśmy. Gdy Dongseok to zobaczył wyprowadził go z klubu i spuścił taki łomot, że mężczyzna wylądował w szpitalu. Seok miał sprawę w sądzie, ale zapłacił karę i sprawa jakoś się rozeszła.
- Dobrze.... powiedz mi w takim razie ile razy u niego byłeś, kiedy i po co...
- Dongseokkie...
- No mów!- znów to samo... na co ja głupi liczyłem...
- Zatrzymaj się...- Seok zamknął od wewnątrz samochód i przyspieszył - Zatrzymaj się hyung...
- Joshua, pytam się ciebie o coś, tak?- odwróciłem głowę. Nie chciałem by Seok widział, że znów płaczę.
- Byłem u niego raz.... wczoraj czy przedwczoraj... chciałem tylko zapisać cię na wizytę, to wszystko.
- Bez mojej zgody...?
- Dongseok do cholery...- spojrzałem na 34-latka - Zrozum to wreszcie, że robię to wszystko dla ciebie bo cię kocham.... kocham cię, rozumiesz? Nigdy by mi do głowy nie przyszło żeby cię z kimś zdradzić. Ty jesteś dla mnie najważniejszy na świecie i tak już kurwa będzie do usranej śmierci...- nie wytrzymałem. Zwykle jestem grzecznym i potulnym chłopcem, ale naprawdę nie wiem już jak mam do niego trafiać. Po tym wyznaniu oparłem głowę o szybę i zamknąłem oczy. Jestem już tym wszystkim zmęczony. Chcę tylko wieść szczęśliwe i spokojne życie u boku osoby, którą kocham... naprawdę pragnę od życia tak wiele?
- Dobrze... niech ci będzie...- dziękuję skarbie za ten potok słów... Po około 40 minutach dojechaliśmy pod ośrodek. Wysiadłem z samochodu i oparłem się o niego, gdyż znowu zakręciło mi się w głowie. Jest to kolejna rzecz, której mam już dość. Dzień w dzień po kilka razy zdarza mi się zasłabnąć lub zemdleć... ile można? - Co się dzieje?
- Słabo mi...- popatrzyłem na Seoka i cicho westchnąłem - Przytulisz?- już po chwili byłem wtulony w ciało chłopaka. Hyung głaskał mnie po głowie i znów szeptał, a co? Tradycyjnie przeprosiny... tym razem za wybuch agresji w samochodzie... przywykłem. Jednak ile razy by się to nie powtórzyło, zawsze mu to wybaczę. Złapałem go za rękę i zaprowadziłem do środka jak malutkie dziecko. Bał się... ale w sumie go rozumiem. Pewnie będzie nam teraz bardzo ciężko, ale wierzę w to, że damy radę. Siedząc przed salą uchyliłem okno znajdujące się na korytarzu i nalałem sobie wody. Czułem się jakbym miał zaraz zejść. Nie wiem czy było to spowodowane stresem związanym z wizytą czy stwierdzonym przez lekarza wstrząśnieniem mózgu, do którego jednak nie chcę się przyznawać mojemu partnerowi.
- Nadal ci słabo?
- Nieee, już jest lepiej.- złapałem chłopaka za rękę i lekko się uśmiechnąłem - Damy radę?
- Musimy.- po tych słowach drzwi do gabinetu otworzyły się i stanął w nich Vernon. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się lekko, jednak po chwili przeniósł wzrok na Dongseoka. Gdy go ujrzał uśmiech z jego twarzy od razu zniknął.
- No witam.- psycholog podszedł do Seoka i podał mu rękę - Proszę wejść do środka.- Dongseok westchnął i wszedł do sali. Pospiesznie spojrzałem na lekarza.
- Proszę cię...
- Joshua... będzie dobrze, tylko spokojnie.- skinąłem jedynie głową, po czym oboje weszliśmy do środka. Usiadłem obok mężczyzny. Na przeciwko nas zasiadł Choi Hansol i wyciągnął z szafki sporządzony podczas ostatniej wizyty raport - Wiele już o panu słyszałem.
- Mhm... co ten dzieciak o mnie panu naopowiadał?- psycholog westchnął i nałożył okulary.
- Powiem panu tak... Jisoo powiedział mi o wszystkim także mam jako taki zarys całej tej sytuacji... hm... chciałbym się dowiedzieć jak to wszystko wygląda z pańskiego punktu widzenia.
- Może lepiej by było jakbym się dowiedział co mówił o mnie Joshua...
- Nie powinienem tego mówić, no ale cóż... Powiem tylko tyle, że mimo, że pan go bije i mówię o tym z pełną świadomością, bo to jest główny powód waszej wizyty tutaj... to Jisoo nie widzi świata poza panem. Jeśli pan go kocha to nie ma zmiłuj... będzie się pan musiał ostro za siebie wziąć, bo problem jest ogromny. Gdyby nie błagania pańskiego chłopaka już podczas pierwszej wizyty powinienem był zawiadomić policję, bo to w jakim stanie był pański chłopak przechodzi ludzkie pojęcie.
- Wolniej, bo troszkę się pan zapędza... Przyszedłem tutaj, żeby mi pan pomógł, a pan mnie od samego początku oskarża.
- Absolutnie nie.... staram się jedynie przedstawić panu problem tej całej sytuacji, bo mam wrażenie, że do pana nie dociera to, że pod wpływem alkoholu katuje pan swojego partnera.
- Katuję?
- Ciągłe gwałty i pobicia można chyba tak nazwać...- czułem jak moja twarz robi się biała. Serce mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Siedziałem ze wzrokiem wbitym w ziemię... bałem się spojrzeć na Dongseoka, nie mówiąc już o zabraniu głosu. Vernon musiał to zauważyć, bo po chwili znów zabrał głos - Przedstawię wam teraz moją propozycję terapii, dobrze?- Hansol wstał i podszedł do okna lekko je uchylając - Na początku będę się musiał z panem widywać powiedzmy... dwa razy w tygodniu. Chciałbym być z waszymi problemami na bieżąco. W międzyczasie co sobotę będziecie uczęszczać na terapię dla par...
- Nie potrzebujemy jej...- psycholog uśmiechnął się lekko, po czym podszedł do mnie i delikatnie podniósł moją głowę przedstawiając hyungowi wszystkie siniaki znajdujące się na mojej twarzy.
- Nadal pan twierdzi, że nie potrzebujecie takiej terapii?
- Proszę go nie dotykać...- Hansol westchnął i wrócił na swoje miejsce.
- Wracając do programu leczenia... jeśli po indywidualnych rozmowach z panem nie zauważę poprawy będzie pan musiał iść na przymusowe leczenie na okres od trzech do hm... prawdopodobnie sześciu-siedmiu miesięcy.... Joshua.- zamarłem. Podniosłem niepewnie głowę spoglądając na Hansola - Chciałbyś może się wypowiedzieć?
- N...nie... raczej nie...
- Hm... powiedz mi jak wyglądało wasze życie od naszej ostatniej rozmowy.- czułem na sobie mordercze spojrzenie Dongseoka.
- Wszystko jest dobrze.... Hyung mnie przeprosił za to, co robił...
- O...- widziałem, że Hansol jest bardzo zaskoczony tym co powiedziałem - Możesz mi o tym opowiedzieć?
- Rozmawialiśmy dzisiaj rano... Mówiłem ci, że Dongseok jest dobrym człowiekiem, tylko... czasami nie radzi sobie z pracą...- drżącą ręką złapałem niepewnie za dłoń Seoka - Ja też nie jestem święty... czasami można stracić przy mnie cierpliwość, prawda hyung?- mężczyzna jedynie pocałował mnie w rękę i spojrzał na Hansola.
- Jesteście na "ty"?- tylko nie to.... znów spieprzyłem sprawę.
- Z pacjentami zbliżonymi do mojego wieku rozmawiam jak z kolegami... tak jest prościej, nie uważa pan?- hyung objął mnie i pocałował w głowę, demonstrując tym, że jestem tylko i wyłącznie jego.
- Rozumiem... niech tak będzie. 
- No dobrze...- psycholog wyciągnął kalendarz - Kiedy miałby pan czas na pierwsze spotkanie ze mną?
- Mam teraz tydzień wolnego więc się dostosuję...
- Hm... to żeby tego nie odwlekać... jutro wieczorem? Tak koło 19-stej?
- Może być.- Hansol wpisał Dongseoka i lekko się uśmiechnął.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Mógłby pan na chwilę wyjść? Bardzo bym pana o to prosił.
- Nie rozumiem po co.
- Chciałbym porozmawiać chwilę z pańskim chłopakiem.
- Wolałbym przy tym być...
- Proszę pana...- widziałem, że Hansol będzie miał z Seokiem masę roboty - Utrudnia mi pan w tym momencie pracę. 
- W porządku...- dwójka mężczyzn bardzo się zdziwiła gdy zabrałem głos - Możemy rozmawiać przy hyungu.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że jakby się coś działo to cały czas jestem pod telefonem.
- Dobrze...- Seok wstał i spojrzał na mnie.
- Wychodzimy Joshua... na dzisiaj to koniec.
- Dobrze hyung.- gwałtownie wstałem, co było ogromnym błędem z mojej strony. Czułem jak gnął mi się kolana, a przed oczami widziałem jedynie czarny obraz. Zacząłem lecieć na ziemię, jednak w porę zostałem złapany przez Dongseoka.
- Mam wezwać lekarza?- słyszałem jedynie niewyraźny głos Hansola.
- Nie... myślę, że nie... Joshua...- jęknąłem i drżącą ręką zacząłem szukać dłoni hyunga - Niech pan da wodę.- mężczyzna powoli mnie posadził, po czym wtulił w siebie i zaczął poić podaną przed psychologa wodą.
- Takie ataki zdarzają mu się często?
- Nie wiem... całymi dniami nie ma mnie w domu.
- Niech pan jedzie z nim do szpitala i to najlepiej dzisiaj.
- Mm...- otworzyłem lekko oczy i złapałem za płaszcz partnera - Chcę do domu...
- Joshua pojedziemy do szpi...
- Już jest dobrze...
- Nie wierzę, że to mówię, ale twój chłopak ma rację.- Hansol kucnął obok mnie i spojrzał mi w oczy - Nie wiem czy jest to skutkiem zmęczenia, stresu czy tych cholernych pobić, ale lepiej to sprawdzić.
- Nie nie... - złapałem się biurka i powoli wstałem - Mam tak jak się nie wyśpię.- wtuliłem się w hyunga, który wstał zaraz po mnie - Jak wrócimy do domu to pójdę spać.- psycholog westchnął i spojrzał na 34-latka.
- Proszę tego dopilnować...- po tych słowach wyszliśmy z sali. Było mi za siebie wstyd. Nie chciałem mdleć na ich oczach, ale nie mogłem przecież tego kontrolować. Po powrocie do domu Dongseok rozebrał mnie i położył do łóżka.
- Przepraszam skarbie...
- Co?... za co?
- Nie chciałem sprawiać ci problemu...
- Boże Joshua...- Seok westchnął i położył się obok mnie - Martwię się o ciebie szkrabie, a najgorsze jest to, że nie chcesz współpracować i sprawdzić co ci jest.- "szkrabie"... czy już wspominałem o tym, że kocham wręcz jak tak do mnie mówi? Spojrzałem na niego i cicho westchnąłem. Mimo osłabienia pragnąłem teraz kilku minut zajęcia się mną.
- Wiesz co mi pomoże?
- Buzi?
- Nie tylko.... pomiziasz mnie trochę?- kiedyś robił to dzień w dzień.
- Może najpierw się prześpij, hm?
- Hyuuuung.... tylko chwilkę.- mężczyzna uśmiechnął się lekko i zaczął tą niesamowicie przyjemną czynność. Całował mnie delikatnie po twarzy, szyi, rękach... w końcu podciągnął mi koszulkę i ostrożnie muskał mój poobijany brzuch. Niby to nic takiego, ale w tym momencie czułem się dla niego niezwykle ważny. Za każdym razem jak to robił, obchodził się ze mną jak z laleczką. W końcu przyciągnąłem go do siebie i zatapiając palce w jego gęstych, czarnych włosach pieściłem jego wargi. Po kilku odwzajemnionych buziakach Dongseok spojrzał na mnie i pogłaskał mnie po policzku.
- Kocham cię maluszku.- aishhh hyung, dlaczego? Przyciągnąłem go do siebie i znów zacząłem płakać. Hyung uspokajał mnie i głaskał po głowie. Był to dla mnie dość ciężki dzień. Byłem zmęczony, osłabiony, żyłem wizytą w ośrodku i pocałunkiem z Junem... jak dla mnie to za dużo jak na jeden dzień. Mimo to w głębi duszy cieszę się z takiego obrotu sprawy i wierzę w to, że Dongseok się zmieni.


~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------





21 października 2015

Joshua & Vernon ~cz.2 [Pomóż mi]

cz.1 



                            Na drugi dzień nie byłem w stanie podnieść się z łóżka. Bolało mnie całe ciało, zwłaszcza ramiona, brzuch i głowa. Spojrzałem na telefon... dochodziła 6 rano. Westchnąłem i zakrywając się do połowy głowy kołdrą zawołałem Dongseoka. Wiedziałem, że jest jeszcze w domu. Dziś wyjątkowo miał na 8 więc pewnie dopiero co wstał. W nocy stwierdziłem, że nie chcę koło niego spać... wolałem przespać się na kanapie. Nie wiadomo co by mu odwaliło w środku nocy.
- Co tam?- lekko zadrżałem słysząc jego głos. Mimo to była to miła odmiana móc zobaczyć go trzeźwego.
- Zrobisz mi herbatę?- mężczyzna położył się obok mnie i wtulił mnie w swoje ciało. Do oczu napłynęły mi łzy. Kiedyś to była codzienność, a teraz?...szkoda gadać.
- Za chwilkę... odwiozę cię dzisiaj do szkoły, bo idę do roboty na 8. 
- Yhhh hyung... nie dam rady dzisiaj iść.
- Czemu?- Seok odkrył moją twarz i otworzył szeroko oczy - Widzę, że jest z tobą coraz gorzej... kiedy w końcu wybierzesz się do lekarza?- hm.. no właśnie. Kolejna kwestia, o której nie wiecie. Za każdym razem wmawiam mu, że te siniaki i krwiaki są zasługą mojego braku koordynacji ruchowej bądź agresywnych treningów. Mhm.. powiedziałem mu, że trenuję boks. Prawda jest taka, że nawet laski są silniejsze ode mnie, a ja nie jestem w stanie skrzywdzić nawet muchy. 
- A tam... to przecież nic takiego...
- Dzisiaj idziesz do lekarza, jasne?
- Ta... ale to zamiast szkoły, okej?- 34-latek westchnął, po czym delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Niech ci będzie... ale tylko dzisiaj robię taki wyjątek.- uśmiechnąłem się delikatnie, po czym położyłem się bokiem do mojego partnera. Ten po chwili pieszczot połączył nasze usta w niesamowicie czułym pocałunku. To było dla mnie za wiele. Oddając pocałunki płakałem jak nienormalny... można powiedzieć, że po pewnym czasie zacząłem dławić się łzami - Co się dzieje? - Dongseok przerywając pocałunek okrył mnie bardziej kołdrą i popatrzył na mnie zaniepokojony. 
- Tak cholernie cię kocham.... nie może być między nami już tak zawsze?
- O co ci chodzi?- płacząc wtuliłem się w umięśnione ciało mężczyzny. Tak bardzo chciałbym, by nasz związek już zawsze tak wyglądał. Seok pocałował mnie w głowę, po czym ruszył do kuchni. Cały romantyzm i ludzkie odruchy totalnie z niego wyparowały. Kiedyś gdy zaczynałem płakać robił wszystko, by poprawić mi jakoś humor, a teraz? Jak widać... buziak w głowę i do widzenia. Czuję się tak cholernie źle... pomijając ból ciała i ciągłe nudności, czuję ogromną pustkę. Od 1,5 roku jestem wrakiem człowieka, który jedynie wegetuje. Nie mam już żadnej radości z życia... nie czerpię z niego kompletnie nic. Trwam wiernie u boku Dongseoka, usługuję mu, zaspokajam... a co ze mną? W tym wszystkim zupełnie zapomniałem o sobie... - Przynieść ci herbatę do pokoju?
- Tak.- usiadłem opierając się od razu o oparcie kanapy. Aish... strasznie kręci mi się w głowie. Seok podał mi kubek i lekko się uśmiechnął.
- Powiedzieć ci coś?
- Mhm.
- Wiesz czego dawno nie robiliśmy?
- Z mojego punktu widzenia wiem.... ty pewnie masz coś innego na myśli hyung.- mężczyzna przygryzł wargi i kucnął obok kanapy.
- Dawno się z tobą nie kochałem szkrabie.- westchnąłem i upijając łyk herbaty spojrzałem na chłopaka.
- Jak chcesz zrobimy to dzisiaj...
- Wiesz... nie chcę niczego na tobie wymuszać.- posłałem mu lekki uśmiech i pokręciłem zrezygnowany głową.
- Oj hyung... mniej pij to będziesz o wszystkim pamiętał.- po tych słowach delikatnie go pocałowałem i ruszyłem do swojego pokoju. Hm... mieszkamy w apartamentowcu. Mamy wspólną sypialnię jak i oddzielne pokoje. Seok ma w swoim domowe biuro, a ja pokój, w którym się uczę i trzymam swoje graty. Po zamknięciu drzwi osunąłem się na ziemię i sięgnąłem po telefon, by zadzwonić do Juna.
- Mmm słucham?
- Obudziłem cię?
- Oo Joshua... coś się stało?- głos przyjaciela jakby nagle się ożywił.
- N... nie... po prostu nie dam rady przyjść dzisiaj do szkoły. Wytłumaczysz mnie jakoś?
- Co ci zrobił...
- Nic... wszystko jest okej, naprawdę.
- Albo mi powiesz albo zaraz u was będę...- jak już mówiłem, niezbyt chętnie mówię mu o swoich problemach. Wiedziałem jednak, że jak tu przyjedzie, Dongseok popadnie w jakąś chorą paranoję i zazdrość i znowu mi się dostanie.
- Wczoraj mnie pobił... tak mi się kręci w głowie, że nie dojdę do szkoły...- westchnąłem i wytarłem spływającą po pobitym policzku łzę - Poza tym o 16-stej jestem umówiony z psychologiem... stwierdziłem, że zapiszę Seoka na jakąś terapię...
- Ja pierdole...- wiem, że Jun już ma dość i jakby tylko mógł zabiłby mojego chłopaka gołymi rękoma - Joshua... nie, wiesz co? Nie będę ci prawił morałów o tym, że dawno temu powinieneś kopnąć go w dupę... powiedz mi tylko czy naprawdę wierzysz w to, że ten chuj pójdzie na tą terapię i że ona w ogóle coś da?
- Mam taką nadzieję... Jun...
- Słucham...
- Dlaczego mi tak bardzo zależy na związku z nim? Leje mnie i gwałci jak największą szmatę, a ja nadal go kocham...- mój przyjaciel zamilkł. Sam nie wiedziałbym co powiedzieć na takie słowa przy towarzyszących im takich okolicznościach.
- Jisoo...
- Junnie... muszę kończyć... odezwę się do ciebie wieczorem.- rozłączyłem się i położyłem się na ziemi. Nie miałem siły utrzymywać tego poobijanego ciała w pionie. Myśląc o Dongseoku usłyszałem ciche pukanie do drzwi - Tak?
- Wychodzę do pracy.... dasz buzi?
- Chwilkę skarbie...- wstałem podtrzymując się ściany, po czym z przyklejonym uśmiechem otworzyłem drzwi - O której wrócisz?- mężczyzna pocałował mnie i pogłaskał po głowie.
- Pewnie po 22. Nie czekaj na mnie, tylko leć spać, okej?
- Dobrze.- wymieniliśmy się uśmiechami, po których Seok opuścił mieszkanie. Chwiejnym krokiem udałem się pod prysznic, po którym troszeczkę odżyłem. Następnie zacząłem moją prawie dwuletnią rytunę. Sprzątnięcie mieszkania, ugotowanie obiadu, pranie... mało męskie zajęcie, tak wiem. 
Po odbębnieniu swojej roboty sprawdziłem adres ośrodka, po czym udałem się na stację metra. Jak się okazało czekała mnie około godzinna podróż... no cóż, przynajmniej nie jestem zmuszony do siedzenia w mieszkaniu, z którym łączy się tyle bolesnych wspomnień. Po zajechaniu na ostatnią stację metra wsiadłem w autobus i ruszyłem bezpośrednio pod klinikę. Bałem się. Cały czas mam wrażenie, że Seok mnie śledzi i wie co robię w każdej minucie swojego życia. Wiem, że byłby wściekły jakby dowiedział się o tym, że jadę do psychologa i to jeszcze w jego sprawie. Poza tym obiecałem mu, że pójdę dzisiaj do lekarza... hm... znów będę musiał coś wymyślić. 
W końcu dojechałem pod ośrodek. Budynek znajduje się na skraju niewielkiego lasku, otoczony jest wysokim murem, a przy wejściach stoją ochroniarze. Mimo to placówka wydaje się być dość przyjemnym miejscem. No.. wiadomo, że nie dla pacjentów. Ale jeśli chodzi o zwykłego, szarego człowieka, pozbawionego jakichkolwiek nałogów, to wszystko wydaje się być w porządku. Gdy wszedłem do środka, od razu przywitał mnie uśmiech kobiety pracującej na rejestracji.
- Dzień dobry... byłem umówiony na 16-stą do pana Choi Hansola...
- Mhm już sprawdzam.- kobieta spojrzała na komputer, po czym znów się uśmiechnęła - Pan psycholog przyjmuje w sali numer 15, która jest na drugim piętrze. Z tego co wiem nie ma teraz żadnego pacjenta, także proszę od razu wejść do gabinetu.
- Dobrze... dziękuję.- udałem się we wskazane miejsce. Stojąc przed drzwiami czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową, ale mimo lęku i masy obaw wiedziałem, że robię to dla Dongseoka i ta właśnie myśl pchnęła mnie do środka - Dzień dobry...- mężczyzna siedział w fotelu, tyłem do drzwi. Widziałem jedynie jego brązowe, gęste włosy wystające zza oparcia. Gdy mnie usłyszał odwrócił się w moją stronę, po czym wstał i lekko się uśmiechnął.
- Witam... proszę wejść.- wow... rzeczywiście młody.. i do tego niesamowicie przystojny, ale mniejsza z tym. Wszedłem do sali, po czym usiadłem na krześle, które wskazał mi psycholog - To z panem rozmawiałem wczoraj przez telefon, zgadza się?
- Tak...
- Dobrze... może od razu przejdźmy sobie na ty, tak będzie prościej. Jestem Hansol, ale możesz mówić mi Vernon.
- Hong Jisoo... dla bliskich Joshua.
- Świetnie.- chłopak uśmiechnął się, po czym podał mi butelkę wody - To słucham Joshua... co cię do mnie sprowadza?
- Em... tak jak mówiłem... mój partner pije i... bije mnie...
- Mhm... widzę, że jesteś strasznie spięty.- ma nosa. Siedziałem jak na szpilkach, to fakt - Nie ma tu nikogo poza mną i tobą... a ja jestem tutaj po to żeby ci pomóc, tak? Napij się i powiedz mi o wszystkim od początku.- jak nakazał tak też zrobiłem.
- Dwa lata temu przeprowadziłem się tu z moim partnerem...on... ma 34 lata. Przestał radzić sobie z pracą przez co zaczął pić... Chodzi o to, że...
- Że?
- On... codziennie wraca do domu pijany... Za każdym razem mnie bije lub... 
- Zmusza cię do seksu?- skinąłem jedynie głową... było mi tak cholernie wstyd.
- Rozumiem...- Vernon westchnął i dokładnie mi się przyjrzał - Te wszystkie krwiaki to jego sprawka?
- Tak...
- Dobrze Jisoo... powiedz mi... jak wyglądał wasz związek przed przeprowadzką?
- Widywalismy się codziennie... za każdym razem zabierał mnie do kina, na jakąś kolację... lub do siebie... Mówił mi wtedy, że mnie kocha i że jestem dla niego całym światem...- znów po mojej twarzy popłynęły łzy. Psycholog podał mi chusteczki i głęboko westchnął.
- Rozumiem, że teraz tego od niego nie słyszysz.
- Nie...
- Mhm... a powiedz mi, jak wyglądało wasze życie seksualne przed przeprowadzką?
- Tak jak u każdej kochającej się pary...nie chcę o tym mówić.
- Rozumiem. Powiedz mi jeszcze... czego ode mnie oczekujesz przychodząc tutaj?
- Chciałbym żebyś się z nim spotkał, porozmawiał... i namówił na leczenie... Ja już nie mam siły tak żyć.- pod wpływem łez zmyła mi się połowa makijażu. Mhm.. maluję się żeby zakryć ślady pobicia i w miarę normalnie wychodzić do ludzi. Vernon kucnął i delikatnie za pomocą chusteczki wytarł resztę kosmetyków.
- Boże, co on ci robi...
- Te krwiaki to nic takiego... Pomożesz mi?
- Postaram się... w końcu od tego tu jestem.

*

    Przez resztę wizyty opowiadałem mu... w zasadzie o wszystkim co leży mi na sercu. Po wyjściu z kliniki poczułem wielką ulgę. Cieszę się, że w końcu wyrzuciłem z siebie to, co dusiłem w sobie przez 1,5 roku. Wróciłem do domu około 20-stej. Dongseoka jeszcze nie było... może to i lepiej. Po zjedzeniu kolacji przypomniałem sobie, na co byłem dziś z nim umówiony. Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze i przeszły mnie ciarki, no ale cóż... już mu obiecałem. Posłusznie więc ruszyłem do łazienki i zacząłem się przygotowywać. Jak sobie pomyślę, że znów będę musiał leżeć pod jego spitym cielskiem robiło mi się słabo. Hm... w zasadzie podczas gwałtu nie odczuwałem już bólu. Bardziej czułem coś w rodzaju bólu psychicznego i ogromnego rozczarowania tym, że człowiek, którego kocham tak bardzo zmienił się przez ostatnie 1,5 roku. Wychodząc spod prysznica usłyszałem dźwięk oznajmiający czyjeś wejście do mieszkania. Westchnąłem, po czym opatulony szlafrokiem ruszyłem przywitać Dongseoka. 
- Hej...- mhm... to nieprzytomne spojrzenie - Znowu piłeś?
- Należy mi się po pracy.
- Tak, ale w umiarkowanej ilości. Idź do łóżka...
- Czekaj, czekaj...- mężczyzna podszedł do mnie, po czym wbił się w moje usta.
- Odejdź... wali od ciebie gorzałą...
- Joshua... bez pyskowania.
- Proszę cię, idź do łóżka...
- Pójdę, ale z tobą.- po tych słowach chwycił mnie w talii i zaczął prowadzić do sypialni. 
- Hyung, daj sobie spokój...- zostałem rzucony na łóżko... miło z jego strony, że nie pchnął mnie na ziemię lub szafkę. Gdy zobaczyłem jak zaczyna się rozbierać przewróciłem oczami i usiadłem - Może nie dzisiaj, co?
- Zamknij się wreszcie.- no to się zaczyna. Włączyła mu się agresja czego najbardziej się w nim boję. Gdy nagi położył się na mnie przypomniałem sobie o telefonie, który trzymam w tylnej kieszeni szlafroka. Jako że komórka żyje swoim życiem odblokowała mi się i wybrała numer do Juna.
- Dongseok nie dzisiaj, proszę cię...
- Stul w końcu ten pysk!- kolejne uderzenie w twarz. Ile można... Zakryłem twarz rękoma i zacząłem wrzeszczeć i błagać go by przestał. Jednak gdy jest pod wpływem alkoholu jest znieczulony na moje wszelkie prośby i histerie. Gdy w końcu ściągnął ze mnie szlafrok, robiąc mi oczywiście przy tym mase siniaków ktoś zadzwonił do drzwi. Pierwsza myśl? Boże, nie wiem jak mam ci dziękować. Seok narzucił na siebie bieliznę, po czym chwiejnym krokiem poszedł otworzyć drzwi.
- Joshua! Do ciebie!- co? Nałożyłem szlafrok i nieprzytomny ruszyłem do przedpokoju. W drzwiach stał przerażony Jun. Gdy go zobaczyłem mało nie zemdlałem z nerwów. Mój przyjaciel jednak wiedział jak ma to rozegrać.
- Joshua... przepraszam, że przeszkadzam... rodzice znowu się kłócą...
- Zostaniesz u nas na noc...- wyszeptałem niemalże, po czym spojrzałem na swojego partnera - Może skarbie, prawda?
- Tak tak... i tak już miałem iść spać...- ta poza i granie kochającego chłopaka... porażka. Seok pocałował mnie delikatnie, po czym zniknął za drzwiami sypialni. Niewiele myśląc zaciągnąłem Juna do swojego pokoju i mocno go przytuliłem, płacząc cicho w jego klatkę piersiową.
- Dziękuję...- Jun uniósł delikatnie moją twarz dokładnie się jej przyglądając.
- Zabiję go...
- Przestań gadać głupoty... on nie wie co robi.
- Nie możesz go ciągle usprawiedliwiać... jest dorosły, a zachowuje się jak skończony idiota.
- Nie mów tak o nim...- gdy chłopak zobaczył, że mówiąc o nim jak o największym ścierwie rani mnie jeszcze bardziej postanowił odpuścić. Usiadł ze mną na kanapie, po czym mocno mnie przytulił. Od bardzo dawna nie czułem się tak bezpiecznie - Co z rodzicami?
- Daj spokój... mam to w dupie, niech robią co chcą... teraz ty jesteś dla mnie najważniejszy.- co takiego? Podniosłem lekko głowę i spojrzałem nieobecnymi oczami na przyjaciela. Ten pogłaskał mnie po głowie i westchnął - Damy radę Joshua... musimy.
- Junnie...
- Tak?- przejechałem delikatnie opuszkami palców po pełnych wargach chłopaka. Tak bardzo potrzebowałem teraz miłości i czułości... sam nie wiedziałem co robię - Jisoo...
- Raz... błagam cię.- mój histeryczny ton go przekonał. Po chwili czułem na twarzy delikatne usta Juna. Zamknąłem oczy i cicho odetchnąłem - Junnie...- zacisnąłem dłoń na koszulce chłopaka - Czuję się taki zagubiony... nie potrafię już z nim walczyć.
- Ciii...- przyjaciel delikatnie mnie pocałował, po czym ułożył moją głowę na swojej klatce piersiowej - Prześpij się... będę nad tobą czuwał.
- Dziękuję...- czułem, że będę żałował tego, co się właśnie tu wydarzyło. Mimo to na chwilę obecną bardzo mnie to uspokoiło i wyciszyło. Do tego zapewnienie Juna... nie pamiętam kiedy ostatni raz spokojnie spałem, bez zastanawiania się nad tym, czy aby na pewno obudzę się na drugi dzień...

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------