1 stycznia 2020

Małe kroki~cz.1 [Felix&Changbin]




                 Żeby noc trwała jak najdłużej, a dzień skończył się jak najszybciej... Jest to moje największe pragnienie odkąd znalazłem się w tym bagnie. Bagnie, z którego pragnę wyjść za wszelką cenę, ale nie potrafię. Nie umiem już walczyć, nie wiem jak. Jaką ścieżkę obrać, by znów być zwyczajnym nastolatkiem, cieszącym się z najzwyklejszych, prostych rzeczy.
- Yongbok. - oderwałem wzrok od okna, przenosząc go na stojącego w drzwiach, wysokiego mężczyznę - Za moment zaczynasz zajęcia.
- Nie mam na nie ochoty. - burknąłem, głęboko przy tym wzdychając.
- Dlaczego? Myślałem, że lubisz te zajęcia. 
- Lubiłem.. ale nie widzę sensu chodzenia na nie. - mężczyzna będący moim lekarzem prowadzącym usiadł obok mnie, posyłając mi przy tym ciepły uśmiech.
- Co ci leży na serduchu, hm?
- Po prostu uważam, że ta terapia nie ma sensu.
- Wytłumacz mi, dlaczego. - wzruszyłem ramionami, zerkając niepewnie na lekarza.
- Trzymacie mnie tu od czterech miesięcy... czy coś się zmieniło na lepsze? Nie.. 
- Yongbok... masz zaawansowane stadium depresji, które nie było leczone i zaniedbane od wielu lat. Pobyt tutaj nie sprawi, że po trzech dniach wszystko wróci do normy...
- Wiem, ja..
- Znam cię i wiem, że jesteś silnym chłopakiem, który potrafi walczyć. Daj sobie jeszcze trochę czasu.
- Ale..
- Obiecuję, że jak za kolejne dwa miesiące nie zobaczymy żadnej poprawy, skontaktuję się z twoimi rodzicami, żeby cię stąd zabrali. Co o tym myślisz?
- Chciałbym już wrócić do domu.
- Tęsknisz za rodzicami? - skinąłem głową, czując napływające do oczu łzy. Mężczyzna jedynie objął mnie, głaszcząc mnie przy tym po głowie - Niedługo się zobaczycie. Zaplanuj jakoś fajnie ten dzień. 
- Myśli pan, że oni też tęsknią?
- Oczywiście, że tak.
- W sumie... jakby rozłąka ze mną była dla nich bolesna, to nie wysłali by mnie aż do Korei. 
- Po prostu wiedzą, że masz tutaj najlepszą opiekę. - mam na imię Yongbok. Jestem Koreańczykiem, jednak urodziłem się w Australii, gdzie mieszkałem przez większość swojego życia. Gdy skończyłem 15-naście lat, zacząłem chorować na depresję. Z początku miałem jedynie spadek energii, nie chciało mi się wyjść do szkoły, czy na spotkanie z przyjaciółmi. Myślałem, że to przejściowe, więc totalnie to bagatelizowałem. W końcu jaki nastolatek nie zderzył się kiedykolwiek z lenistwem? Dopiero po ponad roku zacząłem podejrzewać, że coś jest ze mną nie tak. Że to złe samopoczucie trwa zdecydowanie zbyt długo. Przeanalizowałem masę stron internetowych, z których dowiedziałem się, że mogę chorować na depresję. Niechętnie powiedziałem o tym mamie, która z marszu zapisała mnie do psychologa. Ten niestety potwierdził moje przypuszczenia i odesłał na leczenie. Byłem odbijany jak piłeczka... od lekarza do lekarza. Żaden nie wiedział, jak mi pomóc... żaden z nich po wysłuchaniu mojej historii nie chciał podjąć się leczenia. W końcu rodzice zadecydowali, że wyślą mnie do ośrodka zamkniętego w Korei. Bez konsultacji ze mną, wydzielili mi termin, zakupili bilet na samolot i wysłali do Seoulu. Znienawidziłem ich wtedy z całego serca i przez pierwsze dwa miesiące unikałem kontaktu z nimi. Dopiero po upływie ponad 60 dni dotarło do mnie, że cholernie za nimi tęsknię i bardzo ich potrzebuję. Rozmawiam z nimi codziennie, udając, że czuję się świetnie... chcę po prostu wrócić już do domu - To co? Idziemy na zajęcia? - skinąłem głową, idąc w ciszy za mężczyzną. Odbębnię swoją godzinę i wrócę do pokoju... do łóżka... do miejsca, w którym czuję się najlepiej - Dzisiaj twojej rozmowie z panem Choi, będzie towarzyszyć nasz nowy pracownik.
- Słucham? - zatrzymałem się przed drzwiami gabinetu, unosząc wzrok na mężczyznę.
- To profesjonalista, nie musisz się bać. Skończył studia magisterskie i...
- Mam opowiadać swoją historię jakiemuś studentowi? Osobie, której nie znam? 
- Nie... rozmawiaj z panem Choi tak jak zawsze. O tym co czujesz, co chciałbyś zrobić, czego się obawiasz... zachowuj się tak, jakby nie było przy was Changbina. 
- Nie, nie zgadzam się. 
- Yongbokkie.. tylko ten jeden raz, proszę cię. 
- Dlaczego znowu to ja mam być królikiem doświadczalnym?
- Nie, to nie tak..
- Z resztą... czy moje prośby coś zmienią? - spojrzałem na lekarza, układając dłoń na klamce - A potem się dziwicie, że nikomu nie ufam i nie chcę z nikim rozmawiać. - dodałem, wchodząc do gabinetu pana Choi.
- Cześć dzieciaku. - ukłoniłem się, widząc uśmiechniętego lekarza w towarzystwie młodego bruneta - Dzisiaj będzie nam towarzyszyć...
- Tak, wiem. - usiadłem na swoim miejscu, nie odrywając wzroku od Changbina. Chłopak nie wydawał się być wiele starszy ode mnie. Wpatrywał się we mnie chłodnym wzrokiem, niewyrażającym żadnych emocji. Mimo początkowej niechęci, coś jednak przykuło moją uwagę. Może to właśnie fakt, że jest również młody sprawił, że trochę wyluzowałem.
- Nie przejmuj się mną i w ogóle nie zwracaj na mnie uwagi. - jego głos... miałem ochotę zamknąć oczy i posłuchać go jeszcze raz - Zaczynam tu pracę i chciałbym trochę was poznać. - dodał, posyłając mi przy tym zadziorny uśmiech. Skinąłem jedynie głową, przenosząc niechętnie wzrok na psychiatrę.
- Jak samopoczucie? - przełknąłem z trudem ślinę, zaciskając dłonie na spodniach.
- Jestem ciągle zmęczony... najchętniej nie wychodziłbym z łóżka. 
- Od jak długiego czasu odczuwasz zmęczenie?
- A kiedy ostatni raz zmieniliśmy leki? - mężczyzna zamyślił się, spoglądając w moją kartę.
- Prawie 1,5 miesiąca temu... zauważyłeś, że to po zmianie leków?
- Tak mi się wydaje.
- Dobrze, coś na to poradzę. A może ostatnio wydarzyło się coś pozytywnego, hm? Zaprzyjaźniłeś się z kimś?
- Nie. - odpowiedziałem cicho, zerkając w kierunku Changbina.
- A twój kolega z pokoju?
- Minho? On.. jest dość specyficzny. Ciężko się z nim dogadać. 
- A próbowałeś?
- Naprawdę uważa pan, że moje samopoczucie poprawi się, jak tylko będę mieć przy sobie kolegę? Nie potrzebuję ich. Wszyscy się ode mnie odwrócili, jak tu wylądowałem... nie potrzebuję znajomych. - mężczyzna nabrał dużo powietrza do płuc, wpisując coś w swój raport.
- Yongbok... pamiętasz o czym ci mówiłem? Ludzie są nauczeni życia w stadach... potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem. 
- Nie chcę mieć kontaktu z ludźmi... chcę być sam. 
- Yongbok..
- Chcę już wrócić do domu. - szepnąłem, podczas gdy mój wzrok ponownie uciekł w kierunku Changbina. Słyszałem, że pan Choi nabrał powietrza do płuc, by coś powiedzieć, jednak wyprzedził go praktykant.
- Jesteś z Seoulu? - zaprzeczyłem skinieniem głowy, bawiąc się nerwowo palcami.
- Z Australii. 
- Kawał drogi.
- Pomóż mi wrócić do domu. - widziałem po twarzy Changbina, że lekko się speszył. Pan Choi natomiast wyszedł zza biurka, kucając przede mną.
- Jeśli zobaczymy, że leczenie przynosi skutki, skontaktujemy się z twoimi rodzicami. 
- Trzymacie mnie tu siłą. 
- Proszę cię, nie zaczynaj. Wiesz, że robimy to dla twojego dobra... żeby ci pomóc. 
- Robicie to dla pieniędzy. 
- Dzieciaku... przecież się lubimy, tak? Ufamy sobie... jesteśmy kumplami. Dlaczego tak się zachowujesz? 
- Pogubiłem się... i cholernie tęsknię.. 
- Masz ochotę na kawę i ciasto? - przeniosłem wzrok na Changbina, pociągając przy tym nosem.
- Ciasto?
- Mhm... słodycze poprawiają humor każdemu.
- Changbin... on ma zakaz opuszczania ośrodka.
- Kto mówi o opuszczaniu ośrodka? Tu jest masa knajpek. 
- Changbin..
- Wiem, co robię, spokojnie. - skinąłem głową, wymuszając przy tym uśmiech.
- Chętnie zjem coś słodkiego. 
- Changbin... uważasz, że twoje podejście jest odpowiednie?
- Tak... jest ludzkie, a nie naukowe. Spokojnie. 
- Nie powinieneś przy pacjencie podważać moich kompetencji.
- Ale ja absolutne nie podważam pana kompetencji. Po prostu uważam, że będę w stanie dotrzeć do Yongboka, bo jesteśmy mniej więcej w tym samym wieku i..
- To.. może ja już pójdę. - wstałem z krzesła, spoglądając na swojego psychiatrę.
- Przecież dopiero zaczęliśmy rozmawiać. 
- Tak, ale.. wynikła z tego nieprzyjemna sytuacja, więc... - westchnąłem, zerkając na Changbina - Mieszkam w pokoju numer 72. Do zobaczenia. 
- Yongbok... jakbyś gorzej się poczuł, przyjdź do mnie, dobrze? - skinąłem jedynie głową, wychodząc ponownie na korytarz. Poczułem się dziwnie... bardzo dziwnie. Ogarnęło mnie dziwne ciepło, o którym dawno temu zdążyłem zapomnieć. Cieszyła mnie wizja wyjścia na kawę i ciasto, naprawdę. Nie miałem takiej atrakcji odkąd tu wylądowałem. Ponad to cieszę się, że zainteresowała się mną osoba młoda... osoba zbliżona chyba do mnie wiekiem. Może on będzie w stanie jakoś mi pomóc? Dzieciaki z ośrodka mają mnie gdzieś. Każdy tu żyje po swojemu i czeka jedynie na wyjście stąd. Psychiatrzy robią wszystko byśmy w końcu zaczęli jakoś ze sobą żyć, rozmawiać, zbliżać się do siebie i otwierać na drugiego człowieka, ale w tej kwestii nie jestem jedynym dziwolągiem... każda osoba tu chce polegać tylko i wyłącznie na sobie. Przeszedłem długim korytarzem prowadzącym do mojego pokoju. Gdy do niego wszedłem, zauważyłem siedzącego w kącie łóżka Minho, zanoszącego się łzami jak dziecko. Odruchowo zrobiłem krok w tył, jednak coś podpowiedziało mi, bym się przełamał i w końcu się do niego odezwał.
- Hyung..
- Nie jesteś na terapii? - zapytał cicho, wycierając niezdarnie policzki.
- Wyszedłem wcześniej. - mówiąc to podszedłem niepewnie do jego łóżka, wskazując na jego brzeg - Mogę?
- Tak. - gdy usiadłem, nabrałem dużo powietrza do płuc, spoglądając na zapuchniętego od płaczu chłopaka.
- Dlaczego płaczesz? - aish... nie sądziłem, że wypowiedzenie tych słów wplącze mnie w takie zakłopotanie.
- A ty?
- Ja?
- Dlaczego płaczesz każdej nocy? - odchrząknąłem, oblizując przy tym nerwowo wargi.
- Zakładam, że z tego samego powodu, co ty.
- Ktoś bardzo ci bliski zostawił cię tylko dlatego, że wylądowałeś wśród czubków? - uniosłem brew, otwierając przy tym szerzej oczy - Nie chciałem cię obrazić... ja... po prostu..
- Wiem. Twój... odwrócił się od ciebie przyjaciel, bo zacząłeś leczenie?
- Mój chłopak odwrócił się ode mnie, bo zacząłem leczenie... a raczej zostałem siłą zamknięty w tym przeklętym miejscu. - przełknąłem z trudem ślinę, czując lekkie zakłopotanie. Minho jest delikatnym chłopakiem i wygląda na bardzo wrażliwego i... cóż.. może myślę stereotypowo, ale tak właśnie zawsze postrzegałem osoby homoseksualne... Czuję się jak kretyn, dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę - Zadzwonił do mnie i powiedział, że nie chce mieć chorego chłopaka i... i że szkoda mu czasu na ciągłe czekanie... W końcu nie wiadomo, kiedy mnie stąd wypuszczą. - dodał szeptem, unosząc na mnie wzrok - Przepraszam... nie powinienem cię tym zanudzać, ja po prostu..
- W porządku. - mimo koszmarnego samopoczucia, wymusiłem uśmiech, łapiąc Minho za rękę - To, że zachorowałeś nie jest twoją winą i nie powinieneś się za to obwiniać... To.. to ten chłopak jest skończonym idiotą i cieniasem, nie chcąc podjąć się opieki nad takim fajnym... wartościowym chłopakiem, jak ty.
- Myślisz... myślisz, że czubek może być wartościową osobą? 
- Nie mów tak o sobie. - nabrałem dużo powietrza do płuc, przysuwając się bliżej hyunga - On... ten chłopak tak cię nazwał?
- Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że żyjąc wśród czubków, sam nim jestem.. w sumie to logiczne.
- Chodź tu. - nie wiem dlaczego, ale wtuliłem w siebie roztrzęsionego chłopaka, drapiąc go delikatnie po plecach. Szkoda mi go... najzwyczajniej po ludzku, jest mi go szkoda. To, co zrobił jego facet jest totalnie nie do przyjęcia. Jak można potraktować tak osobę, którą się kochało? To okropne..
- Dziękuję.
- Nic nie zrobiłem.
- Zrobiłeś... dziękuję. - dziwne ciepło ponownie ogarnęło moje ciało. Spojrzałem na Minho, posyłając mu przy tym lekki uśmiech.
- Rozchmurz się. Jestem pewien, że dupek nie wie, co stracił i prędzej czy później będzie tego żałować.
- Yongbok... 
- Tak?
- Myślisz.. myślisz, że jak stąd wyjdziemy.. będziemy jeszcze szczęśliwi? - bardzo chciałbym w to wierzyć, ale z dnia na dzień tracę jakąkolwiek nadzieję na wyjście z tego przeklętego ośrodka.
- Wiem, że będziesz jeszcze szczęśliwy... zasługujesz na to hyung. - blondyn uśmiechnął się lekko, przytakując przy tym skinieniem głowy.
- A ty?
- Ja.. - wtedy też rozległo się pukanie do drzwi, a zaraz zza nich wyłoniła się uśmiechnięta twarz Changbina.
- Cześć panowie... mogę wejść?
- Tak. - podniosłem się z łóżka, spoglądając nerwowo na mojego współlokatora.
- Yongbok. - blondyn złapał mnie za nadgarstek, wpatrując się we mnie wielkimi, kocimi oczyma - Odpowiedz na moje pytanie. 
- Nie znam odpowiedzi na to pytanie.. - wyszeptałem, zerkając na Changbina.
- Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy. - widziałem ogromne zdziwienie na twarzy naszego nowego psychologa - Obiecaj.
- Obiecuję. - skinąłem głową, spoglądając ponownie na zdziwionego bruneta - Możemy... możemy już iść.
- Może twój współlokator ma ochotę na coś słodkiego? - Minho zaprzeczył pospiesznie, wycierając resztki spływających po jego policzkach łez.
- Mógłby pan sprawić, żeby Yongbok się uśmiechnął? Zasługuje na to.
- Dopilnuję tego. - zapewnił go, uśmiechając się - Obaj na to zasługujecie. 



~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przepraszam za nagłą zmianę paringu, ale potrzebowałam coś zmienić, by w końcu coś napisać. 
Krótkie ogłoszenie! W tym roku ruszam z podcastami! Niech dobra passa spełniania swoich marzeń trwa! :D Jak tylko wszystko rozkręcę, na pewno dam Wam znać!