- Jinwoo, to co robisz...
- Przestań do cholery.- mruknąłem zawieszając się chłopakowi na szyi. Ten jedynie jęknął opierając się dłońmi o kuchenne szafki. Brakowało mi bliskości z jego strony, mimo że ciężko jest nazwać to jakąkolwiek bliskością. Mino nie może mnie w żaden sposób dotknąć... nie odczuwam ogromnej satysfakcji z naszych pieszczot, aczkolwiek lepsze to niż nic - Kochaj się ze mną.
- Zabiłbym cię na miejscu.
- Umarłbym jako spełniona osoba.- uśmiechnąłem się patrząc w czarne, przeszklone oczy chłopaka.
- Nie żartuj Jinwoo.
- Zrobimy to tak żebyś mnie nie dotknął.
- Jaki to wtedy będzie miało sens?- zamyśliłem się ściągając czarną koszulkę z idealnego ciała śmierci.
- Nie wiem... nie drąż tematu.
- Po prostu się martwię.- szepnął całując mnie w policzek. Otworzyłem szerzej oczy przyglądając się uważnie partnerowi.
- Ty? O mnie? Wow...
- Znowu sobie żartujesz.
- Jesteś śmiercią... trochę to dziwne.- brunet prychnął odwracając wzrok.
- Nie drąż tematu.- zaśmiałem się zdejmując z siebie koszulkę - Chcesz się kochać w kuchni?
- Łóżko jest oklepane.
- Ale...
- Wiem co myślisz...
- Oho... zaskocz mnie.
- Pewnie myślisz, że to mój pierwszy raz, będę skrępowany, będę potrzebował intymności i wygodnego miejsca...- Mino zaśmiał się nie odrywając ode mnie wzroku.
- Jakbyś w rzeczywistości był taką mądralą, wiedziałbyś, że wiem, że nie jesteś prawiczkiem i kiedyś kochałeś się z przypadkowymi facetami, by sprawdzić czy aby na pewno jest to coś, co cię podnieca.
- Ej...- poczułem jak robi mi się gorąco ze wstydu - Daruj sobie, co?
- Wybacz mi.
- Musisz się bardzo postarać żebym ci wybaczył.- rozpiąłem spodnie Mino czując jak przyspiesza mi serce. Czułem potworną ekscytację, ale wiedziałem też, że może być to ostatni seks w moim życiu. Nigdy nie wiadomo czy Mino nie puszczą hamulce i czy przypadkowo mnie nie dotknie.
- Pomóc ci?- zapytał gdy zacząłem się rozbierać.
- A chcesz mnie zabić?
- No... no nie...- chłopak westchnął wstając - Widzisz jakie to skomplikowane...
- A tam... poradzimy sobie.- szepnąłem oblizując wargi - Oprzyj się o blat.- kucnąłem przyglądając się partnerowi.
- Co ty robisz?
- Pamiętaj żeby mnie nie dotknąć.- zaśmiałem się łapiąc chłopaka za biodra. Przywarłem wargami do jego członka głęboko oddychając.
- Jinwoo...
- Ciii.- mhm... zwykle jestem tym uległym, przeuroczym, niewinnym chłopcem, ale nie ukrywam, że lubię mieć kontrolę nad swoim partnerem. Oblizałem ponownie wargi po czym rozchyliłem je pochłaniając nimi członka Mino. Śmierć spięła się zaciskając dłonie na krawędziach blatu - Widzisz ile przyjemnych rzeczy cię omija.- szepnąłem z lekkim uśmiechem kontynuując zaczętą wcześniej czynność.
- Ji... Jinwoo...- uwielbiam gdy mój partner wymawia podczas takich pieszczot moje imię, a sam fakt, że robi to Mino podnieca mnie ze zdwojoną siłą. Zamknąłem oczy wczuwając się w wykonywaną czynność. Opuszkami palców pieściłem delikatnie biodra chłopaka, czując pod nimi gęsią skórkę na jego idealnym ciele. Po kilku mocniejszych ruchach mogłem poczuć w buzi spore i jednocześnie twarde zgrubienie. Dla pewności wykonałem jeszcze kilka ostrożnych, czułych ruchów, po czym otworzyłem oczy spoglądając na podnieconą twarz chłopaka - Ślicznie teraz wyglądasz.- zachichotałem wstając.
- Szybko się podniecasz.- oparłem się rękoma o wyrzeźbioną klatkę piersiową Mino delikatnie muskając jego usta.
- Nie zapominaj, że nigdy tego nie robiłem.- uniosłem brew odwracając się do niego tyłem, po czym oparłem się o blat wypinając biodra w stronę partnera.
- Chętnie sam ocenię twoje umiejętności.- brunet zbliżył się do mnie przyglądając się moim pośladkom.
- Słyszałem, że ludzie używają do tego jakiś rzeczy...
- Ahhh to nie jest konieczne.- najwyżej początkowo umrę z bólu, ale wiem, że będzie warto chwilę pocierpieć.
- Na pewno?
- Tak... wiem co mówię.- chwyciłem chłopaka za penisa ostrożnie go w siebie wkładając. Zagryzłem wargi chcąc ukryć to, jak potwornie się teraz czuję, jednak słysząc ciężki oddech Mino, ból zmieniał się powoli w podniecenie - Mino...- wtedy też poczułem jak cały penis bruneta wchodzi we mnie do samego końca z ogromną siłą. Jęknąłem zaciskając dłonie na stojaku podtrzymującym pojedyncze pułki. Momentalnie zrobiło mi się czarno przed oczami... co za paskudne uczucie. Chłopak naparł na mnie lodowatym ciałem. Bijący od niego chłód przywrócił mi ponownie jasność myślenia - Uważaj żeby mnie nie do...
- Wiem to Jinwoo.- mruknął całując mnie po plecach i karku.
- Musisz się we mnie poruszać.- Mino oparł się rękoma o blat wykonując dokładne, bardzo głębokie ruchy. Uśmiechnąłem się czując się błogo jak nigdy dotąd. Fakt... zaczynało mi się robić słabo, ale za wszelką cenę starałem się z tym walczyć - Dobry jesteś.- szepnąłem zarzucając rękę na jego kark. Mino uśmiechnął się jedynie całując mnie po uchu - Pocałuj mnie.- nie musiałem długo czekać. Lodowate wargi chłopaka przywarły do moich ust, łącząc je subtelnym pocałunkiem - Mi... Mino...
- Tak?
- Słabo mi.- momentalnie osunąłem się na ziemię uderzając twarzą o szafki. Wiem jak to musi brzmieć i jak musiało wyglądać, ale cóż... mogłem się tego spodziewać po zbliżeniu ze śmiercią...
*
Ciemność... jedyne co widziałem to ciemność. Niczego wśród niej nie było... ani mnie, ani Mino, ani Tae... absolutna pustka. Nie słyszałem też nic poza dziwnym szumem, który za nic w świecie nie chciał wyjść z moich uszu. Nagle poczułem czyjąś dłoń na moim policzku. Przestraszony zachłysnąłem się powietrzem otwierając tym samym oczy.
- Ciii Jinwoo, spokojnie... Słyszysz? Już dobrze.- ujrzałem przed sobą zamgloną sylwetkę Taehyuna.
- Ta... Tae...
- Tak, to ja... już dobrze.- odpowiedział głaszcząc mnie po policzku. Zamknąłem oczy starając się unormować oddech. Czułem się beznadziejnie... dokładnie tak, jakbym był już jedną nogą w grobie - Nie bój się... wszystko już jest w porządku.- a to coś było nie tak? Co się w ogóle stało?
- Wody.
- Zaraz ci dam.- Tae ponownie pogłaskał mnie po policzku - Oo dobrze, że pan jest.
- Wybudził się, tak?
- Tak... na szczęście.
- Krótko spał więc szybko powinien dojść do siebie.- aishh szpital? Jestem w szpitalu? Dlaczego? Przecież Tae wie, że ich nienawidzę - Mówił coś?
- Mówił, że chce pić.
- Mhm... jak dojdzie do siebie, proszę dać mu wody.
- A już wiadomo co mu jest?
- Cały czas nad tym pracujemy.
- Rozumiem...- uchyliłem lekko powieki spoglądając na przyjaciela.
- Pić.
- Jinwoo, słyszysz mnie?- przekręciłem niechętnie głowę w kierunku lekarza, po czym skinąłem na znak, że go słyszę - Jak się czujesz?
- Źle...
- Wiesz co się stało?
- Nie.
- Tak jak myślałem... proszę dać mu chwilę czasu, musi po prostu do siebie dojść.- powiedział w kierunku Taehyuna, po czym wyszedł z sali. Spojrzałem na przerażonego przyjaciela, który trzęsącymi się dłońmi odkręcał korek od butelki z wodą.
- Tae...
- Już daję ci wody.- chłopak uniósł oparcie łóżka podając mi ostrożnie pić.
- Czemu tu jestem?- chłopak odstawił napój na szafkę, po czym usiadł na krześle znajdującym się obok łóżka wycierając spływającą po policzku łzę - Tae...
- Jak wróciłem z pracy znalazłem cię nieprzytomnego w kuchni... byłeś nagi, cały siny, a z nosa leciała ci krew... bałem się, że nie żyjesz.- nagi? kuchnia?
- Mino...- Taehyun otworzył szerzej oczy łapiąc mnie za rękę.
- Co on ci zrobił?- uśmiechnąłem się lekko zamykając oczy.
- Uczynił mnie... najszczęśliwszą osobą na świe... świecie.
- Jinwoo... ty nie wiesz o czym mówisz. Masz całą posiniaczoną twarz...
- Już pamiętam... zemdlałem i... i uderzyłem twarzą o szafki.
*
Co mogę Wam powiedzieć... Nie wiem do czego przyrównać to, jak paskudnie się czuję od ponad dwóch tygodni. Od tego czasu non stop jestem przykuty do szpitalnego łóżka. Nie mogę nawet wstać do łazienki, bo każda próba wstania kończy się uczuciem jakby łamały się wszystkie moje kości. Nie mogę też nic przełknąć... spróbowanie czegoś kończy się potwornym bólem przełyka i płaczem. Mam już tego dość i czekam tylko aż Mino w końcu mnie stąd zabierze.
Właśnie leżałem w szpitalnej sali oglądając jakieś głupoty w telewizji. Tae musiał iść do pracy więc czekał mnie dziś potwornie nudny dzień. Wychodząc zostawił mi otwarte na oścież okno gdyż było potwornie gorąco, jednak jak tak patrzę wydaje mi się, że zaraz będzie burza. Niebo z niebieskiego przeszło w odcienie ciemnej szarości, a do tego zerwał się straszny wiatr.
- Zimno...- syknąłem chcąc wstać z łóżka i je zamknąć, jednak ograniczały mnie te wszystkie upierdliwe kabelki, pod którymi leżę - Cholera jasna!- krzyknąłem zalewając się łzami. Czuję się potwornie bezsilny w tym wszystkim. Ja już nic nie robię i niczego już nie zrobię... wegetuję... wegetuję czekając na śmierć.
- Nie krzycz, pomogę ci...- Mino... usiadłem gwałtownie wpatrując się w stojącego przy oknie chłopaka, który zamknął je zerkając niepewnie w moją stronę.
- Tchórz!- zacisnąłem dłonie na pościeli wpatrując się przeszklonymi oczyma w Mino - Gdzie byłeś?!
- Wiem, że jesteś zły, ale proszę cię, nie krzycz...- w sumie ma rację. Wziąłem głęboki oddech przysuwając ostatkiem sił krzesło stawiając je przy łóżku.
- Usiądź.
- Jinwoo...- gdy chłopak usiadł spojrzał na mnie przecierając twarz - Masz rację, zachowałem się jak tchórz, ale... przez długi czas nie mogłem pogodzić się z tym, co ci zrobiłem... Pierwszy raz byłem przerażony widząc ludzkie cierpienie...
- Nie tłumacz się...- złapałem chłopaka za nadgarstek lekko się uśmiechając - Cieszę się, że cię widzę... bardzo za tobą tęskniłem.
- Jinwoo... muszę ci w końcu coś powiedzieć...- spojrzałem w oczy bruneta z nadzieją, że usłyszę za moment "kocham cię" - Ty... Jinwoo umierasz...- zagryzłem wargi czując jak po policzku spływają mi łzy. W sumie mogłem się tego spodziewać... sam przecież tego chciałem. Ból z jakim się teraz zmagam powoli mnie wykańcza.
- Ile... ile mi zostało?
- Ile czasu potrzebujesz?- pociągnąłem nosem wyjmując z szafki dwie koperty... jedną adresowaną do rodziców, drugą do Taehyuna.
- W sumie cały czas jestem na to przygotowany...
- Dam ci tyle czasu, ile zechcesz...
- Po co mi to?- położyłem listy w widocznym miejscu przenosząc wzrok na chłopaka - Nie chcę tu gnić i zastanawiać się nad tym, ile mi godzin zostało.- wytarłem mokre policzki czując jak z przerażenia serce rozsadza mi klatkę piersiową - Tak właśnie to wszystko zaplanowałeś?- Mino pokręcił przecząco głową biorąc głęboki oddech.
- W dniu kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłeś miałeś jechać z Tae do szpitala, pamiętasz?- skinąłem jedynie głową - Na oddziale, na którym Taehyun miałby robione badania poznałbyś chłopaka- Seunghoona... Bylibyście teraz razem... Pokierowałeś tym wszystkim zupełnie inaczej... to nie tak miało wyglądać.- przełknąłem z trudem ślinę wbijając wzrok w przeszkloną ścianę wybiegającą na korytarz, po którym zaczęła biegać masa lekarzy - Właśnie przywieźli go do szpitala... umrze za kilka minut...
- Co...
- Miał wypadek na motorze, w którym też miałeś uczestniczyć... tak miała wyglądać twoja śmierć.- zacisnąłem dłonie na kołdrze rozklejając się jak małe dziecko.
- Jesteś okropny! Jak możesz robić to wszystko?!
- Proszę cię, nie płacz... nie takiego chcę cię zapamiętać.
- Boję się... Mino, błagam nie rób tego. Proszę cię, zrobię wszystko!
- Ciii...- chłopak przywarł czołem do mojego, kładąc mnie tym samym na łóżku - Nie płacz... to nie boli, przysięgam.
- Dlaczego?... Niedawno sam mówiłeś, że nie chcesz mnie skrzywdzić... Mino...
- Stan twojego zdrowia pogarsza się z minuty na minutę... chcę ci ulżyć w cierpieniu.
- Boję się.- szepnąłem przykładając dłoń do zimnej twarzy chłopaka.
- Nie musisz się bać... jest to naturalna kolej rzeczy.
- Zobaczę cię jeszcze, prawda?- brunet pocałował mnie w czoło ponownie do niego przywierając.
- Zrobię wszystko żeby tak było.- chłopak uniósł się lekko do góry podnosząc do góry rękę.
- Chcę ci jeszcze coś powiedzieć...- z trudem łapałem powietrze... byłem przerażony tym wszystkim. Nie sądziłem, że osoba, która wydawałoby się coś do mnie czuła, zabije mnie bez mrugnięcia okiem.
- Słucham.
- Obiecaj, że po tym od razu mnie stąd zabierzesz.- ten skinął jedynie głową.
- Kocham cię Mino... i cieszę się, że potoczyło się to wszystko w taki właśnie sposób...
~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trzymajcie się!